Marek Miśko: Czy wiara jest prywatną sprawą katolika?
Najsmutniejsze jest to, że w ten podły, propagandowych chwyt, mający na celu wyeliminowanie chrześcijańskiej moralności z życia społecznego, uwierzyło wielu katolików, którzy chociaż nie stoją w chórze wraz z wrogami Kościoła, to ochoczo powtarzają arie z ich repertuaru…
Do kruchty
Wiara nie tylko nie jest, ale przede wszystkim, nie może pozostać kwestią prywatną, chociaż z pewnością należy do sfery osobistej. W ocenie naszych przeciwników, lewicy, ateistów – o zażartych wrogach Kościoła nie wspominając – katolicy w Polsce nie powinni wychodzić ze swoją moralnością poza kruchty, a już na pewno wymagać jej respektowania w przepisach prawa i działalności politycznej polityków.
Ateiści mają więc prawo żądać od nas akceptacji ich wizji świata w imię pluralizmu, ale my takiego prawa mamy być pozbawieni.
Uczniowie Chrystusa, którymi jako katolicy jesteśmy, mają nie tylko prawo, ale i obowiązek publicznego wyznawania swojej wiary, a to wiąże się również ze stawianiem jej postulatów na pierwszym miejscu. Już w dziejach Apostolskich czytamy: „Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wszyscy oni mieli wielką łaskę” (Dz. 4, 33).
Zaszczuci
Co jest powodem tego zaszczucia u wielu z nas? Dlaczego tak łatwo odpuszczamy i ustępujemy miejsca wrogim nam ideom i prądom? W moim przekonaniu jest to, bark wiary. Gdybyśmy szczere i realnie wierzyli, samą wiarę traktowalibyśmy poważnie i dokonywali wyłącznie takich wyborów, których efektem byłoby panowanie jej zasad w życiu społecznym. Katolik musi podejmować więc aktywność społeczną w duchu chrześcijańskim i głośno świadczyć o Chrystusie. A jak najlepiej to robić? Walcząc o to, aby „wytyczne”, które nam pozostawił Zbawiciel były standardami, na podstawie których tworzy się prawo i buduje konstrukcje polityczne.