Urbanistyczna „wolna amerykanka”. Kto ma pomysł na polskie miasta?

Polska pod względem urbanistycznym jest źle zorganizowana, boryka się z problemami będącymi naleciałościami zaborów, komunizmu oraz „wolnej amerykanki” III RP. Tracimy na tym wszyscy. A szkoda, bo w tej dziedzinie mamy piękne tradycje.
 Urbanistyczna „wolna amerykanka”. Kto ma pomysł na polskie miasta?
/ fot. pixabay.com

Prawica dostrzega ten złożony problem. Premier Mateusz Morawiecki w trakcie swojego exposé w 2017 roku mówił: „Obecne prawo, niestety, nie zapobiega inwestycjom mieszkaniowym w szczerym polu, inwestycjom odciętym od komunikacji, szkół i przedszkoli i nawet podstawowej infrastruktury technicznej. Takie mieszkania szybko, zamiast mieszkaniami marzeń, stają się koszmarem. Nie możemy pozwalać na takie sytuacje jak ta, na jednym z osiedli w Warszawie, gdzie w pewnym momencie przestała docierać bieżąca woda, bo zbudowane bliżej osiedla zaczęły zabierać wodę tym dalszym. Zasługujemy na to, aby nasze miasta i miasteczka stanowiły spójną całość, do domu każdego docierała sprawna komunikacja publiczna, a szkoły i przedszkola pojawiły się tam, gdzie powstają nowe osiedla. Dlatego zaproponujemy pakiet korzyści dla samorządów, które zadbają o ład przestrzenny. O ład i estetykę. W końcu – jak powiedział Roger Scruton – laureat medalu «Odwaga i Wiarygodność» Kongresu «Polska Wielki Projekt» – piękno nas ocali. Dlatego w przyszłym roku pełną parą ruszą prace Instytutu Urbanistyki i Architektury. Naszym dzieciom i wnukom musimy przekazać Polskę zadbaną i urządzoną ze zmysłem estetycznym. Przecież nie należy zaniedbywać nauki o pięknie”. I rzeczywiście Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki w sposób ciekawy promuje polską architekturę, jej historię i prowokuje do dyskusji o architekturze, jednak na przestrzeni tych lat wciąż niewiele się zmieniło – urbaniści nadal mają niewiele do powiedzenia w kwestiach rozwoju naszych miast, problemy nadal się nawarstwiają, a dominującą rolę w tym temacie odgrywają deweloperzy.

Detroityzacja polskich miast

– Po transformacji 1989 roku, odrzuceniu systemu centralnie sterowanego i przejściu na wolny rynek wszystko, co kojarzyło się z planowaniem, przywodziło na myśl ucisk komunistyczny, a w tym planowanie przestrzenne. Uznano, że to przeżytek komunizmu, ograniczano zwłaszcza urbanistykę. Mamy wciąż wybitnych specjalistów urbanistów, co nie przekłada się na korzystanie z ich wiedzy. Niestety Izba Urbanistyczna została zniesiona, a ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym z 2003 roku otworzyła furtkę do różnego rodzaju nadużyć. Odrolniono bardzo dużą powierzchnię ziemi, co rozprasza zabudowę. Urbanistyka upadła, nie jako nauka, bo mamy wybitne postacie, zespoły, długą tradycję – to była jedna z najlepszych szkół urbanistycznych od czasów przedwojennych – mówi mi prof. dr hab. Przemysław Śleszyński z Zakładu Geografii Miast i Ludności Polskiej Akademii Nauk. – Tylko urbaniści czy szerzej specjaliści z zakresu gospodarki przestrzennej nie są silni w sensie decyzyjnym i zastępują ich osoby często niemające pojęcia o temacie. Kiedyś brałem udział w konsultacjach dokumentu dotyczącego transportu w bardzo dużym polskim mieście. Dyskusja zeszła na rowery, gdzie przekonywano mnie, jakie to wspaniałe rozwiązanie. Gdy zwróciłem uwagę, że nasz klimat jest, jaki jest, mamy kilka miesięcy zimnych i ani młoda, ani tym bardziej starsza osoba nie wsiądzie zimą na rower, to usłyszałem od jednego z urzędników, że ma ekspertyzę, która mówi o tym, że klimat Barcelony jest podobny do klimatu w tym mieście – dodaje ze śmiechem naukowiec.

