Marek Miśko: Pokutujcie za ślad węglowy
Topnienie lodowców
Zacznę strzałem z grubej rury, po katolicku, aby zbędnie nie rozwadniać. Ktoś kto wpadł na pomysł wpisania do oficjalnej agendy międzynarodowego spotkania katolickiej młodzieży w Lizbonie punktu nawołującego do „niejedzenia mięsa” ponieważ wymaga tego zadośćuczynienie „Matce Ziemi” za pozostawiony ślad węglowy, musi być cyniczny lub wybitnie niezagospodarowany intelektualnie. Nie mam wobec takich ludzi specjalnych oczekiwań, dziwi mnie jednak to, że podobne historie nie spotykają się z natychmiastową i radykalną reakcją duchowieństwa i lokalnego episkopatu. Wstyd.
Z roku na rok przestrzeń służąca ewangelizacji młodzieży w Kościele, staje się już nie tylko coraz bardziej liberalna, ale wprost ociera się o marksizm w jego najczystszej postaci. Ktoś uznał, że „wyjście Kościoła do młodych” powinno się wiązać z pewnym rodzajem balansowania pomiędzy Prawdą, a „duchem czasów” przykłada siekierę do pnia. Nie rozumiem dlaczego oczy młodzieży na katolickim spotkaniu nie są zwracane w pełni na Chrystusa, życie wieczne, spowiedź świętą, wskazówki jak radzić sobie we współczesnym oszalałym świecie, który sugeruje istnienie nieograniczonej liczby płci i każe relatywizować wiarę w to, w co Kościół podaje nam do wierzenia. Zamiast prawd wiary, uczynków miłosierdzia względem duszy i ciała wzbudza się w młodych poczucie winy za to, że jadąc, czy lecąc do stolicy Portugalii zostawili ślad węglowy, za który powinni się wstydzić. Recepta może być tylko jedna „nie jedzcie mięsa przez rok”. Tak impertynenckiemu i pseudonaukowemu działaniu przeciwstawili się portugalscy rolnicy, którzy akcję nazwali „durną i idiotyczną”. Cóż…
Post owszem
Kończąc chciałbym rzecz pewną wyjaśnić. Nie jest też tak, że do końca z pomysłem organizatorów się nie zgadzam. Zgadzam! Katolik nie powinien jeść mięsa… w piątki i wszystkie inne dni postne, które nakazuje nam Kościół. Dodam – pewnie ku rozczarowaniu modernistów, że nie ma to żadnego związku z topnieniem lodowców.