[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Pomiędzy owcą a kozłem
Przyznam, że tekst dzisiejszej Ewangelii stał zawsze na czele tych słów Jezusa, które wywoływały we mnie niejaką trwogę. Odbierałam go jako bardzo srogi. Pewnie dlatego, że znając swoje słabości łatwiej przychodziło mi widzieć się w gronie kozłów. Taki odruch. Istnieje jednak kilka pytań i wątpliwości, nad którymi warto byłoby się pochylić.
Pytania
Czy większość z nas nie znajduje się gdzieś na osi pomiędzy owcą a kozłem? No bo przecież prawie każdy byłby w stanie od ręki wymienić takie momenty życia, kiedy nie dał sobie rady z okazaniem innym miłości i takie, gdy współpracując z łaską, tę miłość okazywał. Można oczywiście dokonywać neurotycznych bilansów próbując doszukiwać się tego, które z tych wydarzeń wybierze Sędzia, tylko czy naprawdę o to chodzi? I jakiego obrazu Boga w moim sercu to dowodzi?
Czy w innych miejscach Ewangelii Jezus nie mówi o czasach ostatecznych na przykładzie pszenicy i kąkolu/chwatu, którym Bóg pozwala w nas rosnąć, by nie wyrwać z nas niechcący promieni swego królestwa?
Czy ten sam Jezus, który opowiada słuchaczom o ostatecznym podziale ludzi na na owce i kozły, nie mówi także o tym, że On, jako Pasterz, zostawi 99 z tych owiec, by podążyć na poszukiwania owcy zagubionej?
Czy to nie ciekawe, że Jezus nie mówi, że owce to te, które nigdy nie grzeszyły, a kozły to osoby nurzające się w grzechu?
I wreszcie, czy każdy z nas, sam z siebie, może stać się owcą lub kozłem?
Warto samemu zastanowić się nad odpowiedziami.
Koziołek i baranek
W starożytnym Izraelu i kozioł, i baranek, były składane na ofiarę. Z tym, że baranek był raczej symbolem ofiary składanej dobrowolnie dla Pana, a kozioł ofiarny, wypędzany samotnie na pustynię, miał symbolicznie nosić na sobie wszystkie grzechy ludu i stanowić niejako wcielenie tego grzechu. Baranek składany był w ofierze przez kapłana, kozioł błąkał się po pustynnych bezdrożach, aż do śmierci z wycieńczenia lub napotkania dzikiego zwierza. Ciekawa rzecz - kogo nigdy w dzieciństwie nie pogonił baran, ten może nie wiedzieć - że zarówno baranki, jak i koziołki za bardzo nie różnią się charakterem, są i swawolne, i chętne do bitki, więc raczej nie o przymioty zachowania chodziło Jezusowi w tej przypowieści. Myślę, że kluczem do zrozumienia lub raczej pryzmatem, przez który dobrze byłoby przeczytać dzisiejsze słowa Jezusa jest cytowany w leadzie tekst o Dobrym Pasterzu i jego stadzie, stadzie, które zna Jego głos. Takie owce również z głupoty potrafią się zapodziać lub nawet wpaść w poważniejsze tarapaty, ale reagują na głos Pasterza i chcą za Nim iść. Reagują na głos, nawet jeśli czasem nie udaje im się utrzymać szlaku. Reagują na głos, bo znają go aż do trzewi. Wydaje się, że dzisiejsza Ewangelia bardzo koresponduje z tą sprzed tygodnia w kluczu zaufania do Boga.
Chodzi o Króla
Sądzę, że clou tej przypowieści stanowi charakter dzisiejszej kościelnej uroczystości - Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. W tym wszystkim nie tyle chodzi tak naprawdę o ciebie, o mnie i nasze miejsce, ale o Króla, który siedzi w centrum, o skupieniu się na Nim, o patrzeniu wprost na Niego, słuchaniu, uczeniu się tego, jaki jest z Jego słów. Odnajdywaniu w charakterze Jego królowania momentu, kiedy w zadziwieniu i zachwycie, nie z lęku, zechcemy paść na kolana i powiedzieć: „Pan mój i Bóg mój”.
Patrz na Mnie
Pamiętam, jak kiedyś poszłam z chorym i niepełnosprawnym członkiem mojej rodziny do lekarza, na umówioną wcześniej wizytę. Ledwo doszliśmy, bo choć nie było to daleko, dla owej osoby była to cała wyprawa. Osoba ta znana jest z wybuchowego charakteru i kłótliwości we wszelkich urzędach etc., przestrzegałam ją więc, by zachowywała się spokojnie. Kiedy byliśmy już na miejscu okazało się, że lekarz sobie poszedł - nie byliśmy spóźnieni - a panie z recepcji próbowały wmówić mi, że to nasza wina. Zrobiło się wokół nas zbiegowisko blisko dziesięciu pracownic przychodni, ale kłótliwy członek rodziny siedział spokojnie, tymczasem to ja dostałam szału i zwróciłam się do owych pań bardzo, bardzo niegrzecznie.
Kiedy już było po wszystkim wracałam do domu bardzo przygnębiona, nie tylko tym, że nic nie załatwiliśmy, ale też tym, jak to możliwe, że aż tak paskudnie potraktowałam te kobiety? Było mi przykro. Wtedy usłyszałam gdzieś głęboko w sercu "głos" mówiący: „Po prostu nie patrzyłaś na Mnie”. I taka była prawda wtedy i taka jest uniwersalna prawda, o której mówi ta Ewangelia. Bez postawienia Króla w centrum życia i funkcjonowania w odniesieniu do tego centrum, sami z siebie nie potrafimy kochać, a Jego sposobem królowania jest miłosierdzie i to właśnie to miłosierdzie, które możemy czerpać od Niego stawia nas niejako poza sądem, poza bilansem dobrych i złych uczynków. „Miłosierdzie odnosi triumf nad sądem”, pisze św. Jakub, który nie słynie przecież ze zbytniej spolegliwości. To pragnienie bycia jak Jezus, którego sposób myślenia nas zachwyca, i to łaska do okazywania miłosierdzia, do myślenia w pryzmacie wyobraźni miłosierdzia uczy nas poznawać Jego głos i podążać za Nim.
Wąż miedziany
Kiedy Izraelici znaleźli się w kłopotach Bóg powiedział Mojżeszowi, by wykuł miedzianego węża i trzymał go w górze po to, by wszyscy mogli go widzieć - póki Izraelici działali patrząc na węża, wszystko było dobrze, kiedy odwracali głowę, przegrywali. Gdy już znajdziemy nasz powód do postawienia Boga w centrum życia, nie spuszczajmy z Niego oczu i patrzmy wprost na Niego, a żaden sąd nie będzie nam straszny.