Niestety z różnymi problemami borykają się duże miasta, miasta średniej wielkości, miasteczka i wsie. W zasadzie każdy typ zabudowy walczy ze swoimi własnymi demonami. – Sytuacja największych miast stale się pogarsza. Duże ośrodki przeszły transformację społeczno-gospodarczą w różny sposób. O ile w sensie ekonomicznym to się zdecydowanie powiodło, bo te duże miasta z racji rangi w systemie osadniczym i np. lokalizacji siedzib firm mają olbrzymie nieraz dochody, to w kwestiach urbanistycznych, infrastrukturalnych, społecznych mamy do czynienia z kryzysem, który przejawia się chaosem przestrzennym, co pogarsza warunki życia. Miasta „wielkiej piątki” (Warszawa oraz Kraków, Poznań, Trójmiasto i Wrocław) dynamicznie rozwijają się i przyciągają (czy raczej drenują) młodych, ale są coraz bardziej zakorkowane, przegęszczone, a urbanistyka jest tam nieefektywna z powodu spuścizny po PRL, czyli ówczesnego ekstensywnego zagospodarowania – mówi mi prof. Śleszyński. – Równie szybko pogłębia się kryzys średnich miast, a do tego dochodzi problem ich niedowartościowania. Ośrodki te nie mają odpowiedniej funkcji w systemie osadniczym. To miasta zdegradowane, jak Radom, Częstochowa, Włocławek, Tarnów. One wciąż tracą mieszkańców, ich funkcje są wysysane przez inne miasta, przez co niewiele im się udaje – kontynuuje naukowiec. Niestety impas średniej wielkości miast trwa permanentnie od transformacji ustrojowej i osiąga zatrważającą skalę. Kryzys najmocniej odbił się w Wałbrzychu, gdzie upadek górnictwa doprowadził do prawdziwej „detroityzacji” tego ośrodka miejskiego. W 1991 roku Wałbrzych zamieszkiwało 141 tys. mieszkańców, w 2022 roku – zaledwie 96 tys. Mieszkańcy średniej wielkości miast, często byłych miast wojewódzkich, zazwyczaj ludzie młodzi, są drenowani przez coraz bardziej przeludnione miasta „wielkiej piątki”. Średniej wielkości miasta oficjalnie tracą rocznie tysiące mieszkańców, ale statystyka demograficzna nie oddaje całości zjawiska, bo ludzie nie wymeldowują się. Coraz większy problem stanowi utrzymanie infrastruktury tych miast, gdyż były one projektowane na większą liczbę mieszkańców, niż w nich dzisiaj mieszka. Obecnie normą jest sytuacja, w której kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców utrzymuje miasto zaprojektowane na sto kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Szerzej o problemie pisaliśmy w numerze 7/2021 „Tygodnika Solidarność”.

Piękno odziedziczone po II RP

Wielkim problemem jest rozproszenie zabudowy w Polsce. – Tu problem jest dwutorowy. Mamy rozproszenie wokół miast i rozproszenie na wsi. Rozproszenie podmiejskie odbyło się wskutek wadliwości planowania przestrzennego, braku planów miejscowych i instytucji „wuzetki (od 2003 r. wydano ich aż 2,7 mln. A tam gdzie plany są (trochę ponad 30 proc. powierzchni kraju), występuje w nich często nadpodaż gruntów budowlanych. Odrolniliśmy wielkie obszary pod miastami, to jest kilkaset tys. hektarów, na których osiedlić można ponad 10 mln ludzi, tylko takiego popytu nigdy nie będzie. Drugi powód rozproszenia zabudowy to spuścizna historyczna. Mamy opóźnienie urbanizacyjne we wschodniej, centralnej i częściowo południowej części kraju. W górzystej Małopolsce (województwo małopolskie i podkarpackie) wioski ciągną się kilometrami wzdłuż dolin, mają tendencję do rozbudowy na stokach, a nawet na osuwiskach. A im bardziej na północ, tym gęstość zaludnienia jest niższa, wsie są coraz mniejsze, mają nieraz ledwie kilkadziesiąt mieszkańców, a trzeba dla nich wybudować drogę, wodociąg. To nie jest korzystna sytuacja dla budżetów przeważnie rolniczych gmin – opowiada prof. Śleszyński.

Warto pamiętać, że sytuacja polskiej urbanistyki nie zawsze była tak fatalna. Do dziś wiele rozwiązań urbanistycznych z II Rzeczpospolitej zachwyca swoją funkcjonalnością i pięknem. Chociażby w Warszawie po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku opracowano plany regulacyjne i plany zabudowy miasta, z szeregiem nowoczesnych rozwiązań urbanistycznych: zbudowano kolejową linię średnicową, zaplanowano gwiaździste place (pl. Wilsona, pl. Inwalidów), nowe dzielnice mieszkaniowe (Żoliborz, Koło, Ochota, Rakowiec, Grochów, Saska Kępa), które doceniane są do dzisiaj, o czym świadczą chociażby ceny mieszkań w tych miejscach. Wielką polską postacią jest prof. Tadeusz Tołwiński, jeden z najwybitniejszych urbanistów okresu modernizmu. Sam pobierał nauki na Uniwersytecie w Karlsruhe, później swoją wiedzę przekazywał uczniom na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, stając się tym samym „ojcem” polskiej urbanistyki. Jako wybitny architekt i znawca planowania przestrzennego wiódł prym w zespole architektów-urbanistów tamtej epoki.

Koncept miast 15-minutowych stworzony przez koalicję miast C40 Cities nie spadł z nieba. Dyskusja o tym, jak w sposób racjonalny, czyli funkcjonalny, urządzać miasta, trwa od dawien dawna. – Idea miast 15-minutowych jest szczytna i jak najbardziej zasadna, ale to nie jest nic nowego. To, że trzeba wiązać w pewnym promieniu od miejsca zamieszkania pracę, a zwłaszcza usługi, to przecież podstawa urbanistyki. Mer Paryża ani współcześni urbaniści nie odkryli niczego nowego, to rzecz znana od stuleci. To oczywisty elementarz urbanistyki. Tylko współcześnie w tej koncepcji pojawia się wiele rozwiązań, niestety także niedostosowanych do konkretnej struktury społecznej, a czasem nawet o zabarwieniu ideologicznym. Wzbudza to protesty, jak ostatnio w brytyjskim Oksfordzie, w którym mieszkańcom ma się zakazać pod karą grzywny opuszczać taką 15-minutową strefę częściej niż 100 razy w roku. To pokazuje, jak w sumie racjonalna idea przekształca się w swoją karykaturę, przy okazji służąc wylęganiu się najróżniejszych teorii spiskowych. W sumie więc nie wiemy, w jakim kierunku to pójdzie. W Polsce w dużych miastach koncepcję 15-minut (nie mam oczywiście na myśli Oksfordu, tylko na przykład wielkopolski Pleszew, który jest u nas chyba liderem w tym zakresie) będzie trudno wprowadzić. Na przykład w samej Warszawie nie wyobrażam sobie tego ze względu na aktualny stan zagospodarowania i na przykład codzienne dojazdy do pracy, silnie monocentryczny układ miasta. Struktura przestrzenna jest odziedziczona po czasach komunistycznych, Warszawę zdewastowano, a dołożył się do tego skrajnie wolny rynek po 1989 r. i brak kontroli procesów urbanizacyjnych. Urbaniści mieli rozsądne koncepcje, ale władza i różne siły interesów robiły, co chciały, uporządkowanie tego teraz jest w zasadzie niemożliwe nie tylko z powodu olbrzymich kosztów finansowych, a na pewno przekracza perspektywę jednego czy dwóch pokoleń – podsumowuje prof. Śleszyński.

Miasta zdominowane przez postępową narrację

Dyskusja o tym, jak funkcjonalnie i estetycznie tworzyć tkankę miejską, trwa od wieków. U jej podstaw leży troska o dobrobyt człowieka, tak by życie w mieście było jak najbardziej wygodne, zdrowe i bezpieczne. By w miastach żyło się coraz lepiej. W ostatnich latach, jak w wielu innych dziedzinach życia, prymat nad dobrem człowieka uzyskał specyficznie rozumiany ekologizm. Na nieszczęście dla prawicy dyskusję tę zdominowały środowiska lewicowe – to postępowe partie rządzą w największych miastach Europy i Polski, to postępowe środowiska wyspecjalizowały się w budowaniu różnego rodzaju miejskich NGO-sów czy mediów. Prawicy brakuje pomysłu na miasta, pewnej „big idea”, która pozwoliłaby kreować rzeczywistość i narzucać tempo zmian świata. Tylko czy urbanistyka i architektura skorzysta na tym, że stała się kolejnym elementem totalnej wojny politycznej? Śmiem wątpić.

Tekst pochodzi z 9 (1779) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Strzelanina we Wrocławiu. Są ofiary śmiertelne Wiadomości
Strzelanina we Wrocławiu. Są ofiary śmiertelne

Jak informuje Wirtualna Polska, we Wrocławiu doszło do strzelaniny. Nie żyje 54-letnia kobieta oraz 55-letni mężczyzna.

Kandydatka na burmistrza zastrzelona podczas kampanijnego wiecu pilne
Kandydatka na burmistrza zastrzelona podczas kampanijnego wiecu

W meksykańskim stanie Veracruz w niedzielny wieczór Yesenia Lara Gutiérrez – kandydatka na burmistrza jednego z meksykańskich miast w stanie Veracruz, została zastrzelona podczas kampanijnego spotkania ze swoimi zwolennikami. Sytuacja została zarejestrowana podczas relacji na żywo, transmitowanej w mediach społecznościowych.

Niebezpiecznie na granicy z Białorusią. Straż Graniczna wydała komunikat z ostatniej chwili
Niebezpiecznie na granicy z Białorusią. Straż Graniczna wydała komunikat

Straż Graniczna regularnie publikuje raporty dotyczące wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej, która znajduje się pod naciskiem ataku hybrydowego.

Rzecznik KE o rosyjskiej dywersji przy Marywilskiej: To poza kompetencjami UE polityka
Rzecznik KE o rosyjskiej dywersji przy Marywilskiej: "To poza kompetencjami UE"

W niedzielę wieczorem premier Donald Tusk przekazał, że "pożar na Marywilskiej był efektem podpalenia na zlecenie rosyjskich służb". Do sprawy odniosła się rzecznik KE Anitta Hipper.

Nowy komunikat IMGW. Oto co nas czeka Wiadomości
Nowy komunikat IMGW. Oto co nas czeka

W Polsce nadal chłodno, ale może nastąpić poprawa warunków pogodowych. Jednocześnie synoptycy przewidują w części kraju przelotne opady deszczu.

Izrael wznowił bombardowanie Strefy Gazy. Są ofiary śmiertelne Wiadomości
Izrael wznowił bombardowanie Strefy Gazy. Są ofiary śmiertelne

Izrael wznowił ataki na Strefę Gazy. Celem był szpital w Chan Junus. Władze Hamasu informują o ofiarach śmiertelnych.

Eksmisja 6-latka w Warszawie. Trzaskowski skłamał podczas debaty? pilne
Eksmisja 6-latka w Warszawie. Trzaskowski skłamał podczas debaty?

Podczas debaty Karol Nawrocki przywołał sprawę eksmisji 6-letniego dziecka, które ma zostać wyrzucone z mieszkania komunalnego przez warszawskich urzędników. Rafał Trzaskowski zrzucił odpowiedzialność w tej sprawie na sądy. Jednak okazuje się, że to warszawski ratusz pozwał dziecko i chce jego eksmisji. Dokument został upubliczniony w internecie.

On chce być prezydentem tylko niektórych Polaków tylko u nas
On chce być prezydentem tylko niektórych Polaków

Dziś Rafał Trzaskowski był obecny na debacie TVP, ale nie zapominajmy, że w ostatni piątek zbojkotował debatę w TV Republika. O czym to świadczy?

Papież Leon XIV odwrócił się od tęczowej flagi. To nagranie obiega świat z ostatniej chwili
Papież Leon XIV odwrócił się od tęczowej flagi. To nagranie obiega świat

''Papież Leon XIV patrzy na tęczową flagę zła — i całkowicie ją ignoruje, patrząc w inną stronę. To może być jeden z najbardziej uznanych papieży w historii'' — pisze jeden z najpopularniejszych profili katolickich na platformie X, publikując nagranie z nowym papieżem Leonem XIV.

Nawrocki kontra Trzaskowski w debacie TVP. Padły mocne słowa z ostatniej chwili
Nawrocki kontra Trzaskowski w debacie TVP. Padły mocne słowa

Karol Nawrocki nie przebierał w słowach, odnosząc się do kwestii reprywatyzacji w Warszawie. – Jest pan skuteczniejszy niż mafia reprywatyzacyjna – mówił do Rafała Trzaskowskiego.

REKLAMA

Urbanistyczna „wolna amerykanka”. Kto ma pomysł na polskie miasta?

Polska pod względem urbanistycznym jest źle zorganizowana, boryka się z problemami będącymi naleciałościami zaborów, komunizmu oraz „wolnej amerykanki” III RP. Tracimy na tym wszyscy. A szkoda, bo w tej dziedzinie mamy piękne tradycje.
 Urbanistyczna „wolna amerykanka”. Kto ma pomysł na polskie miasta?
/ fot. pixabay.com

Prawica dostrzega ten złożony problem. Premier Mateusz Morawiecki w trakcie swojego exposé w 2017 roku mówił: „Obecne prawo, niestety, nie zapobiega inwestycjom mieszkaniowym w szczerym polu, inwestycjom odciętym od komunikacji, szkół i przedszkoli i nawet podstawowej infrastruktury technicznej. Takie mieszkania szybko, zamiast mieszkaniami marzeń, stają się koszmarem. Nie możemy pozwalać na takie sytuacje jak ta, na jednym z osiedli w Warszawie, gdzie w pewnym momencie przestała docierać bieżąca woda, bo zbudowane bliżej osiedla zaczęły zabierać wodę tym dalszym. Zasługujemy na to, aby nasze miasta i miasteczka stanowiły spójną całość, do domu każdego docierała sprawna komunikacja publiczna, a szkoły i przedszkola pojawiły się tam, gdzie powstają nowe osiedla. Dlatego zaproponujemy pakiet korzyści dla samorządów, które zadbają o ład przestrzenny. O ład i estetykę. W końcu – jak powiedział Roger Scruton – laureat medalu «Odwaga i Wiarygodność» Kongresu «Polska Wielki Projekt» – piękno nas ocali. Dlatego w przyszłym roku pełną parą ruszą prace Instytutu Urbanistyki i Architektury. Naszym dzieciom i wnukom musimy przekazać Polskę zadbaną i urządzoną ze zmysłem estetycznym. Przecież nie należy zaniedbywać nauki o pięknie”. I rzeczywiście Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki w sposób ciekawy promuje polską architekturę, jej historię i prowokuje do dyskusji o architekturze, jednak na przestrzeni tych lat wciąż niewiele się zmieniło – urbaniści nadal mają niewiele do powiedzenia w kwestiach rozwoju naszych miast, problemy nadal się nawarstwiają, a dominującą rolę w tym temacie odgrywają deweloperzy.

Detroityzacja polskich miast

– Po transformacji 1989 roku, odrzuceniu systemu centralnie sterowanego i przejściu na wolny rynek wszystko, co kojarzyło się z planowaniem, przywodziło na myśl ucisk komunistyczny, a w tym planowanie przestrzenne. Uznano, że to przeżytek komunizmu, ograniczano zwłaszcza urbanistykę. Mamy wciąż wybitnych specjalistów urbanistów, co nie przekłada się na korzystanie z ich wiedzy. Niestety Izba Urbanistyczna została zniesiona, a ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym z 2003 roku otworzyła furtkę do różnego rodzaju nadużyć. Odrolniono bardzo dużą powierzchnię ziemi, co rozprasza zabudowę. Urbanistyka upadła, nie jako nauka, bo mamy wybitne postacie, zespoły, długą tradycję – to była jedna z najlepszych szkół urbanistycznych od czasów przedwojennych – mówi mi prof. dr hab. Przemysław Śleszyński z Zakładu Geografii Miast i Ludności Polskiej Akademii Nauk. – Tylko urbaniści czy szerzej specjaliści z zakresu gospodarki przestrzennej nie są silni w sensie decyzyjnym i zastępują ich osoby często niemające pojęcia o temacie. Kiedyś brałem udział w konsultacjach dokumentu dotyczącego transportu w bardzo dużym polskim mieście. Dyskusja zeszła na rowery, gdzie przekonywano mnie, jakie to wspaniałe rozwiązanie. Gdy zwróciłem uwagę, że nasz klimat jest, jaki jest, mamy kilka miesięcy zimnych i ani młoda, ani tym bardziej starsza osoba nie wsiądzie zimą na rower, to usłyszałem od jednego z urzędników, że ma ekspertyzę, która mówi o tym, że klimat Barcelony jest podobny do klimatu w tym mieście – dodaje ze śmiechem naukowiec.

Niestety z różnymi problemami borykają się duże miasta, miasta średniej wielkości, miasteczka i wsie. W zasadzie każdy typ zabudowy walczy ze swoimi własnymi demonami. – Sytuacja największych miast stale się pogarsza. Duże ośrodki przeszły transformację społeczno-gospodarczą w różny sposób. O ile w sensie ekonomicznym to się zdecydowanie powiodło, bo te duże miasta z racji rangi w systemie osadniczym i np. lokalizacji siedzib firm mają olbrzymie nieraz dochody, to w kwestiach urbanistycznych, infrastrukturalnych, społecznych mamy do czynienia z kryzysem, który przejawia się chaosem przestrzennym, co pogarsza warunki życia. Miasta „wielkiej piątki” (Warszawa oraz Kraków, Poznań, Trójmiasto i Wrocław) dynamicznie rozwijają się i przyciągają (czy raczej drenują) młodych, ale są coraz bardziej zakorkowane, przegęszczone, a urbanistyka jest tam nieefektywna z powodu spuścizny po PRL, czyli ówczesnego ekstensywnego zagospodarowania – mówi mi prof. Śleszyński. – Równie szybko pogłębia się kryzys średnich miast, a do tego dochodzi problem ich niedowartościowania. Ośrodki te nie mają odpowiedniej funkcji w systemie osadniczym. To miasta zdegradowane, jak Radom, Częstochowa, Włocławek, Tarnów. One wciąż tracą mieszkańców, ich funkcje są wysysane przez inne miasta, przez co niewiele im się udaje – kontynuuje naukowiec. Niestety impas średniej wielkości miast trwa permanentnie od transformacji ustrojowej i osiąga zatrważającą skalę. Kryzys najmocniej odbił się w Wałbrzychu, gdzie upadek górnictwa doprowadził do prawdziwej „detroityzacji” tego ośrodka miejskiego. W 1991 roku Wałbrzych zamieszkiwało 141 tys. mieszkańców, w 2022 roku – zaledwie 96 tys. Mieszkańcy średniej wielkości miast, często byłych miast wojewódzkich, zazwyczaj ludzie młodzi, są drenowani przez coraz bardziej przeludnione miasta „wielkiej piątki”. Średniej wielkości miasta oficjalnie tracą rocznie tysiące mieszkańców, ale statystyka demograficzna nie oddaje całości zjawiska, bo ludzie nie wymeldowują się. Coraz większy problem stanowi utrzymanie infrastruktury tych miast, gdyż były one projektowane na większą liczbę mieszkańców, niż w nich dzisiaj mieszka. Obecnie normą jest sytuacja, w której kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców utrzymuje miasto zaprojektowane na sto kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Szerzej o problemie pisaliśmy w numerze 7/2021 „Tygodnika Solidarność”.

Piękno odziedziczone po II RP

Wielkim problemem jest rozproszenie zabudowy w Polsce. – Tu problem jest dwutorowy. Mamy rozproszenie wokół miast i rozproszenie na wsi. Rozproszenie podmiejskie odbyło się wskutek wadliwości planowania przestrzennego, braku planów miejscowych i instytucji „wuzetki (od 2003 r. wydano ich aż 2,7 mln. A tam gdzie plany są (trochę ponad 30 proc. powierzchni kraju), występuje w nich często nadpodaż gruntów budowlanych. Odrolniliśmy wielkie obszary pod miastami, to jest kilkaset tys. hektarów, na których osiedlić można ponad 10 mln ludzi, tylko takiego popytu nigdy nie będzie. Drugi powód rozproszenia zabudowy to spuścizna historyczna. Mamy opóźnienie urbanizacyjne we wschodniej, centralnej i częściowo południowej części kraju. W górzystej Małopolsce (województwo małopolskie i podkarpackie) wioski ciągną się kilometrami wzdłuż dolin, mają tendencję do rozbudowy na stokach, a nawet na osuwiskach. A im bardziej na północ, tym gęstość zaludnienia jest niższa, wsie są coraz mniejsze, mają nieraz ledwie kilkadziesiąt mieszkańców, a trzeba dla nich wybudować drogę, wodociąg. To nie jest korzystna sytuacja dla budżetów przeważnie rolniczych gmin – opowiada prof. Śleszyński.

Warto pamiętać, że sytuacja polskiej urbanistyki nie zawsze była tak fatalna. Do dziś wiele rozwiązań urbanistycznych z II Rzeczpospolitej zachwyca swoją funkcjonalnością i pięknem. Chociażby w Warszawie po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku opracowano plany regulacyjne i plany zabudowy miasta, z szeregiem nowoczesnych rozwiązań urbanistycznych: zbudowano kolejową linię średnicową, zaplanowano gwiaździste place (pl. Wilsona, pl. Inwalidów), nowe dzielnice mieszkaniowe (Żoliborz, Koło, Ochota, Rakowiec, Grochów, Saska Kępa), które doceniane są do dzisiaj, o czym świadczą chociażby ceny mieszkań w tych miejscach. Wielką polską postacią jest prof. Tadeusz Tołwiński, jeden z najwybitniejszych urbanistów okresu modernizmu. Sam pobierał nauki na Uniwersytecie w Karlsruhe, później swoją wiedzę przekazywał uczniom na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, stając się tym samym „ojcem” polskiej urbanistyki. Jako wybitny architekt i znawca planowania przestrzennego wiódł prym w zespole architektów-urbanistów tamtej epoki.

Koncept miast 15-minutowych stworzony przez koalicję miast C40 Cities nie spadł z nieba. Dyskusja o tym, jak w sposób racjonalny, czyli funkcjonalny, urządzać miasta, trwa od dawien dawna. – Idea miast 15-minutowych jest szczytna i jak najbardziej zasadna, ale to nie jest nic nowego. To, że trzeba wiązać w pewnym promieniu od miejsca zamieszkania pracę, a zwłaszcza usługi, to przecież podstawa urbanistyki. Mer Paryża ani współcześni urbaniści nie odkryli niczego nowego, to rzecz znana od stuleci. To oczywisty elementarz urbanistyki. Tylko współcześnie w tej koncepcji pojawia się wiele rozwiązań, niestety także niedostosowanych do konkretnej struktury społecznej, a czasem nawet o zabarwieniu ideologicznym. Wzbudza to protesty, jak ostatnio w brytyjskim Oksfordzie, w którym mieszkańcom ma się zakazać pod karą grzywny opuszczać taką 15-minutową strefę częściej niż 100 razy w roku. To pokazuje, jak w sumie racjonalna idea przekształca się w swoją karykaturę, przy okazji służąc wylęganiu się najróżniejszych teorii spiskowych. W sumie więc nie wiemy, w jakim kierunku to pójdzie. W Polsce w dużych miastach koncepcję 15-minut (nie mam oczywiście na myśli Oksfordu, tylko na przykład wielkopolski Pleszew, który jest u nas chyba liderem w tym zakresie) będzie trudno wprowadzić. Na przykład w samej Warszawie nie wyobrażam sobie tego ze względu na aktualny stan zagospodarowania i na przykład codzienne dojazdy do pracy, silnie monocentryczny układ miasta. Struktura przestrzenna jest odziedziczona po czasach komunistycznych, Warszawę zdewastowano, a dołożył się do tego skrajnie wolny rynek po 1989 r. i brak kontroli procesów urbanizacyjnych. Urbaniści mieli rozsądne koncepcje, ale władza i różne siły interesów robiły, co chciały, uporządkowanie tego teraz jest w zasadzie niemożliwe nie tylko z powodu olbrzymich kosztów finansowych, a na pewno przekracza perspektywę jednego czy dwóch pokoleń – podsumowuje prof. Śleszyński.

Miasta zdominowane przez postępową narrację

Dyskusja o tym, jak funkcjonalnie i estetycznie tworzyć tkankę miejską, trwa od wieków. U jej podstaw leży troska o dobrobyt człowieka, tak by życie w mieście było jak najbardziej wygodne, zdrowe i bezpieczne. By w miastach żyło się coraz lepiej. W ostatnich latach, jak w wielu innych dziedzinach życia, prymat nad dobrem człowieka uzyskał specyficznie rozumiany ekologizm. Na nieszczęście dla prawicy dyskusję tę zdominowały środowiska lewicowe – to postępowe partie rządzą w największych miastach Europy i Polski, to postępowe środowiska wyspecjalizowały się w budowaniu różnego rodzaju miejskich NGO-sów czy mediów. Prawicy brakuje pomysłu na miasta, pewnej „big idea”, która pozwoliłaby kreować rzeczywistość i narzucać tempo zmian świata. Tylko czy urbanistyka i architektura skorzysta na tym, że stała się kolejnym elementem totalnej wojny politycznej? Śmiem wątpić.

Tekst pochodzi z 9 (1779) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe