Błogosławieństwo czy przekleństwo? Trwa zażarta bitwa o ogromne złoża litu w Serbii

Od wielu miesięcy społeczeństwo Serbii nie ustaje w protestach przeciwko zbudowaniu w malowniczej dolinie Jadar kopalni litu. Nazywany przez serbskich przedsiębiorców oraz kręgi rządowe „srebrnym złotem” lit jest dzisiaj jednym z najważniejszych metali na świecie. To podstawa akumulatorów i baterii wykorzystywanych w samochodach elektrycznych, jest również stosowany w produkcji wyjątkowo wytrzymałych stopów używanych w lotnictwie i przemyśle zbrojeniowym. To w końcu również część technologii wykorzystywanej w produkcji szkła i ceramiki żaroodpornej.
Flaga Serbii Błogosławieństwo czy przekleństwo? Trwa zażarta bitwa o ogromne złoża litu w Serbii
Flaga Serbii / Pixnio @Bicanski

Serbowie mieli szczęście – lub pecha, jak skandują podczas protestów mieszkańcy doliny Jadar – zbudować kraj na największych w Europie złożach tego metalu. Dzisiaj to złoża, którymi zainteresowani są Włosi i Niemcy, a z nimi cała Unia Europejska, i które chce wydobywać australijsko-brytyjski wydobywczy gigant Rio Tinto lub jedna z wielu państwowych firm wydobywczych z Chin, jeżeli zachodni koncern nie poradziłby sobie z przekonaniem serbskiego establishmentu. Jednak otwarcie kopalni, zaplanowane już przez władze i Komisję Europejską na 2028 rok, wcale nie jest tak oczywiste. 

Potencjalna korupcja?

Kiedy większość europejskich krajów cierpiała w związku z kolejnymi rekordami ciepła padającymi tego lata, serbskie media skupione są dzisiaj na zupełnie innych sprawach. W ostatnią niedzielę lipca kilkaset osób protestowało przeciwko budowie planowanej przez Rio Tinto i unijną administrację kopalni na zachodzie Serbii. I choć lokalni mieszkańcy niewielkiego miasteczka Bogatić stawiają warunki koncernowi wydobywczemu – chodzi o bezprecedensowe spełnienie wyśrubowanych i niemożliwych do spełnienia warunków ochrony środowiska, warunków niemożliwych, o czym doskonale wiedzą technolodzy pozyskiwania litu oraz urzędnicy w Brukseli – wiedzą, że wydobycie tego metalu może się odbywać wyłącznie z zastosowaniem technologii doszczętnie dewastujących naturę i krajobraz. 

Plan przestrzenny kopalni obejmuje 2030 hektarów, w tym 22 wsie w rejonie Loznicy i Krupanj. Rząd go już zatwierdził, choć przeciwnicy inwestycji zwracają uwagę, że stało się tak „pomimo braku długoterminowego planu eksploatacji litu oraz oszacowania zasobów złoża rudy, na podstawie których można by ocenić rzeczywiste oddziaływanie kopalni na życie i środowisko”. Nie tylko to –wiele umów pomiędzy rządem serbskim a Rio Tinto nie zostało upublicznionych, nawet po tym, jak obywatele starali się o to na drodze prawnej. Wskazuje to – zdaniem protestujących – na poważny brak transparencji i „potencjalną korupcję władz”.

Czytaj także: Z archiwum Tomasza Gutrego: tak pielgrzymi wspominali ks. Jerzego Popiełuszkę

Nie pierwsze podejście

Wcześniej niemal codziennie podobne protesty odbywały się w całym regionie. W zachodnioserbskim Valjevie pojawiło się kilka tysięcy osób z miasta i okolic – większość z nich była już zaprawiona w publicznych protestach w tej sprawie. Już raz groźbę budowy kopalni udało im się zażegnać. 

Dwa lata temu rozpoczęcie wydobycia litu było równie bliskie, ale rząd i prezydent Aleksandar Vučić przestraszył się protestujących i możliwej przegranej w wyborach. Zrobił krok do tyłu, chociaż wcześniej wiele zdążył już obiecać europejskim koncernom – przede wszystkim niemieckim i włoskim producentom samochodów, dla których pozyskiwanie litu z Europy oznacza powrót do konkurencyjności i możliwość rozwijania rynku aut elektrycznych budowanych na Starym Kontynencie. Na razie włoskie i niemieckie firmy rynku automotive muszą sprowadzać metal z Chin – na warunkach Pekinu i po cenach, które gwarantują, że europejskie samochody zawsze będą przegrywać konkurencję z ich chińskimi odpowiednikami wchodzącymi na zachodnie rynki. 

Gra Europejczyków warta jest każdego ustępstwa i każdych pieniędzy, pewnie wręczanych również serbskim politykom, którzy choć jeszcze dwa lata temu chętnie ustąpili protestującym, dzisiaj wydają się nieprzejednanymi zwolennikami kopalni. W końcu to właśnie im zależało na zorganizowaniu 19 lipca w Belgradzie szczytu Serbia – Unia Europejska, na którym pojawił się również dotychczas niechętnie widziany w Belgradzie przywódca Niemiec Olaf Scholz, a razem z nim przedstawiciele Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, Włoskiego Banku Rozwoju, koncernu Mercedes-Benz i wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Marosz Szefczovicz.

Niemieckojęzycznym mediom nie podobała się ta wizyta – wszak Vučić jest postrzegany w Europie Zachodniej jako autokrata co najmniej blisko współpracujący z Władimirem Putinem. „Scholz jest gotowy rzucić się w objęcia autokraty, by zdobyć ważny surowiec” – podsumował za niemieckimi mediami austriacki „Standard”.

W drodze do Europy

Tym razem Scholza przyjęto w Belgradzie ciepło i z honorami, a spotkanie na szczycie skończyło się podpisaniem protokołu ustaleń między Brukselą a Serbią w sprawie „strategicznego partnerstwa na rzecz zrównoważonych surowców, łańcuchów produkcji akumulatorów i pojazdów elektrycznych”. Serbowie nie lubią Niemców – nie tylko ich zresztą. To m.in. oni wzięli udział w bombardowaniu Belgradu w 1999 roku (po rozpadzie Jugosławii, który doprowadził do wybuchu wojny na Bałkanach), które pośrednio zakończyło czystki etniczne w Kosowie. Czystki, za które serbscy dowódcy jako pierwsi od procesów norymberskich obywatele europejskiego państwa odpowiadali za ludobójstwo. Serbowie do dzisiaj pamiętają – przede wszystkim Niemcom – bombardowanie ich stolicy i późniejszą kapitulację. Niemcy stoją także za przedłużającym się od dekad procesem akcesyjnym Serbii do Unii Europejskiej. Belgrad formalnie wystąpił o członkostwo w EU w 2009 roku, ale status kraju kandydującego Serbia otrzymała dopiero po trzech latach, same negocjacje zaczęły się 10 lat temu i wciąż są daleko od zakończenia. Czy przyspieszą i zakończą się najpóźniej za rok w związku z możliwością otwarcia w tym kraju największej na kontynencie kopalni litu? To jedna z nieformalnych unijnych gwarancji, którą z chęcią przyjął prezydent Serbii Aleksandar Vučić.

Podczas serbsko-unijnego szczytu Vučić podkreślał, że „eksploatacja litu nie będzie możliwa bez pełnej ochrony środowiska i ludzi”, ale kilka godzin później zapewniał rodaków, że „otrzymał od UE gwarancje, że projekt wydobycia metalu będzie realizowany zgodnie z najwyższymi standardami”. Dzień wcześniej rząd w Belgradzie przekonywał obywateli, że partnerstwo na rzecz zrównoważonych surowców to jeszcze jeden plus dla ich kraju – przyczyni się do dekarbonizacji energii zgodnie z Europejskim Zielonym Ładem i Zieloną Agendą dla Bałkanów Zachodnich. „Współpraca przyspieszy proces akcesji kraju do UE” – poinformował rząd po spotkaniu.

W tych planach Vučicia bardzo wspiera inny prezydent. Chodzi o Milorada Dodika, prezydenta Republiki Serbskiej. Choć nazwa może być myląca, chodzi o inny kraj, część Federacji Bośni i Hercegowiny i Republiki Serbskiej, która już od kilku lat poważnie myśli o secesji od Bośni i Hercegowiny i przyłączeniu się do Serbii, czego dotychczas zrobić nie mogła w związku z ustaleniami pokojowymi kończącymi wojnę na Bałkanach. 

Dodik namawia rodaków z zachodniej Serbii, żeby zdecydowali się na kopalnię litu – w innym wypadku on zbuduje taką u siebie. Złoża ma może mniejsze, ale... może kiedyś da się to wydobycie połączyć. W końcu kopalnie litu uczyniłyby z Serbii – obu Serbii, a w przyszłości niemal na pewno znowu połączonego kraju – być może nawet europejski Kuwejt.

Czytaj także: Na złe kompleksy, na artretyzm, eklektyzm, na miłość, na samotność – Świder!

Kwas zamiast rzeki 

Marzenia serbskich prezydentów nie są pozbawione realnych podstaw. Tylko zachodnia Serbia ma złoża metalu, które są w stanie pokryć obecne zapotrzebowanie na lit całej Europy – wszystkich producentów, do czegokolwiek lit nie byłby im potrzebny. Na sukcesie zależy również koncernowi Rio Tinto, który ma gigantyczny udział w światowych kopalniach, ale akurat w tym przypadku mógłby stać się wiodącym producentem tego surowca. Zdaniem analityków firmy dolina Jadar posiada 1,3% światowych złóż litu, których wartość na dzisiaj wynosi 4 mld euro. Dzięki nim można produkować 58 tys. ton metalu rocznie. A roczna produkcja wystarczy do zasilania 1,1 miliona pojazdów elektrycznych.

Być może serbski projekt poprawiłby również postrzeganie samej marki w świecie, bo dzisiaj nie cieszy się ona szczególnym zaufaniem mieszkańców regionów, w których koncern prowadził wydobycie. Rio Tinto działa na organizacje ekologiczne jak przysłowiowa płachta na byka. Koncern wielokrotnie udowadniał już, że na pierwszym miejscu liczy się dla niego wydobycie i zysk. Środowisko i krajobraz to sprawy w strategiach firmy pomijane całkowicie. 

Do dzisiaj Australijczyków bulwersuje sprawa wysadzenia w powietrze przez Rio Tinto dwóch jaskiń Juukan Gorge, razem ze śladami ludzkiej bytności sprzed 46 tys. lat. Wciąż trwające śledztwo wykazało, że koncern otrzymał rządową zgodę także na zniszczenie kolejnych 124 historycznych miejsc Aborygenów. Wszystkie one położone są w promieniu nie większym niż 100 kilometrów od zniszczonych jaskiń Juukan Gorge. Koncern wysadził je, żeby zyskać dostęp do wartych 135 mln dolarów złóż rudy żelaza. Aborygeni do dzisiaj protestują w obronie miejsc ważnych dla ich kultury, które mogą stanąć na drodze inwestycyjnym planom Rio Tinto.

Właśnie takiego podejścia boją się Serbowie. Dzisiaj każdy uczeń podstawówki w zachodniej części kraju wie, że proces wydzielenia chemicznie stabilnego litu z jadarytu wymaga użycia stężonego kwasu siarkowego. Prowadzony 20 kilometrów od koryta rzeki Driny proces będzie zużywać 300 metrów sześciennych wody na godzinę. Poddana działaniu związków chemicznych woda będzie następnie wypompowywana do rzeki Jadar. Wylew nieuchronnie skażonej wody, a także przesiąkanie arszeniku, rtęci i ołowiu do wód gruntowych, zanieczyści całe zlewiska rzek. „Brudna ciecz będzie płynąć po całej dolinie, do rzek Driny i Savy, a stamtąd rozejdzie się nie tylko po Serbii, lecz także trafi do źródeł wody pitnej w innych krajach” – piszą w petycjach ekolodzy, w tym również członkowie dwóch radykalnych organizacji – Earth First! i Greenpeace. Jednak i bez ich ostrzeżeń mieszkańcy Zachodniej Serbii wiedzą, że kiedy powstaną kopalnie, z żyznej i malowniczej Doliny Jadar nie zostanie nic.

Czytaj także: Doszło do mocnej wymiany zdań między Morawieckim a Tuskiem

Lit polityczny 

Rząd przekonuje mieszkańców, że Unia Europejska zagwarantuje przestrzeganie najbardziej wyśrubowanych norm ochrony środowiska, jednak unika przeprowadzenia referendum w tej sprawie. Dotychczas zorganizowany przez opozycyjną Nową Serbską Myśl Polityczną sondaż wykazał, że ponad połowa (55,5%) mieszkańców całego kraju zdecydowanie sprzeciwia się tej inwestycji. Nawet jeżeli na stole rzeczywiście pojawiłyby się gwarancje środowiskowe ze strony Unii Europejskiej, ale również Niemiec. W takim scenariuszu wydobycie litu poparłoby niespełna 34% obywateli kraju. Przy czym mówimy o sondażu  poprzedzonym gigantyczną kampanią promocyjną na rzecz budowy kopalni. 

Dyrektor Nowej Serbskiej Myśli Politycznej Dziordzie Vukadinović zauważa, że kampania miała przekonać niezdecydowanych, i że faktycznie oznacza ona porażkę obozu prezydenta – tylko 8% niezdecydowanych deklaruje, że po uzyskaniu gwarancji unijnych i niemieckich byłaby skłonna zgodzić się na budowę kopalni. 

Przeciwko inwestycji są dzisiaj wszystkie – poza rządzącą Serbską Partią Postępową – siły polityczne w Belgradzie. Wiceprzewodnicząca opozycyjnej Partii Wolności i Sprawiedliwości Marinika Tepić domaga się – dla bezpieczeństwa Serbów – zorganizowania nadzwyczajnych wyborów parlamentarnych, a prawicowy ruch Dveri, grając na niebezpiecznej w kraju nucie, ogłasza, że podpisanie protokołu ustaleń w sprawie strategicznego partnerstwa w dziedzinie zrównoważonych surowców jest jedynie spełnianiem „żądań kolonialnych”. Dveri również domaga się nowych wyborów. 

Ale prawdę mówiąc, rządząca proprezydencka Serbska Partia Postępowa znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Zgoda na kopalnię została dogadana już dawno, a wycofanie się z niej oznacza milionowe kary i awanturę w wewnętrznej polityce kraju, być może wywołaną skandalami, w które uwikłali się politycy. Rio Tinto, spółka notowana na giełdach papierów wartościowych, zdążyła już poinformować świat, że otrzymała koncesję na wydobycie litu w Serbii, co nie pozostało bez echa wśród inwestorów. Krok do tyłu oznaczałby wymierne straty, które pokryć musiałby serbski rząd. Dlatego żadna ze stron nie będzie chciała ustąpić – w tej grze przegrany może stracić wszystko. 
 
 


 

POLECANE
Szczerba pisał, że miejsce Trumpa jest w śmietniku. Dziś dziennikarz zadzwonił do niego w tej sprawie gorące
Szczerba pisał, że "miejsce Trumpa jest w śmietniku". Dziś dziennikarz zadzwonił do niego w tej sprawie

Europoseł KO Michał Szczerba pisał w mediach społecznościowych, że "miejsce Trumpa jest w śmietniku". Dziennikarz serwisu niezalezna.pl postanowił zadzwonić do niego i zapytać o te słowa.

Pogrzeb Elżbiety Zającówny. Zajączku, wierzę, że odpoczywasz w pokoju z ostatniej chwili
Pogrzeb Elżbiety Zającówny. "Zajączku, wierzę, że odpoczywasz w pokoju"

W czwartek o godzinie 13:40 na cmentarzu Grębałów w Krakowie odbył się pogrzeb Elżbiety Zającówny. Dzień wcześniej w Kościele Środowisk Twórczych w Warszawie została odprawiona msza żałobna w intencji zmarłej. 

Awantura w Sejmie. Tomczyk uderza w Macierewicza polityka
Awantura w Sejmie. Tomczyk uderza w Macierewicza

– Intuicja mi podpowiada, że prokuratura bardzo szybko zajmie się panem – powiedział w Sejmie wiceszef MON Cezary Tomczyk, zwracając się do Antoniego Macierewicza. Poseł PiS zarzucił zespołowi w resorcie obrony, że bezprawnie pozyskał materiały z podkomisji smoleńskiej.

Bankructwa w Rosji. Kreml odczuwa skutki wojny z ostatniej chwili
Bankructwa w Rosji. Kreml odczuwa skutki wojny

Wielu rosyjskich ekspertów uważa, że istnieje poważne ryzyko lawiny bankructw w ich kraju. Według niezależnego rosyjskiego portalu Meduza.io sytuacja nie jest tak wymarzona, jak przedstawia to tamtejszy Bank Centralny.

Koniec koalicji to nie koniec świata – niemiecki prezydent gotowy do rozwiązania parlamentu z ostatniej chwili
"Koniec koalicji to nie koniec świata" – niemiecki prezydent gotowy do rozwiązania parlamentu

Prezydent Frank-Walter Steinmeier poinformował, że jest gotów podjąć decyzję o rozwiązaniu Bundestagu, co umożliwi przeprowadzenie wyborów parlamentarnych. – Kraj potrzebuje stabilnej większości i rządu zdolnego do działania – powiedział.

Rzecznik MSWiA: CBA weszło do siedziby Polsatu pilne
Rzecznik MSWiA: CBA weszło do siedziby Polsatu

O czynnościach funkcjonariuszy CBA w siedzibie telewizji Polsat poinformował rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński. Chodzi o umowy Polsatu z Telewizją Polską SA.

Dramat w Nowym Tomyślu. Nie żyje trzylatka, jej rodzina w szpitalu pilne
Dramat w Nowym Tomyślu. Nie żyje trzylatka, jej rodzina w szpitalu

Do tragedii doszło wczesnym rankiem w środę w powiecie grodziskim (woj. wielkopolskie), kiedy do szpitala w Nowym Tomyślu trafiły kobieta i jej dwie córki: siedmio- i trzyletnia.

Zamiast rakiet – drony. Rosyjski sposób na oszczędności z ostatniej chwili
Zamiast rakiet – drony. Rosyjski sposób na oszczędności

Rosja wykorzystuje bezzałogowe statki powietrzne do atakowania ukraińskiej infrastruktury energetycznej.

Eksperci: Nowotwory będą zabijać dwa razy więcej ludzi Wiadomości
Eksperci: Nowotwory będą zabijać dwa razy więcej ludzi

Liczba zgonów na nowotwory prawie dwukrotnie się zwiększy na świecie do 2050 r. – oceniają australijscy eksperci na łamach "JAMA Network Open”. Przewidują, że w krajach najbardziej rozwiniętych ten wzrost będzie jednak mniejszy.

Oświadczenie Moniki Rutke w związku z wątpliwościami dot. zajścia podczas konferencji Donalda Tuska gorące
Oświadczenie Moniki Rutke w związku z wątpliwościami dot. zajścia podczas konferencji Donalda Tuska

W związku z pojawiającymi się w przestrzeni publicznej wątpliwościami dotyczącymi zajścia podczas dzisiejszej konferencji Donalda Tuska z udziałem dziennikarki „Tygodnika Solidarność” i Tysol.pl Moniki Rutke publikujemy jej oświadczenie. Posiadamy również nagranie częściowo (niestety udało się nagrać tylko fragment całości zdarzenia) zajście dokumentujące.

REKLAMA

Błogosławieństwo czy przekleństwo? Trwa zażarta bitwa o ogromne złoża litu w Serbii

Od wielu miesięcy społeczeństwo Serbii nie ustaje w protestach przeciwko zbudowaniu w malowniczej dolinie Jadar kopalni litu. Nazywany przez serbskich przedsiębiorców oraz kręgi rządowe „srebrnym złotem” lit jest dzisiaj jednym z najważniejszych metali na świecie. To podstawa akumulatorów i baterii wykorzystywanych w samochodach elektrycznych, jest również stosowany w produkcji wyjątkowo wytrzymałych stopów używanych w lotnictwie i przemyśle zbrojeniowym. To w końcu również część technologii wykorzystywanej w produkcji szkła i ceramiki żaroodpornej.
Flaga Serbii Błogosławieństwo czy przekleństwo? Trwa zażarta bitwa o ogromne złoża litu w Serbii
Flaga Serbii / Pixnio @Bicanski

Serbowie mieli szczęście – lub pecha, jak skandują podczas protestów mieszkańcy doliny Jadar – zbudować kraj na największych w Europie złożach tego metalu. Dzisiaj to złoża, którymi zainteresowani są Włosi i Niemcy, a z nimi cała Unia Europejska, i które chce wydobywać australijsko-brytyjski wydobywczy gigant Rio Tinto lub jedna z wielu państwowych firm wydobywczych z Chin, jeżeli zachodni koncern nie poradziłby sobie z przekonaniem serbskiego establishmentu. Jednak otwarcie kopalni, zaplanowane już przez władze i Komisję Europejską na 2028 rok, wcale nie jest tak oczywiste. 

Potencjalna korupcja?

Kiedy większość europejskich krajów cierpiała w związku z kolejnymi rekordami ciepła padającymi tego lata, serbskie media skupione są dzisiaj na zupełnie innych sprawach. W ostatnią niedzielę lipca kilkaset osób protestowało przeciwko budowie planowanej przez Rio Tinto i unijną administrację kopalni na zachodzie Serbii. I choć lokalni mieszkańcy niewielkiego miasteczka Bogatić stawiają warunki koncernowi wydobywczemu – chodzi o bezprecedensowe spełnienie wyśrubowanych i niemożliwych do spełnienia warunków ochrony środowiska, warunków niemożliwych, o czym doskonale wiedzą technolodzy pozyskiwania litu oraz urzędnicy w Brukseli – wiedzą, że wydobycie tego metalu może się odbywać wyłącznie z zastosowaniem technologii doszczętnie dewastujących naturę i krajobraz. 

Plan przestrzenny kopalni obejmuje 2030 hektarów, w tym 22 wsie w rejonie Loznicy i Krupanj. Rząd go już zatwierdził, choć przeciwnicy inwestycji zwracają uwagę, że stało się tak „pomimo braku długoterminowego planu eksploatacji litu oraz oszacowania zasobów złoża rudy, na podstawie których można by ocenić rzeczywiste oddziaływanie kopalni na życie i środowisko”. Nie tylko to –wiele umów pomiędzy rządem serbskim a Rio Tinto nie zostało upublicznionych, nawet po tym, jak obywatele starali się o to na drodze prawnej. Wskazuje to – zdaniem protestujących – na poważny brak transparencji i „potencjalną korupcję władz”.

Czytaj także: Z archiwum Tomasza Gutrego: tak pielgrzymi wspominali ks. Jerzego Popiełuszkę

Nie pierwsze podejście

Wcześniej niemal codziennie podobne protesty odbywały się w całym regionie. W zachodnioserbskim Valjevie pojawiło się kilka tysięcy osób z miasta i okolic – większość z nich była już zaprawiona w publicznych protestach w tej sprawie. Już raz groźbę budowy kopalni udało im się zażegnać. 

Dwa lata temu rozpoczęcie wydobycia litu było równie bliskie, ale rząd i prezydent Aleksandar Vučić przestraszył się protestujących i możliwej przegranej w wyborach. Zrobił krok do tyłu, chociaż wcześniej wiele zdążył już obiecać europejskim koncernom – przede wszystkim niemieckim i włoskim producentom samochodów, dla których pozyskiwanie litu z Europy oznacza powrót do konkurencyjności i możliwość rozwijania rynku aut elektrycznych budowanych na Starym Kontynencie. Na razie włoskie i niemieckie firmy rynku automotive muszą sprowadzać metal z Chin – na warunkach Pekinu i po cenach, które gwarantują, że europejskie samochody zawsze będą przegrywać konkurencję z ich chińskimi odpowiednikami wchodzącymi na zachodnie rynki. 

Gra Europejczyków warta jest każdego ustępstwa i każdych pieniędzy, pewnie wręczanych również serbskim politykom, którzy choć jeszcze dwa lata temu chętnie ustąpili protestującym, dzisiaj wydają się nieprzejednanymi zwolennikami kopalni. W końcu to właśnie im zależało na zorganizowaniu 19 lipca w Belgradzie szczytu Serbia – Unia Europejska, na którym pojawił się również dotychczas niechętnie widziany w Belgradzie przywódca Niemiec Olaf Scholz, a razem z nim przedstawiciele Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, Włoskiego Banku Rozwoju, koncernu Mercedes-Benz i wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Marosz Szefczovicz.

Niemieckojęzycznym mediom nie podobała się ta wizyta – wszak Vučić jest postrzegany w Europie Zachodniej jako autokrata co najmniej blisko współpracujący z Władimirem Putinem. „Scholz jest gotowy rzucić się w objęcia autokraty, by zdobyć ważny surowiec” – podsumował za niemieckimi mediami austriacki „Standard”.

W drodze do Europy

Tym razem Scholza przyjęto w Belgradzie ciepło i z honorami, a spotkanie na szczycie skończyło się podpisaniem protokołu ustaleń między Brukselą a Serbią w sprawie „strategicznego partnerstwa na rzecz zrównoważonych surowców, łańcuchów produkcji akumulatorów i pojazdów elektrycznych”. Serbowie nie lubią Niemców – nie tylko ich zresztą. To m.in. oni wzięli udział w bombardowaniu Belgradu w 1999 roku (po rozpadzie Jugosławii, który doprowadził do wybuchu wojny na Bałkanach), które pośrednio zakończyło czystki etniczne w Kosowie. Czystki, za które serbscy dowódcy jako pierwsi od procesów norymberskich obywatele europejskiego państwa odpowiadali za ludobójstwo. Serbowie do dzisiaj pamiętają – przede wszystkim Niemcom – bombardowanie ich stolicy i późniejszą kapitulację. Niemcy stoją także za przedłużającym się od dekad procesem akcesyjnym Serbii do Unii Europejskiej. Belgrad formalnie wystąpił o członkostwo w EU w 2009 roku, ale status kraju kandydującego Serbia otrzymała dopiero po trzech latach, same negocjacje zaczęły się 10 lat temu i wciąż są daleko od zakończenia. Czy przyspieszą i zakończą się najpóźniej za rok w związku z możliwością otwarcia w tym kraju największej na kontynencie kopalni litu? To jedna z nieformalnych unijnych gwarancji, którą z chęcią przyjął prezydent Serbii Aleksandar Vučić.

Podczas serbsko-unijnego szczytu Vučić podkreślał, że „eksploatacja litu nie będzie możliwa bez pełnej ochrony środowiska i ludzi”, ale kilka godzin później zapewniał rodaków, że „otrzymał od UE gwarancje, że projekt wydobycia metalu będzie realizowany zgodnie z najwyższymi standardami”. Dzień wcześniej rząd w Belgradzie przekonywał obywateli, że partnerstwo na rzecz zrównoważonych surowców to jeszcze jeden plus dla ich kraju – przyczyni się do dekarbonizacji energii zgodnie z Europejskim Zielonym Ładem i Zieloną Agendą dla Bałkanów Zachodnich. „Współpraca przyspieszy proces akcesji kraju do UE” – poinformował rząd po spotkaniu.

W tych planach Vučicia bardzo wspiera inny prezydent. Chodzi o Milorada Dodika, prezydenta Republiki Serbskiej. Choć nazwa może być myląca, chodzi o inny kraj, część Federacji Bośni i Hercegowiny i Republiki Serbskiej, która już od kilku lat poważnie myśli o secesji od Bośni i Hercegowiny i przyłączeniu się do Serbii, czego dotychczas zrobić nie mogła w związku z ustaleniami pokojowymi kończącymi wojnę na Bałkanach. 

Dodik namawia rodaków z zachodniej Serbii, żeby zdecydowali się na kopalnię litu – w innym wypadku on zbuduje taką u siebie. Złoża ma może mniejsze, ale... może kiedyś da się to wydobycie połączyć. W końcu kopalnie litu uczyniłyby z Serbii – obu Serbii, a w przyszłości niemal na pewno znowu połączonego kraju – być może nawet europejski Kuwejt.

Czytaj także: Na złe kompleksy, na artretyzm, eklektyzm, na miłość, na samotność – Świder!

Kwas zamiast rzeki 

Marzenia serbskich prezydentów nie są pozbawione realnych podstaw. Tylko zachodnia Serbia ma złoża metalu, które są w stanie pokryć obecne zapotrzebowanie na lit całej Europy – wszystkich producentów, do czegokolwiek lit nie byłby im potrzebny. Na sukcesie zależy również koncernowi Rio Tinto, który ma gigantyczny udział w światowych kopalniach, ale akurat w tym przypadku mógłby stać się wiodącym producentem tego surowca. Zdaniem analityków firmy dolina Jadar posiada 1,3% światowych złóż litu, których wartość na dzisiaj wynosi 4 mld euro. Dzięki nim można produkować 58 tys. ton metalu rocznie. A roczna produkcja wystarczy do zasilania 1,1 miliona pojazdów elektrycznych.

Być może serbski projekt poprawiłby również postrzeganie samej marki w świecie, bo dzisiaj nie cieszy się ona szczególnym zaufaniem mieszkańców regionów, w których koncern prowadził wydobycie. Rio Tinto działa na organizacje ekologiczne jak przysłowiowa płachta na byka. Koncern wielokrotnie udowadniał już, że na pierwszym miejscu liczy się dla niego wydobycie i zysk. Środowisko i krajobraz to sprawy w strategiach firmy pomijane całkowicie. 

Do dzisiaj Australijczyków bulwersuje sprawa wysadzenia w powietrze przez Rio Tinto dwóch jaskiń Juukan Gorge, razem ze śladami ludzkiej bytności sprzed 46 tys. lat. Wciąż trwające śledztwo wykazało, że koncern otrzymał rządową zgodę także na zniszczenie kolejnych 124 historycznych miejsc Aborygenów. Wszystkie one położone są w promieniu nie większym niż 100 kilometrów od zniszczonych jaskiń Juukan Gorge. Koncern wysadził je, żeby zyskać dostęp do wartych 135 mln dolarów złóż rudy żelaza. Aborygeni do dzisiaj protestują w obronie miejsc ważnych dla ich kultury, które mogą stanąć na drodze inwestycyjnym planom Rio Tinto.

Właśnie takiego podejścia boją się Serbowie. Dzisiaj każdy uczeń podstawówki w zachodniej części kraju wie, że proces wydzielenia chemicznie stabilnego litu z jadarytu wymaga użycia stężonego kwasu siarkowego. Prowadzony 20 kilometrów od koryta rzeki Driny proces będzie zużywać 300 metrów sześciennych wody na godzinę. Poddana działaniu związków chemicznych woda będzie następnie wypompowywana do rzeki Jadar. Wylew nieuchronnie skażonej wody, a także przesiąkanie arszeniku, rtęci i ołowiu do wód gruntowych, zanieczyści całe zlewiska rzek. „Brudna ciecz będzie płynąć po całej dolinie, do rzek Driny i Savy, a stamtąd rozejdzie się nie tylko po Serbii, lecz także trafi do źródeł wody pitnej w innych krajach” – piszą w petycjach ekolodzy, w tym również członkowie dwóch radykalnych organizacji – Earth First! i Greenpeace. Jednak i bez ich ostrzeżeń mieszkańcy Zachodniej Serbii wiedzą, że kiedy powstaną kopalnie, z żyznej i malowniczej Doliny Jadar nie zostanie nic.

Czytaj także: Doszło do mocnej wymiany zdań między Morawieckim a Tuskiem

Lit polityczny 

Rząd przekonuje mieszkańców, że Unia Europejska zagwarantuje przestrzeganie najbardziej wyśrubowanych norm ochrony środowiska, jednak unika przeprowadzenia referendum w tej sprawie. Dotychczas zorganizowany przez opozycyjną Nową Serbską Myśl Polityczną sondaż wykazał, że ponad połowa (55,5%) mieszkańców całego kraju zdecydowanie sprzeciwia się tej inwestycji. Nawet jeżeli na stole rzeczywiście pojawiłyby się gwarancje środowiskowe ze strony Unii Europejskiej, ale również Niemiec. W takim scenariuszu wydobycie litu poparłoby niespełna 34% obywateli kraju. Przy czym mówimy o sondażu  poprzedzonym gigantyczną kampanią promocyjną na rzecz budowy kopalni. 

Dyrektor Nowej Serbskiej Myśli Politycznej Dziordzie Vukadinović zauważa, że kampania miała przekonać niezdecydowanych, i że faktycznie oznacza ona porażkę obozu prezydenta – tylko 8% niezdecydowanych deklaruje, że po uzyskaniu gwarancji unijnych i niemieckich byłaby skłonna zgodzić się na budowę kopalni. 

Przeciwko inwestycji są dzisiaj wszystkie – poza rządzącą Serbską Partią Postępową – siły polityczne w Belgradzie. Wiceprzewodnicząca opozycyjnej Partii Wolności i Sprawiedliwości Marinika Tepić domaga się – dla bezpieczeństwa Serbów – zorganizowania nadzwyczajnych wyborów parlamentarnych, a prawicowy ruch Dveri, grając na niebezpiecznej w kraju nucie, ogłasza, że podpisanie protokołu ustaleń w sprawie strategicznego partnerstwa w dziedzinie zrównoważonych surowców jest jedynie spełnianiem „żądań kolonialnych”. Dveri również domaga się nowych wyborów. 

Ale prawdę mówiąc, rządząca proprezydencka Serbska Partia Postępowa znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Zgoda na kopalnię została dogadana już dawno, a wycofanie się z niej oznacza milionowe kary i awanturę w wewnętrznej polityce kraju, być może wywołaną skandalami, w które uwikłali się politycy. Rio Tinto, spółka notowana na giełdach papierów wartościowych, zdążyła już poinformować świat, że otrzymała koncesję na wydobycie litu w Serbii, co nie pozostało bez echa wśród inwestorów. Krok do tyłu oznaczałby wymierne straty, które pokryć musiałby serbski rząd. Dlatego żadna ze stron nie będzie chciała ustąpić – w tej grze przegrany może stracić wszystko. 
 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe