[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Geopolitycznie po wyborach

Rzućmy okiem na geopolitykę: regionalną, europejską i światową. Wypunktujmy pewne ruchy i niebezpieczeństwa z nimi związane. Niektóre są dostrzegalne znad Wisły, inne zupełnie niezauważalne.
Prof. Marek Jan Chodakiewicz [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Geopolitycznie po wyborach
Prof. Marek Jan Chodakiewicz / Foto T. Gutry

Jeśli chodzi o regionalną geopolitykę, to dla Polski nic się nie zmieniło. Nadal pozostaje między Niemcami a Rosją. Federacja Rosyjska chce przywrócenia Sowdepii, a Niemcy coraz bardziej chcą pozbyć się USA z Europy i powrócić do łóżka z Moskwą. Już zresztą tam były pod przewodem kanclerz Angeli Markel. Rezultatem tego romansu było niemal doszczętne uzależnienie Europy od rosyjskiej energii. To była droga do putinowskiej dominacji Starego Kontynentu. Berlin chciał utworzyć kondominium: „Stara Europa” jego, a postsowiecka z powrotem pod batutą Rosji. To jest przecież wypróbowana formuła, która najpierw doprowadziła do zaborów Rzeczypospolitej w XVIII w., a następnie działała tak sprawnie na trupie RP w XIX w.

Naturalnie niemiecką tradycyjną Ostpolitik należałoby przestawić z powrotem na tory transatlantyckie. Niestety ta ostatnia orientacja w Berlinie jest nie tyle w odwrocie, co w zupełnym zaniku. Wiem, mam niemieckich studentów. Mówią mi to, niektórzy z przerażeniem. Mówią o paranoi i samonienawiści, która coraz bardziej przybiera antyamerykańskie barwy. Trudno się dziwić, że manewry Berlina skończyły się putinowską inwazją Ukrainy. Moskwa czuła się pewna, że Niemcy nie staną zbyt mocno po stronie USA. Polityka niemiecka od jakiegoś czasu jest nastawiona na samowyzwolenie z amerykańskiej kurateli. Stąd wszelkie działania osłabiające NATO (nieprzeznaczanie statutowych funduszy na uzbrojenie) czy długachne zwlekanie z poparciem Ukrainy przeciw Rosji. W końcu jednak Niemcy wykonały pewne gesty (uzbrojenie) w stosunku do Ukrainy. Ukraińcy z wdzięczności upadli na kolana i tym śmielej zaczęli brnąć w konflikt z Polską. Stąd zamrożenie stosunków.
Takiemu stanowi rzeczy mogło zapobiec wprowadzenie w życie koncepcji Intermarium, ale Polsce nie starczyło wyobraźni i woli, a USA – które jeszcze kilka lat temu były takim pomysłem zaintrygowane – pod nową liberalną administracją straciły zainteresowanie.

„Intermarium pójdzie w odstawkę”

Przypomnijmy: Intermarium, czyli Trójmorze czy Inicjatywa 3 Mórz (3Cs Initiative), to pomysł konfederacji czy federacji państw od Bałtyku i Adriatyku aż do Morza Czarnego. Są jakieś ruchy, ale bardzo mało konkretów. Jak powiedziano mi w Budapeszcie, to Węgrzy chętnie, ale oprócz Polaków i uwikłanych w wojnę Ukraińców to nie ma za wielu podnieconych tym pomysłem. Naturalnie Niemcy nie chcą Intermarium, albo chcą jedynie pod swoją dominacją. Wyjaśnijmy też coś jeszcze, co oczywiście jest jasne, ale nie może zostać niedopowiedziane. Gdy mówimy „Unia Europejska”, to nie myślimy „Bruksela”, a „Berlin”. Niemcy jak najdłużej będą skrywać swoje ruchy pod płaszczykiem UE, w której przecież dominują. A Francuzi godzą się na to, no bo przecież alternatywą jest ostry konflikt między nierównymi partnerami na Zachodzie. Paryż pogodził się z niemiecką supremacją. Podobnie po ostatniej zmianie na scenie politycznej w Warszawie można się spodziewać, że Intermarium pójdzie zupełnie w odstawkę. Nowy rząd, który zastąpi Prawo i Sprawiedliwość u steru, będzie posłusznie przytakiwał Berlinowi czy Brukseli. Te byty są bardzo podobne, a w sprawach Ostpolitik raczej zgodne. Czekają, aż USA wkurzone wyprowadzą się ze Starego Kontynentu. A na razie Berlin oczekuje hołdu Kijowa. Ten ma wybór albo stać się niemieckim satelitą (w tym na poziomie antypolskim), albo wpaść pod but Moskwy.

Amerykański izolacjonizm

Trzecia opcja to załatwić przedłużenie amerykańskiego wsparcia. Będzie z tym ciężko, bo wojna ukraińska jest coraz mniej popularna w USA. Tak wskazują wszelkie sondaże. Najmniej popularna jest wśród Republikanów, populistów, narodowców i niektórych konserwatystów. W USA od jakiegoś czasu rośnie w siłę izolacjonizm. Można to w skrócie scharakteryzować tak: wycofajmy się zewsząd, z całego świata. Ściągnijmy naszą marynarkę wojenną w całości, aby broniła dostępu do naszych wybrzeży. A reszta świata, na czele z Europą, niech pójdzie do piekła. To nie nasza sprawa. Ameryka jest naszą sprawą. Nie działają argumenty, że izolacjonizm amerykański pozwala na panoszenie się potworów na całym świecie. I nie chcą słyszeć, że USA będą płaciły dużo większą cenę krwi za wycofanie się z areny międzynarodowej. Bo będą musiały na nią wrócić w strumieniach ognia. Odrzuca się takie tłumaczenie. Przypomina, że USA nie powinny były wchodzić ani do I, ani do II wojny światowej. To taka amerykańska wersja „wsi polska, wsi spokojna”. Można szydzić z naiwności, ale to jest właśnie duch czasu, który ma ochotę zdominować Amerykę. Podkreślmy, nie jest on ograniczony do jakiegoś skrajnego marginesu. Jest on coraz bardziej mainstreamem.

Czyli co trzeba w tym kontekście wiedzieć o globalnej geopolityce? Jeszcze izolacjonizm amerykański nie  zwyciężył, a więc tutejsze elity zajmujące się sprawami międzynarodowymi zwracają uwagę przede wszystkim na dwóch graczy: Chiny i Izrael. Chiny są zagrożeniem egzystencjalnym. Izrael jest permanentnym aliantem.
Przynajmniej od jakiegoś czasu i do przewidywalnej przyszłości. Jeśli chodzi o Izrael, nie jest to sytuacja permanentna. Rośnie nowe pokolenie amerykańskie wychowane na lewackich uniwersytetach i hołdujące postępowym miazmatom. To oznacza zwykle propalestyńskość oraz natężony antysyjonizm i antysemityzm. „Hamas, Hamas: Jews to the gas!” to już nie tylko slogan z holenderskich stadionów. To również słowa z demonstracji w Hiszpanii, Australii i Nowej Zelandii oraz oczywiście z USA: Los Angeles i Nowego Jorku.
Kontra wobec takiej postawy nie była tak szybka jak zwykle. Miliarderzy ukarali antyizraelskie uniwersytety wycofywaniem wsparcia finansowego, grożono nieprzyjmowaniem absolwentów antyżydowskich uczelni do pracy. Atmosfera antyżydowska nie zmieniła się, a co najwyżej została stłumiona. Czeka na kolejny skok. Jak skok się uda, to przetłumaczy się inne decyzje geopolityczne, może nawet pod płaszczykiem izolacjonizmu: często kojarzeni z „Żydami” neokonserwatyści są powszechnie winieni za „wieczne wojny” (forever wars) początku XXI w.

Obrona Izraela

Na razie jednak USA posłały siły specjalne do Izraela, a we wschodniej części Morza Śródziemnego ustawiły 6. Flotę. Chodzi o obronienie Izraela. Argumenty są takie: po pierwsze – Izrael to Zachód, atak na Izrael to atak na cywilizację zachodnią; po drugie – Izrael to demokracja; po trzecie – to przyczółek USA na Bliskim Wschodzie. Krytycy mówią, że USA nie mają polityki bliskowschodniej, a Izrael owszem. Tak przynajmniej jest na chwilę obecną. Priorytyzacja Izraela oznacza dalszy spadek poparcia dla Ukrainy. USA przesłały nowe rezerwy amunicji do Tel Awiwu i Jerozolimy, a nie do Kijowa. Uwaga amerykańskich polityków skoncentrowała się na sprawach izraelskich. Szczególnie pomogło to, że Chiny zażądały utworzenia państwa palestyńskiego. I znów oznacza to wycofanie przynajmniej do pewnego stopnia uwagi z frontu ukraińskiego na front chiński. Tajwan czuje zaciskanie się kleszczy. Korea Północna pręży się do skoku. Czeka na chiński ruch. Korea Południowa jest coraz bardziej zdesperowana. Seul szuka pomocy Tokio.

Japonia to jedyny jasny punkt na tamtej szachownicy geopolitycznej. Japończycy zmienili konstytucję, szykują się na wojnę. Zadaniem amerykańskiej polityki zagranicznej jest nie alienować Japonii i hołubić ją jako alianta. Są jeszcze nadzieje na Indie, które coraz bardziej dostają po nosie od Chin, które nie tylko wspierają Pakistan, ale również dyktują New Delhi swoje warunki dotyczące sporów granicznych w Himalajach. Indie to potencjalny sojusznik, ale taki, który woli Rosję od Stanów Zjednoczonych. Na kogo jeszcze mogą liczyć USA? Na tzw. Pięcioro Oczu (Five Eyes), czyli – oprócz Ameryki – Wielką Brytanię, Kanadę, Australię i Nową Zelandię, potęgi anglosaskie. No i Polskę, która liczy na USA, a powinna przede wszystkim liczyć na siebie i na swoją bombę atomową, której niestety nie ma. Następuje wielkie przetasowanie. Oby Rzeczypospolita znów nie została sama, oparta na egzotycznych aliantach, którzy nie mają ani zainteresowania, ani woli, aby rodakom nad Wisłą pomóc.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 18 października 2023 r.

 

 

 

 

 


 

POLECANE
Twórca Red is Bad zatrzymany. O to poprosił lokalne władze z ostatniej chwili
Twórca Red is Bad zatrzymany. O to poprosił lokalne władze

W piątek twórca marki Red is Bad Paweł Szopa został zatrzymany na Dominikanie przez lokalne służby. Mecenas Bartosz Lewandowski ujawnił nowe informacje w tej sprawie.

Odnaleziono nieznany walc Chopina pilne
Odnaleziono nieznany walc Chopina

Pewnego popołudnia w Morgan Library & Museum na Manhattanie, kurator Robinson McClellan przeglądał kolekcję pamiątek. Były wśród nich pocztówki podpisane przez Picassa, zdjęcie francuskiej aktorki i listy od Brahmsa i Czajkowskiego. Gdy McClellan natknął się na przedmiot skatalogowany pod nr. 147, zamarł.

Youtuber Budda wyjdzie z aresztu? Jest decyzja sądu z ostatniej chwili
Youtuber "Budda" wyjdzie z aresztu? Jest decyzja sądu

Tuż po godz. 15:30 Sąd Okręgowy w Szczecinie podtrzymał decyzję w sprawie Kamila L., youtubera znanego jako "Budda". Oznacza to, że twórca pozostanie w areszcie – informuje "Głos Szczeciński".

Jak dziś zagłosowaliby Polacy? Jest najnowszy sondaż polityka
Jak dziś zagłosowaliby Polacy? Jest najnowszy sondaż

W październikowym sondażu CBOS największe poparcie zdobywa Koalicja Obywatelska (33 proc.), zaś Prawo i Sprawiedliwość (29 proc.) notuje niewielki wzrost.

Ogromne problemy niemieckiego koncernu. Volkswagen zamyka fabryki z ostatniej chwili
Ogromne problemy niemieckiego koncernu. Volkswagen zamyka fabryki

W ostatnich miesiącach niemiecki gigant motoryzacyjny Volkswagen boryka się z problemami finansowymi. Szefowa Rady Zakładowej Grupy VW Danieli Cavallo poinformowała o planach kierownictwa firmy.

Jest decyzja sądu ws. Janusza Palikota z ostatniej chwili
Jest decyzja sądu ws. Janusza Palikota

Janusz Palikot pozostanie w areszcie bez możliwości zwolnienia za kaucją; Sąd Okręgowy we Wrocławiu uwzględnił zażalenie prokuratury – podała Polska Agencja Prasowa w poniedziałek po południu.

Obrońca ks. Olszewskiego dementuje rewelacje GW z ostatniej chwili
Obrońca ks. Olszewskiego dementuje rewelacje GW

Mecenas Wąsowski, obrońca ks. Olszewskiego, odniósł się swoim wpisem w mediach społecznościowych do obszernego tekstu „Gazety Wyborczej” pt.: „Tajemnice księdza Olszewskiego. >>Wyborcza<< ujawnia, na co poszły miliony z Funduszu Sprawiedliwości”.

PKW nie przejmuje się wyrokami Sądu Najwyższego. Tego punktu nie ma już w harmonogramie z ostatniej chwili
PKW nie przejmuje się wyrokami Sądu Najwyższego. Tego punktu nie ma już w harmonogramie

Państwowa Komisja Wyborcza nie posiada obecnie jednoznacznego stanowiska w sprawie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.

Jest nowy komunikat IMGW. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
Jest nowy komunikat IMGW. Oto co nas czeka

Jak podaje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w komunikacie opublikowanym w poniedziałek, końcówka października i początek listopada przyniosą zmianę pogody.

Strzelanina w Austrii. Nie żyje burmistrz z ostatniej chwili
Strzelanina w Austrii. Nie żyje burmistrz

W poniedziałek w austriackim mieście Muhlviertel w dzielnicy Rohrbach doszło przerażającego odkrycia. Policja odnalazła ciało lokalnego burmistrza gminy Kirchberg ob der Donau.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Geopolitycznie po wyborach

Rzućmy okiem na geopolitykę: regionalną, europejską i światową. Wypunktujmy pewne ruchy i niebezpieczeństwa z nimi związane. Niektóre są dostrzegalne znad Wisły, inne zupełnie niezauważalne.
Prof. Marek Jan Chodakiewicz [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Geopolitycznie po wyborach
Prof. Marek Jan Chodakiewicz / Foto T. Gutry

Jeśli chodzi o regionalną geopolitykę, to dla Polski nic się nie zmieniło. Nadal pozostaje między Niemcami a Rosją. Federacja Rosyjska chce przywrócenia Sowdepii, a Niemcy coraz bardziej chcą pozbyć się USA z Europy i powrócić do łóżka z Moskwą. Już zresztą tam były pod przewodem kanclerz Angeli Markel. Rezultatem tego romansu było niemal doszczętne uzależnienie Europy od rosyjskiej energii. To była droga do putinowskiej dominacji Starego Kontynentu. Berlin chciał utworzyć kondominium: „Stara Europa” jego, a postsowiecka z powrotem pod batutą Rosji. To jest przecież wypróbowana formuła, która najpierw doprowadziła do zaborów Rzeczypospolitej w XVIII w., a następnie działała tak sprawnie na trupie RP w XIX w.

Naturalnie niemiecką tradycyjną Ostpolitik należałoby przestawić z powrotem na tory transatlantyckie. Niestety ta ostatnia orientacja w Berlinie jest nie tyle w odwrocie, co w zupełnym zaniku. Wiem, mam niemieckich studentów. Mówią mi to, niektórzy z przerażeniem. Mówią o paranoi i samonienawiści, która coraz bardziej przybiera antyamerykańskie barwy. Trudno się dziwić, że manewry Berlina skończyły się putinowską inwazją Ukrainy. Moskwa czuła się pewna, że Niemcy nie staną zbyt mocno po stronie USA. Polityka niemiecka od jakiegoś czasu jest nastawiona na samowyzwolenie z amerykańskiej kurateli. Stąd wszelkie działania osłabiające NATO (nieprzeznaczanie statutowych funduszy na uzbrojenie) czy długachne zwlekanie z poparciem Ukrainy przeciw Rosji. W końcu jednak Niemcy wykonały pewne gesty (uzbrojenie) w stosunku do Ukrainy. Ukraińcy z wdzięczności upadli na kolana i tym śmielej zaczęli brnąć w konflikt z Polską. Stąd zamrożenie stosunków.
Takiemu stanowi rzeczy mogło zapobiec wprowadzenie w życie koncepcji Intermarium, ale Polsce nie starczyło wyobraźni i woli, a USA – które jeszcze kilka lat temu były takim pomysłem zaintrygowane – pod nową liberalną administracją straciły zainteresowanie.

„Intermarium pójdzie w odstawkę”

Przypomnijmy: Intermarium, czyli Trójmorze czy Inicjatywa 3 Mórz (3Cs Initiative), to pomysł konfederacji czy federacji państw od Bałtyku i Adriatyku aż do Morza Czarnego. Są jakieś ruchy, ale bardzo mało konkretów. Jak powiedziano mi w Budapeszcie, to Węgrzy chętnie, ale oprócz Polaków i uwikłanych w wojnę Ukraińców to nie ma za wielu podnieconych tym pomysłem. Naturalnie Niemcy nie chcą Intermarium, albo chcą jedynie pod swoją dominacją. Wyjaśnijmy też coś jeszcze, co oczywiście jest jasne, ale nie może zostać niedopowiedziane. Gdy mówimy „Unia Europejska”, to nie myślimy „Bruksela”, a „Berlin”. Niemcy jak najdłużej będą skrywać swoje ruchy pod płaszczykiem UE, w której przecież dominują. A Francuzi godzą się na to, no bo przecież alternatywą jest ostry konflikt między nierównymi partnerami na Zachodzie. Paryż pogodził się z niemiecką supremacją. Podobnie po ostatniej zmianie na scenie politycznej w Warszawie można się spodziewać, że Intermarium pójdzie zupełnie w odstawkę. Nowy rząd, który zastąpi Prawo i Sprawiedliwość u steru, będzie posłusznie przytakiwał Berlinowi czy Brukseli. Te byty są bardzo podobne, a w sprawach Ostpolitik raczej zgodne. Czekają, aż USA wkurzone wyprowadzą się ze Starego Kontynentu. A na razie Berlin oczekuje hołdu Kijowa. Ten ma wybór albo stać się niemieckim satelitą (w tym na poziomie antypolskim), albo wpaść pod but Moskwy.

Amerykański izolacjonizm

Trzecia opcja to załatwić przedłużenie amerykańskiego wsparcia. Będzie z tym ciężko, bo wojna ukraińska jest coraz mniej popularna w USA. Tak wskazują wszelkie sondaże. Najmniej popularna jest wśród Republikanów, populistów, narodowców i niektórych konserwatystów. W USA od jakiegoś czasu rośnie w siłę izolacjonizm. Można to w skrócie scharakteryzować tak: wycofajmy się zewsząd, z całego świata. Ściągnijmy naszą marynarkę wojenną w całości, aby broniła dostępu do naszych wybrzeży. A reszta świata, na czele z Europą, niech pójdzie do piekła. To nie nasza sprawa. Ameryka jest naszą sprawą. Nie działają argumenty, że izolacjonizm amerykański pozwala na panoszenie się potworów na całym świecie. I nie chcą słyszeć, że USA będą płaciły dużo większą cenę krwi za wycofanie się z areny międzynarodowej. Bo będą musiały na nią wrócić w strumieniach ognia. Odrzuca się takie tłumaczenie. Przypomina, że USA nie powinny były wchodzić ani do I, ani do II wojny światowej. To taka amerykańska wersja „wsi polska, wsi spokojna”. Można szydzić z naiwności, ale to jest właśnie duch czasu, który ma ochotę zdominować Amerykę. Podkreślmy, nie jest on ograniczony do jakiegoś skrajnego marginesu. Jest on coraz bardziej mainstreamem.

Czyli co trzeba w tym kontekście wiedzieć o globalnej geopolityce? Jeszcze izolacjonizm amerykański nie  zwyciężył, a więc tutejsze elity zajmujące się sprawami międzynarodowymi zwracają uwagę przede wszystkim na dwóch graczy: Chiny i Izrael. Chiny są zagrożeniem egzystencjalnym. Izrael jest permanentnym aliantem.
Przynajmniej od jakiegoś czasu i do przewidywalnej przyszłości. Jeśli chodzi o Izrael, nie jest to sytuacja permanentna. Rośnie nowe pokolenie amerykańskie wychowane na lewackich uniwersytetach i hołdujące postępowym miazmatom. To oznacza zwykle propalestyńskość oraz natężony antysyjonizm i antysemityzm. „Hamas, Hamas: Jews to the gas!” to już nie tylko slogan z holenderskich stadionów. To również słowa z demonstracji w Hiszpanii, Australii i Nowej Zelandii oraz oczywiście z USA: Los Angeles i Nowego Jorku.
Kontra wobec takiej postawy nie była tak szybka jak zwykle. Miliarderzy ukarali antyizraelskie uniwersytety wycofywaniem wsparcia finansowego, grożono nieprzyjmowaniem absolwentów antyżydowskich uczelni do pracy. Atmosfera antyżydowska nie zmieniła się, a co najwyżej została stłumiona. Czeka na kolejny skok. Jak skok się uda, to przetłumaczy się inne decyzje geopolityczne, może nawet pod płaszczykiem izolacjonizmu: często kojarzeni z „Żydami” neokonserwatyści są powszechnie winieni za „wieczne wojny” (forever wars) początku XXI w.

Obrona Izraela

Na razie jednak USA posłały siły specjalne do Izraela, a we wschodniej części Morza Śródziemnego ustawiły 6. Flotę. Chodzi o obronienie Izraela. Argumenty są takie: po pierwsze – Izrael to Zachód, atak na Izrael to atak na cywilizację zachodnią; po drugie – Izrael to demokracja; po trzecie – to przyczółek USA na Bliskim Wschodzie. Krytycy mówią, że USA nie mają polityki bliskowschodniej, a Izrael owszem. Tak przynajmniej jest na chwilę obecną. Priorytyzacja Izraela oznacza dalszy spadek poparcia dla Ukrainy. USA przesłały nowe rezerwy amunicji do Tel Awiwu i Jerozolimy, a nie do Kijowa. Uwaga amerykańskich polityków skoncentrowała się na sprawach izraelskich. Szczególnie pomogło to, że Chiny zażądały utworzenia państwa palestyńskiego. I znów oznacza to wycofanie przynajmniej do pewnego stopnia uwagi z frontu ukraińskiego na front chiński. Tajwan czuje zaciskanie się kleszczy. Korea Północna pręży się do skoku. Czeka na chiński ruch. Korea Południowa jest coraz bardziej zdesperowana. Seul szuka pomocy Tokio.

Japonia to jedyny jasny punkt na tamtej szachownicy geopolitycznej. Japończycy zmienili konstytucję, szykują się na wojnę. Zadaniem amerykańskiej polityki zagranicznej jest nie alienować Japonii i hołubić ją jako alianta. Są jeszcze nadzieje na Indie, które coraz bardziej dostają po nosie od Chin, które nie tylko wspierają Pakistan, ale również dyktują New Delhi swoje warunki dotyczące sporów granicznych w Himalajach. Indie to potencjalny sojusznik, ale taki, który woli Rosję od Stanów Zjednoczonych. Na kogo jeszcze mogą liczyć USA? Na tzw. Pięcioro Oczu (Five Eyes), czyli – oprócz Ameryki – Wielką Brytanię, Kanadę, Australię i Nową Zelandię, potęgi anglosaskie. No i Polskę, która liczy na USA, a powinna przede wszystkim liczyć na siebie i na swoją bombę atomową, której niestety nie ma. Następuje wielkie przetasowanie. Oby Rzeczypospolita znów nie została sama, oparta na egzotycznych aliantach, którzy nie mają ani zainteresowania, ani woli, aby rodakom nad Wisłą pomóc.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 18 października 2023 r.

 

 

 

 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe