"Czytam, chadzam, doradzam, odradzam". Wojciech Stanisławski: Koszykowa, lustro Szucha

Już tytuł zapada w pamięć czytelnika, szczególnie tego, który nie pamiętał, jak przemianowano w latach 1945–1956 Aleje Ujazdowskie.
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / Twitter @MuzeumWykletych

Filozofowie lubią rozważać podobieństwa mikro- i makrokosmosu, matematycy podziwiają i tworzą fraktale, w których detale odzwierciedlają ukształtowanie całości, historycy często zerkają z tęsknotą na mikrohistorię, czyli opowiadanie o przeszłości poprzez opis niewielkiego obszaru lub wycinka czasu: losów jednego dworu, wioski, godziny bitwy, czasem jednej decyzji. Praca George’a Stewarda o frontalnym uderzeniu w bitwie pod Gettysburgiem, które przesądziło o losach wojny secesyjnej, a tym samym – Stanów Zjednoczonych, cytowana jest w anglosaskim świecie niemal równie często, jak w Europie „Ser i robaki” Carla Ginzburga, próba odtworzenia poglądów Menocchia, młynarza z friuliańskiego miasteczka, ściganego przez rzymską inkwizycję za heretyckie myśli. 

To oczywiście kuszący sposób pisania: czasem o jego wyborze przesądza dostęp do szczególnego rodzaju, wcześniej niewykorzystanego źródła (protokoły przesłuchań Menocchia wraz z uwagami inkwizytorów), czasem – zawrót głowy badacza na myśl o tym, jak daleko można się posunąć w wyszukiwaniu uwarunkowań poszczególnych wydarzeń. W internecie krążą filmiki ukazujące kolejne możliwe powiększenia materii: oglądamy na ekranie liść z bliska, pod lupą, potem pod mikroskopem, wędrujemy od widoku powierzchni liścia, z włoskami i kutykulą, przez tkanki, poziom komórek, aż po ujęcia z mikroskopu elektronowego, ukazujące cząsteczki, a wreszcie (to już symulacja komputerowa) oddziaływania atomów i cząstek subatomowych. Nie inaczej jest z historią (oczywiście to dość grube porównanie z mojej strony): od wiedzy o tym, że istnieli Stalin, Jałta i „Polska Ludowa”, zejść w kilkadziesiąt stron do poziomu organizacji Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, jego metod działania, roli i ilości aresztów, aż do pojedynczego aresztu, wreszcie do ścieżek kariery poszczególnych strażników, pojedynczego brzęku klucza, szczura układającego się wygodnie w karcerze na stopie przerażonej więźniarki? 

Wydawałoby się, że – gdy już opanowało się narzędzia pracy, dotarło do dokumentów – nic prostszego, jak pisać mikrohistorie: szkoły, parafii, warsztatu wulkanizatorskiego, małżeństwa dziadków… Są jednak dodatkowe wymogi: delikatna umiejętność selekcji faktów tak, by zachować ich proporcje, wyszukania i doboru źródeł. Wybór miejsca, które nie jest tylko „mikrofraktalem”, nie tylko odtwarza prawidłowości powszechnie znane, lecz jest rodzajem soczewki skupiającej obrazy otaczającego świata, mikrokosmosem, który jak w marzeniach metafizyków i alchemików odzwierciedla kosmos wokół. I jeszcze, bagatela, dar pisarski. 

Czytaj także: Na nauce Krzyża oparła się Solidarność. Co ona mówi?

"Koszykowa róg Stalina"

Jeśli spełnione zostaną te wymogi, może powstać praca tak wybitna, jak „Koszykowa róg Stalina” prof. Andrzeja Zawistowskiego: już tytuł zapada w pamięć czytelnika, szczególnie tego, który nie pamiętał, jak przemianowano w latach 1945–1956 Aleje Ujazdowskie. Już pierwsze, rekordowo krótkie zdanie książki („109 metrów”) jest wstrząsem, gdy dowiemy się, że tyle właśnie dzieliło więzienie śledcze Gestapo w alei Szucha 25 od narożnego budynku przy Koszykowej 2 i rozdzielających się pod nim korytarzy: najbliżej do karceru, prosto i w lewo – do pojedynczych cel, tzw. literatek, prosto i w prawo – do cel z oknami (blindami właściwie) wychodzącymi na Ujazdowskie/Stalina i park. „Na placu na Rozdrożu odbywały się imprezy związane z Dniami Oświaty, Książki i Prasy. Postawiono trybunę, orkiestra grała huczną muzykę, skoczne melodie. […] Nasze okno piwniczne było w lecie szeroko otwarte – słyszałem więc muzykę, zapowiedzi spikerów. […] Wszyscy czuliśmy ten makabryczny kontrast: Ludzi na wolności poza zabawą nic nie interesowało. […] Tamci bawią się, cieszę, piją, jest wiosna, a my – giniemy”. Odwieczny los Ikara, pasażera mijającej letnią plażę więźniarki, ale też – pacjentki hospicjum…

