Aleksandra Fedorska ujawnia kulisy wydalania imigrantów z Niemiec do Polski

Janusz i Bartosz Sulczewscy to ludzie o wielkich sercach. Ojciec i syn mają długie doświadczenie w tym, jak pomagać ludziom. Ich spółdzielnia socjalna, która funkcjonuje już od 2005 roku, ma pod sobą kilka noclegowni w województwie lubuskim. Od stycznia panowie obserwują, że szczególnie w ośrodku w Zielonej Górze pomocy potrzebuje coraz więcej osób pochodzenia arabskiego, azjatyckiego i afrykańskiego. Wydalono je z Niemiec.
 Granica. Ilustracja poglądowa Aleksandra Fedorska ujawnia kulisy wydalania imigrantów z Niemiec do Polski
Granica. Ilustracja poglądowa / Grafika niezależna

Przed tym samym wyzwaniem staje także Roma Mucha, miejscowa działaczka na rzecz praw człowieka, która jest aktywna w ramach fundacji „Miejsce na ziemi”. Polska Straż Graniczna jest tak skrajnie przeciążona, że jak opowiada Mucha, pewnego razu podali nawet prywatny dom należący do działaczy fundacji, aby tam wydalani z Niemiec ludzie mogli znaleźć schronienie.

Czytaj także: Przypadków podrzucenia imigrantów przez Niemców na granicy polsko-niemieckiej było więcej

To jest dopiero początek

Niemiecka Policja Federalna przyznała, że wydaliła w pierwszych czterech miesiącach tego roku do Polski aż 3578 osób, które przebywały na terenie Niemiec. Zdaniem niemieckich funkcjonariuszy należą one do grupy 5621 osób, które nielegalnie przekroczyły granicę polsko-niemiecką. Ponadto w wyżej wymienionym okresie Policja Federalna deportowała do Polski łącznie 178 osób i zawróciła 86 osób.

Policja Federalna informuje, że nie dysponuje jeszcze żadnymi danymi statystycznymi za maj 2024 roku, ale to właśnie maj zdaniem ludzi zaangażowanych w pomoc bezradnym obcokrajowcom był najtrudniejszym miesiącem. Dlatego też obawiają się oni, że liczba osób wydalanych przez Niemców jeszcze wzrośnie. Potrzebna jest pomoc z ramienia miasta i świadomość problemu.

Od miesięcy w Lubuskiem bije się na alarm, ale władze nie chcą słyszeć o problemach z imigrantami. Straż Graniczna w Tuplicach, która przejmuje tych wydalonych z Niemiec ludzi, może działając nawet w dobrej wierze, wciska im do ręki kartkę z punktami pomocy dla uchodźców. Lecz co z tego, skoro jadłodajnie są czynne tylko od 7.00 do 15.00 i nie dysponują noclegami. Województwo posiada całodobowe instytucje pomocy dla osób wydalonych z Niemiec, ale są one często w złym stanie.
 
Sulczewscy nie odeślą człowieka w potrzebie, to nie ten typ ludzi. Głodny dostanie chleb i miejsce do snu. Podstawy humanitarne. Gdy do ośrodka trafił niedawno człowiek bez butów, Janusz Sulczewski zdjął swoje kapcie i przekazał je człowiekowi, którego stopy od chodzenia bez obuwia były całe pokaleczone. – Ci ludzie, którzy lądują u nas z posterunku granicznego w Tuplicach, są przerażeni. Czasem mijają trzy doby, nim zrozumieją, że nie są w więzieniu. Większość z nich nie wie, co to jest noclegownia – tłumaczy Bartosz Sulczewski. Osoby, które miały okazję po wydaleniu przez Niemców być na posterunku w Zielonej Górze-Babimoście, są spokojniejsze. Na to zwraca uwagę także Janusz Sulczewski.

– „Treating bad” – to jest wypowiedź, która padła nieraz w kontekście niemieckiej policji – mówi Bartosz Sulczewski.
 
To, że dochodzi do złego traktowania ludzi przez niemiecką straż graniczną, potwierdza Roma Mucha. Niedawno jej organizacja miała do czynienia z małą grupą osób, którą Niemcy porzucili w lesie. Ci ludzie koczowali zdezorientowani aż dwa tygodnie w pasie przygranicznym. Ich stan był bardzo poważny, gdy dostali się pod opiekę aktywistów.
 
Lubuskie nie należy do zamożnych terenów. Właściwie region ten nadal stara się, jak może, aby poradzić sobie z wyzwaniami związanymi z Ukraińcami, którzy przybyli tam, uciekając przed wojną w swoim kraju. W tej grupie jest bardzo wiele kobiet i dzieci. W punkcie pomocy Caritasu w godzinach popołudniowych tworzą się kolejki.
 
Młodzi mężczyźni wydaleni z Niemiec potrzebują także jedzenia i schronienia, ale ich potrzeby dotyczą poza tym kwestii finansowych. Oni deklarują, że nie mają nic przy sobie. Należy również zaznaczyć, że osoby te, będąc w tej trudnej sytuacji, mijają się niekiedy z prawdą w swoich wypowiedziach, aby osiągnąć swoje cele.
 
Na miejscu starają się organizować pieniądze. Pytają o udostępnienie rachunków bankowych do przelewu z zagranicy. Po stronie polskiej są osoby, które zgadzają się na takie rzeczy , prawdopodobnie nie będąc świadomymi tego, że może to zostać wykorzystane w niebezpiecznych celach.
 
Obcokrajowcy są także cały czas zainteresowani zdobyciem smartfonów. Z ich perspektywy jest to jedyna możliwość kontaktu z ich światem. Właśnie na tym tle doszło już do konfliktów w ośrodkach pomocy w rejonie zielonogórskim.

Czytaj także: Polska minister mówi wprost: „polski rynek potrzebuje migrantów

Dlaczego Polska to akceptuje?

W międzyczasie pojawiły się dokumenty wskazujące na to, że Niemcy wykorzystują niezdecydowanie polskich władz i z zasady wydalają do Polski osoby bez dokumentów.

To spotkało także 21-letniego rowerzystę o ciemnej karnacji na autostradzie nr 11 w pobliżu miasta Penkun, oddalonego 5–7 kilometrów od granicy z Polską. Mężczyzna został zatrzymany przez policję 3 czerwca o godz. 12.00. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów, jedynie rower. Lokalna prasa opisała ten przypadek z satysfakcją, bo człowiek ten został już o 18.30 deportowany do Polski.

Podstawą wydalenia do Polski miały być jego zeznania, w których oświadczył policji, że zapłacił 14 tys. euro za przemyt przez Białoruś i podróżował do Rygi taksówką. Potem kupił rower na Łotwie, podróżował autobusem i pociągiem do granicy, a następnie przekroczył granicę polsko-niemiecką na rowerze.

Niemcy nawet w takim przypadku potrafią wypaczać ustawy i wydalić taką osobę do Polski, mimo że człowiek dotknięty tym wydaleniem miał powiedzieć, że wjechał do UE przez Łotwę, a następnie był na Litwie. Niemców fakty czy logiczne myślenie mało interesują. Ważne, aby zrobić wrażenie na swoich obywatelach, że zwalcza się migrację, i faktycznie coraz skuteczniej wydala się ludzi do Polski. Jest to możliwe, ponieważ polska Straż Graniczna akceptuje wywody Niemców, które – jak wskazuje przykład z Perkun – nie są ani logiczne, ani rzeczowe, ani zgodne z prawem.
 
Aamin Muridi Abdulkadir, prawdopodobnie pochodzący z Somalii, został przekazany placówce Straży Granicznej w Tuplicach. Protokół sporządzony przez Zuzannę Matusiewicz 26 maja świadczy o tym, że Abdulkadir był wcześniej także na terenie Niemiec, niedaleko Klein Bademeusel, gdy został zatrzymany przez niemiecką policję. W protokole ewidentnie wskazuje się na to, że nie doszło do złożenia wniosku o azyl w Niemczech. Człowiek podający te same personalia pojawił się jednak ponownie w dokumentach Straży Granicznej w Tuplicach już 28 maja, bo został złapany przez stronę polską na próbie przekroczenia granicy z Niemcami.

