Marek Jan Chodakiewicz: O teologii, nie tylko islamu
Ewangelia św. Jana (1,1–3) prawi: „Na początku było Słowo [Logos], a Słowo było u Boga, Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało”. Ewangelia św. Mateusza (5,37) podaje: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”.
W islamie panuje relatywizm
To są nasze niewzruszone zasady. Absolutyzm króluje w cywilizacji łacińskiej, w kulturze polskiej. W islamie panuje relatywizm.
O islamie tak pisał niemal sto lat temu brytyjski dyplomata i podróżnik Wilfred Thesiger, który był bardzo życzliwy tej kulturze: „Często było trudno wiedzieć, które powiedzenia religijne powinny być stosowane przez niemuzułmanów, a które nie powinny. Wiele z nich to część codziennej mowy, na przykład: «Niech pochwalony będzie Bóg», «W imię Boga», «Niech Bóg cię strzeże», a przede wszystkim «Jeśli taka jest wola Boga». Nikt nie może mówić po arabsku bez takich powiedzeń. Inne jednak najlepiej zostawić muzułmanom. Na przykład, po wymienieniu imienia Proroka, dodają słowa: «modlitwa i pokój z nim». Zawsze odnosiłem się do niego jako «Wasz Prorok»”. Zob. Wilfred Thesiger, „The Marsh Arabs” [Arabowie z bagien] (New York: Penguin Books, 2008), s. 180.
A więc ich prorok, a nie nasz Prorok. To warto odnotować. To również ich naczelna istota – czyli Allah, a nie nasz Bóg. Wrócimy jeszcze do tej sprawy.
Słynny angielski zagończyk i arabofil T.E. Lawrence tak pisał o sytuacji w Hidżaz, czyli dzisiejszej Arabii Saudyjskiej, w 1917 r.: „Inną skargą miast była sprawa prawa. Turecki kodeks cywilny został zniesiony, a przywrócono stare prawo religijne, czysty przewód koraniczny przez arabskiego kadiego. Abdulla wytłumaczył nam, chichocząc, że gdy nadejdzie czas, to odkryją w Koranie takie opinie i wyroki, jakie są wymagane, aby dostosować się do nowoczesnych operacji komercyjnych, takich jak bankowość i wymiana walutowa. W międzyczasie oczywiście na tym, co mieszczanie stracili przez likwidację prawa cywilnego, zyskali Beduini”. Zob. T.E. Lawrence, „Seven Pillars of Wisdom” [Siedem filarów wiedzy] (Ware, Hertfordshire: Wordsworth Editions Limited, 1999), s. 52–53.
Oba autorytety – Thesiger i Lawrence – podkreślały więc relatywność słowa, czyli kultury muzułmańskiej, w tym wypadku jej arabskiej odmiany.
CZYTAJ TAKŻE: Solidarność nie zawiodła. Trwa akcja pomocy powodzianom
U nas wszystko zaczyna się od Słowa
U nas wszystko zaczyna się od Słowa. Jeśli znaczenie słowa jest jasne, jeśli przenika je jednoznaczność i otwartość, to możemy komunikować się wprost oraz bez problemu. Geniusz chrześcijaństwa przejął grecką logocentrykę, czyli słowo oparte na rozumie – Logos. Logos jest wręcz synonimem słowa. Chrześcijaństwo stopniowo napełniło wszelkie słowa esencją logiki, która odzwierciedla przecież Rozum, czyli Boga. W ten sposób wszystkie języki i kultury świata, które otworzyły się na Chrystusa, odzwierciedlają cnoty i zalety logocentryki. Chrześcijaństwo głosi więc Prawdę wprost: bez aluzji, bez wieloznaczności, bez alternatyw.
Odwrotna sytuacja jest w islamie. Sądząc po poezji przedmahometańskiej, język pustynnych koczowników arabskich od zarania jest aluzyjny, wielowątkowy, można powiedzieć protopostmodernistyczny. Forma i intonacja górują nad treścią i użytecznością. To z kolei implikuje zdolności komunikacyjne tego języka. Islam zaostrzył jego wielowątkowy i nielogocentryczny charakter. W pewnym sensie religia ta odzwierciedla chaos i anarchię języka arabskiego, a język odzwierciedla cywilizacyjne piętno tej wiary.
W przystępny i zwięzły sposób tłumaczy te zjawiska choćby Peter Riddell, „Islam and the Malay-Indonesian World: Transmission and Response” [Islam i malajsko-indonezyjski świat: Przekazywanie i odpowiedź] (Honolulu, HI: University of Hawai’i Press, 2001): rozdział 2: „Islamic Scripture and Textual Materials” (s. 13–19), 3: „Doctrines and Debates: The Place of Revelations” (s. 20–32), 4: „Exegesis of the Qur’an” (s. 33–49), 5: „Law and Stories” (50–68). Zob. dalej: Tilman Nagel, „The History of Islamic Theology from Muhammad to the Present”, tłum. Thomas Thornton (Princeton, NJ: Markus Wiener, 2000); oraz przystępnie o prawie: Barbara D. Metcalf, „Guidance, Sharia, and Law”, w: Barbara D. Metcalf (red.), „Islam in South Asia in Practice” (Princeton, NJ, and Oxford: Princeton University Press, 2009), s. 265–270.
Nie ma zgody na jedną jedyną wykładnię mahometanizmu
W islamie właściwie wszystko może być kwestią interpretacji. Nie ma zgody na jedną jedyną wykładnię mahometanizmu. Wynika to głównie właśnie z charakteru języka, ale również z wielu innych czynników.
Pierwszy czynnik to niemal gremialne odrzucenie logocentryki, którą bezskutecznie starała się zaszczepić islamowi tysiąc lat temu szkoła Mutazelitów (czerpali oni z neoplatonizmu i – ogólnie – z cywilizacji zachodniej). Będziemy o nich jeszcze pisać.
Druga sprawa to niesamowita płynność powstawania mahometanizmu – odzwierciedlająca się w relatywizmie ciągu przekazu proroka Mahometa – gdzie rozmaite punkty odniesienia tej wiary nie były dostatecznie jednoznaczne, aby wykuć jedność u jej zarania.
Trzeci czynnik to rozproszenie dżihadowych kompanów proroka Mahometa po wszystkich światach islamu (całym niemal znanym świecie) i – wynikające z tego – zaszczepienie tysięcy narracji o tradycjach tej wiary (często sprzecznych ze sobą) w rozmaitych zakątkach geograficznych podbitych ziem.
Czwarty aspekt to brak centralizacji wiedzy islamskiej i odśrodkowe powstanie na podstawie tych ułomnych wspomnień początkowo kilku współzawodniczących ze sobą szkół interpretacyjnych Koranu, hadisów (tradycji), teologii, prawa (szariatu) oraz mistycyzmu.
Po pewnym czasie szkoły takie rozmnożyły się do kilkudziesięciu tysięcy rozmaitych odmian. Mimo że istnieją naturalnie interpretacje dominujące, a ich liczba jest ograniczona, ich wyznawcy mogą przecież improwizować swoje doznania na rozmaitych poziomach doświadczenia religijnego, łącznie z mistyką. Taki system daje asumpt do innowacji religijnych. Czasami rezultatem jest kolejne pączkowanie i wynurzanie się nowych bytów muzułmańskich.
W każdym wypadku jednak arabski (jako język święty) pozostaje punktem odniesienia ze wszelkimi tego skutkami. Najważniejszy to brak logiki, otwartości i klarowności. Na przykład, jak twierdzi Richard Francis Burton, w arabskim nie istnieje słowo bezpośrednio odpowiadające naszemu „dziękuję”. Zamiast tego oferuje się rozmaite błogosławieństwa. Zob. „The Arabian Nights: Tales from a Thousand and One Nights”, tłum. Sir Richard F. Burton (New York: The Modern Library, 2004), s. 988, n. 25.
Brak też niektórych koncepcji teologiczno-etycznych, na przykład wybitny badacz mahometanizmu Ignaz Goldziher twierdzi, że w arabskim – i w ogóle w świecie pojęć islamskich – nie ma słowa „sumienie”. Zob. Ignaz Goldziher, „Mohammed and Islam” [Mahomet i islam] (New Haven, CT, London, and Oxford: Yale University Press, Humphrey Millford, and Oxford University Press, 1917), s. 16.
Jednocześnie jednak arabski ma funkcjonować jako język regulujący wszelkie aspekty życia mahometan, co może doprowadzić do sprzeczności, konfliktów czy herezji, a dla postronnego, logocentrycznego obserwatora – do rozmaitych dziwactw, niespójności, a nawet abominacji.
Takie podstawowe założenia należy sobie przyswoić, podejmując badania nad islamem.
CZYTAJ TAKŻE: Nowa świecka ekoreligia – nowy numer "Tygodnika Solidarność"