Powyższy zapis to fragment wspomnień Władysława Bartoszewskiego, uwięzionego przy Koszykowej (po raz drugi w swojej więziennej karierze) na początku lat 50.; równie szczegółowo, zdaniem autora pracy, opisali tryb funkcjonowania więzienia i swoich współtowarzyszy Wiesław Chrzanowski, Halina Zakrzewska czy ks. Jan Stępień. Możemy pomyśleć tylko o tysiącach tych, którym nie dane było spisać wspomnień: od generała Emila Fieldorfa „Nila” do Jana Rodowicza „Anody”.

„Koszykowa róg Stalina” jest, jak deklaruje autor, owocem pracy nad zebraniem, uporządkowaniem i analizą źródeł dotyczących Aresztu Wewnętrznego MBP. O nierozwiązywalnych (dziś) zagadkach i niepochwytnych wątkach mowa już na pierwszych stronach Wstępu: jak się okazuje, w archiwach bezpieki nie zachowały się niemal żadne materiały, wytwarzane przez każdą biurokrację: skorowidz nazwisk osadzonych, książki dyżurnych i wizyt lekarskich, kartoteki… Co się z nimi stało? Czy zostały skwapliwie przemielone już w latach 50. lub zaraz po roku 1989, przez podwładnych „człowieka honoru”? Czy Koszykowa, miejsce „bezprawia w bezprawiu”, działała w swego rodzaju próżni prawnej, na mocy decyzji władz, nie wytwarzając zwyczajowej dla aresztu i więzienia dokumentacji? A może – to hipoteza najbardziej fascynująca – w czasach PRL celowo sporządzono błędne opisy archiwalne tych dokumentów i leżą one do dziś owinięte w zetlały papier pakowy na półkach jakiegoś archiwum wojewódzkiego, czekając na swojego odkrywcę? 

Z tysięcy akt AAN i IPN, relacji gromadzonych przez Muzeum Powstania Warszawskiego, dziesiątków wspomnień i setek opracowań Andrzej Zawistowski zdołał odtworzyć nie tylko tryb działania, struktury władzy i topografię Aresztu Wewnętrznego, nie tylko lekkim piórem nakreślił losy miejsca znajdującego się dziś w sercu Warszawy, każąc nam myśleć o beztrosce ostatniego króla Rzeczypospolitej, wytyczającego tu „oś stanisławowską”, o wierze w przyszłość finansisty Leopolda Kronenberga i wyemancypowanej ziemianki Julii Mazaraki wznoszących w tym miejscu kamienice. Zdołał odtworzyć losy i kariery funkcjonariuszy (w tym fenomen „Francuzów”, czyli repatriantów z Francji polskich żołnierzy Résistance, w większości górników, którym zaproponowano pieski los strażników; oczywiście, mogli go nie przyjąć), życie codzienne aresztu, z jego udrękami i lifehackami, relacje między więźniami a personelem, wreszcie to, co czyta się najtrudniej – tryb przesłuchań, różne kręgi poniżenia, rodzaje tortur. 

Są fragmenty tej książki – świetnie napisane, opisujące mechanizmy władzy, rodzaje zabezpieczeń, gry propagandowe i intrygi aparatu – które czyta się, wstyd powiedzieć, niemal tak wartko jak powieść sensacyjną. Są też takie, przez które brnie się w mdłościach i z gniewem na myśl o tym, że większość zła dokonywanego przez ludzi pozostaje nieukarana. Jest jeden, który czyta się ze znużeniem – a mimo to nie wolno go pominąć, bodaj w trybie przeskanowania wzrokiem, szybkiego przesuwania spojrzenia w dół kartki. To strony 374–459: nazwiska 3931 osób, które przeszły przez cele Aresztu Wewnętrznego MBP. 

Czytaj także: Dlaczego w Serbii dzieje się tak źle? Temu państwu grozi katastrofa

Nowy numer 

Tekst ukazał się w nowym numerze tygodnika "Solidarność" dostępnym już od środy w kioskach. 

Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>

 

 


 

POLECANE
Morderstwo na kampusie UW. Policja udostępniła nagranie z ostatniej chwili
Morderstwo na kampusie UW. Policja udostępniła nagranie

W piątek policja opublikowała nagranie z zatrzymania studenta podejrzanego o zabójstwo portierki Uniwersytetu Warszawskiego.

Tragiczny wypadek pod Krosnem. Nie żyje jedna osoba, ranne zostały dzieci Wiadomości
Tragiczny wypadek pod Krosnem. Nie żyje jedna osoba, ranne zostały dzieci

Groźny wypadek w okolicach Krosna. W jego wyniku śmierć poniosła jedna osoba, a dwie zostały ranne.

Wyłączenia prądu w Warszawie. Jest komunikat z ostatniej chwili
Wyłączenia prądu w Warszawie. Jest komunikat

Mieszkańcy Warszawy muszą przygotować się na planowane przerwy w dostawie prądu. Sprawdź, gdzie 13 maja 2025 r. nastąpią wyłączenia.

Nadciąga zmiana pogody. IMGW wydał komunikat z ostatniej chwili
Nadciąga zmiana pogody. IMGW wydał komunikat

W najbliższych dniach możemy się spodziewać przymrozków i opadów deszczu. Temperatura spadnie do minus 3 st. C – poinformowała synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Ilona Śmigrodzka.

Skandal wokół księżnej Meghan. Grozi jej milionowy pozew z ostatniej chwili
Skandal wokół księżnej Meghan. Grozi jej milionowy pozew

Meghan Markle po raz kolejny znalazła się w centrum kontrowersji. Tym razem nie chodzi jednak o rodzinne konflikty czy medialne wypowiedzi, ale... przepis na sól do kąpieli, który pokazała w swoim programie na Netfliksie. Amerykanka Robin Patrick twierdzi, że po skorzystaniu z mieszanki doznała poważnych obrażeń i teraz domaga się od arystokratki wysokiego odszkodowania.

Ostatnie Pokolenie przykleiło się do trasy S8. Kierowcom puściły nerwy z ostatniej chwili
Ostatnie Pokolenie przykleiło się do trasy S8. Kierowcom puściły nerwy

Ostatnie Pokolenie zablokowało Most Grota-Roweckiego i trasę S8, tworząc ponad 10-kilometrowy korek – informuje serwis Miejski Reporter.

Minister finansów zdecydował ws. pieniędzy dla PiS. Skarbnik partii potwierdza z ostatniej chwili
Minister finansów zdecydował ws. pieniędzy dla PiS. Skarbnik partii potwierdza

Minister finansów rozpoczął wypłatę pomniejszonej subwencji dla Prawa i Sprawiedliwości. Skarbnik partii potwierdził, że wpłynęła pierwsza rata – informuje Interia.

Groźna substancja w popularnym produkcie. GIS wydał ostrzeżenie Wiadomości
Groźna substancja w popularnym produkcie. GIS wydał ostrzeżenie

W branży beauty nadchodzą poważne zmiany. Główny Inspektorat Sanitarny (GIS) ogłosił, że od 1 września 2025 roku obowiązywać będzie zakaz stosowania substancji TPO w kosmetykach. Ten składnik, dotąd powszechnie używany w żelach do paznokci, został uznany za potencjalnie rakotwórczy.

Dobre wieści dla PiS. Jest nowy sondaż partyjny z ostatniej chwili
Dobre wieści dla PiS. Jest nowy sondaż partyjny

Prawo i Sprawiedliwość prowadzi z wynikiem 32,3 proc. – wynika z najnowszego sondażu przeprowadzonego przez pracownię Pollster dla "Super Expressu".

Aktorzy serialu „Ranczo” ogłosili radosną nowinę Wiadomości
Aktorzy serialu „Ranczo” ogłosili radosną nowinę

Radosna nowina z życia prywatnego pary znanej z serialu „Ranczo” poruszyła fanów. Ewa Kuryło i Piotr Pręgowski właśnie zostali po raz pierwszy dziadkami. Ich wnuk, mały Aleksander, urodził się niedawno w Atenach.

REKLAMA

"Czytam, chadzam, doradzam, odradzam". Wojciech Stanisławski: Koszykowa, lustro Szucha

Już tytuł zapada w pamięć czytelnika, szczególnie tego, który nie pamiętał, jak przemianowano w latach 1945–1956 Aleje Ujazdowskie.
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / Twitter @MuzeumWykletych

Filozofowie lubią rozważać podobieństwa mikro- i makrokosmosu, matematycy podziwiają i tworzą fraktale, w których detale odzwierciedlają ukształtowanie całości, historycy często zerkają z tęsknotą na mikrohistorię, czyli opowiadanie o przeszłości poprzez opis niewielkiego obszaru lub wycinka czasu: losów jednego dworu, wioski, godziny bitwy, czasem jednej decyzji. Praca George’a Stewarda o frontalnym uderzeniu w bitwie pod Gettysburgiem, które przesądziło o losach wojny secesyjnej, a tym samym – Stanów Zjednoczonych, cytowana jest w anglosaskim świecie niemal równie często, jak w Europie „Ser i robaki” Carla Ginzburga, próba odtworzenia poglądów Menocchia, młynarza z friuliańskiego miasteczka, ściganego przez rzymską inkwizycję za heretyckie myśli. 

To oczywiście kuszący sposób pisania: czasem o jego wyborze przesądza dostęp do szczególnego rodzaju, wcześniej niewykorzystanego źródła (protokoły przesłuchań Menocchia wraz z uwagami inkwizytorów), czasem – zawrót głowy badacza na myśl o tym, jak daleko można się posunąć w wyszukiwaniu uwarunkowań poszczególnych wydarzeń. W internecie krążą filmiki ukazujące kolejne możliwe powiększenia materii: oglądamy na ekranie liść z bliska, pod lupą, potem pod mikroskopem, wędrujemy od widoku powierzchni liścia, z włoskami i kutykulą, przez tkanki, poziom komórek, aż po ujęcia z mikroskopu elektronowego, ukazujące cząsteczki, a wreszcie (to już symulacja komputerowa) oddziaływania atomów i cząstek subatomowych. Nie inaczej jest z historią (oczywiście to dość grube porównanie z mojej strony): od wiedzy o tym, że istnieli Stalin, Jałta i „Polska Ludowa”, zejść w kilkadziesiąt stron do poziomu organizacji Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, jego metod działania, roli i ilości aresztów, aż do pojedynczego aresztu, wreszcie do ścieżek kariery poszczególnych strażników, pojedynczego brzęku klucza, szczura układającego się wygodnie w karcerze na stopie przerażonej więźniarki? 

Wydawałoby się, że – gdy już opanowało się narzędzia pracy, dotarło do dokumentów – nic prostszego, jak pisać mikrohistorie: szkoły, parafii, warsztatu wulkanizatorskiego, małżeństwa dziadków… Są jednak dodatkowe wymogi: delikatna umiejętność selekcji faktów tak, by zachować ich proporcje, wyszukania i doboru źródeł. Wybór miejsca, które nie jest tylko „mikrofraktalem”, nie tylko odtwarza prawidłowości powszechnie znane, lecz jest rodzajem soczewki skupiającej obrazy otaczającego świata, mikrokosmosem, który jak w marzeniach metafizyków i alchemików odzwierciedla kosmos wokół. I jeszcze, bagatela, dar pisarski. 

Czytaj także: Na nauce Krzyża oparła się Solidarność. Co ona mówi?

"Koszykowa róg Stalina"

Jeśli spełnione zostaną te wymogi, może powstać praca tak wybitna, jak „Koszykowa róg Stalina” prof. Andrzeja Zawistowskiego: już tytuł zapada w pamięć czytelnika, szczególnie tego, który nie pamiętał, jak przemianowano w latach 1945–1956 Aleje Ujazdowskie. Już pierwsze, rekordowo krótkie zdanie książki („109 metrów”) jest wstrząsem, gdy dowiemy się, że tyle właśnie dzieliło więzienie śledcze Gestapo w alei Szucha 25 od narożnego budynku przy Koszykowej 2 i rozdzielających się pod nim korytarzy: najbliżej do karceru, prosto i w lewo – do pojedynczych cel, tzw. literatek, prosto i w prawo – do cel z oknami (blindami właściwie) wychodzącymi na Ujazdowskie/Stalina i park. „Na placu na Rozdrożu odbywały się imprezy związane z Dniami Oświaty, Książki i Prasy. Postawiono trybunę, orkiestra grała huczną muzykę, skoczne melodie. […] Nasze okno piwniczne było w lecie szeroko otwarte – słyszałem więc muzykę, zapowiedzi spikerów. […] Wszyscy czuliśmy ten makabryczny kontrast: Ludzi na wolności poza zabawą nic nie interesowało. […] Tamci bawią się, cieszę, piją, jest wiosna, a my – giniemy”. Odwieczny los Ikara, pasażera mijającej letnią plażę więźniarki, ale też – pacjentki hospicjum…

Powyższy zapis to fragment wspomnień Władysława Bartoszewskiego, uwięzionego przy Koszykowej (po raz drugi w swojej więziennej karierze) na początku lat 50.; równie szczegółowo, zdaniem autora pracy, opisali tryb funkcjonowania więzienia i swoich współtowarzyszy Wiesław Chrzanowski, Halina Zakrzewska czy ks. Jan Stępień. Możemy pomyśleć tylko o tysiącach tych, którym nie dane było spisać wspomnień: od generała Emila Fieldorfa „Nila” do Jana Rodowicza „Anody”.

„Koszykowa róg Stalina” jest, jak deklaruje autor, owocem pracy nad zebraniem, uporządkowaniem i analizą źródeł dotyczących Aresztu Wewnętrznego MBP. O nierozwiązywalnych (dziś) zagadkach i niepochwytnych wątkach mowa już na pierwszych stronach Wstępu: jak się okazuje, w archiwach bezpieki nie zachowały się niemal żadne materiały, wytwarzane przez każdą biurokrację: skorowidz nazwisk osadzonych, książki dyżurnych i wizyt lekarskich, kartoteki… Co się z nimi stało? Czy zostały skwapliwie przemielone już w latach 50. lub zaraz po roku 1989, przez podwładnych „człowieka honoru”? Czy Koszykowa, miejsce „bezprawia w bezprawiu”, działała w swego rodzaju próżni prawnej, na mocy decyzji władz, nie wytwarzając zwyczajowej dla aresztu i więzienia dokumentacji? A może – to hipoteza najbardziej fascynująca – w czasach PRL celowo sporządzono błędne opisy archiwalne tych dokumentów i leżą one do dziś owinięte w zetlały papier pakowy na półkach jakiegoś archiwum wojewódzkiego, czekając na swojego odkrywcę? 

Z tysięcy akt AAN i IPN, relacji gromadzonych przez Muzeum Powstania Warszawskiego, dziesiątków wspomnień i setek opracowań Andrzej Zawistowski zdołał odtworzyć nie tylko tryb działania, struktury władzy i topografię Aresztu Wewnętrznego, nie tylko lekkim piórem nakreślił losy miejsca znajdującego się dziś w sercu Warszawy, każąc nam myśleć o beztrosce ostatniego króla Rzeczypospolitej, wytyczającego tu „oś stanisławowską”, o wierze w przyszłość finansisty Leopolda Kronenberga i wyemancypowanej ziemianki Julii Mazaraki wznoszących w tym miejscu kamienice. Zdołał odtworzyć losy i kariery funkcjonariuszy (w tym fenomen „Francuzów”, czyli repatriantów z Francji polskich żołnierzy Résistance, w większości górników, którym zaproponowano pieski los strażników; oczywiście, mogli go nie przyjąć), życie codzienne aresztu, z jego udrękami i lifehackami, relacje między więźniami a personelem, wreszcie to, co czyta się najtrudniej – tryb przesłuchań, różne kręgi poniżenia, rodzaje tortur. 

Są fragmenty tej książki – świetnie napisane, opisujące mechanizmy władzy, rodzaje zabezpieczeń, gry propagandowe i intrygi aparatu – które czyta się, wstyd powiedzieć, niemal tak wartko jak powieść sensacyjną. Są też takie, przez które brnie się w mdłościach i z gniewem na myśl o tym, że większość zła dokonywanego przez ludzi pozostaje nieukarana. Jest jeden, który czyta się ze znużeniem – a mimo to nie wolno go pominąć, bodaj w trybie przeskanowania wzrokiem, szybkiego przesuwania spojrzenia w dół kartki. To strony 374–459: nazwiska 3931 osób, które przeszły przez cele Aresztu Wewnętrznego MBP. 

Czytaj także: Dlaczego w Serbii dzieje się tak źle? Temu państwu grozi katastrofa

Nowy numer 

Tekst ukazał się w nowym numerze tygodnika "Solidarność" dostępnym już od środy w kioskach. 

Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>

 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe