Dlaczego w Serbii dzieje się tak źle? Temu państwu grozi katastrofa
Rząd serbski karmi opinię publiczną dobrymi wieściami z pola walki o lepsze jutro. Sytuacja może napawać optymizmem. Makrowskaźniki pokazują, że Serbia rozwija się w znakomitym tempie oraz w odpowiednim kierunku. Spośród innych państw należących do CEFTA Serbia przyciąga 50% bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Ich wartość w 2022 roku wyniosła 4,43 mld euro. W handlu zagranicznym z innymi państwami regionu Serbia odnotowuje wyraźną nadwyżkę w wysokości 2,36 mld euro. W sześciomilionowym kraju ponad 2,8 tys. przedsiębiorstw zagranicznych zatrudniało przeszło 330 tys. pracowników. Rząd Serbii na swojej stronie internetowej podaje informację o 45-procentowym wzroście eksportu usług IT o wartości 2,69 mld euro w porównaniu do 2021 roku. Tymczasem temu państwu grozi społeczna katastrofa. Serbska gospodarka ma charakter gospodarki kolonii.
Jako taka sytuacja tego kraju w niczym nie przypomina świetnych lat jugosłowiańskich, kiedy korzystała z uprzywilejowanej pozycji na świecie, ale także rynków zbytu w samej Jugosławii. Deficyt w handlu zagranicznym wynosi aż 8,9 mld USD. Resztki przemysłu i rolnictwa, które pozostały w kraju, opierają się na taniej sile roboczej i ignorowaniu zasad zrównoważonego rozwoju. Przekonali się o tym górnicy ze wschodniej Serbii, kiedy wydobycie metali przejęli tam inwestorzy chińscy. Usługi publiczne – w postaci służby zdrowia, edukacji, transportu publicznego, bezpieczeństwa czy infrastruktury transportowej – są mocno zaniedbane i budzą powszechne niezadowolenie. Administracja jest spadkobiercą najgorszych cech osmańsko-bizantyńskich, w których człowiek jest poddanym, ewentualnie petentem, a nie obywatelem, którego interes powinien być nadrzędny. Liczba ludności Serbii spada gwałtownie od 30 do 70 tysięcy rocznie. Wskaźnik zgonów przewyższa o połowę wskaźnik urodzeń. Do tego dochodzi jeszcze milionowa emigracja, głównie do Niemiec, Austrii, Francji, Włoch i innych państw zachodnioeuropejskich. Kwestia tego, czy Kosowo będzie jeszcze serbskie, czy nie, ustępuje miejsca pytaniu, ilu będzie Serbów za 10–20 lat.
Czytaj także: Marazm po prawej stronie. Jakie są konsekwencje centralistycznej polityki rządu PiS-u?
Co się dzieje w Serbii?
Nasuwa się pytanie, dlaczego w Serbii dzieje się tak źle? Serbom nie można zarzucić politycznego konformizmu czy braku demokratycznych tradycji. Masowe protesty przeciwko rządom Slobodana Miloševicia, które trwały od początku lat 90., wstrząsały belgradzkimi ulicami i mostami. Serbskie elity intelektualne często zresztą czerpały z polskich doświadczeń etapu Solidarności, stanu wojennego i wczesnej transformacji. Serbowie, podobnie jak inne narody Bałkanów, maja wpojoną potrzebę politycznej niezależności, a jednocześnie odczuwają dystans do władzy.
Odpowiedź na to pytanie to podróż do „jądra ciemności” bałkańskiej polityki. Aleksandar Vučić i jego Serbska Partia Postępowa od 2014 roku wygrywa wybory w coraz mniej akceptowalny, ale zawsze efektywny sposób. Sam Vučić pozostaje prezydentem Serbii od 2017 roku. Wiele wskazuje na to, że utrzyma się na tym stanowisku do końca drugiej kadencji, czyli do 2027 roku. Ta dominacja „Postępowców” w życiu politycznym Serbii oraz autorytarne tendencje wśród serbskich polityków doprowadziły do sytuacji określanej w doktrynie politologicznej jako „zawłaszczenie państwa”. „Postępowcy” są praktycznie w każdym urzędzie i sprawują władzę bez żadnej istotnej przeszkody ze strony mediów czy opozycji. Sukces polityczny Vučicia i jego „Postępowców” doprowadził do sytuacji paradoksalnej – interes partii stał się interesem państwa. Państwo zostało podporządkowane interesowi Serbskiej Partii Postępowej i jego przywódcy. Odrzucając na bok uprzedzenia, można by oczekiwać od Vučicia wprowadzenia Serbii na drogę reform, wyprowadzenia z gospodarczego marazmu, usprawnienia administracji i służb publicznych. Ma on w ręku wszystkie karty, aby stać się serbskim Atatürkiem. Jednak nic z tych rzeczy w tym kraju się nie dzieje.
Czytaj także: Na nauce Krzyża oparła się Solidarność. Co ona mówi?
Relacje międzynarodowe
Wiedząc, że członkostwo Serbii w Unii Europejskiej jest możliwe – ale nie namacalne – Vučić starał się grać starymi jugosłowiańskimi kartami dobrych relacji ze Wschodem i Zachodem. Rosja od końca lat 90. ubiegłego wieku jest obecna w życiu politycznym tego kraju. To istotny sojusznik w walce o zatrzymanie Kosowa w granicach państwa serbskiego. Rosjanie przejęli sektor naftowy w Serbii, a ulica przypomina sobie o „odwiecznym” sojuszu z tym narodem. W ten sposób Federacja Rosyjska za cenę kilku deklaracji wepchnęła się do serbskiego kurnika. Deklaracje te mają przy tym charakter czysto… deklaratywny. Kosowo skutecznie dokonało aktu secesji i w 2008 roku formalnie ogłosiło niepodległość – uznawaną dziś przez większość państw UE. Serbia utraciła Kosowo wraz z częścią gospodarczej suwerenności.
Vučić stara się wykorzystać obecność Serbii w orbicie Unii Europejskiej przeciwko Rosji i odwrotnie – oczekiwania UE wobec reform stara się neutralizować bliskimi relacjami z Rosją.
W praktyce wyszło to nieco groteskowo. Z jednej strony Unia Europejska pozostaje zdecydowanie dominującym partnerem gospodarczym Serbii. Wartość handlu z Unią Europejską w 2022 roku była prawie dziesięciokrotnie wyższa niż wartość handlu z Rosją. W 2023 roku Rosja zajmowała ósmą pozycję jako partner handlowy Serbii, znajdując się w tyle nie tylko za Niemcami (1 pozycja), Włochami (3 pozycja) czy Chinami (7 pozycja), ale także Węgrami (4 pozycja) i Rumunią (5 pozycja). Można też wspomnieć o tym, że eksport do Bośni i Hercegowiny ma dwukrotnie większą wartość od serbskiego eksportu do Rosji. Bezpośrednie inwestycje zagraniczne pochodzące z UE stanowiły ponad 59% wszystkich inwestycji napływających do Serbii w latach 2010–2022. W wartościach bezwzględnych inwestycje z krajów UE osiągnęły w tym okresie łącznie 20,3 mld euro. Rosja wywiera coraz większy wpływ na władze Serbii, a Unia Europejska grozi odcięciem od funduszy europejskich. Serbia niewiele z tego czerpie, na pewno nie tyle, aby móc zrewitalizować jakiś segment swojej gospodarki. Dużo mówiło się o IT, branży, która potrzebuje stosunkowo niskich nakładów na infrastrukturę. Część rosyjskich firm przeniosła się nawet do tego bałkańskiego kraju po wybuchu wojny na Ukrainie. Serbska Agencja ds. Rejestrów Działalności przekazała, że w 2022 roku w Serbii założono 1020 przedsiębiorstw będących własnością Rosji – ponad 12 razy więcej niż w roku poprzednim, kiedy założono 82 takie firmy. Ma to niewątpliwie pozytywny skutek, ale bez większych nakładów umożliwiających rozwój gospodarczy zgodnie ze standardami przyjętymi w UE Serbia będzie pozostawać na głębokich peryferiach.
Ze swojej strony Rosja robi wszystko, co może, aby unijne aspiracje Serbii się nie zrealizowały oraz aby Serbia nie spełniła standardów wyznaczonych dla państw kandydujących do członkostwa w UE. Kosowo jest tego dobrym przykładem. Nacjonalistyczny dyskurs Vučicia umożliwił mobilizację elektoratu i zwycięstwo w wyborach, ale w dużej mierze ograniczył jego pole działania. Obecnie nie może przecież powiedzieć Serbom, że to jednak nie takie ważne, że warto pomyśleć o czymś innym. A nawet gdyby mógł to zrobić, to los premiera Zorana Ðinđicia, zabitego w 2003 roku, przypomina o tym, co się dzieje ze zbyt niezależnymi bałkańskimi politykami. Kolejnym elementem rosyjskich wpływów w Serbii jest kontrola sektora naftowego, którego znaczenia dla serbskiej gospodarki nie trzeba wyjaśniać.
To nie koniec
Jest także coś jeszcze. Proszę sobie przypomnieć, ile razy media podawały wykrycie rosyjskiej agentury w takich państwach jak Niemcy, Polska czy Wielka Brytania? A teraz proszę sobie wyobrazić, jak rozbudowana jest agentura w państwie, którego władze postrzegają Rosję jako kraj przyjazny, a które jest kulturowo, językowo, religijnie i geopolitycznie zbliżone. Są spore szanse na to, że rzut kamieniem w Serbii zakończy się trafieniem rosyjskiego agenta. Czy prezydent Vučić może sobie pozwolić na niezależną politykę? Nie ma ku temu ani środków, ani możliwości.
Unia Europejska nie kwapi się do pomocy. Bo i po co? Serbia z Vučiciem na czele od wielu lat jest cierniem w polityce UE dotyczącej tego regionu. Podgrzewanie serbskich nacjonalizmów w Bośni i Hercegowinie, Czarnogórze i Kosowie stanowi jeden z powodów, dla których region ten pozostaje cały czas mało stabilny. Jednocześnie stanowi przeszkodę w rozwoju gospodarczym Serbii, który mógłby zapewnić społeczeństwu bezpieczeństwo. Moskwie taki układ odpowiada. Pomimo istotnej dysproporcji wpływów gospodarczych Rosja jawi się jako proserbski partner, choć tak naprawdę jej obecność i wpływy ograniczają możliwość rozwoju tego bałkańskiego kraju.
Nowy numer
Tekst ukazał się w nowym numerze tygodnika "Solidarność" dostępnym już od środy w kioskach.
Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>
Najnowszy numer Tygodnika Solidarność: Zielony Ład? Czas zapytać Polaków o zdanie! https://t.co/e6CsX8krIo pic.twitter.com/9jIFy2csoI
— Tygodnik Solidarność (@Tysol) March 18, 2024