[wywiad] Abp Galbas: W Warszawie nastawiam się raczej na maraton niż na setkę

- Kościół ma obowiązek wychodzić do wszystkich środowisk, zapraszać do rozmowy. Kościół, który pozostałby zamknięty w kościele, nie byłby do końca wierny swojej misji – mówi w rozmowie z KAI abp Adrian Galbas, metropolita warszawski nominat, były metropolita katowicki, pallotyn. Dodaje, że dziś Kościół w Polsce znajduje się niejako na granicy epok, a w przejściu tego trudnego okresu może bardzo pomóc Synod o synodalności, którego wcielenie w życie jest niezmiernie ważne.
abp Adrian Galbas [wywiad] Abp Galbas: W Warszawie nastawiam się raczej na maraton niż na setkę
abp Adrian Galbas / YT print screen/Archidiecezja Katowicka

Kolejne przenosiny

Tomasz Królak, Marcin Przeciszewski (KAI) Czy limit przenosin Księdza z diecezji do diecezji został już wyczerpany?

Abp Adrian Galbas: Zdecydowanie. Te przenosiny nie są łatwe dla mojej psychiki. W ciągu pięciu lat być w trzech, jakże różnych diecezjach, to maksimum, co można znieść. Nie chodzi nawet o zmianę geograficzną, bo do niej jako zakonnik jestem jakoś przyzwyczajony, ale o trud wchodzenia w nowe środowisko, budowanie więzi,  a potem koszmar pożegnania i żałoby. Pocieszam się, że następnym miejscem mojego pobytu będzie jakaś mogiłka.

Ewangelizacja w mieście

- Kard. Nycz powiedział, że ma nadzieję, iż Ksiądz Arcybiskup osiądzie tu na najbliższe 20 lat. Warszawa jest z pewnością miejscem pod różnymi względami specyficznym, ale z duszpasterskiego punktu widzenia stawia wyzwanie podobne do katowickiego: Jak dziś głosić Ewangelię mieszkańcom dużej metropolii? Ma Ksiądz Arcybiskup jakiś patent?

- Jakbym miał patent, to pewnie bym go już dawno opublikował. Bardzo dobrze czuję się w mieście, a im większe miasto, tym czuję się w nim lepiej. Niedawno byłem w Nowym Jorku i było mi tam jak przysłowiowej rybie w wodzie. Lubię odludzia, ale na chwilę. Jestem jednak mieszczuchem absolutnym.

Wracając do pytania: Papież Franciszek mówi, że Bóg jest w mieście. Niby oczywiste, ale ważne. To punkt wyjścia. Miasto, choć nazywane bywa często molochem, nie jest miejscem upadłym, bezbożnym i złym. W nim jest Bóg. Widoczny w tylu miejskich kościołach, stojących w centrach aglomeracji, a przede wszystkim widoczny w ludziach i w ich historiach. Trzeba próbować rozumieć wieloimienność wielkich miast, zwłaszcza tak dużych jak te z metropolii śląskiej, czy oczywiście Warszawę. Przybywają tu ludzie z różnych stron, z różnych miejsc, z różnym doświadczeniem, z różnymi tradycjami. No i są tu ci, co byli od pokoleń. Ważne, by umieć do jednych i drugich dotrzeć, połączyć ich, zbudować wspólnotę.

Czytaj także: S. dr hab. Judyta Pudełko: Idziemy w kierunku Ziemi Obiecanej

Dialog z kulturą i polityką

- Warszawa to także jedno z centrów kultury i główny ośrodek życia politycznego. Oprócz ewangelizacji przed każdym metropolitą warszawskim staje zadanie budowania relacji i dialogu z tymi szczególnymi sferami. Jak te wyzwania postrzega Ksiądz Arcybiskup? 

- Moją pierwszą misją jest utwierdzanie w wierze wierzących i skłanianie do wiary niewierzących. Przychodzę tutaj nie jako polityczny gracz, czy – Broń Boże – „partyjniak”. Nie! Jestem duszpasterzem. Tak chciałbym być postrzegany i na tym się skupić. Nie chciałbym by wierni świeccy i księża częściej oglądali mnie w telewizji, niż na ambonie. Oczywiście jestem świadom, że styk z polityką jest w Warszawie istotniejszy niż w Ełku, czy Katowicach i ma konkretne konsekwencje, także dla posługi Biskupa stolicy. Dotychczasowe spotkania z politykami, pokazują mi, że politycy to przede wszystkim ludzie, z którymi można normalnie rozmawiać. Synod jeszcze bardziej nam to uświadamia, mówiąc o potrzebie nawrócenia relacyjnego, jako o jednym z podstawowych warunków funkcjonowania Kościoła. Myślę, że jeżeli w każdym z nas nastąpi takie nawrócenie, to także dialog społeczny i stołeczny, stanie się bardziej owocny.