Oszustwo na Dublin III na oczach polskiej SG

Z dokumentów Policji Federalnej we Frankfurcie nad Odrą, ale także z protokołów sporządzonych przez polską Straż Graniczną wynika, że Niemcy, wydalając tych ludzi do Polski, powołują się na Rozporządzenie Dublin III z 2013 roku. Jednak procedura dublińska jest w tych przypadkach zwykłym nadużyciem, ponieważ powstała ona w celu zapewnienia, że każdy wniosek o azyl złożony na terytorium państw członkowskich jest rozpatrywany tylko przez jedno państwo pod względem prawa materialnego. W wyżej wymienionych i udokumentowanych trzech przypadkach nie doszło do wniosku o azyl w żadnym z państw UE.
 
Jeśli istnieją przesłanki wskazujące na to, że wniosek o azyl został złożony w granicach innego państwa członkowskiego, akta muszą być przekazywane w Niemczech do Urzędu Federalnego ds. uchodźców odpowiedzialnego za daną lokalizację w celu wszczęcia procedury dublińskiej. Jeśli analiza wspomnianego urzędu wykaże, że inne państwo członkowskie może być odpowiedzialne za rozpatrzenie wniosku o azyl, wysyłany jest tak zwany wniosek o przejęcie. To państwo członkowskie musi wyrazić zgodę na przejęcie tego człowieka. Wtedy Urząd Federalny nakazuje deportację do odpowiedniego państwa członkowskiego.
 
Osoba dotknięta tą procedurą może odwołać się od decyzji i złożyć wniosek do właściwego sądu administracyjnego o wydanie postanowienia o skutku zawieszającym zgodnie z § 80 ust. 5 VwGO. Przekazanie do innego państwa członkowskiego nie jest dozwolone przed wydaniem przez sąd decyzji w sprawie wniosku o odwołanie.

Wydalenia do Polski są przeprowadzane niepraworządnie

Jak karczemnie i z pominięciem reguł praworządności przeprowadzane są wydalenia osób z Niemiec do Polski wskazuje przypadek człowieka określanego przez niemiecką Straż Graniczną z Frankfurtu nad Odrą jako „Jammal”. Inspekcja Policji Federalnej wydała w stosunku do niego zakaz wjazdu do Niemiec. Decyzja o wydaleniu Jammala z Niemiec była w jego przypadku powiązana z wydaleniem do Polski, jak zapisane jest w dokumencie z 13 maja br. Niemieccy policjanci pisemnie informują, że wydalają Jammala, bo kojarzą go z wydarzeniem, do którego doszło niedaleko miejsca jego pobytu i było nieuprawnionym wjazdem na terytorium Niemiec. Nie pokazano żadnych dowodów.
 
Policja zwraca uwagę na to, że Jammal nie miał przy sobie żadnych dokumentów i dlatego został natychmiast zakwalifikowany do wydalenia z Niemiec. Dokument zawiera formułę o ewentualnym odwołaniu się od tej decyzji, ale wydalenie jest wszczęte natychmiast. Jammal odmówił podpisania dokumentu sporządzonego przez policję niemiecką. Mimo to został wydalony do Polski.

Nikt nie wie, kim naprawdę są

Jak zapewnia Bartosz Sulczewski, do Polski trafiają z Niemiec jak na razie mężczyźni w sile wieku, w przedziale 30–40 lat. Olbrzymia większość z nich jest co prawda psychicznie załamana i obarczona problemami zdrowotnymi, ale nie wymagali dotychczas konsultacji lekarskich. Sulczewscy są zaniepokojeni trudnościami mentalnymi, z którymi są skonfrontowani w kontakcie z tymi ludźmi. Ci cudzoziemcy funkcjonują jakby poza społecznością, która mieszka w noclegowni. Jest to społeczność przestrzegająca reguł tego miejsca i w olbrzymiej większości są to osoby w wieku średnim i starszym pochodzenia polskiego. Cudzoziemcy nie integrują się z nimi. Jedzą na korytarzu lub w swoich pokojach. Jak na razie Niemcy nie wydalają do Polski kobiet ani dzieci.
 
Nowym zjawiskiem jest znaczny wzrost udziału osób posługujących się językiem perskim. Sulczewscy przywykli do komunikacji w języku angielskim lub przez translator w smartfonie. Wcześniej trzeba było tylko ustawić język arabski, aby przekazać podstawowe informacje, ale w ostatnim czasie przybysze chcą się komunikować w języku perskim i deklarują, że pochodzą z Iranu. Jeden z tych ludzi miał powiedzieć, że w swojej ojczyźnie pracował jako policjant. Świadkowie tej wypowiedzi zapamiętali tego Irańczyka jako bardzo pewnego siebie mężczyznę, który robił wrażenie osoby zadbanej, i także został wydalony z Niemiec i przekazany polskiej Straży Granicznej.
 
W przeszłości łatwo było dostać się do Niemiec z Polski, ale od połowy października 2023 r., gdy Niemcy wprowadziły kontrole stacjonarne i w regionach przygranicznych przy jednoczesnym zaostrzeniu polityki migracyjnej, próby przedostania się do tego kraju często się nie udają. Czasem osoby próbują nawet trzy razy przekroczyć granicę i są odsyłane do Polski.

Popularne jest staranie się o wygląd Europejczyka. Zdaniem obcokrajowców wystarczy tylko wyglądać trochę na dobrze ubranego Europejczyka, aby niemiecka policja kogoś nie zatrzymała i nie wydaliła. Lecz w ostatnich miesiącach coraz trudniej jest osobom o kolorowej skórze przedostać się do Niemiec. Te, które zostają w Polsce, popadają w depresję i desperację. Będąc w Polsce, nie posiadają środków do życia i nie potrafią funkcjonować w naszym społeczeństwie, które jest im nieznane i całkiem obce. Osoby te zaczynają szybko tworzyć ze sobą powiązania, które niekiedy budzą niepokój także u Sulczyńskich. Są powody, aby przypuszczać, że w Lubuskiem tworzą się już sieci przemytników ludzi. Jest to niebezpieczne zjawisko, z którego może wyniknąć wiele problemów dla tego biednego regionu, który i bez cudzoziemców ma olbrzymie kłopoty.
 


 

POLECANE
Ważny komunikat dla mieszkańców Łodzi z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Łodzi

Łódź zaczyna długo wyczekiwaną inwestycję na Teofilowie. Rozbudowa ul. Kaczeńcowej i przebudowa okolicznych ulic ma rozwiązać problemy z rosnącym ruchem drogowym w tej części miasta. To największy projekt drogowy w rejonie od lat.

Potrzebna sejmowa komisja śledcza i specjalny zespół w prokuraturze. Mariusz Błaszczak ostro ws. afery KPO z ostatniej chwili
Potrzebna sejmowa komisja śledcza i specjalny zespół w prokuraturze. Mariusz Błaszczak ostro ws. afery KPO

Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak zapowiedział w środę, że jego ugrupowanie będzie domagało się utworzenia specjalnego zespołu w prokuraturze, który miałby zająć się analizą wydatkowania środków z KPO. Nie wykluczył też, że potrzebna będzie sejmowa komisja śledcza.

Nie da się tego oglądać. Burza w sieci po programie TVN gorące
"Nie da się tego oglądać". Burza w sieci po programie TVN

Po jednym z ostatnich odcinków popularnej telewizji śniadaniowej stacji TVN – "Dzień dobry TVN" – w sieci zawrzało.

Szczyt Trump–Putin. Nowe informacje z ostatniej chwili
Szczyt Trump–Putin. Nowe informacje

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump oraz przywódca Rosji Władimir Putin spotkają się w piątek na terenie amerykańskiej bazy wojskowej Elmendorf-Richardson w Anchorage na Alasce. Informację tę przekazał przedstawiciel Białego Domu, a jako pierwsza lokalizację podała stacja telewizyjna CNN.

Niepokojące doniesienia z granicy. Straż Graniczna wydała pilny komunikat pilne
Niepokojące doniesienia z granicy. Straż Graniczna wydała pilny komunikat

Straż Graniczna publikuje raporty dotyczące wydarzeń na polskiej granicy, która znajduje się pod naciskiem ataku hybrydowego zarówno ze strony Białorusi, jak i Niemiec.

Prezydent czy premier? Ten sondaż wyznacza kierunek polityka
Prezydent czy premier? Ten sondaż wyznacza kierunek

"Super Express" opublikował wyniki sondażu, który nie tylko ujawnia, jak kształtują się sympatie polityczne Polaków, ale także wskazuje kierunki zmian ustrojowych, których oczekują obywatele.

Poseł PO otwarcie przyznał, że wypłata środków unijnych była uzależniona od obalenia rządu PiS gorące
Poseł PO otwarcie przyznał, że wypłata środków unijnych była uzależniona od obalenia rządu PiS

Podczas ośmiu lat rządów Zjednoczonej Prawicy Unia Europejska pod pretekstem "walki o praworządność" wstrzymywała wypłatę należnych Polsce środków, co ostatecznie stało się jednym z powodów upadku rządów Zjednoczonej Prawicy.

Rubio: Dla prezydenta Trumpa spotkanie z Putinem to nie ustępstwo z ostatniej chwili
Rubio: Dla prezydenta Trumpa spotkanie z Putinem to nie ustępstwo

Szef amerykańskiej dyplomacji Marco Rubio powiedział we wtorek, że Rosjanie stracili w lipcu 60 tys. żołnierzy. Rubio wskazał tę liczbę jako dowód, jak ważna jest wojna dla Putina. Przekonywał też, że samo spotkanie Donalda Trumpa z rosyjskim prezydentem nie jest ustępstwem.

Wstrząs w kopalni Knurów. Nie żyje poszukiwany górnik z ostatniej chwili
Wstrząs w kopalni Knurów. Nie żyje poszukiwany górnik

Po wielogodzinnej akcji ratowniczej po poniedziałkowym wieczornym wstrząsie w kopalni Knurów ratownicy dotarli do poszukiwanego górnika. Lekarz stwierdził jego zgon – przekazała we wtorek wieczorem Jastrzębska Spółka Węglowa.

Kaukaski Szlak Trumpa to katastrofa dla Rosji tylko u nas
Kaukaski "Szlak Trumpa" to katastrofa dla Rosji

Wszyscy skupiają się na zapowiedzianym w najbliższy piątek szczytem prezydentów USA i Rosji. Przeważają obawy, optymistów właściwie nie ma (nawet Trump takim się nie wydaje). Albo będzie układ niekorzystny dla Ukrainy, albo nic nie będzie – tak to na tę chwilę wygląda.

REKLAMA

Aleksandra Fedorska ujawnia kulisy wydalania imigrantów z Niemiec do Polski

Janusz i Bartosz Sulczewscy to ludzie o wielkich sercach. Ojciec i syn mają długie doświadczenie w tym, jak pomagać ludziom. Ich spółdzielnia socjalna, która funkcjonuje już od 2005 roku, ma pod sobą kilka noclegowni w województwie lubuskim. Od stycznia panowie obserwują, że szczególnie w ośrodku w Zielonej Górze pomocy potrzebuje coraz więcej osób pochodzenia arabskiego, azjatyckiego i afrykańskiego. Wydalono je z Niemiec.
 Granica. Ilustracja poglądowa Aleksandra Fedorska ujawnia kulisy wydalania imigrantów z Niemiec do Polski
Granica. Ilustracja poglądowa / Grafika niezależna

Przed tym samym wyzwaniem staje także Roma Mucha, miejscowa działaczka na rzecz praw człowieka, która jest aktywna w ramach fundacji „Miejsce na ziemi”. Polska Straż Graniczna jest tak skrajnie przeciążona, że jak opowiada Mucha, pewnego razu podali nawet prywatny dom należący do działaczy fundacji, aby tam wydalani z Niemiec ludzie mogli znaleźć schronienie.

Czytaj także: Przypadków podrzucenia imigrantów przez Niemców na granicy polsko-niemieckiej było więcej

To jest dopiero początek

Niemiecka Policja Federalna przyznała, że wydaliła w pierwszych czterech miesiącach tego roku do Polski aż 3578 osób, które przebywały na terenie Niemiec. Zdaniem niemieckich funkcjonariuszy należą one do grupy 5621 osób, które nielegalnie przekroczyły granicę polsko-niemiecką. Ponadto w wyżej wymienionym okresie Policja Federalna deportowała do Polski łącznie 178 osób i zawróciła 86 osób.

Policja Federalna informuje, że nie dysponuje jeszcze żadnymi danymi statystycznymi za maj 2024 roku, ale to właśnie maj zdaniem ludzi zaangażowanych w pomoc bezradnym obcokrajowcom był najtrudniejszym miesiącem. Dlatego też obawiają się oni, że liczba osób wydalanych przez Niemców jeszcze wzrośnie. Potrzebna jest pomoc z ramienia miasta i świadomość problemu.

Od miesięcy w Lubuskiem bije się na alarm, ale władze nie chcą słyszeć o problemach z imigrantami. Straż Graniczna w Tuplicach, która przejmuje tych wydalonych z Niemiec ludzi, może działając nawet w dobrej wierze, wciska im do ręki kartkę z punktami pomocy dla uchodźców. Lecz co z tego, skoro jadłodajnie są czynne tylko od 7.00 do 15.00 i nie dysponują noclegami. Województwo posiada całodobowe instytucje pomocy dla osób wydalonych z Niemiec, ale są one często w złym stanie.
 
Sulczewscy nie odeślą człowieka w potrzebie, to nie ten typ ludzi. Głodny dostanie chleb i miejsce do snu. Podstawy humanitarne. Gdy do ośrodka trafił niedawno człowiek bez butów, Janusz Sulczewski zdjął swoje kapcie i przekazał je człowiekowi, którego stopy od chodzenia bez obuwia były całe pokaleczone. – Ci ludzie, którzy lądują u nas z posterunku granicznego w Tuplicach, są przerażeni. Czasem mijają trzy doby, nim zrozumieją, że nie są w więzieniu. Większość z nich nie wie, co to jest noclegownia – tłumaczy Bartosz Sulczewski. Osoby, które miały okazję po wydaleniu przez Niemców być na posterunku w Zielonej Górze-Babimoście, są spokojniejsze. Na to zwraca uwagę także Janusz Sulczewski.

– „Treating bad” – to jest wypowiedź, która padła nieraz w kontekście niemieckiej policji – mówi Bartosz Sulczewski.
 
To, że dochodzi do złego traktowania ludzi przez niemiecką straż graniczną, potwierdza Roma Mucha. Niedawno jej organizacja miała do czynienia z małą grupą osób, którą Niemcy porzucili w lesie. Ci ludzie koczowali zdezorientowani aż dwa tygodnie w pasie przygranicznym. Ich stan był bardzo poważny, gdy dostali się pod opiekę aktywistów.
 
Lubuskie nie należy do zamożnych terenów. Właściwie region ten nadal stara się, jak może, aby poradzić sobie z wyzwaniami związanymi z Ukraińcami, którzy przybyli tam, uciekając przed wojną w swoim kraju. W tej grupie jest bardzo wiele kobiet i dzieci. W punkcie pomocy Caritasu w godzinach popołudniowych tworzą się kolejki.
 
Młodzi mężczyźni wydaleni z Niemiec potrzebują także jedzenia i schronienia, ale ich potrzeby dotyczą poza tym kwestii finansowych. Oni deklarują, że nie mają nic przy sobie. Należy również zaznaczyć, że osoby te, będąc w tej trudnej sytuacji, mijają się niekiedy z prawdą w swoich wypowiedziach, aby osiągnąć swoje cele.
 
Na miejscu starają się organizować pieniądze. Pytają o udostępnienie rachunków bankowych do przelewu z zagranicy. Po stronie polskiej są osoby, które zgadzają się na takie rzeczy , prawdopodobnie nie będąc świadomymi tego, że może to zostać wykorzystane w niebezpiecznych celach.
 
Obcokrajowcy są także cały czas zainteresowani zdobyciem smartfonów. Z ich perspektywy jest to jedyna możliwość kontaktu z ich światem. Właśnie na tym tle doszło już do konfliktów w ośrodkach pomocy w rejonie zielonogórskim.

Czytaj także: Polska minister mówi wprost: „polski rynek potrzebuje migrantów

Dlaczego Polska to akceptuje?

W międzyczasie pojawiły się dokumenty wskazujące na to, że Niemcy wykorzystują niezdecydowanie polskich władz i z zasady wydalają do Polski osoby bez dokumentów.

To spotkało także 21-letniego rowerzystę o ciemnej karnacji na autostradzie nr 11 w pobliżu miasta Penkun, oddalonego 5–7 kilometrów od granicy z Polską. Mężczyzna został zatrzymany przez policję 3 czerwca o godz. 12.00. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów, jedynie rower. Lokalna prasa opisała ten przypadek z satysfakcją, bo człowiek ten został już o 18.30 deportowany do Polski.

Podstawą wydalenia do Polski miały być jego zeznania, w których oświadczył policji, że zapłacił 14 tys. euro za przemyt przez Białoruś i podróżował do Rygi taksówką. Potem kupił rower na Łotwie, podróżował autobusem i pociągiem do granicy, a następnie przekroczył granicę polsko-niemiecką na rowerze.

Niemcy nawet w takim przypadku potrafią wypaczać ustawy i wydalić taką osobę do Polski, mimo że człowiek dotknięty tym wydaleniem miał powiedzieć, że wjechał do UE przez Łotwę, a następnie był na Litwie. Niemców fakty czy logiczne myślenie mało interesują. Ważne, aby zrobić wrażenie na swoich obywatelach, że zwalcza się migrację, i faktycznie coraz skuteczniej wydala się ludzi do Polski. Jest to możliwe, ponieważ polska Straż Graniczna akceptuje wywody Niemców, które – jak wskazuje przykład z Perkun – nie są ani logiczne, ani rzeczowe, ani zgodne z prawem.
 
Aamin Muridi Abdulkadir, prawdopodobnie pochodzący z Somalii, został przekazany placówce Straży Granicznej w Tuplicach. Protokół sporządzony przez Zuzannę Matusiewicz 26 maja świadczy o tym, że Abdulkadir był wcześniej także na terenie Niemiec, niedaleko Klein Bademeusel, gdy został zatrzymany przez niemiecką policję. W protokole ewidentnie wskazuje się na to, że nie doszło do złożenia wniosku o azyl w Niemczech. Człowiek podający te same personalia pojawił się jednak ponownie w dokumentach Straży Granicznej w Tuplicach już 28 maja, bo został złapany przez stronę polską na próbie przekroczenia granicy z Niemcami.

Oszustwo na Dublin III na oczach polskiej SG

Z dokumentów Policji Federalnej we Frankfurcie nad Odrą, ale także z protokołów sporządzonych przez polską Straż Graniczną wynika, że Niemcy, wydalając tych ludzi do Polski, powołują się na Rozporządzenie Dublin III z 2013 roku. Jednak procedura dublińska jest w tych przypadkach zwykłym nadużyciem, ponieważ powstała ona w celu zapewnienia, że każdy wniosek o azyl złożony na terytorium państw członkowskich jest rozpatrywany tylko przez jedno państwo pod względem prawa materialnego. W wyżej wymienionych i udokumentowanych trzech przypadkach nie doszło do wniosku o azyl w żadnym z państw UE.
 
Jeśli istnieją przesłanki wskazujące na to, że wniosek o azyl został złożony w granicach innego państwa członkowskiego, akta muszą być przekazywane w Niemczech do Urzędu Federalnego ds. uchodźców odpowiedzialnego za daną lokalizację w celu wszczęcia procedury dublińskiej. Jeśli analiza wspomnianego urzędu wykaże, że inne państwo członkowskie może być odpowiedzialne za rozpatrzenie wniosku o azyl, wysyłany jest tak zwany wniosek o przejęcie. To państwo członkowskie musi wyrazić zgodę na przejęcie tego człowieka. Wtedy Urząd Federalny nakazuje deportację do odpowiedniego państwa członkowskiego.
 
Osoba dotknięta tą procedurą może odwołać się od decyzji i złożyć wniosek do właściwego sądu administracyjnego o wydanie postanowienia o skutku zawieszającym zgodnie z § 80 ust. 5 VwGO. Przekazanie do innego państwa członkowskiego nie jest dozwolone przed wydaniem przez sąd decyzji w sprawie wniosku o odwołanie.

Wydalenia do Polski są przeprowadzane niepraworządnie

Jak karczemnie i z pominięciem reguł praworządności przeprowadzane są wydalenia osób z Niemiec do Polski wskazuje przypadek człowieka określanego przez niemiecką Straż Graniczną z Frankfurtu nad Odrą jako „Jammal”. Inspekcja Policji Federalnej wydała w stosunku do niego zakaz wjazdu do Niemiec. Decyzja o wydaleniu Jammala z Niemiec była w jego przypadku powiązana z wydaleniem do Polski, jak zapisane jest w dokumencie z 13 maja br. Niemieccy policjanci pisemnie informują, że wydalają Jammala, bo kojarzą go z wydarzeniem, do którego doszło niedaleko miejsca jego pobytu i było nieuprawnionym wjazdem na terytorium Niemiec. Nie pokazano żadnych dowodów.
 
Policja zwraca uwagę na to, że Jammal nie miał przy sobie żadnych dokumentów i dlatego został natychmiast zakwalifikowany do wydalenia z Niemiec. Dokument zawiera formułę o ewentualnym odwołaniu się od tej decyzji, ale wydalenie jest wszczęte natychmiast. Jammal odmówił podpisania dokumentu sporządzonego przez policję niemiecką. Mimo to został wydalony do Polski.

Nikt nie wie, kim naprawdę są

Jak zapewnia Bartosz Sulczewski, do Polski trafiają z Niemiec jak na razie mężczyźni w sile wieku, w przedziale 30–40 lat. Olbrzymia większość z nich jest co prawda psychicznie załamana i obarczona problemami zdrowotnymi, ale nie wymagali dotychczas konsultacji lekarskich. Sulczewscy są zaniepokojeni trudnościami mentalnymi, z którymi są skonfrontowani w kontakcie z tymi ludźmi. Ci cudzoziemcy funkcjonują jakby poza społecznością, która mieszka w noclegowni. Jest to społeczność przestrzegająca reguł tego miejsca i w olbrzymiej większości są to osoby w wieku średnim i starszym pochodzenia polskiego. Cudzoziemcy nie integrują się z nimi. Jedzą na korytarzu lub w swoich pokojach. Jak na razie Niemcy nie wydalają do Polski kobiet ani dzieci.
 
Nowym zjawiskiem jest znaczny wzrost udziału osób posługujących się językiem perskim. Sulczewscy przywykli do komunikacji w języku angielskim lub przez translator w smartfonie. Wcześniej trzeba było tylko ustawić język arabski, aby przekazać podstawowe informacje, ale w ostatnim czasie przybysze chcą się komunikować w języku perskim i deklarują, że pochodzą z Iranu. Jeden z tych ludzi miał powiedzieć, że w swojej ojczyźnie pracował jako policjant. Świadkowie tej wypowiedzi zapamiętali tego Irańczyka jako bardzo pewnego siebie mężczyznę, który robił wrażenie osoby zadbanej, i także został wydalony z Niemiec i przekazany polskiej Straży Granicznej.
 
W przeszłości łatwo było dostać się do Niemiec z Polski, ale od połowy października 2023 r., gdy Niemcy wprowadziły kontrole stacjonarne i w regionach przygranicznych przy jednoczesnym zaostrzeniu polityki migracyjnej, próby przedostania się do tego kraju często się nie udają. Czasem osoby próbują nawet trzy razy przekroczyć granicę i są odsyłane do Polski.

Popularne jest staranie się o wygląd Europejczyka. Zdaniem obcokrajowców wystarczy tylko wyglądać trochę na dobrze ubranego Europejczyka, aby niemiecka policja kogoś nie zatrzymała i nie wydaliła. Lecz w ostatnich miesiącach coraz trudniej jest osobom o kolorowej skórze przedostać się do Niemiec. Te, które zostają w Polsce, popadają w depresję i desperację. Będąc w Polsce, nie posiadają środków do życia i nie potrafią funkcjonować w naszym społeczeństwie, które jest im nieznane i całkiem obce. Osoby te zaczynają szybko tworzyć ze sobą powiązania, które niekiedy budzą niepokój także u Sulczyńskich. Są powody, aby przypuszczać, że w Lubuskiem tworzą się już sieci przemytników ludzi. Jest to niebezpieczne zjawisko, z którego może wyniknąć wiele problemów dla tego biednego regionu, który i bez cudzoziemców ma olbrzymie kłopoty.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe