Waldemar Krysiak: Udawały mężczyzn by gwałcić kobiety?
Możliwe, że to przypadek. Możliwe, że ostatni wysyp „transowych” oszustw to medialny zbieg okoliczności. Możliwe jednak, że w wyniku działania ideologii gender mamy chyba pierwszy raz w historii do czynienia ze zwiększoną liczbą kobiet, które udają mężczyzn, by zaciągnąć innych do łóżka, dokonywać gwałtów i molestowań.
Dlaczego rzekome ofiary nadużyć nie protestowały wcześniej? Wiedziały cały czas, z kim się spotykają, a teraz zmyślają? A może bały się oskarżeń o „transfobię”?
Gwałcicielki?
W polskim prawie obowiązujący przepis w Kodeksie karnym stanowi, że do gwałtu dochodzi, gdy ktoś doprowadza do obcowania płciowego "przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem".. Z racji jednak tego, że praktycznie zawsze od razu da się rozpoznać, że ktoś jest transseksualist/ką, nie zdarzają się w naszym kraju procesy o wymuszony seks z osobami z zaburzeniami identyfikacji płciowej. Szczególnie dojrzewanie sprawia, że mężczyzna – choćby chciał – nie będzie z reguły w stanie ukryć swojej płci. Jeżeli bierze żeńskie hormony, to i tak zdradza go głos. Jeżeli nauczył się symulować werbalnie kobietę, zdradza go często szczęka. A nawet, gdy niby wszystko udało się ukryć, to i tak pozostaje „to coś”, co otoczenie rozpoznaje po jakimś czasie.
Inaczej jest w przypadku kobiet, które rozpoczęły wcześnie „zmianę płci” - kobieta przyjmująca długotrwale testosteron mniej rzuca się w oczy, może mieć brodę, trwale zmienioną modulację i ogólnie wydawać się dość męska. Szczególnie jeżeli transseksualistka prezentuje się nieznajomym podczas imprez czy w nocy, wielu może się nabrać. Alkohol robi swoje, ciemność też. Czy da się jednak oszukać kogoś długofalowo? Czy da się ukryć własną odmienność latami?
Zdaje się, że tak: mogło to udać się trzem różnym kobietom z Wielkiej Brytanii. Tak przynajmniej twierdzą ich ofiary.
Pierwszą z oskarżonych jest Samantha Brooks, 26 lat, której zarzuca się udawanie mężczyzny o imieniu Lee w celu nawiązania licznych kontaktów seksualnych. Kobieta miała też wejść w trwałe związki z dwiema ze zmanipulowanych osób. Oszustwo kobiety miało łącznie trwać osiem lat w związku z jedną kobietą, a następnie przez osiem miesięcy z drugą.
Drugi przypadek należy do Georginy Bilham: ta tłumaczy swoje oszustwa jako "głupi błąd". 21-letnia kobieta jest oskarżona o 17 przestępstw seksualnych, które rzekomo popełniła, wprowadzając w błąd 19-letnią dziewczynę, podszywając się pod mężczyznę. Ofiara przebierańca – nie ma chyba na to żadnego feminiatywu? - poznała się na sprawie, dopiero kiedy podejrzliwa stała się jej własna matka. Bilham rzekomo nosiła duży kaptur, aby spotykać się z krótkowzroczną ofiarą, twierdząc, że jest "paranoiczna" z powodu przeszłego związku z członkami albańskiej gangsterki. Matce zwiedzonej od początku to śmierdziało.
Trzecia z kobiet to Blade Silvano, lat 40, oskarżona o "wyrafinowane" oszustwo polegające na wprowadzeniu innej kobiety w przekonanie, że jest mężczyzną. Kobieta stała się jej partnerką, a prokuratorzy twierdzą, że para poznała się online pod koniec 2016 roku, kiedy Silvano umieściła swoje dane na portalu Plenty of Fish jako "mężczyzna szukający kobiety" i dopasowała się do ofiary, która szukała przeciwnego płciowo partnera. Do "stosunku" miało dojść dwukrotnie, zanim oszukana zrozumiała, że jej partner jest tej samej płci co ona.
Wieloletnie kłamstwa
Wszystkie trzy sprawy brzmią i tragicznie, i absurdalnie. Z jednej strony, podłym oszustwem jest wprowadzanie kogoś w błąd, by zaciągnąć tę osobę do łóżka. Z drugiej jednak strony oczywistym pytaniem jest: jak można nie rozumieć, że sypia się z kobietą, a nie z mężczyzną?
Możliwe, że oskarżycielki przebierańców (przebierańczyń?) zmyślają. Możliwe, że wypierały prawdę. Możliwe, że to – przynajmniej po części - zemsta za nieudane związki. Z danych sądowych wynika jednak, że manipulatorki przygotowały się bardzo dobrze do swoich przestępstw.
Zawiązywały swoim ofiarom twarze opaskami. Wymagały, by „ze względu na traumę” i kompleksy do zbliżeń dochodziło po ciemku. Używały binderów – specjalnych pasów do uciskania piersi. Kazały partnerkom zamykać oczy. Rozbierały się przy nich tak, by intymne części ciała pozostawały niewidoczne lub unikały zdejmowania bielizny. Do penetracji dochodziło od tyłu za pomocą sztucznych członków, na które nałożona była prezerwatywa. Nie pozwalały kobietom dotykać swojego „przyrodzenia” - twierdziły, że jest to niemożliwe ze względu na raka jąder (sic!). Uczyły się, jak obniżać swój głos, udając mężczyznę. Nie dopuszczały do kontaktów w obecności przyjaciół i rodziny, izolując swoje ofiary z dawnego otoczenia. Wykorzystywały (wspomniane już wyżej) problemy ze wzrokiem kobiet, którymi manipulowały.
Możliwe więc, że ich ofiary wiedziały na jakimś poziomie, z kim się spotykają. Możliwe też jednak, że były zdesperowanymi, ale też zmanipulowanymi celami.
Passing
Procesy w sprawie trzech oszustek trwają: nie znamy więc części zeznań i faktów. Nie jest nawet do końca jasne, czy którakolwiek ze spraw jest per se związana z transseksualizmem. Jednak każda z manipulatorek wykorzystywała transseksualne techniki (np. bindery i modulację głosu), które wytworzyć miały tak zwany passing.
Passing to koncept z ideologii gender, który oznacza udane oszustwo dokonane wobec otoczenia. Jeżeli transseksualistka zmienia swoją wymowę i zakłada ubrania, które ukrywają jej kobiece krągłości i nikt z napotykających ją osób nie spostrzeże, że jest to kobieta, to „passing jest dobry”. Jeżeli już na pierwszy rzut oka widać, że ktoś tylko symuluje bycie płci przeciwnej, to „passing jest słaby”.
Aktywiści trans uczą się wytwarzania passingu na specjalnych kursach. To nie tylko słynne operacje plastyczne zmieniające strukturę kości żuchwy. To także lekcje makijażu, specjalne, odpłatne seminaria „feminizacji głosu”, porady, jak poruszać się w sposób stereotypowy dla płci, z którą ktoś się niby identyfikuje. Zamknięte grupy dla działaczy gender pełne są ankiet, które podpowiadać mają, jak lepiej oszukiwać otoczenie.
Możliwe więc, że sprawa trzech manipulatorek – gwałcicielek? – nie jest historią trzech transseksualistek, które postanowiły skrzywdzić nieświadome kobiety. Oszustki z pewnością jednak wykorzystały ideologię gender, by krzywdzić innych. Oszustwo wobec siebie i innych leży bowiem u podstaw transowej ideologii.