Ukraina przeżywa największy z możliwych kryzysów demograficznych

Ukraina przeżywa największy z możliwych kryzysów demograficznych. Choć w czasie wojny kwestie życia i śmierci spychają inne problemy na dalszy plan, to to, co przeżywają obecnie ukraińskie dzieci, stanie się przepaścią, do zasypania której Ukraina będzie potrzebowała przynajmniej dwóch pokoleń. 6,7 milionów dzieci z tego kraju nie ma jak się uczyć i z każdym miesiącem popada w coraz większe zaległości edukacyjne. Zaległości, których nie da się nadrobić.
Chłopiec na Ukrainie - zdjęcie poglądowe Ukraina przeżywa największy z możliwych kryzysów demograficznych
Chłopiec na Ukrainie - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

W niemal 1,5 milionowym Charkowie od początku rosyjskiej wojny metro pełniło już wiele ról – było środkiem transportu ludności, schronem, na długie tygodnie zamieniło się w umowne pokoje odgrodzone od siebie jedynie walizkami i kartonami dla dziesiątek tysięcy mieszkańców Sałtiwki, która dla Charkowa jest tym, czy dla Warszawy jest Ursynów. Sałtiwkę zna dzisiaj z telewizji każdy mieszkaniec zachodniego świata – to właśnie w te mieszkalne budynki Rosjanie strzelali rakietami, to w nich rosyjskie czołgi robiły dziury swoimi pociskami. To, że ofiar było dużo mniej, niż spodziewali się rzeźnicy na Kremlu, jest zasługą głębokich stacji metra, w których powstały nie tylko quasi-mieszkania, ale również tymczasowe kuchnie polowe lub wyciskające łzy niemal każdego europejskiego czy amerykańskiego dziennikarza place zabaw.

Po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej dzieci – nie tylko w tym regionie, ale również w całej Ukrainie – dostały wyprawki, w których znalazły się rzeczy niezbędne do przeżycia w przypadku bombardowania lub ataku rosyjskich wojsk.
Dzisiaj oprócz książek, zeszytów i piórnika obowiązkowym wyposażeniem dzieci są także zapasy wody, latarki i uniwersalne powerbanki, które umożliwią jednoczesne ładowanie np. telefonu i latarki przed dłuższy czas.

Wielozadaniowe metro

Od początku wojny charkowskie metro kilkakrotnie wznawiało pracę – zwykle na części tras, bo przecież nie ma nocy, żeby nad dachami Charkowa nie rozlegał się alarm przeciwlotniczy. Tym razem podziemne pociągi znów znajdą nieoczywiste zastosowanie – to tu przez cały rok szkolny będą się odbywać lekcje dzieci i młodzieży ze szkół podstawowych i średnich.

– Względy bezpieczeństwa są ważne, ale to nie jedyny powód – mówi mi Artiem, 40-letni fikser, czyli przewodnik dla dziennikarzy, z którym zjeździłem wschodnią Ukrainę, relacjonując kolejne miesiące trwającej już ponad 500 dni wojny z Rosją. Dzisiaj kontaktujemy się telefonicznie, bo choć jestem daleko i wojna znów staje się dla mnie telewizyjno-medialną ciekawostką okrojoną ze zbędnego okrucieństwa, nie potrafię nie martwić się o tych wszystkich ludzi, których tam poznałem i którzy zostali tam, żeby bronić swojej ojczyzny. Artiem wyjaśnia, że dzisiaj w Charkowie nie ma już szkół, w których mogłyby się odbywać zajęcia. Większość jest po prostu zniszczona, niektóre doszczętnie. – Dopóki jest ciepło, dzieci będą chodzić do szkoły na powierzchni, ale sam rozumiesz, że nie zdążymy im tych szkół odbudować, więc gdzieś trzeba było zrobić klasy zastępcze. A w metrze jest właściwie wszystko – zimą jest cieplej niż w budynku bez ogrzewania czy szyb, jest światło, są w końcu toalety i świeże powietrze – wyjaśnia mi przez telefon. – W sumie w przygotowanych klasach będzie się uczyć 1003 dzieci. I prawdę mówiąc, niewiele więcej nam w Charkowie zostało. Większość przecież wyjechała z rodzicami, głównie z matkami, na zachód kraju albo w ogóle za granicę. Wiele zginęło od rosyjskich bomb, rakiet i min.
Sytuacja z dziećmi nie jest jednak tak prosta, jak mogłoby się wydawać z rozmowy z fikserem. Komunikat szefa administracji obwodu charkowskiego mówi, że szkoły podstawowe połączone ze średnimi to ledwie 3 proc. placówek edukacyjnych w obwodzie. A jest jeszcze 12 szkół zawodowych i 15 uniwersytetów, w których w tym roku zacznie się w Charkowie uczyć 19 tysięcy nowych studentów i słuchaczy. Oni też będą mogli liczyć na klasy przygotowane w charkowskim metrze, choć w ich przypadku w grę będzie raczej wchodzić tryb mieszany – część zajęć z konieczności będzie się odbywać na powierzchni, bo metro – co podkreślał w radiu Ołeh Syniehubow, szef administracji obwodu charkowskiego – musi także pełnić swoją podstawową rolę, czyli wozić mieszkańców między domami a pracą. Po raz pierwszy od wybuchu wojny metro będzie pełniło podwójną rolę, czyli nie zostanie wyłączone w związku z ostrzałami i bombardowaniami.

Szkoła w ruinach albo w piwnicy

Jednak nie wszystkie miasta na Ukrainie mogą mówić o metrze – szybką, podziemną kolej ma jeszcze stolica oraz Dniepr i znajdujący się pod rosyjską okupacją Donieck. Tam, gdzie nie ma metra, o bezpieczeństwo dzieci trzeba było zadbać inaczej. Samorządy już od tygodni poszukiwały takich schronów we wszystkich większych i mniejszych miastach kraju spod znaku tryzuba. Nie wszędzie udało się zdążyć z organizacją placówek, bo poza oczywistym przygotowaniem pomieszczeń trzeba było się również pozbywać szczurów, a tych w kolejnym roku wojny jest więcej. Boją się jak ludzie, jak ludzie szukają więc schronienia i jedzenia. Na wschodzie Ukrainy zdarzały się i takie, które rzucały się na dzieci. Narodowa deratyzacja to kolejny problem, przed którym stanie kraj po wygranej – jak wciąż zapewniają i w co wierzą Ukraińcy – wojnie.

Brak odpowiednich pomieszczeń czy w końcu zwykły lęk o to, że Rosjanie będą zabijać dzieci celowo – przecież już dali się poznać z tej strony, bombardując schrony, nad którymi napisane było „Dzieci” – powoduje, że wielu Ukraińców z mniejszych miejscowości dzieci do szkoły po prostu nie puściło. Zmagają się z problemami, które na tym etapie ich życia są dużo ważniejsze niż historia czy literatura.
Problem z lukami w edukacji jest – zdaniem Mykoły Kułeby, byłego ukraińskiego rzecznika praw dziecka a dzisiaj szefa międzynarodowej organizacji Save Ukraine – równie groźny, co problem z tysiącami dzieci uprowadzonymi przez Rosję i adoptowanymi pod nowymi imionami przez rosyjskie rodziny w dalekiej Azji. I rzeczywiście – skala zaległości młodych Ukraińców w nauce jest porażająca. Opublikowany niedawno raport UNICEF na ten temat mówi o 6,7 milionach dzieci, które od ponad roku nie mają szansy na normalną naukę. Dotyczy to również tych dzieci, które na początku wojny wyemigrowały z matkami na Zachód. Jak wykazały badania ONZ-owskiej agencji, ciągle zbyt niski poziom zapisów do szkół w krajach przyjmujących Ukraińców utrudniają edukację ich dzieci.

