Gorzkie owoce rewolucji. Francja płaci dziś za posuniętą do skrajności poprawność polityczną
Przedstawiciele władz francuskich porównali tegoroczne „spokojne” obchody narodowego święta z zeszłorocznymi, kiedy spalone zostały 423 samochody.
Utrata tożsamości
„Prezydent Macron pogratulował premierowi, rządowi, a w szczególności ministrowi spraw wewnętrznych. Francja miała piękny dzień narodowego świętowania” – podał Pałac Elizejski. W sytuacji, kiedy Francja płonie, zamieszki uniemożliwiają funkcjonowanie mieszkańcom miast, a policja nie zapuszcza się do „gett” przejętych przez imigrantów, konstatacja ta przypomina coś pomiędzy orkiestrą grającą na Titanicu do końca a znaną z „Nocnej zmiany” wypowiedzią bladego ze strachu świeżo upieczonego premiera Waldemara Pawlaka zapewniającego, że „rząd w pełni panuje nad sytuacją”. Z pewnością gorzką satysfakcję miałby śp. Stefan Kisielewski, który pisał w swoich „Dziennikach”: „Krysia, moja córka, miała obiecaną posadę w Instytucie Francuskim. Okazuje się, że nie może dostać tej posady i nie dostanie, bo przyszło zalecenie z ambasady, że trzy osoby pracować tam nie mogą: Ewa Bieńkowska (córka Władysława), Wojciech Karpiński (syn architekta, brat siedzi w ciupie za proces «taterników») i – Krysia. Tak więc Francuzi chcą być lojalni wobec rządu i nawet wśród młodych romanistów przeprowadzają selekcję, odrzucając «opozycję». Francja zawsze się ku**iła wobec Rosji, policja francuska udostępniała swe akta Ochranie, teraz de Gaulle zainicjował to samo, a Pompidou kontynuuje – właśnie jedzie do Moskwy. W styczniu ma być uroczyste otwarcie Instytutu Francuskiego w nowym lokalu, przyjeżdża na to premier Chaban-Delmas i oczywiście wśród pracowników nie śmie być «nieprawomyślnych» Polaków. Czyli że komuchy nas tropią, a ludzie Zachodu też. Pocieszam się tylko, że ta stara k***a Francja odcierpi jeszcze za naszą krzywdę, zawsze nas zdradzała i sprzedawała!”.
Francja płaci dziś nie tyle za swoją prorosyjskość, ile za posuniętą do skrajności poprawność polityczną. Obie te tendencje mają jednak podobne korzenie wywodzące się z odrzucającego chrześcijaństwo marksizmu, a jeszcze wcześniej – szalejącej z nienawiści do religii katolickiej rewolucji francuskiej. Jeśli spojrzymy przez ten pryzmat na świętowanie rocznicy zburzenia Bastylii przez walczący z monarszym uciskiem lud, możemy stwierdzić, że obecne obchody 14 lipca zostały godnie uczczone przez współczesny „lud paryski”. „Nie ma już Europy. Jest Eurabia. Co Pani rozumie przez pojęcie Europy? Tak zwaną Unię Europejską, która w swojej żałosnej i oszukańczej Konstytucji odpycha, a zatem neguje nasze chrześcijańskie korzenie, naszą tożsamość? Twierdzę, że Unia Europejska to tylko klub finansowy. Klub powstały z woli odwiecznych panów tego kontynentu, czyli Francji i Niemiec. To kłamstwo mające wesprzeć pieprzone euro i antyamerykanizm, nienawiść wobec Zachodu. To pretekst, aby wypłacać oburzające pensje i zwalniać od podatków eurodeputowanych, którzy tak jak urzędnicy Komisji Europejskiej używają sobie do woli w Brukseli. To wybieg, aby wetknąć nos do naszych portfeli i wprowadzić żywność modyfikowaną genetycznie do naszych organizmów. Mięso, które nie jest już mięsem, ryby, które nie są już rybami, warzywa, które nie są już warzywami […]. Tak, że nowe pokolenia wzrastają nie tylko w nieświadomości o smaku Prawdy, lecz także w nieświadomości o smaku dobrego jedzenia. I zapadają na raka, nie tylko na raka duszy. Ale przede wszystkim Unia Europejska jest narzędziem, które ma coraz bardziej ułatwiać najeźdźcom wejście na nasze terytorium, a potem pozwolić im włóczyć się bez przeszkód po naszym domu” – pisała w „Wywiadzie z samą sobą” w 2004 roku Oriana Fallaci.
Wolność, równość i terror
Procesy, które zachodzą w Unii Europejskiej, nie byłyby możliwe, gdyby nie rewolucja francuska. To wtedy Francja utraciła silną tożsamość, co zawsze skutkuje staniem się łatwym łupem dla tych, którzy chcą na owym rozmyciu tożsamości skorzystać. To wtedy zburzone zostały chrześcijańskie fundamenty jednego z największych i najbardziej wpływowych krajów europejskich. Władze rewolucyjne krwawo prześladowały ludzi Kościoła, jednocześnie wprowadzając na gruncie prawnym państwowy kult „Najwyższej Istoty”.
Zdelegalizowano wszystkie zakony i zakazano sprawowania sakramentów oraz noszenia strojów kapłańskich i zakonnych przez osoby konsekrowane. „W czasie rewolucji francuskiej w wyniku antykatolickich prześladowań religijnych, jak się szacuje, zginęło kilkanaście tysięcy katolików, z których za męczenników za wiarę Kościół katolicki uznał szesnaście karmelitanek z Compiègne, dziewiętnaście ofiar z Laval, zakonnice z Orange, sześćdziesiąt cztery ofiary deportacji i grupę zakonnic z Valencienne. Największą grupę beatyfikowanych stanowią Męczennicy z Paryża – grupa beatyfikowanych męczenników, zamordowanych w Paryżu we wrześniu 1792 roku w czasie tak zwanych masakr wrześniowych” – podaje portal jezuici.pl. Prześladowani byli nie tylko księża i zakonnice, ale także świeccy. Krwawo stłumione zostało chłopskie powstanie katolików w Wandei podjęte przeciwko rewolucyjnym dyktatorom. Terror zastosowany wówczas wobec powstańców był tak ogromy, że badacze uznali pacyfikację Wandei za pierwsze ludobójstwo w historii Europy. Zginęło wówczas kilkaset tysięcy ludzi. „Przeprowadzić eksterminację wszystkich powstańców, do ostatniego człowieka. Spalić ich farmy, wygnieść tych tchórzy jak pchły. Skruszyć tych ohydnych Wandejczyków” – brzmiał rozkaz rewolucyjnego Komitetu Ocalenia Publicznego.
Karmelitanki z Compiègne, po likwidacji zakonu, podzieliły się na niewielkie wspólnoty, w których nadal żyły według reguły swojego zgromadzenia. Ofiarowały swoje życie w intencji ustania prześladowań Kościoła we Francji. Przez dwa lata żyły w ukryciu, kiedy jednak ktoś doniósł, że pozostały wierne wierze katolickiej, władze rewolucyjne skazały je na zgilotynowanie. Idąc na śmierć śpiewały hymn: „Salve Regina”. Ich matka przełożona poprosiła, aby mogła umrzeć jako ostatnia, chcąc do końca umacniać swoje podopieczne. Dziesięć dni później Robespierre został aresztowany, a Wielki Terror ustał. Nie ustała jednak walka z Kościołem, choć zmieniły się jej metody. Jak wielokrotnie udowodniła historia, każda utopia rewolucyjna prędzej czy później upada, a Kościół trwa, choć czasem zredukowany do niewielkich wspólnot działających w ukryciu – jak podczas rewolucji francuskiej.
Misja ostatniej szansy
„Francja przez stulecia wnosiła szczególny wkład do Kościoła katolickiego poprzez oświecone i heroiczne świadectwa swoich świętych, doktrynalną siłę swych mistrzów i apostolską odwagę misjonarzy” – przypominał św. Jan Paweł II przed swoją pierwszą pielgrzymką do tego kraju w 1980 roku. „Francjo, najstarsza córko Kościoła i nauczycielko ludów, czy jesteś wierna, dla dobra człowieka, przymierzu z odwieczną mądrością? Wybacz mi to pytanie. Zapytałem o to tak, jak ksiądz pyta podczas chrztu, z troski o Kościół, którego jestem pierwszym kapłanem i pierwszym sługą oraz z miłości do człowieka, którego ostateczna wielkość jest w Bogu” – mówił później podczas mszy w Le Bourget. Polski papież, wskazując na przykłady wielkich świętych, męczenników, wybitnych intelektualistów i artystów francuskiego Kościoła, do końca wierzył, że kraj ten odrodzi się w swojej chrześcijańskiej tożsamości. Czy nadal jest na to szansa? Dziś Francja płonie, podobnie jak w 2019 roku płonęła najważniejsza francuska świątynia – katedra Notre Dame. Tak jak na tamten pożar, podobnie i na ten obecny patrzy bezwolny prezydent Emmanuel Macron. Wielowiekowa świątynia zapewne spłonęłaby, gdyby nie osobista odwaga, wielkie ryzyko i poświęcenie grupy francuskich strażaków – ochotników, którzy zdecydowali się na „samobójczą misję ostatniej szansy”, udając się na poddasze dzwonnicy płonącej katedry, aby spróbować ugasić ogień, zanim zawali się dzwonnica, a wraz z nią – najprawdopodobniej – cała konstrukcja budynku. Misji strażaków towarzyszyli zgromadzeni przez katedrą mieszkańcy Paryża i turyści odmawiający na kolanach Różaniec. Udało się, pożar został ugaszony, a katedra ocalona. Nikt ze strażaków nie zginął ani nie został poważnie ranny. W filmie Jean-Jacques’a Annauda uwieczniony został ks. Jean-Marc Fournier, kapelan straży pożarnej, który z katedry wyniósł Najświętszy Sakrament i pobłogosławił nim płonącą Notre Dame. W wywiadzie dla francuskiej telewizji katolickiej KTO mówił później: „Byłem sam w katedrze, wśród płomieni, ognia i elementów spadających z sufitu. I błogosławiąc katedrę, prosiłem Jezusa, by pomógł nam ocalić Jego dom”.
Tekst pochodzi z 30 (1800) numeru „Tygodnika Solidarność”.