Krysztopa: W sprawie CETA stały się dwie dobre rzeczy: 1. Została powstrzymana, 2. Nie przez Polskę
- mówi Martin Schulz, szef Parlamentu Europejskiego po fiasku rozmów z Walonią na temat jej weta wobec CETA.
W tłumaczeniu na język polski oznacza to: "Wprawdzie mamy już wszelkie dane po temu, żeby uznać traktat za niebyły, ale poczekajcie chwilę, zaraz tę Walonię tak zmaltretujemy, że na wszystko się grzecznie zgodzi i wtedy wrócimy do rozmów". Dokłądnie ten sam los czekałby Polskę gdyby zgłosiła weto.
Dlatego uważam, że w sprawie CETA mają miejsce dwa pozytywne fakty. Po pierwsze umowa została postrzymana. To dobre ponieważ z samego faktu jej tajności nie może wynikać zaufanie do jej ewentualnych pozytywnych skutkwó, a po drugie, zawarte w niej pomysły, na przykład ponadnarodowe arbitraże, byłyby kolejnym, niestety niezwykle istitnym punktem ograniczania polskiej suwerenności, na rzecz kompletnie demokratycznie nie weryfikowalnych tajemniczych instytucji.
Po drugie natomiast, cieszy mnie niezmiernie, że Polska, która otworzyła już wiele frontów, być może nawet zbyt wiele, tym razem nie musiała rzucić się Rejtanem i zrobił to za nią ktoś inny. Myślę, że to dobrze, a ci którzy mają do obecnych władz o to pretensje, najczęściej są tymi samymi, którzy o nasz "wrodzony rejtanizm" mają pretensje. A co się dalej stanie? Nie wiem, być może trzeba bedzie mimo wszystko to weto zgłosić, odbędzie się to już jednak w nieco innej sytuacji i nie my będziemy na pierwszej linii frontu.
Nie wiem oczywiście na ile ta sytuacja jest efektem świadomych przemyśleń rządzących, ale jeśli jest, to wychodzi na to, że znowu nie doceniłem strategicznych talentów Jarosława Kaczyńskiego.