Zwykle nieformalnie albo wcale

Dla dzieci uchodźców z Ukrainy nowy rok szkolny oznacza także początek kolejnego niepewnego roku szkolnego, ponieważ ponad połowa dzieci w wieku od przedszkola do szkół średnich nie jest objęta krajowymi systemami edukacji w siedmiu krajach przyjmujących uchodźców.

Najbardziej narażone na brak edukacji są dzieci w wieku przedszkolnym i gimnazjalnym. Bariery językowe, trudny dostęp do szkół i przeciążone systemy edukacji to jedne z przyczyn niskiego wskaźnika skolaryzacji.

Wtórny analfabetyzm jest zauważalny już w najnowszych badaniach – oto ukraińskie ministerstwo edukacji informuje, że ponad połowa (57 proc.) nauczycieli odnotowała spadek znajomości języka ukraińskiego przez uczniów, 45 proc. odnotowało spadek umiejętności matematycznych, a 52 proc. spadek znajomości języka obcego. I jest to trend, który będzie się pogłębiał.

Choć Polska – obok Bułgarii, o czym za chwilę – dla młodych Ukraińców stała się jedyną szansą, w tym roku część dzieci z tego kraju uczy się nieformalnie, uczęszcza na zajęcia w nie zawsze działającym trybie online do ukraińskich szkół lub porzuciła naukę w ogóle. Duże znaczenie ma również niewielka zdolność polskich szkół do przyjmowania nowych uczniów – wszystko jedno czy polskich, czy ukraińskich. Nie bez znaczenia jest tu też łaciński alfabet, który dla najmłodszych jest czymś nowym i zupełnie niezrozumiałym. Dzieci nie mają tego problemu w Bułgarii, która podobnie do Ukrainy posługuje się cyrylicą. Jeszcze przed tegorocznymi wakacjami władze w Sofii uruchomiły program „Powrót do szkoły” adresowany do ukraińskich rodzin.

Obca Europa

– Dla dzieci uchodźców, które doświadczyły już straty, przesiedlenia i przemocy, szkoły są czymś więcej niż miejscem nauki – mówi Christina de Bruin, przedstawicielka UNICEF w Bułgarii. – Zapewniają poczucie rutyny i bezpieczeństwa, możliwość nawiązania przyjaźni i otrzymania pomocy od nauczycieli. Szkoły mogą również zapewnić dostęp do usług wspierających zdrowie psychiczne i dobrostan psychiczny dzieci. W Bułgarii współpracujemy z darczyńcami i partnerami, aby pomóc ukraińskim dzieciom w nauce i rozwoju we wspieranych przez UNICEF centrach edukacyjnych i bułgarskich szkołach – mówi de Bruin.

Tylko w tym roku UNICEF w Bułgarii zapewnił dostęp do edukacji formalnej i nieformalnej ponad 10 000 ukraińskich dzieci.
W pozostałych krajach Europy kłopoty językowe właściwie wykluczają młodych Ukraińców z systemów edukacji. Do tego dochodzi ciągła niepewność jutra i częste przemieszczanie się rodziców w związku z poszukiwaniem pracy i planowaniem niepewnej przyszłości.

Tekst pochodzi z 37 (1807) numeru „Tygodnika Solidarność”.

 


 

POLECANE
Nie żyje znany piłkarz. Miał zaledwie 19 lat Wiadomości
Nie żyje znany piłkarz. Miał zaledwie 19 lat

Walijski klub Pontnewynydd AFC przekazał tragiczną informację o śmierci Tristana O'Keefe'a, 19-letniego piłkarza, który od lat związany był z drużyną. "Z ciężkim sercem dzielimy się druzgocącą wiadomością o śmierci jednego z nas - Tristana O'Keefe'a" - poinformowano w mediach społecznościowych.

PKW złożyła wniosek o wykreślenie Nowej Nadziei Mentzena z ewidencji partii politycznych z ostatniej chwili
PKW złożyła wniosek o wykreślenie Nowej Nadziei Mentzena z ewidencji partii politycznych

PKW odrzuciła w poniedziałek sprawozdanie partii Nowa Nadzieja za 2023 rok. To kolejne działanie komisji dotyczące formacji Sławomira Mentzena. PKW wystąpiła już wcześniej do sądu o wykreślenie ugrupowania z ewidencji partii politycznych, o czym informował PAP rzecznik KBW Marcin Chmielnicki.

Potężny huk w pobliżu Sejmu. Runął strop kamienicy z ostatniej chwili
Potężny huk w pobliżu Sejmu. Runął strop kamienicy

Zawalił się strop niezamieszkałej kamienicy przy Górnośląskiej 22 w Warszawie. Na miejscu działało 9 zastępów Państwowej Straży Pożarnej.

Ponad 3 tys. protestów wyborczych. Rzecznik SN: Dominują protesty, które są powielane pilne
Ponad 3 tys. protestów wyborczych. Rzecznik SN: "Dominują protesty, które są powielane"

Jak poinformował podczas konferencji prasowej rzecznik Sądu Najwyższego sędzia Aleksander Stępkowski, do tej pory wpłynęły nieco ponad trzy tysiące protestów wyborczych. Jednak nadal nie wszystkie zostały zarejestrowane. Poniedziałek jest ostatnim dniem na składanie w Sądzie Najwyższym protestów przeciwko wyborowi Prezydenta RP

W Iranie stracono szpiega Mosadu. Mężczyzna został powieszony pilne
W Iranie stracono szpiega Mosadu. Mężczyzna został powieszony

Irańska agencja prasowa IRNA podała w 16 czerwca, że mężczyzna, zidentyfikowany jako Ismail Fekri, został powieszony w poniedziałek rano po wyczerpaniu ścieżki prawnej, obejmującej proces, apelację i ostateczne potwierdzenie wyroku przez Sąd Najwyższy Iranu.

Wybory prezydenckie. Jest decyzja PKW z ostatniej chwili
Wybory prezydenckie. Jest decyzja PKW

Państwowa Komisja Wyborcza przyjęła w poniedziałek sprawozdanie z wyborów prezydenckich. Teraz sprawozdanie trafi do Sądu Najwyższego.

Zamieszanie w PO. Wiceprezydent Wrocławia wykluczona z partii z ostatniej chwili
Zamieszanie w PO. Wiceprezydent Wrocławia wykluczona z partii

Wiceprezydent Wrocławia Renata Granowska została wykluczona z partii przez sąd partyjny PO, który zarzucił jej naruszenie statutu przy zawieraniu koalicji z prezydentem miasta Jackiem Sutrykiem.

Zapytano Polaków o przedterminowe wybory. Tak opowiedzieli polityka
Zapytano Polaków o przedterminowe wybory. Tak opowiedzieli

Zgodnie z konstytucją następne wybory parlamentarne w Polsce odbędą się najpóźniej do 11 listopada 2027 roku, czyli z końcem czteroletniej kadencji Sejmu wybranego 15 października 2023. Jeśli parlament zostanie skrócony (np. poprzez decyzję 307 posłów o przedterminowych wyborach), wybory mogą się odbyć wcześniej.

Rzecznik SN ujawnia szczegóły ws. protestów wyborczych Wiadomości
Rzecznik SN ujawnia szczegóły ws. protestów wyborczych

Dotychczas wpłynęło blisko 1400 protestów wyborczych; ogólna liczba złożonych protestów może być znana po Bożym Ciele - powiedział w poniedziałek rzecznik SN sędzia Aleksander Stępkowski. Poniedziałek jest ostatnim dniem na składanie protestów przeciwko wyborowi prezydenta RP.

Relacja z obchodów 85. rocznicy pierwszego transportu Polaków do Auschwitz Wiadomości
Relacja z obchodów 85. rocznicy pierwszego transportu Polaków do Auschwitz

14 czerwca - to ważna data. Są takie w życiu narodów chwile i wydarzenia, które należy szczególnie pielęgnować. Taką jest właśnie każda kolejna rocznica pierwszego transportu 728 Polaków do założonego przez służby SS na rozkaz Heinricha Himmlera obozu koncentracyjnego Auschwitz.

REKLAMA

Ukraina przeżywa największy z możliwych kryzysów demograficznych

Ukraina przeżywa największy z możliwych kryzysów demograficznych. Choć w czasie wojny kwestie życia i śmierci spychają inne problemy na dalszy plan, to to, co przeżywają obecnie ukraińskie dzieci, stanie się przepaścią, do zasypania której Ukraina będzie potrzebowała przynajmniej dwóch pokoleń. 6,7 milionów dzieci z tego kraju nie ma jak się uczyć i z każdym miesiącem popada w coraz większe zaległości edukacyjne. Zaległości, których nie da się nadrobić.
Chłopiec na Ukrainie - zdjęcie poglądowe Ukraina przeżywa największy z możliwych kryzysów demograficznych
Chłopiec na Ukrainie - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

W niemal 1,5 milionowym Charkowie od początku rosyjskiej wojny metro pełniło już wiele ról – było środkiem transportu ludności, schronem, na długie tygodnie zamieniło się w umowne pokoje odgrodzone od siebie jedynie walizkami i kartonami dla dziesiątek tysięcy mieszkańców Sałtiwki, która dla Charkowa jest tym, czy dla Warszawy jest Ursynów. Sałtiwkę zna dzisiaj z telewizji każdy mieszkaniec zachodniego świata – to właśnie w te mieszkalne budynki Rosjanie strzelali rakietami, to w nich rosyjskie czołgi robiły dziury swoimi pociskami. To, że ofiar było dużo mniej, niż spodziewali się rzeźnicy na Kremlu, jest zasługą głębokich stacji metra, w których powstały nie tylko quasi-mieszkania, ale również tymczasowe kuchnie polowe lub wyciskające łzy niemal każdego europejskiego czy amerykańskiego dziennikarza place zabaw.

Po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej dzieci – nie tylko w tym regionie, ale również w całej Ukrainie – dostały wyprawki, w których znalazły się rzeczy niezbędne do przeżycia w przypadku bombardowania lub ataku rosyjskich wojsk.
Dzisiaj oprócz książek, zeszytów i piórnika obowiązkowym wyposażeniem dzieci są także zapasy wody, latarki i uniwersalne powerbanki, które umożliwią jednoczesne ładowanie np. telefonu i latarki przed dłuższy czas.

Wielozadaniowe metro

Od początku wojny charkowskie metro kilkakrotnie wznawiało pracę – zwykle na części tras, bo przecież nie ma nocy, żeby nad dachami Charkowa nie rozlegał się alarm przeciwlotniczy. Tym razem podziemne pociągi znów znajdą nieoczywiste zastosowanie – to tu przez cały rok szkolny będą się odbywać lekcje dzieci i młodzieży ze szkół podstawowych i średnich.

– Względy bezpieczeństwa są ważne, ale to nie jedyny powód – mówi mi Artiem, 40-letni fikser, czyli przewodnik dla dziennikarzy, z którym zjeździłem wschodnią Ukrainę, relacjonując kolejne miesiące trwającej już ponad 500 dni wojny z Rosją. Dzisiaj kontaktujemy się telefonicznie, bo choć jestem daleko i wojna znów staje się dla mnie telewizyjno-medialną ciekawostką okrojoną ze zbędnego okrucieństwa, nie potrafię nie martwić się o tych wszystkich ludzi, których tam poznałem i którzy zostali tam, żeby bronić swojej ojczyzny. Artiem wyjaśnia, że dzisiaj w Charkowie nie ma już szkół, w których mogłyby się odbywać zajęcia. Większość jest po prostu zniszczona, niektóre doszczętnie. – Dopóki jest ciepło, dzieci będą chodzić do szkoły na powierzchni, ale sam rozumiesz, że nie zdążymy im tych szkół odbudować, więc gdzieś trzeba było zrobić klasy zastępcze. A w metrze jest właściwie wszystko – zimą jest cieplej niż w budynku bez ogrzewania czy szyb, jest światło, są w końcu toalety i świeże powietrze – wyjaśnia mi przez telefon. – W sumie w przygotowanych klasach będzie się uczyć 1003 dzieci. I prawdę mówiąc, niewiele więcej nam w Charkowie zostało. Większość przecież wyjechała z rodzicami, głównie z matkami, na zachód kraju albo w ogóle za granicę. Wiele zginęło od rosyjskich bomb, rakiet i min.
Sytuacja z dziećmi nie jest jednak tak prosta, jak mogłoby się wydawać z rozmowy z fikserem. Komunikat szefa administracji obwodu charkowskiego mówi, że szkoły podstawowe połączone ze średnimi to ledwie 3 proc. placówek edukacyjnych w obwodzie. A jest jeszcze 12 szkół zawodowych i 15 uniwersytetów, w których w tym roku zacznie się w Charkowie uczyć 19 tysięcy nowych studentów i słuchaczy. Oni też będą mogli liczyć na klasy przygotowane w charkowskim metrze, choć w ich przypadku w grę będzie raczej wchodzić tryb mieszany – część zajęć z konieczności będzie się odbywać na powierzchni, bo metro – co podkreślał w radiu Ołeh Syniehubow, szef administracji obwodu charkowskiego – musi także pełnić swoją podstawową rolę, czyli wozić mieszkańców między domami a pracą. Po raz pierwszy od wybuchu wojny metro będzie pełniło podwójną rolę, czyli nie zostanie wyłączone w związku z ostrzałami i bombardowaniami.

Szkoła w ruinach albo w piwnicy

Jednak nie wszystkie miasta na Ukrainie mogą mówić o metrze – szybką, podziemną kolej ma jeszcze stolica oraz Dniepr i znajdujący się pod rosyjską okupacją Donieck. Tam, gdzie nie ma metra, o bezpieczeństwo dzieci trzeba było zadbać inaczej. Samorządy już od tygodni poszukiwały takich schronów we wszystkich większych i mniejszych miastach kraju spod znaku tryzuba. Nie wszędzie udało się zdążyć z organizacją placówek, bo poza oczywistym przygotowaniem pomieszczeń trzeba było się również pozbywać szczurów, a tych w kolejnym roku wojny jest więcej. Boją się jak ludzie, jak ludzie szukają więc schronienia i jedzenia. Na wschodzie Ukrainy zdarzały się i takie, które rzucały się na dzieci. Narodowa deratyzacja to kolejny problem, przed którym stanie kraj po wygranej – jak wciąż zapewniają i w co wierzą Ukraińcy – wojnie.

Brak odpowiednich pomieszczeń czy w końcu zwykły lęk o to, że Rosjanie będą zabijać dzieci celowo – przecież już dali się poznać z tej strony, bombardując schrony, nad którymi napisane było „Dzieci” – powoduje, że wielu Ukraińców z mniejszych miejscowości dzieci do szkoły po prostu nie puściło. Zmagają się z problemami, które na tym etapie ich życia są dużo ważniejsze niż historia czy literatura.
Problem z lukami w edukacji jest – zdaniem Mykoły Kułeby, byłego ukraińskiego rzecznika praw dziecka a dzisiaj szefa międzynarodowej organizacji Save Ukraine – równie groźny, co problem z tysiącami dzieci uprowadzonymi przez Rosję i adoptowanymi pod nowymi imionami przez rosyjskie rodziny w dalekiej Azji. I rzeczywiście – skala zaległości młodych Ukraińców w nauce jest porażająca. Opublikowany niedawno raport UNICEF na ten temat mówi o 6,7 milionach dzieci, które od ponad roku nie mają szansy na normalną naukę. Dotyczy to również tych dzieci, które na początku wojny wyemigrowały z matkami na Zachód. Jak wykazały badania ONZ-owskiej agencji, ciągle zbyt niski poziom zapisów do szkół w krajach przyjmujących Ukraińców utrudniają edukację ich dzieci.

Zwykle nieformalnie albo wcale

Dla dzieci uchodźców z Ukrainy nowy rok szkolny oznacza także początek kolejnego niepewnego roku szkolnego, ponieważ ponad połowa dzieci w wieku od przedszkola do szkół średnich nie jest objęta krajowymi systemami edukacji w siedmiu krajach przyjmujących uchodźców.

Najbardziej narażone na brak edukacji są dzieci w wieku przedszkolnym i gimnazjalnym. Bariery językowe, trudny dostęp do szkół i przeciążone systemy edukacji to jedne z przyczyn niskiego wskaźnika skolaryzacji.

Wtórny analfabetyzm jest zauważalny już w najnowszych badaniach – oto ukraińskie ministerstwo edukacji informuje, że ponad połowa (57 proc.) nauczycieli odnotowała spadek znajomości języka ukraińskiego przez uczniów, 45 proc. odnotowało spadek umiejętności matematycznych, a 52 proc. spadek znajomości języka obcego. I jest to trend, który będzie się pogłębiał.

Choć Polska – obok Bułgarii, o czym za chwilę – dla młodych Ukraińców stała się jedyną szansą, w tym roku część dzieci z tego kraju uczy się nieformalnie, uczęszcza na zajęcia w nie zawsze działającym trybie online do ukraińskich szkół lub porzuciła naukę w ogóle. Duże znaczenie ma również niewielka zdolność polskich szkół do przyjmowania nowych uczniów – wszystko jedno czy polskich, czy ukraińskich. Nie bez znaczenia jest tu też łaciński alfabet, który dla najmłodszych jest czymś nowym i zupełnie niezrozumiałym. Dzieci nie mają tego problemu w Bułgarii, która podobnie do Ukrainy posługuje się cyrylicą. Jeszcze przed tegorocznymi wakacjami władze w Sofii uruchomiły program „Powrót do szkoły” adresowany do ukraińskich rodzin.

Obca Europa

– Dla dzieci uchodźców, które doświadczyły już straty, przesiedlenia i przemocy, szkoły są czymś więcej niż miejscem nauki – mówi Christina de Bruin, przedstawicielka UNICEF w Bułgarii. – Zapewniają poczucie rutyny i bezpieczeństwa, możliwość nawiązania przyjaźni i otrzymania pomocy od nauczycieli. Szkoły mogą również zapewnić dostęp do usług wspierających zdrowie psychiczne i dobrostan psychiczny dzieci. W Bułgarii współpracujemy z darczyńcami i partnerami, aby pomóc ukraińskim dzieciom w nauce i rozwoju we wspieranych przez UNICEF centrach edukacyjnych i bułgarskich szkołach – mówi de Bruin.

Tylko w tym roku UNICEF w Bułgarii zapewnił dostęp do edukacji formalnej i nieformalnej ponad 10 000 ukraińskich dzieci.
W pozostałych krajach Europy kłopoty językowe właściwie wykluczają młodych Ukraińców z systemów edukacji. Do tego dochodzi ciągła niepewność jutra i częste przemieszczanie się rodziców w związku z poszukiwaniem pracy i planowaniem niepewnej przyszłości.

Tekst pochodzi z 37 (1807) numeru „Tygodnika Solidarność”.

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe