Paweł Jędrzejewski: Nie widziałem najnowszego filmu Holland, ale się wypowiem

Nie widziałem filmu „Zielona granica” Agnieszki Holland. Czyli nie powinienem się wypowiadać na jego temat. Mam jednak poważne wątpliwości, czy obejrzenie filmu cokolwiek zmienia, bo jest on już od kilkunastu dni obiektem zawziętej krytyki i bezrefleksyjnych zachwytów, choć nikt go jeszcze, poza widzami na festiwalu w Wenecji, nie widział.
Agnieszka Holland Paweł Jędrzejewski: Nie widziałem najnowszego filmu Holland, ale się wypowiem
Agnieszka Holland / Screen YT Fred Film Radio

Film na pewno jest dobrze zrobiony, bo Agnieszka Holland potrafi robić filmy. Zarazem jest to z pewnością film odzwierciedlający jej poglądy polityczne, a one są powszechnie znane. 

 

Nie chodzi o film Holland, tylko o Tuska i Kaczyńskiego

Holland powinna żałować, że nie tonuje swoich wypowiedzi na tematy polityczne, bo przez nie jej film mocno straci na sile oddziaływania. Nie ma szans na uchronienie się przed szufladkowaniem. Już jest z góry odrzucany przez jednych i bezkrytycznie akceptowany przez drugich. Niewielu oceni go bezstronnie. Twórca filmowy, gdy decyduje się wypowiadać swoją sztuką, powinien zrezygnować z bycia politykiem. Holland nie ustrzegła się przed tym błędem. Dlatego film – z powodu tematu, ale także „pozafilmowej” postawy jego autorki – otrzymuje na portalach filmowych setki jedynek (najniższa ocena) od ludzi, którzy z góry traktują go jako film rzekomo obrażający Polaków. Jednocześnie druga strona, również bez oglądania filmu, staje murem za Agnieszką. Kogo, tak naprawdę, obchodzi film? Bo w rzeczywistości nie chodzi ani o film, ani nawet o Holland, tylko, jak to zazwyczaj w Polsce, o PO i PiS, czyli o Tuska i Kaczyńskiego. Tędy przebiegają główne podziały pomiędzy przeciwnikami i entuzjastami filmu.

 

Obraz filmowy trafia prosto do serc

Temat „Zielonej granicy” jest bardzo mocno polityczny. Ludzie sprawujący władzę, a także zdecydowana część polskiego społeczeństwa, postrzegają inwazję migrantów przekraczających granicę ze strony Białorusi przede wszystkim jako narzędzie destabilizacji, zagrożenie oraz jako element „wojny hybrydowej” białoruskiego dyktatora, za którym stoi Putin. Z kolei przeciwnicy obecnej władzy widzą to całkiem inaczej. Ludziom na granicy powinno się pomagać, bo tak nakazuje etyka. Polskie władze i polskie służby oskarżane są więc o bezduszność, brutalność, nawet o okrucieństwo. Jednak granicy nie da się chronić w jedwabnych rękawiczkach, a szturmujący granicę – z formalnego punktu widzenia – przebywają przecież legalnie na Białorusi i nie są tam prześladowani. Migranci to w większości zwyczajni ludzie, jak ty czy ja, motywowani ekonomicznie, którym siłą uniemożliwia się w imię prawa realizację ich życiowych planów. Tu nieuchronnie musi pojawić się konflikt i przemoc. A tam, gdzie jest przemoc, obecne są dylematy moralne. Nie ma przed nimi ucieczki. Agnieszka Holland jest zagorzałą przeciwniczką obecnej władzy. Stąd wniosek, że w swoim filmie nie podkreśli racji polskich władz, ale stanie po stronie ludzi usiłujących przedostać się do Polski, by przemieścić się dalej – do Europy Zachodniej, w poszukiwaniu lepszego życia. Lepszego zarówno w sensie bezpieczeństwa, jak i – przede wszystkim – poziomu ekonomicznego. I na pewno Holland zrobi to przy pomocy argumentów etycznych. Z nich wyprowadzi oskarżenia. Bo formułować zarzuty natury etycznej jest bardzo łatwo. Wystarczy wsiąść na wysokiego konia etycznych ideałów i pretensje o „nieludzkie” traktowanie migrantów zabrzmią bardzo przekonująco. Zwłaszcza że obraz filmowy ze swej natury trafia prosto do serc, a nie do rozumu. Gdy ludzie próbują przedostać się z biedy w obszar dostatku, a ci, którzy żyją wygodnie w tym dostatku, budują płoty, serce zawsze staje automatycznie po stronie biedaków. „Zielona granica” z pewnością opiera się na tej uniwersalnej prawidłowości. Agnieszka Holland mogła zrobić film o bezprecedensowej pomocy udzielanej przez Polskę Ukrainie i uciekającym przed wojną Ukraińcom, albo o niewpuszczaniu do Polski migrantów, w większości ekonomicznych, przekraczających granicę polsko-białoruską. Te wydarzenia dzieją się przecież w Polsce równolegle. Wybierając ten drugi temat, dokonała nie tyle artystycznego, co politycznego wyboru. Czy usprawiedliwia ją to, że pomoc uchodźcom jest z punktu widzenia etyki prosta i klarowna, podczas gdy strzeżenie granicy przed migrantami jest nabrzmiałe od moralnych dylematów?

 

Europa nie szuka rozwiązań problemu migracji

Nagroda Specjalna Jury na festiwalu w Wenecji sugeruje, że film został doceniony za poruszany temat, ale nie został uznany za znakomite dzieło filmowe. Film pożyje na ekranach i zniknie, a wielki, monstrualnie poważny problem migracji pozostanie z nami na czas tak długi, jak daleko sięgać może nasza wyobraźnia. Dlatego pytaniem najważniejszym jest, „co w realnym, pozaekranowym życiu powinno się zrobić w tej sprawie?”. Jak Europa ma zareagować na falę migracji, która nie będzie maleć, ale narastać? Od strony Białorusi może się ona zakończyć z dnia na dzień. Wystarczy, żeby Białoruś zmieniła swoje przepisy wizowe, a strumień migrantów się zatrzyma. Jednak nie da się przerwać napływu migrantów drogą morską ze strony eksplodującej demograficznie Afryki. Pamiętajmy, że w temacie migracji czynnikiem kluczowym są różnice w poziomie życia. Europa uprawiała kolonializm przez stulecia. Przodowały w tym Wielka Brytania, Hiszpania, Holandia, Francja, Portugalia, Belgia, Niemcy i Włochy. Swoje bogactwa uzyskiwały z podboju i wyzysku. Nie potrafiły i nie miały zamiaru inwestować w te kraje – chciały je wyssać i zostawić sobie samym. Teraz nadchodzi czas konsekwencji tej polityki. Niestety, w rezultacie tego historycznego „odwetu” cierpią polscy funkcjonariusze graniczni, których przodkowie nie mieli nic wspólnego z zachodnim kolonializmem. Bo zachodni Europejczycy, potomkowie kolonizatorów, zachowali bogactwo, a wyzyskane ludy nadal żyją w ubóstwie. I tylko świat się zmienił, ponieważ przedostanie się z odległych rejonów Afryki do Europy nie stanowi już problemu. Co więc ma zrobić Europa? Przecież Europejczycy nie będą w stanie przyjąć setek milionów, a tylu ludzi z dawnych kolonii i dominiów będzie starało się dotrzeć do Europy. Europa nie może ich zaabsorbować, bo jeśliby próbowała, sama stanie się wkrótce tak spustoszona, jak kraje, z których ci ludzie przyjdą. Problem jest gigantyczny i znalezienie rozwiązań jest potwornie trudne. Unia Europejska nie ma żadnego logicznego pomysłu na politykę migracyjną, nie ma wyobraźni, wizji ani nie stara się patrzeć daleko w przyszłość. Nie szuka odważnych rozwiązań. Króluje zasada „jakoś to będzie”. A przecież nie będzie.

 

Problem trzeba atakować tam, gdzie się rodzi

Żeby zmniejszyć (bo zlikwidować się nie da) imigrację, trzeba na początek uruchomić wielką kampanię informacyjną, podważającą kłamstwo propagandy białoruskiej i rosyjskiej, że granica polsko-białoruska stoi otworem. Natomiast w rejonie Morza Śródziemnego trzeba zwalczać gangi i mafie przemytników ludzi, bo to one skłaniają  ludzi do ryzyka, oszukują ich, wykorzystują.

Niestety, te doraźne metody to tylko plaster na rany. Nie zmienią sytuacji trwale. Problem trzeba atakować tam, gdzie się rodzi, czyli daleko od Europy. I nie pomoże tu przekupywanie Turcji czy Tunezji, żeby to one zahamowały falę migrantów. Jedyną metodą jest inwestowanie w ojczyznach migrantów, pomaganie w ich rozwoju gospodarczym i podnoszenie w ten sposób poziomu życia. Tego się nie robi szybko, bez wielkiego ryzyka, ogromnego wysiłku oraz gigantycznych kosztów. To bardzo trudne. Jednak nie Europa, ale Chiny inwestują w Afrykę. Inwestują jak nikt i nigdy w historii. Chiny wręcz „przejmują” Afrykę, podczas gdy Europa jest bierna i w swojej pasywności przeżuwa własne historyczne winy. Czyżby to Chiny miały uratować Europę przed wielką i groźną wędrówką ludów?

 

Nieuprawnione analogie

PS Podobno w filmie Agnieszki Holland są sceny, sytuacje, obrazy, które pobrzmiewają atmosferą holokaustową. Mam pewność, że to powierzchowne porównanie, w rzeczywistości błędne. Żydzi byli w Polsce odwiecznymi mieszkańcami i obywatelami. Przyszli tu Niemcy-wrogowie z jednoznacznym zamiarem ich całkowitego wymordowania. Migranci przychodzą tu sami, bo podejmują ryzyko, by poprawić poziom życia. I, co przecież najważniejsze, nikt nie ma zamiaru ich mordować. Trzeba o tym pamiętać, bo są to różnice kolosalne i wykluczające jakąkolwiek racjonalność takich analogii. Niestety, sama Holland sięga po nie, mówiąc w wywiadzie: „Za 20 lat aktywiści z granicy zostaną Sprawiedliwymi. I nagle się okaże, że wszyscy pomagali”. To jaskrawe, nieusprawiedliwione nadużycie.


 

POLECANE
Kwota wolna od podatku. Tusk: Nie sądzę, żeby to było możliwe w 2027 r. z ostatniej chwili
Kwota wolna od podatku. Tusk: Nie sądzę, żeby to było możliwe w 2027 r.

– Pracujemy nad kwotą wolną od podatku. Nie sądzę, żeby to było możliwe już w 2027 r. – oświadczył w środę w programie "Fakty po Faktach" premier Donald Tusk.

10 lat prezydentury Andrzeja Dudy. Nie reprezentował salonów, pozostał bliski zwykłym Polakom z ostatniej chwili
10 lat prezydentury Andrzeja Dudy. Nie reprezentował "salonów", pozostał bliski zwykłym Polakom

Dziesięć lat temu nikt nie wiedział, jak wiele wyzwań przyniesie przyszłość. Dziś można śmiało powiedzieć: prezydentura Andrzeja Dudy była trudna, ale dla Polski dobra.

Tusk prowokuje w TVN24: Mówię do pana Nawrockiego żeby sobie zanotował z ostatniej chwili
Tusk prowokuje w TVN24: "Mówię do pana Nawrockiego żeby sobie zanotował"

Wybory prezydenckie w Polsce wygrał kandydat obywatelski popierany przez PiS i Solidarność Karol Nawrocki. Od tamtej pory Donald Tusk i środowiska wokół niego skupione kwestionują wynik wyborów i usiłują sprowokować nowego Prezydenta RP.

Komunikat dla mieszkańców Katowic z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Katowic

Katowice modernizują zabytkowe kamienice przy ul. 11 Listopada – informuje miasto. Inwestycja ma potrwać 18 miesięcy.

Departament Stanu USA nałożył sankcje na sędziego brazylijskiego SN, który prześladuje byłego prezydenta Bolsonaro z ostatniej chwili
Departament Stanu USA nałożył sankcje na sędziego brazylijskiego SN, który prześladuje byłego prezydenta Bolsonaro

Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na sędziego Sądu Najwyższego Brazylii Alexandre de Moraesa za poważne naruszenia praw człowieka – poinformował Sekretarz Stanu USA Marco Rubio.

Kidawa-Błońska uderza w koalicjanta: W cztery oczy się z nim nigdy nie spotkam z ostatniej chwili
Kidawa-Błońska uderza w koalicjanta: "W cztery oczy się z nim nigdy nie spotkam"

Marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska nie przebierając w słowach uderzyła w swojego koalicjanta z PSL wicemarszałka Michała Kamińskiego.

Cudzoziemiec zdemolował sklep. W zatrzymaniu pomogła pani Katarzyna, która wcześniej zatrzymała złodzieja z Kolumbii z ostatniej chwili
Cudzoziemiec zdemolował sklep. W zatrzymaniu pomogła pani Katarzyna, która wcześniej zatrzymała złodzieja z Kolumbii

36-letni obywatel Finlandii został zatrzymany w Kościerzynie po tym, jak rozbił szybę wystawową w jednym ze sklepów. Wcześniej miał też kraść i nie płacić w lokalach. Mężczyzna trafił do aresztu – grozi mu do 5 lat więzienia.

Przewodnicząca KRS: min. Żurek zawiesił cześć kierownictwa sądu. Jaki jest cel takiej decyzji? z ostatniej chwili
Przewodnicząca KRS: min. Żurek zawiesił cześć kierownictwa sądu. Jaki jest cel takiej decyzji?

Dagmara Pawełczyk-Dwoicka napisała na platformie X, że ma informację o nowej decyzji ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka. Jak pisze przewodnicząca Krajowej Rady Sądownictwa, "zawiesił on część kierownictwa Sądu Okręgowego w Sosnowcu". Mężem jednej z zawieszonej sędzi jest również sędzia, orzekający "w sprawie umorzenia postępowania karnego, w którym minister Żurek miał status pokrzywdzonego (jednego z wielu)". Mec. Pawełczyk-Dwoicka napisała również, co jej zdaniem może być celem takiego działania.

Rekordowe wydatki Niemiec na inwestycje. Rząd podjął decyzję z ostatniej chwili
Rekordowe wydatki Niemiec na inwestycje. Rząd podjął decyzję

Niemiecki rząd przyjął w środę projekt budżetu na przyszły rok oraz kilkuletni plan finansowy. Przewidziano rekordowe wydatki na inwestycje, które mają wynieść w 2026 roku 126,7 mld euro.

Skażona woda w kranach. Sanepid wydał komunikat z ostatniej chwili
Skażona woda w kranach. Sanepid wydał komunikat

Woda w kranach mieszkańców powiatu Nidzicy (woj. warmińsko-mazurskie) nie nadaje się ani do picia, ani do gotowania. Potwierdziły to badania Sanepidu.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: Nie widziałem najnowszego filmu Holland, ale się wypowiem

Nie widziałem filmu „Zielona granica” Agnieszki Holland. Czyli nie powinienem się wypowiadać na jego temat. Mam jednak poważne wątpliwości, czy obejrzenie filmu cokolwiek zmienia, bo jest on już od kilkunastu dni obiektem zawziętej krytyki i bezrefleksyjnych zachwytów, choć nikt go jeszcze, poza widzami na festiwalu w Wenecji, nie widział.
Agnieszka Holland Paweł Jędrzejewski: Nie widziałem najnowszego filmu Holland, ale się wypowiem
Agnieszka Holland / Screen YT Fred Film Radio

Film na pewno jest dobrze zrobiony, bo Agnieszka Holland potrafi robić filmy. Zarazem jest to z pewnością film odzwierciedlający jej poglądy polityczne, a one są powszechnie znane. 

 

Nie chodzi o film Holland, tylko o Tuska i Kaczyńskiego

Holland powinna żałować, że nie tonuje swoich wypowiedzi na tematy polityczne, bo przez nie jej film mocno straci na sile oddziaływania. Nie ma szans na uchronienie się przed szufladkowaniem. Już jest z góry odrzucany przez jednych i bezkrytycznie akceptowany przez drugich. Niewielu oceni go bezstronnie. Twórca filmowy, gdy decyduje się wypowiadać swoją sztuką, powinien zrezygnować z bycia politykiem. Holland nie ustrzegła się przed tym błędem. Dlatego film – z powodu tematu, ale także „pozafilmowej” postawy jego autorki – otrzymuje na portalach filmowych setki jedynek (najniższa ocena) od ludzi, którzy z góry traktują go jako film rzekomo obrażający Polaków. Jednocześnie druga strona, również bez oglądania filmu, staje murem za Agnieszką. Kogo, tak naprawdę, obchodzi film? Bo w rzeczywistości nie chodzi ani o film, ani nawet o Holland, tylko, jak to zazwyczaj w Polsce, o PO i PiS, czyli o Tuska i Kaczyńskiego. Tędy przebiegają główne podziały pomiędzy przeciwnikami i entuzjastami filmu.

 

Obraz filmowy trafia prosto do serc

Temat „Zielonej granicy” jest bardzo mocno polityczny. Ludzie sprawujący władzę, a także zdecydowana część polskiego społeczeństwa, postrzegają inwazję migrantów przekraczających granicę ze strony Białorusi przede wszystkim jako narzędzie destabilizacji, zagrożenie oraz jako element „wojny hybrydowej” białoruskiego dyktatora, za którym stoi Putin. Z kolei przeciwnicy obecnej władzy widzą to całkiem inaczej. Ludziom na granicy powinno się pomagać, bo tak nakazuje etyka. Polskie władze i polskie służby oskarżane są więc o bezduszność, brutalność, nawet o okrucieństwo. Jednak granicy nie da się chronić w jedwabnych rękawiczkach, a szturmujący granicę – z formalnego punktu widzenia – przebywają przecież legalnie na Białorusi i nie są tam prześladowani. Migranci to w większości zwyczajni ludzie, jak ty czy ja, motywowani ekonomicznie, którym siłą uniemożliwia się w imię prawa realizację ich życiowych planów. Tu nieuchronnie musi pojawić się konflikt i przemoc. A tam, gdzie jest przemoc, obecne są dylematy moralne. Nie ma przed nimi ucieczki. Agnieszka Holland jest zagorzałą przeciwniczką obecnej władzy. Stąd wniosek, że w swoim filmie nie podkreśli racji polskich władz, ale stanie po stronie ludzi usiłujących przedostać się do Polski, by przemieścić się dalej – do Europy Zachodniej, w poszukiwaniu lepszego życia. Lepszego zarówno w sensie bezpieczeństwa, jak i – przede wszystkim – poziomu ekonomicznego. I na pewno Holland zrobi to przy pomocy argumentów etycznych. Z nich wyprowadzi oskarżenia. Bo formułować zarzuty natury etycznej jest bardzo łatwo. Wystarczy wsiąść na wysokiego konia etycznych ideałów i pretensje o „nieludzkie” traktowanie migrantów zabrzmią bardzo przekonująco. Zwłaszcza że obraz filmowy ze swej natury trafia prosto do serc, a nie do rozumu. Gdy ludzie próbują przedostać się z biedy w obszar dostatku, a ci, którzy żyją wygodnie w tym dostatku, budują płoty, serce zawsze staje automatycznie po stronie biedaków. „Zielona granica” z pewnością opiera się na tej uniwersalnej prawidłowości. Agnieszka Holland mogła zrobić film o bezprecedensowej pomocy udzielanej przez Polskę Ukrainie i uciekającym przed wojną Ukraińcom, albo o niewpuszczaniu do Polski migrantów, w większości ekonomicznych, przekraczających granicę polsko-białoruską. Te wydarzenia dzieją się przecież w Polsce równolegle. Wybierając ten drugi temat, dokonała nie tyle artystycznego, co politycznego wyboru. Czy usprawiedliwia ją to, że pomoc uchodźcom jest z punktu widzenia etyki prosta i klarowna, podczas gdy strzeżenie granicy przed migrantami jest nabrzmiałe od moralnych dylematów?

 

Europa nie szuka rozwiązań problemu migracji

Nagroda Specjalna Jury na festiwalu w Wenecji sugeruje, że film został doceniony za poruszany temat, ale nie został uznany za znakomite dzieło filmowe. Film pożyje na ekranach i zniknie, a wielki, monstrualnie poważny problem migracji pozostanie z nami na czas tak długi, jak daleko sięgać może nasza wyobraźnia. Dlatego pytaniem najważniejszym jest, „co w realnym, pozaekranowym życiu powinno się zrobić w tej sprawie?”. Jak Europa ma zareagować na falę migracji, która nie będzie maleć, ale narastać? Od strony Białorusi może się ona zakończyć z dnia na dzień. Wystarczy, żeby Białoruś zmieniła swoje przepisy wizowe, a strumień migrantów się zatrzyma. Jednak nie da się przerwać napływu migrantów drogą morską ze strony eksplodującej demograficznie Afryki. Pamiętajmy, że w temacie migracji czynnikiem kluczowym są różnice w poziomie życia. Europa uprawiała kolonializm przez stulecia. Przodowały w tym Wielka Brytania, Hiszpania, Holandia, Francja, Portugalia, Belgia, Niemcy i Włochy. Swoje bogactwa uzyskiwały z podboju i wyzysku. Nie potrafiły i nie miały zamiaru inwestować w te kraje – chciały je wyssać i zostawić sobie samym. Teraz nadchodzi czas konsekwencji tej polityki. Niestety, w rezultacie tego historycznego „odwetu” cierpią polscy funkcjonariusze graniczni, których przodkowie nie mieli nic wspólnego z zachodnim kolonializmem. Bo zachodni Europejczycy, potomkowie kolonizatorów, zachowali bogactwo, a wyzyskane ludy nadal żyją w ubóstwie. I tylko świat się zmienił, ponieważ przedostanie się z odległych rejonów Afryki do Europy nie stanowi już problemu. Co więc ma zrobić Europa? Przecież Europejczycy nie będą w stanie przyjąć setek milionów, a tylu ludzi z dawnych kolonii i dominiów będzie starało się dotrzeć do Europy. Europa nie może ich zaabsorbować, bo jeśliby próbowała, sama stanie się wkrótce tak spustoszona, jak kraje, z których ci ludzie przyjdą. Problem jest gigantyczny i znalezienie rozwiązań jest potwornie trudne. Unia Europejska nie ma żadnego logicznego pomysłu na politykę migracyjną, nie ma wyobraźni, wizji ani nie stara się patrzeć daleko w przyszłość. Nie szuka odważnych rozwiązań. Króluje zasada „jakoś to będzie”. A przecież nie będzie.

 

Problem trzeba atakować tam, gdzie się rodzi

Żeby zmniejszyć (bo zlikwidować się nie da) imigrację, trzeba na początek uruchomić wielką kampanię informacyjną, podważającą kłamstwo propagandy białoruskiej i rosyjskiej, że granica polsko-białoruska stoi otworem. Natomiast w rejonie Morza Śródziemnego trzeba zwalczać gangi i mafie przemytników ludzi, bo to one skłaniają  ludzi do ryzyka, oszukują ich, wykorzystują.

Niestety, te doraźne metody to tylko plaster na rany. Nie zmienią sytuacji trwale. Problem trzeba atakować tam, gdzie się rodzi, czyli daleko od Europy. I nie pomoże tu przekupywanie Turcji czy Tunezji, żeby to one zahamowały falę migrantów. Jedyną metodą jest inwestowanie w ojczyznach migrantów, pomaganie w ich rozwoju gospodarczym i podnoszenie w ten sposób poziomu życia. Tego się nie robi szybko, bez wielkiego ryzyka, ogromnego wysiłku oraz gigantycznych kosztów. To bardzo trudne. Jednak nie Europa, ale Chiny inwestują w Afrykę. Inwestują jak nikt i nigdy w historii. Chiny wręcz „przejmują” Afrykę, podczas gdy Europa jest bierna i w swojej pasywności przeżuwa własne historyczne winy. Czyżby to Chiny miały uratować Europę przed wielką i groźną wędrówką ludów?

 

Nieuprawnione analogie

PS Podobno w filmie Agnieszki Holland są sceny, sytuacje, obrazy, które pobrzmiewają atmosferą holokaustową. Mam pewność, że to powierzchowne porównanie, w rzeczywistości błędne. Żydzi byli w Polsce odwiecznymi mieszkańcami i obywatelami. Przyszli tu Niemcy-wrogowie z jednoznacznym zamiarem ich całkowitego wymordowania. Migranci przychodzą tu sami, bo podejmują ryzyko, by poprawić poziom życia. I, co przecież najważniejsze, nikt nie ma zamiaru ich mordować. Trzeba o tym pamiętać, bo są to różnice kolosalne i wykluczające jakąkolwiek racjonalność takich analogii. Niestety, sama Holland sięga po nie, mówiąc w wywiadzie: „Za 20 lat aktywiści z granicy zostaną Sprawiedliwymi. I nagle się okaże, że wszyscy pomagali”. To jaskrawe, nieusprawiedliwione nadużycie.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe