Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Robert De Niro na prezydenta Stanów Zjednoczonych
I oto dziś dotarła do nas wiadomość, że kampania Hillary Clinton wpadła na jakieś taśmy sprzed ponad 10 lat, na których Trump prywatnie opowiada komuś, jak to kiedyś próbował uwieść kobietę, która mu się podobała, sposób w jaki o tym mówi, wskazuje, że dla niego kobiety to szmaty, które czy to za pieniądze, czy dla przyjemności pójścia do łóżka z kimś sławnym, gotowe są na wszystko, no i dziś wszystko wskazuje na to, że szanse Trumpa w wyścigu do Białego Domu spadły do zera. To co mnie w tym zainteresowało, to jednak wbrew pozorom nie najbardziej słowa Trumpa. Żyję na tym świecie ponad 60 lat i mimo że się na ogół nie zadawałem ani z ludźmi, którzy mają pieniądze, ani tym bardziej z celebrytami, tego rodzaju tekstów, od lat szkolnych do dziś, z ust najróżniejszych osób – zarówno dzieci, jak i osób zaawansowanych wiekiem – słyszałem dziesiątki. Ale nie chodzi nawet o opinie znajomych. Nie chodzi nawet o tekst cytowanego tu już nie raz Boba Greene’a na temat rewolucji kulturalnej przełomu lat 60-tych i 70-tych, kiedy to, wedle jego relacji, hotele, w których mieszkali rockowi artyści były do tego stopnia opanowane przez dzieci, nastolatki, studentki, oraz jak najbardziej kobiety zamężne, że, kiedy już zwyciężczynie owego swoistego konkursu zostały wytypowane, dla zaprowadzenia porządku musiała interweniować policja. Żeby wiedzieć, jak się sprawy na tym poziomie mają, wystarczy być. To co powiedział ten dureń Trump w szczerej rozmowie sprzed lat, to fakt, i nie ma takiego zakłamania, które by tu cokolwiek mogło zmienić.
A zatem, nie uważam, by uruchomiona właśnie – która to już – kampania przeciwko Trumpowi mogła mu zaszkodzić. Jedyne co Amerykanie się o nim dowiedzieli, to to, że on wie to, co wie każdy z nich, włącznie z dziećmi i samymi zainteresowanymi. Jest jednak coś, co mnie w tym zaciekawiło. Otóż stało się tak, że, jak mnie poinformował mój syn, głos w sprawie zabrał sam Robert De Niro, wybitny aktor i celebryta i w nagranym oświadczeniu, nie mogąc ukryć swojego najgłębszego moralnego wburzenia, zwyzywał Trumpa od świń i śmieci. Wypowiedź De Niro jest tak napisana i w taki sposób przedstawiona, że, szczerze powiedziawszy, ja nie jestem w stanie sobie wyobrazić czegoś co zawierałoby w sobie podobny ładunek nienawiści i pogardy dla jednego człowieka. De Niro to wyjątkowo zdolny aktor, ludzie którzy piszą mu role, to najczęściej równie wybitni autorzy, a zatem wystąpienie, o którym dziś mówię, to prawdziwy majstersztyk.
Ktoś powie: „No, no! De Niro tak powiedział o Trumpie? To musi być coś. Człowiek, który tak wspaniale zagrał u Joffe w „Misji”, musi mieć w sobie coś, co mu pozwala na wygłaszanie tego rodzaju ocen”. Ja jednak sobie przypominam, jak to po raz ostatni chyba zdarzyło mi się usłyszeć o Robercie De Niro, a było to przy okazji rozpętanej przez tygodnik „Wprost” tak zwanej „afery Fibaka”. Gdyby ktoś nie pamiętał, poszło o to, że Wojciech Fibak, niegdyś wybitny polski tenisista, został oskarżony przez nieznaną nam do dziś konkurencję o pedofilię, w wyniku czego opuścił kraj i słuch po nim zaginął. To jednak wtedy właśnie, podczas owej trwającej przez parę tygodni dyskusji, pojawiła się też informacja, że Fibak na pedofilskim rynku nie działał sam, ale w większej grupie, a wśród jego kumpli osobą najbardziej utytułowaną był nie kto inny jak sam Robert De Niro. Wedle, przyznaję, że niepotwierdzonych, informacji, Fibak i De Niro byli bardzo bliskimi znajomymi i to ich potrzeby w dużym stopniu zaspokajał ów szczególny rynek.
No i znów, czy mnie to zdziwiło? Nie bardzo. Owszem, wiadomość, że Fibak i De Niro to kumple to było coś, no ale ta cała reszta? Przepraszam bardzo, ale traktując sprawy czysto logicznie, niby dlaczego oni się mieli na tym polu oszczędzać? Bo ksiądz im powiedział, że grzech jest zły? A może oni się kierują tak zwanym „drogowskazem moralnym”? Może oni są tak zwanymi „humanistami”, a tam się nawet alkoholu nie nadużywa? Mowy nie ma. W to nie uwierzą nawet widzowie programu „Rozmowy w toku”.
A zatem wynik wyborów w Stanach pozostaje otwarty dokładnie tak samo, jak otwarty był tydzień temu. Tyle że z naszego punktu widzenia, jak się ten konkurs skończy jest bez znaczenia. Równie dobrze, Republikanie mogą nagle się rozmyślić i wysunąć kandydaturę Roberta De Niro. Naprawdę jest dobry. Tu:
Przypominam, że wszystkie moje książki można zamawiać w księgarni na stronie www.coryllus.pl. Polecam serdecznie, czyli z serca.