Odkrycie broni przy granicy z Ukrainą. Nie należy do polskiej armii

Co musisz wiedzieć?
- Osiem kontenerów z bronią przeciwlotniczą odkryto w hangarze aeroklubu w Laszkach na Podkarpaciu.
- Sprzęt należy do prywatnego podmiotu, a nie do polskiej armii.
- ABW, CBŚP i prokuratura w Przemyślu prowadzą śledztwo w tej sprawie – magazyn nie był nadzorowany.
- Według wstępnych ustaleń uzbrojenie miało trafić na Ukrainę.
Broń odkryta na Podkarpaciu
Służby wkroczyły na teren Aeroklubu Ziemi Jarosławskiej w Laszkach, gdzie w nieużywanym hangarze natrafiono na osiem kontenerów wypełnionych systemami przeciwlotniczymi i amunicją. O odkryciu pierwsza poinformowała Telewizja Republika, wskazując, że kontenery leżały tam od kilku tygodni – niemal tuż przy granicy z Ukrainą.
Brak nadzoru nad bronią
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński przekazał, że "magazyn nie był nadzorowany, co jest skandalem". Tego typu broń musi być odpowiednio przechowywana i dozorowana. Dobrzyński dodał, iż sprzęt należy do podmiotu prywatnego posiadającego koncesję na handel bronią, a nie do polskiego wojska.
Broń miała trafić na Ukrainę
Śledztwo prowadzą Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralne Biuro Śledcze Policji oraz prokuratura w Przemyślu. Według Dobrzyńskiego pociski miały trafić na Ukrainę.
Porównania do skandalu sprzed roku
W materiale przypomniano również sytuację sprzed roku, gdy MON zgubił 240 min przeciwczołgowych, które finalnie trafiły pod magazyn Ikea, a wcześniej przez kilka tygodni bez kontroli przemieszczały się po Polsce. Obecna sytuacja – zdaniem dziennikarzy – budzi podobny niepokój, zwłaszcza w kontekście braku szybkiej reakcji ze strony rządu.
Kontenery z Laszek są już zabierane, a służby prowadzą czynności wyjaśniające. Jednak, jak zaznacza Telewizja Republika, to, co miało pozostać w cieniu przed wyborami, ujrzało światło dzienne.