Synod

- Kilkanaście dni temu w Rzymie zakończył się Synod o synodalności... 

- … broń Boże, on się nie zakończył!

- Naturalnie, zakończył się pewien formalny etap synodu o synodalności.

- Tak i jak wiemy ten etap też nie zostanie zamknięty adhortacją, właśnie dlatego, żeby tego elementu “końcowości” było jak najmniej. Trwają nadal też prace w zespołach studyjnych powołanych przez Ojca Świętego.

Ale przede wszystkim chodzi o to, żebyśmy nie pomyśleli sobie: „synod mamy z głowy, wracajmy do dawnego”. Proces synodalny ma trwać. Teraz jest pora jeszcze intensywniejszej - mam nadzieję - aplikacji jego ducha w Kościołach lokalnych, także aplikacji wskazań, wypracowanych podczas Synodu, z uszanowaniem odmienności tych Kościołów. Najważniejsze jest to, o czym wspomniałem, a co jest warunkiem trwania procesu synodalnego: nawrócenie relacyjne, czyli po prostu – budowanie więzi, normalność, mozolne stawanie się przede wszystkim Kościołem-wspólnotą.

To bardzo dziwne, że wciąż musimy sobie powtarzać, że w Kościele ważne jest słuchanie, rozmawianie, spotkanie… Po prostu praktykujmy to, róbmy to, a nie tylko mówmy, że trzeba to robić!

Druga ważna rzecz, o której przypomniał Synod i moim zdaniem jest to naprawdę jakaś droga, to korzystanie w odnowiony sposób z ciał synodalnych, różnorodnych rad, jakie istnieją na wielu poziomach praktyki Kościoła i które mogą być wielką pomocą. W metropolii górnośląskiej, co trzy miesiące mamy spotkania biskupów z trzech naszych diecezji. Są one dla mnie naprawdę wspaniałym doświadczeniem i jednym z najbardziej konkretnych przejawów synodalności, kiedy to biskupi posługujący w podobnych miejscach, mający podobne problemy, dzielą się nimi, pomagają sobie i szukają odpowiedzi jak to wszystko robić lepiej. Takich możliwości praktykowania synodalności na różnych poziomach Kościoła jest całe mnóstwo. Trzeba tylko chcieć z nich korzystać.

- W dokumencie końcowym Synodu obecne jest ciekawe rozróżnienie: w Kościele podejmowanie decyzji należy do biskupów, bo na tym polega ich sakramentalna odpowiedzialność, ale w wypracowywaniu tej decyzji powinien brać udział cały lud Boży.

- Tak, dokument wprowadza  to rozróżnienie na decision making i decision taking, czyli dochodzenie do decyzji i podejmowanie decyzji. Tu nie ma konfliktu. W Kościele nie istnieje odpowiedzialność zbiorowa. Nie odpowiada rada, tylko biskup, albo proboszcz.

Dobrze jednak, żeby ten, kto ostatecznie podejmuje decyzję i kto za nią odpowiada, poprosił kompetentnych reprezentantów wspólnoty by mu pomogli podjąć decyzję - czyli pomogli w rozeznaniu. A potem sam podejmuje decyzję, zgodnie z odpowiedzialnością, którą przyjął w Kościele. Jeśli podjąłby inną, niż ta, do której wspólnie się doszło, powinien to uzasadnić i wyjaśnić. Odpowiedzialność jaka wtedy na nim spoczywa jest dużo większa.

Taki proces wspólnego przygotowywania ważnej decyzji daje biskupowi, czy proboszczowi, poczucie większego bezpieczeństwa, a członkom tych rad, także ludziom świeckim, poczucie współuczestnictwa w decydowaniu o sprawach wspólnoty i realnego bycia w Kościele.

Granica epok

- Jako dziennikarze obserwujący Kościół w Polsce odnosimy wrażenie, że Kościół znajduje się na granicy epok. Skończyła się ta, którą Chantal Delsol definiuje jako christianitas, a zaczyna zupełnie nowa: Kościół przestaje być autorytetem powszechnym, zachowując autorytet jedynie środowiskowy. Nie można już też powiedzieć, że Polacy to "naród wierzący", bo badania religijności mówią co innego. Może właśnie Synod mógłby być receptą na przebrnięcie przez ten przełomowy moment? 

- Papież tak to diagnozuje. Twierdzi, że w tej chwili w Kościele bardzo potrzeba odnowienia zrozumienia synodalności, a następnie - i jeszcze bardziej - jej praktykowania.

Tak jak mniej więcej wiemy, czym jest i jak należy praktykować kolegialność, podobnie czym jest prymat papieża i jak się on wyraża, to synodalność nam gdzieś uciekła. Proces, który się od trzech lat “przewala” przez Kościół dostrzegł ten brak i go zmniejsza, a przez to wniósł już do Kościoła wiele dobrych zmian.

- Ale nie jest tajemnicą, że temat Synodu bywał, a może i jest, także w Kościele w Polsce przyjmowany z mniejszą lub większą nieufnością, a tarcia występowały także wśród biskupów. Zareagował Ksiądz zresztą na te głosy mocnym wezwaniem z Jasnej Góry: “Przestańmy wylewać pomyje na Kościół synodalny”... 

- Ścieranie się jest dobre. Jest dowodem tego, że nie leżymy jeszcze na cmentarzu… No, a praktykowanie codziennej synodalności jest wymagające. Trzeba słuchać, rozmawiać, spotykać się. Wydaje się więc, że  jest z nią trudniej, niż bez niej. I trochę tak jest. Łatwiej zarządzać Kościołem klerykalnie, niż synodalnie. Do zbudowania Kościoła-instytucji, klerykalizm wystarczy, do zbudowania Kościoła - wspólnoty – już nie!

Synodalność jest więc pomocą dla Kościoła, nie przeszkodą.

A wracając do wątku o zmianie epok, to jest ona faktem. Wiary nie wysysamy z mlekiem matki, a często już nie wynosimy jej też z domu. Nie jest też oczywistym elementem współczesnej kultury. Kościół w Polsce też nie ma już tej społecznej pozycji, co kiedyś, a dla wielu nie jest autorytetem… To żadne odkrycia.

Czytaj także: [wywiad] Ks. prof. Wielebski: parafialne rady duszpasterskie to głos doradczy w parafii

Wychodzenie do różnych środowisk

- Może jednak Kościół zachował odpowiednią moc, żeby zaproponować ludziom różnych środowisk - politycznych i światopoglądowych - jakiś wspólny namysł nad tym, co pomimo różnic, jednak nas łączy? W bardzo spolaryzowanej Polsce taka inicjatywa wydaje się dziś bardzo potrzebna.

- Na pewno Kościół ma obowiązek wychodzić do wszystkich środowisk, zapraszać do rozmowy. Kościół, który pozostałby zamknięty w kościele, nie byłby do końca wierny swojej misji, ponieważ chrześcijaństwo jest wcielone. Ono się dzieje w konkretnej rzeczywistości na konkretnej ziemi, wśród konkretnych, różnych ludzi. Ci ludzie mają różne twarze, różne historie i różne życia. Kościół może się albo na to obrazić, albo w to wejść, właśnie jako promotor spotkania. Oczywiście, to zaproszenie może nie zostać przyjęte, ale to też jest konsekwencją życia w społeczeństwie wieloimiennym...  

- Warszawa wydaje się świetnym miejscem na zorganizowanie, może nawet cyklicznie, “Dziedzińca pogan” - inicjatywy Benedykta XVI, która doczekała się realizacji w różnych miejscach świata. Były też takie spotkania  w stolicy, ale wygasły…

- To na pewno jedna z ciekawych inicjatyw. Potrzebuję jednak czasu, by mówić o konkretnych pomysłach. Jest za wcześnie na deklaracje o tym, co bym podtrzymywał, co zmieniał, a co wprowadzał. Nastawiam się tu raczej na maraton niż na setkę.

- Ale długie biegi to zdaje się Księdza specjalność.

- Lata lecą, to i dystanse się zmniejszają…Tak czy inaczej  planowanie większych inicjatyw wymaga rozłożenia siły na dłuższy czas, ale ta inicjatywa papieża Benedykta była bardzo cenna.

Okres katowicki

- Jak podsumowałby Ksiądz Arcybiskup trzyletnią posługę w archidiecezji katowickiej?

- Był to dla mnie czas wielkiej nauki i odkrywania tego, jak dobrze zorganizowany jest Kościół na Śląsku, jak wiele ma wspaniałych i naprawdę dobrze działających instytucji. To także podziw dla etosu śląskiego księdza, dla którego obowiązek jest wartością, a wypełnianie go - czymś oczywistym. Byłem też bardzo zaskoczony serdecznością śląskiego ludu, z jaką zostałem tu przyjęty. Śląsk to też oczywiście Piekary. Genialne i fenomenalne. Jedyne w swoim rodzaju. Z wielu więc powodów przejście do Warszawy to dla mnie moment dosyć trudny.

A z drugiej strony i Kościół w Ełku, w Katowicach i w Warszawie i w każdym innym miejscu w Polsce jest podobny, choćby i w tym, że czeka go wiele zmian wynikających z procesów, które obserwujemy. To zmiany, przed którymi nie można uciekać, bo ucieczka byłaby przejawem nieodpowiedzialności i tchórzostwa. Nawet jeżeli są one trudne i niepopularne.

- Jakie konkretnie zmiany ma Ksiądz na myśli?

- Na przykład dotyczące sposobu organizacji życia w parafii, kiedy zmniejsza się liczba księży. W ubiegłym roku stosunek liczby księży w archidiecezji katowickiej, którzy z różnych powodów zakończyli swoją posługę do tych, którzy ją rozpoczęli był prawie 4:1. To kwestia nie tylko administracyjna, ale przede wszystkim formacyjna.  Zobaczymy też co wyniknie z dyskusji o religii w szkole, Funduszu Kościelnym, itd.

Niedawno Kościół wspominał św. Karola Boromeusza. To jest jeden z przykładów człowieka, który stawał przed wyzwaniami swojej epoki, a jego odpowiedzią było działanie, a nie biadolenie.

- Rozumiemy, że jako zapalony biegacz będzie Ksiądz Arcybiskup poszukiwał ścieżek do biegania w Warszawie lub okolicach, żeby w dalszym ciągu dbać o zdrowie ciała i umysłu…

- Biegać można wszędzie, więc nie będzie z tym problemu. Biegacze z Warszawy już mi podesłali kilka propozycji ciekawych tras niedaleko Miodowej…

Dziękujemy za rozmowę.

Tomasz Królak, Marcin Przeciszewski


 

POLECANE
Kabel na Bałtyku przerwany. Wszczęto dochodzenie z ostatniej chwili
Kabel na Bałtyku przerwany. Wszczęto dochodzenie

Operator przebiegającego na dnie Bałtyku kabla elektroenergetycznego Estlink 2, łączącego Finlandię z Estonią, poinformował o jego przerwaniu. Do awarii połączenia doszło w środę około południa.

Dramat na Pomorzu. Kierowca wjechał w grupę pieszych Wiadomości
Dramat na Pomorzu. Kierowca wjechał w grupę pieszych

77-letni kierowca samochodu osobowego w środę po południu wjechał w grupę pieszych w Myśligoszczy w pow. człuchowskim (Pomorskie). Trzy osoby, w tym dwoje dzieci, zostały poszkodowane. Kierowca był trzeźwy.

„Nie uwierzycie, co mi się wydarzyło”. Dramat znanego aktora Wiadomości
„Nie uwierzycie, co mi się wydarzyło”. Dramat znanego aktora

Piotr Gąsowski, popularny aktor i prezenter, zaskoczył fanów nietypową historią, którą opowiedział w mediach społecznościowych. Przed świętami, podczas zwykłych porządków, znalazł się w potrzasku.

Żałosne standardy. Lewandowski w ogniu krytyki Wiadomości
"Żałosne standardy". Lewandowski w ogniu krytyki

Robert Lewandowski, uznawany za jednego z najlepszych napastników na świecie, znalazł się w centrum ostrej krytyki. Choć jego statystyki bramkowe wciąż robią wrażenie, styl gry Polaka budzi coraz więcej wątpliwości. Głos w sprawie zabrał Graham Hunter, ceniony dziennikarz ESPN, który w swoim artykule nie zostawił na Polaku suchej nitki.

Tragedia w Kutnie. Prokuratura prowadzi dochodzenie Wiadomości
Tragedia w Kutnie. Prokuratura prowadzi dochodzenie

We wtorek w domu w Kutnie odnaleziono zwłoki dwóch chłopców w wieku 9 i 12 lat; ich rodzice w stanie ciężkim oraz kilkutygodniowy brat trafili do szpitali. Według Prokuratury Okręgowej w Łodzi do zatrucia doszło prawdopodobnie w nocy z poniedziałku na wtorek.

Pogoda w Święta. Jest komunikat IMGW Wiadomości
Pogoda w Święta. Jest komunikat IMGW

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia pierwszego stopnia przed gęstą mgłą i opadami marznącymi, które obowiązują do czwartkowych godzin porannych.

Potężna eksplozja w rosyjskim centrum handlowym Wiadomości
Potężna eksplozja w rosyjskim centrum handlowym

Jak informują rosyjskie media w środę rano, w wyniku wybuchu gazu w centrum handlowym we Władykaukazie zginęła jedna osoba, a dziewięć zostało rannych.

Zamrożone rosyjskie aktywa trafiły na Ukrainę polityka
Zamrożone rosyjskie aktywa trafiły na Ukrainę

Jak poinformował premier Ukrainy Denys Szmyhal, pierwsza transza pożyczki w wysokości 1 mld dol. z zamrożonych przez USA rosyjskich aktywów trafiła do Ukrainy. Pełna wartość zabezpieczonych przez Amerykanów aktywów to 20 mld dol.

W całym kraju stanęły pociągi. Potężna awaria w Norwegii z ostatniej chwili
W całym kraju stanęły pociągi. Potężna awaria w Norwegii

W całej Norwegii od godz. 8.00 rano nie działają systemy komunikacyjne między pociągami a centralami kierowania ruchem. Z powodu bezpośredniego zagrożenia dla podróżnych pociągi zostały zatrzymane na stacjach do odwołania.

Kulisy najazdu służb na klasztor dominikanów. Drony, uzbrojeni policjanci w kominiarkach pilne
Kulisy najazdu służb na klasztor dominikanów. Drony, uzbrojeni policjanci w kominiarkach

19 grudnia w klasztorze dominikanów w Lublinie uzbrojeni policjanci w kominiarkach, wspomagani przez drony wkroczyli do zakonu w poszukiwaniu posła Marcina Romanowskiego – tak opisuje akcję służb we wczorajszym wpisie w mediach społecznościowych Stowarzyszenie Prawnicy dla Polski.

REKLAMA

[wywiad] Abp Galbas: W Warszawie nastawiam się raczej na maraton niż na setkę

- Kościół ma obowiązek wychodzić do wszystkich środowisk, zapraszać do rozmowy. Kościół, który pozostałby zamknięty w kościele, nie byłby do końca wierny swojej misji – mówi w rozmowie z KAI abp Adrian Galbas, metropolita warszawski nominat, były metropolita katowicki, pallotyn. Dodaje, że dziś Kościół w Polsce znajduje się niejako na granicy epok, a w przejściu tego trudnego okresu może bardzo pomóc Synod o synodalności, którego wcielenie w życie jest niezmiernie ważne.
abp Adrian Galbas [wywiad] Abp Galbas: W Warszawie nastawiam się raczej na maraton niż na setkę
abp Adrian Galbas / YT print screen/Archidiecezja Katowicka

Kolejne przenosiny

Tomasz Królak, Marcin Przeciszewski (KAI) Czy limit przenosin Księdza z diecezji do diecezji został już wyczerpany?

Abp Adrian Galbas: Zdecydowanie. Te przenosiny nie są łatwe dla mojej psychiki. W ciągu pięciu lat być w trzech, jakże różnych diecezjach, to maksimum, co można znieść. Nie chodzi nawet o zmianę geograficzną, bo do niej jako zakonnik jestem jakoś przyzwyczajony, ale o trud wchodzenia w nowe środowisko, budowanie więzi,  a potem koszmar pożegnania i żałoby. Pocieszam się, że następnym miejscem mojego pobytu będzie jakaś mogiłka.

Ewangelizacja w mieście

- Kard. Nycz powiedział, że ma nadzieję, iż Ksiądz Arcybiskup osiądzie tu na najbliższe 20 lat. Warszawa jest z pewnością miejscem pod różnymi względami specyficznym, ale z duszpasterskiego punktu widzenia stawia wyzwanie podobne do katowickiego: Jak dziś głosić Ewangelię mieszkańcom dużej metropolii? Ma Ksiądz Arcybiskup jakiś patent?

- Jakbym miał patent, to pewnie bym go już dawno opublikował. Bardzo dobrze czuję się w mieście, a im większe miasto, tym czuję się w nim lepiej. Niedawno byłem w Nowym Jorku i było mi tam jak przysłowiowej rybie w wodzie. Lubię odludzia, ale na chwilę. Jestem jednak mieszczuchem absolutnym.

Wracając do pytania: Papież Franciszek mówi, że Bóg jest w mieście. Niby oczywiste, ale ważne. To punkt wyjścia. Miasto, choć nazywane bywa często molochem, nie jest miejscem upadłym, bezbożnym i złym. W nim jest Bóg. Widoczny w tylu miejskich kościołach, stojących w centrach aglomeracji, a przede wszystkim widoczny w ludziach i w ich historiach. Trzeba próbować rozumieć wieloimienność wielkich miast, zwłaszcza tak dużych jak te z metropolii śląskiej, czy oczywiście Warszawę. Przybywają tu ludzie z różnych stron, z różnych miejsc, z różnym doświadczeniem, z różnymi tradycjami. No i są tu ci, co byli od pokoleń. Ważne, by umieć do jednych i drugich dotrzeć, połączyć ich, zbudować wspólnotę.

Czytaj także: S. dr hab. Judyta Pudełko: Idziemy w kierunku Ziemi Obiecanej

Dialog z kulturą i polityką

- Warszawa to także jedno z centrów kultury i główny ośrodek życia politycznego. Oprócz ewangelizacji przed każdym metropolitą warszawskim staje zadanie budowania relacji i dialogu z tymi szczególnymi sferami. Jak te wyzwania postrzega Ksiądz Arcybiskup? 

- Moją pierwszą misją jest utwierdzanie w wierze wierzących i skłanianie do wiary niewierzących. Przychodzę tutaj nie jako polityczny gracz, czy – Broń Boże – „partyjniak”. Nie! Jestem duszpasterzem. Tak chciałbym być postrzegany i na tym się skupić. Nie chciałbym by wierni świeccy i księża częściej oglądali mnie w telewizji, niż na ambonie. Oczywiście jestem świadom, że styk z polityką jest w Warszawie istotniejszy niż w Ełku, czy Katowicach i ma konkretne konsekwencje, także dla posługi Biskupa stolicy. Dotychczasowe spotkania z politykami, pokazują mi, że politycy to przede wszystkim ludzie, z którymi można normalnie rozmawiać. Synod jeszcze bardziej nam to uświadamia, mówiąc o potrzebie nawrócenia relacyjnego, jako o jednym z podstawowych warunków funkcjonowania Kościoła. Myślę, że jeżeli w każdym z nas nastąpi takie nawrócenie, to także dialog społeczny i stołeczny, stanie się bardziej owocny.

Synod

- Kilkanaście dni temu w Rzymie zakończył się Synod o synodalności... 

- … broń Boże, on się nie zakończył!

- Naturalnie, zakończył się pewien formalny etap synodu o synodalności.

- Tak i jak wiemy ten etap też nie zostanie zamknięty adhortacją, właśnie dlatego, żeby tego elementu “końcowości” było jak najmniej. Trwają nadal też prace w zespołach studyjnych powołanych przez Ojca Świętego.

Ale przede wszystkim chodzi o to, żebyśmy nie pomyśleli sobie: „synod mamy z głowy, wracajmy do dawnego”. Proces synodalny ma trwać. Teraz jest pora jeszcze intensywniejszej - mam nadzieję - aplikacji jego ducha w Kościołach lokalnych, także aplikacji wskazań, wypracowanych podczas Synodu, z uszanowaniem odmienności tych Kościołów. Najważniejsze jest to, o czym wspomniałem, a co jest warunkiem trwania procesu synodalnego: nawrócenie relacyjne, czyli po prostu – budowanie więzi, normalność, mozolne stawanie się przede wszystkim Kościołem-wspólnotą.

To bardzo dziwne, że wciąż musimy sobie powtarzać, że w Kościele ważne jest słuchanie, rozmawianie, spotkanie… Po prostu praktykujmy to, róbmy to, a nie tylko mówmy, że trzeba to robić!

Druga ważna rzecz, o której przypomniał Synod i moim zdaniem jest to naprawdę jakaś droga, to korzystanie w odnowiony sposób z ciał synodalnych, różnorodnych rad, jakie istnieją na wielu poziomach praktyki Kościoła i które mogą być wielką pomocą. W metropolii górnośląskiej, co trzy miesiące mamy spotkania biskupów z trzech naszych diecezji. Są one dla mnie naprawdę wspaniałym doświadczeniem i jednym z najbardziej konkretnych przejawów synodalności, kiedy to biskupi posługujący w podobnych miejscach, mający podobne problemy, dzielą się nimi, pomagają sobie i szukają odpowiedzi jak to wszystko robić lepiej. Takich możliwości praktykowania synodalności na różnych poziomach Kościoła jest całe mnóstwo. Trzeba tylko chcieć z nich korzystać.

- W dokumencie końcowym Synodu obecne jest ciekawe rozróżnienie: w Kościele podejmowanie decyzji należy do biskupów, bo na tym polega ich sakramentalna odpowiedzialność, ale w wypracowywaniu tej decyzji powinien brać udział cały lud Boży.

- Tak, dokument wprowadza  to rozróżnienie na decision making i decision taking, czyli dochodzenie do decyzji i podejmowanie decyzji. Tu nie ma konfliktu. W Kościele nie istnieje odpowiedzialność zbiorowa. Nie odpowiada rada, tylko biskup, albo proboszcz.

Dobrze jednak, żeby ten, kto ostatecznie podejmuje decyzję i kto za nią odpowiada, poprosił kompetentnych reprezentantów wspólnoty by mu pomogli podjąć decyzję - czyli pomogli w rozeznaniu. A potem sam podejmuje decyzję, zgodnie z odpowiedzialnością, którą przyjął w Kościele. Jeśli podjąłby inną, niż ta, do której wspólnie się doszło, powinien to uzasadnić i wyjaśnić. Odpowiedzialność jaka wtedy na nim spoczywa jest dużo większa.

Taki proces wspólnego przygotowywania ważnej decyzji daje biskupowi, czy proboszczowi, poczucie większego bezpieczeństwa, a członkom tych rad, także ludziom świeckim, poczucie współuczestnictwa w decydowaniu o sprawach wspólnoty i realnego bycia w Kościele.

Granica epok

- Jako dziennikarze obserwujący Kościół w Polsce odnosimy wrażenie, że Kościół znajduje się na granicy epok. Skończyła się ta, którą Chantal Delsol definiuje jako christianitas, a zaczyna zupełnie nowa: Kościół przestaje być autorytetem powszechnym, zachowując autorytet jedynie środowiskowy. Nie można już też powiedzieć, że Polacy to "naród wierzący", bo badania religijności mówią co innego. Może właśnie Synod mógłby być receptą na przebrnięcie przez ten przełomowy moment? 

- Papież tak to diagnozuje. Twierdzi, że w tej chwili w Kościele bardzo potrzeba odnowienia zrozumienia synodalności, a następnie - i jeszcze bardziej - jej praktykowania.

Tak jak mniej więcej wiemy, czym jest i jak należy praktykować kolegialność, podobnie czym jest prymat papieża i jak się on wyraża, to synodalność nam gdzieś uciekła. Proces, który się od trzech lat “przewala” przez Kościół dostrzegł ten brak i go zmniejsza, a przez to wniósł już do Kościoła wiele dobrych zmian.

- Ale nie jest tajemnicą, że temat Synodu bywał, a może i jest, także w Kościele w Polsce przyjmowany z mniejszą lub większą nieufnością, a tarcia występowały także wśród biskupów. Zareagował Ksiądz zresztą na te głosy mocnym wezwaniem z Jasnej Góry: “Przestańmy wylewać pomyje na Kościół synodalny”... 

- Ścieranie się jest dobre. Jest dowodem tego, że nie leżymy jeszcze na cmentarzu… No, a praktykowanie codziennej synodalności jest wymagające. Trzeba słuchać, rozmawiać, spotykać się. Wydaje się więc, że  jest z nią trudniej, niż bez niej. I trochę tak jest. Łatwiej zarządzać Kościołem klerykalnie, niż synodalnie. Do zbudowania Kościoła-instytucji, klerykalizm wystarczy, do zbudowania Kościoła - wspólnoty – już nie!

Synodalność jest więc pomocą dla Kościoła, nie przeszkodą.

A wracając do wątku o zmianie epok, to jest ona faktem. Wiary nie wysysamy z mlekiem matki, a często już nie wynosimy jej też z domu. Nie jest też oczywistym elementem współczesnej kultury. Kościół w Polsce też nie ma już tej społecznej pozycji, co kiedyś, a dla wielu nie jest autorytetem… To żadne odkrycia.

Czytaj także: [wywiad] Ks. prof. Wielebski: parafialne rady duszpasterskie to głos doradczy w parafii

Wychodzenie do różnych środowisk

- Może jednak Kościół zachował odpowiednią moc, żeby zaproponować ludziom różnych środowisk - politycznych i światopoglądowych - jakiś wspólny namysł nad tym, co pomimo różnic, jednak nas łączy? W bardzo spolaryzowanej Polsce taka inicjatywa wydaje się dziś bardzo potrzebna.

- Na pewno Kościół ma obowiązek wychodzić do wszystkich środowisk, zapraszać do rozmowy. Kościół, który pozostałby zamknięty w kościele, nie byłby do końca wierny swojej misji, ponieważ chrześcijaństwo jest wcielone. Ono się dzieje w konkretnej rzeczywistości na konkretnej ziemi, wśród konkretnych, różnych ludzi. Ci ludzie mają różne twarze, różne historie i różne życia. Kościół może się albo na to obrazić, albo w to wejść, właśnie jako promotor spotkania. Oczywiście, to zaproszenie może nie zostać przyjęte, ale to też jest konsekwencją życia w społeczeństwie wieloimiennym...  

- Warszawa wydaje się świetnym miejscem na zorganizowanie, może nawet cyklicznie, “Dziedzińca pogan” - inicjatywy Benedykta XVI, która doczekała się realizacji w różnych miejscach świata. Były też takie spotkania  w stolicy, ale wygasły…

- To na pewno jedna z ciekawych inicjatyw. Potrzebuję jednak czasu, by mówić o konkretnych pomysłach. Jest za wcześnie na deklaracje o tym, co bym podtrzymywał, co zmieniał, a co wprowadzał. Nastawiam się tu raczej na maraton niż na setkę.

- Ale długie biegi to zdaje się Księdza specjalność.

- Lata lecą, to i dystanse się zmniejszają…Tak czy inaczej  planowanie większych inicjatyw wymaga rozłożenia siły na dłuższy czas, ale ta inicjatywa papieża Benedykta była bardzo cenna.

Okres katowicki

- Jak podsumowałby Ksiądz Arcybiskup trzyletnią posługę w archidiecezji katowickiej?

- Był to dla mnie czas wielkiej nauki i odkrywania tego, jak dobrze zorganizowany jest Kościół na Śląsku, jak wiele ma wspaniałych i naprawdę dobrze działających instytucji. To także podziw dla etosu śląskiego księdza, dla którego obowiązek jest wartością, a wypełnianie go - czymś oczywistym. Byłem też bardzo zaskoczony serdecznością śląskiego ludu, z jaką zostałem tu przyjęty. Śląsk to też oczywiście Piekary. Genialne i fenomenalne. Jedyne w swoim rodzaju. Z wielu więc powodów przejście do Warszawy to dla mnie moment dosyć trudny.

A z drugiej strony i Kościół w Ełku, w Katowicach i w Warszawie i w każdym innym miejscu w Polsce jest podobny, choćby i w tym, że czeka go wiele zmian wynikających z procesów, które obserwujemy. To zmiany, przed którymi nie można uciekać, bo ucieczka byłaby przejawem nieodpowiedzialności i tchórzostwa. Nawet jeżeli są one trudne i niepopularne.

- Jakie konkretnie zmiany ma Ksiądz na myśli?

- Na przykład dotyczące sposobu organizacji życia w parafii, kiedy zmniejsza się liczba księży. W ubiegłym roku stosunek liczby księży w archidiecezji katowickiej, którzy z różnych powodów zakończyli swoją posługę do tych, którzy ją rozpoczęli był prawie 4:1. To kwestia nie tylko administracyjna, ale przede wszystkim formacyjna.  Zobaczymy też co wyniknie z dyskusji o religii w szkole, Funduszu Kościelnym, itd.

Niedawno Kościół wspominał św. Karola Boromeusza. To jest jeden z przykładów człowieka, który stawał przed wyzwaniami swojej epoki, a jego odpowiedzią było działanie, a nie biadolenie.

- Rozumiemy, że jako zapalony biegacz będzie Ksiądz Arcybiskup poszukiwał ścieżek do biegania w Warszawie lub okolicach, żeby w dalszym ciągu dbać o zdrowie ciała i umysłu…

- Biegać można wszędzie, więc nie będzie z tym problemu. Biegacze z Warszawy już mi podesłali kilka propozycji ciekawych tras niedaleko Miodowej…

Dziękujemy za rozmowę.

Tomasz Królak, Marcin Przeciszewski



 

Polecane
Emerytury
Stażowe