Wygrana? Tak. Triumfalizm? Nie!
Urok wyborów samorządowych polega na tym, że każda formacja ogłasza swoje zwycięstwo. Klasyczna „win-win situation”. Warto jednak zostawić warstwę propagandy i przejść do realiów.
PiS ponownie wygrywa wybory samorządowe na szczeblu sejmików wojewódzkich i to nie o 1,8% nad Koalicją Obywatelską tylko z dwukrotnie większą przewagą, bo niemal 3,7%. Porównajmy zapowiedzi PO (KO), w tym samego Donalda Tuska przed wyborami: mieli odbić wszystkie sejmiki, no , może z wyjątkiem Podkarpacia. No i oczywiście być przed PiS-em. Nie udało się ani jedno, ani drugie. PiS wygrywa w 7 sejmikach (w 2018 wygrał w 8), a będzie rządzić zapewne w 5. Podsumujmy: miało być 0 (lub 1) - jest 5. Minusem dla PiS jest dopiero trzecie miejsce wśród najmłodszych (uczniów i studentów) – minimalnie, bo o 0,2% przegrana w tej kategorii wiekowej z Trzecią Drogą. Zatem Prawo i Sprawiedliwość ma dalej o czym myśleć. PIS przegrywa oczywiście w dużych miastach – ale to się akurat nie zmieniło, choć jest to utrwalanie złej tendencji.
Eksperci chwalą utrzymanie dobrej pozycji Trzeciej Drogi, mimo wcześniejszych spadków w sondażach. A ja przekornie przypomnę, że zawsze wybory samorządowe były dla PSL-u najbardziej ulubioną elekcją i często partia ta uzyskiwała parokrotnie lepsze rezultaty niż do parlamentu. Otóż wynik Trzeciej Drogi jest gorszy niż… wynik PSL-u z 2018 roku - 16,6 % (oczywiście mówimy o szczeblu sejmików).
KO wybory przegrała, ale może pocieszać się utrzymaniem wielkich miast, choć jak się wydaje może sensacyjnie, na rzecz TD , stracić Wrocław, którego prezydent został przecież oficjalnie poparty przez Tuska i PO na szczeblu centralnym.
Skądinąd charakterystyczne, że jednak pierwotne wyniki exit-pools różnią się od ostatecznych wyników i to wyraźnie. W niedzielę wieczorem wyborcze prognozy pokazywały lepszą pogodę dla KO, a gorszą dla PiS. Trochę to przypomina skandal z maja 2019, gdy ówczesna TVP pod rękę z TVN 24 przesądziły, że nie zdobyłem mandatu do europarlamentu, gdy tymczasem uzyskałem wynik aż o 50 tys. głosów więcej niż też startujący z drugiego miejsca Andrzej Halicki z Koalicji Obywatelskiej i o prawie 40 tys. więcej niż lider listy Lewicy Robert Biedroń. Oczywiście potem żadnego „przepraszam” nie było, ale manipulacja poszła w świat.
Przestrzegałbym jednak Prawo i Sprawiedliwość przed triumfalizmem po tym niewątpliwym sukcesie wyborczym. Wybory europejskie rządzą się naprawdę swoimi prawami.
*tekst ukazał się na portalu tematypolityczne.pl (09.04.2024)