Prof. Boštjan M. Turk: Nowy rozdział Europy. Sześć tez o tym, jak Polska stanie się jej wiodącą siłą
Decydująca podróż trzech premierów: Morawieckiego, Fiali i Janszy, aby uścisnąć dłoń Zieleńskiemu w Kijowie 15 marca 2022 r., była czymś więcej niż wyrazem głębokiej solidarności z narodem ukraińskim. Oznaczało to zmianę równowagi sił, ponieważ po raz pierwszy Europa Wschodnia pokazała Zachodowi, bardziej niż pozornie, jak należy się zachowywać i gdzie należy się zwrócić w przyszłości.
Było to naprawienie starego błędu. Jest tajemnicą poliszynela, że dwa główne kraje sojuszu, Niemcy i Francja, sprzeciwiały się przystąpieniu Ukrainy do UE. Mówiąc dokładniej, to Angela Merkel i jej francuski odpowiednik Emmanuel Macron najbardziej zablokowali rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych (wcześniej Merkel robiła to w porozumieniu z Sarkozym). Macron podobno nalegał z powodu solidarności z Niemcami, a Niemcy nalegali z powodu solidarności z rosyjskim gazem. Nie trzeba dodawać, że przystąpienie Ukrainy do UE znacznie podcięłoby skrzydła agresji Putina, ponieważ Europa zareagowałaby tak, jakby sama była atakowana.
Od 15 marca 2022 r. Kijów odwiedziło wielu mężów stanu. Jednocześnie zmieniła się polityczna konfiguracja władzy na starym kontynencie. Zawarto nowe sojusze strategiczne. Polska zyskuje coraz większą siłę i prestiż, a powody tego są uniwersalne. W polityce i w historii zawsze wygrywa ten, kto ma inicjatywę i wie, czego chce. W tym kontekście warto przede wszystkim zauważyć, że atak Putina na Ukrainę postawił dwóch głównych mocodawców w Europie, Niemcy i Francję, w trudnej sytuacji i pozbawił ich wiatru w żaglach. Berlin i Paryż trzymają się kurczowo niemożliwego kompromisu, który można określić mianem kwadratury koła. Jak powstrzymać Putina, nie szkodząc jego żywotnym interesom, które realizuje poprzez wojnę? Macron spędził niekończące się godziny na rozmowach telefonicznych z prezydentem Rosji i otrzymał od niego niekończące się zapewnienia, że masakra na Ukrainie wkrótce się zakończy. Im więcej było zapewnień, tym silniejsza stawała się agresja. Jakże mogłoby być inaczej? Putin postrzegał każdą rozmowę jako okazję do nowej ofensywy. Wojna jest lepsza, gdy mówi się o pokoju.
German Focus (autorstwa Gabora Steingarta) opublikował niedawno opracowanie na temat tego, dlaczego Chiny nie mogą stać się wiodącą potęgą świata w porównaniu z USA (źródło). Wiodące mocarstwo świata musi wykazać się prymatem w sześciu dziedzinach. Zastosujmy te kryteria na poziomie regionalnym, tzn. w odniesieniu do Europy.
Teza I
Przyjrzyjmy się im i porównajmy Polskę i Niemcy. Pierwsza teza: mocarstwo globalne ma z definicji misję kulturalną, która wykracza poza tony brutto gospodarki eksportowej. Weźmy na przykład amerykańskie kino (lub muzykę), które w ciągu zaledwie kilku dekad zmieniło mentalność świata. Jeśli zadamy sobie pytanie, kto ma największą siłę przebicia w tej dziedzinie, okaże się, że jest to Polska. Dlaczego? Kultura zawsze stanowiła integralną część cywilizacji. Na dowód tego wystarczy spojrzeć na amerykańskie filmy, które ukształtowały dla nas Zachód. Polacy są obecnie bastionem cywilizacji zachodniej. Niemcy z niej zrezygnowały - podobnie jak Europa atomowa. Polacy są przeciwni wszystkiemu, co niszczy cywilizację (niekontrolowana migracja, LGBT...). To oni najsilniej w Europie bronią podstawowego filaru Zachodu: chrześcijaństwa. W kategoriach piłkarskich: jeden zero dla Polski.
Teza II
Druga teza: mocarstwo (powiedzmy regionalne) musi być magnesem dla imigrantów. Pod tym względem Niemcy i Polska są coraz bardziej zrównane: Polska przeżywa prawdziwy boom migracyjny z krajów Europy Środkowej. Osiedlają się tam na przykład Francuzi (wraz z przemysłem samochodowym). W Niemczech imigranci pochodzą głównie z krajów Trzeciego Świata lub, pod pewnymi warunkami, z krajów, które dopiero niedawno przystąpiły do UE. Jeden do jednego, remis.
Teza III
Trzecia teza - ta pochodzi od Nialla Fergusona, choć autor ma trudności z przyznaniem się do jego praw autorskich. Kraj może być liderem, jeśli jest także liderem w promowaniu i wdrażaniu nowych idei. Jeden do zera dla Polski. Wszystkie pomysły, które Niemcy wprowadziły w życie za czasów Angeli Merkel (2005-2021), były błędne. Do niektórych błędów już się przyznano, do innych trzeba będzie się przyznać. W Berlinie jest już jasne, że zielona transformacja nie działa. Obecnie władze ponownie uruchamiają elektrownie cieplne, a elektrownie jądrowe są ratowane przed zamknięciem. Decyzja UE o zakończeniu sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi od 2035 r. spotyka się ze sprzeciwem. Dlatego, gdy chodzi o pomysły, zachowują się jak nastolatki. Tak i nie, i na odwrót. Drugi pakiet "postępowych pomysłów", LGBT, nieskoordynowana imigracja itd., już okazał się fatalnym błędem. Z drugiej strony Polacy zawsze mieli rację: sprzeciwiali się likwidacji elektrociepłowni, a teraz widzimy, że byli o krok przed tymi, którzy zawsze uważali, że są o krok przed wszystkimi innymi: Niemcami.
Teza IV
Czwartym warunkiem wstępnym jest przywództwo w zakresie innowacji w dziedzinie gospodarki. Tutaj Niemcy (nadal) mają przewagę, jeden do jednego. Polska, ponieważ doświadczyła stałego wzrostu gospodarczego, nawet w czasie koronawirusa i wojny na Ukrainie. Polska jest uprzemysłowioną gospodarką mieszaną o rozwiniętym rynku. Jest szóstym co do wielkości krajem w Unii Europejskiej pod względem nominalnego PKB i piątym co do wielkości PKB (według parytetu siły nabywczej). Polska gospodarka rośnie nieprzerwanie od 28 lat, co jest rekordem w UE, a w gospodarce światowej ustępuje jedynie Australii. PKB na mieszkańca według parytetu siły nabywczej wzrastał średnio o 6% rocznie.
W porównaniu z Polską, Niemcy w ostatnich latach z trudem unikały recesji. Należy jednak jednoznacznie przyznać, że gospodarka Niemiec pozostaje motorem napędowym Europy, tylko że niemiecka polityka zachowuje się w sposób, który radykalnie podważa jej prymat w przyszłości.
Teza V
Teza piąta: potęga armii i jej rozprzestrzenianie się w świecie. Jeśli za kryterium przyjmiemy bieżące wydarzenia, to znów jest to jeden zero dla Polski. Bo kiedy na początku wojny na Ukrainie Niemcy chowały głowę w piasek, to Polska podjęła pierwsze zdecydowane kroki. Zrozumiała, że jest to wojna o Europę, że wojska Putina mogą być jutro w Warszawie, pojutrze w Berlinie, a tydzień później w Paryżu. Oczywiście, jeśli Ukraina upadnie. To właśnie Morawiecki militarnie zabezpieczył wizytę trzech premierów w Kijowie. Polska zorganizowała większość transportów sprzętu wojskowego i była koordynatorem tego typu pomocy w regionie.
Teza VI
Szóste kryterium jest już a priori na korzyść Polski. Polska jest pierwszym obrońcą Ukrainy. Oba kraje zamieszkuje łącznie 80 mln osób, czyli tyle samo co Niemcy. Polska jest największym krajem w Grupie Wyszehradzkiej, z którą ma wspólne mianowniki historyczne. Jest to historia najnowsza, kiedy wszystkie kraje ucierpiały z powodu Związku Radzieckiego lub jego okupacji. Innym wspólnym mianownikiem jest walka o zachowanie cywilizacji. Grupa Wyszehradzka jest zjednoczona w swoim sprzeciwie wobec lewactwa i jego pochodnych (LGBT), którymi jest bombardowana każdego dnia z Brukseli, Berlina i Paryża. Ale Polska ma też szersze związki z tym regionem: jest częścią Hanzy, (historycznej) bałtyckiej wspólnoty gospodarczej. Obejmuje on kraje bałtyckie i pozostaje otwarty dla Szwecji i Finlandii. Wszystkie kraje łączy również poczucie zagrożenia ze strony Moskwy, co wzmacnia naturalny sojusz. Wielka Brytania jest również zaangażowana militarnie w regionie: ma wiele wspólnych interesów z Polską, przynajmniej od czasu Brexitu. Wreszcie, kiedy Gruzja zaproponowała przystąpienie do UE, nie zwróciła się do Niemiec. Zwróciła się w stronę Warszawy. Polska jest dziś najsilniejszym czynnikiem integracji w Europie. Obiektywnie rzecz biorąc, nie da się z tym stwierdzeniem polemizować. Wytyczne zostały opracowane w taki sposób, aby w przyszłości wzmocnić tę rolę.
A Niemcy?
A Niemcy? Pięćdziesiąt lat temu Francuzi przestali uczyć się niemieckiego, a Niemcy francuskiego. Na scenę wkroczył język angielski. Okazało się to jednak porażką. Widać to na przykład, gdy policja francuska i angielska muszą wspólnie rozwiązać sprawę karną. Głośnym przypadkiem było poczwórne morderstwo w Chevaline (patrz). Sojusz między Francją a Niemcami opiera się na nowych "wartościach" Europy: globalizmie, LGBT i otwartych granicach w trzecim świecie, choć może się to wydawać dziwne. Nie ma żadnych interesujących odnośników, które byłyby na pierwszym planie (np. kultura). Kraje śródziemnomorskiej części Europy (Hiszpania, Portugalia, Grecja, Włochy) nie mają z Niemcami wspólnego mianownika, wręcz przeciwnie: przynajmniej dwa ostatnie mają do nich silną pretensję, zwłaszcza z powodu euro i kryzysu zadłużenia. Jeśli Niemcy są w stanie zawrzeć naturalny sojusz, to właśnie z Austrią. Jednak od czasu Anschlussu (1938) takie sojusze były bardzo wątpliwe. Nawet jeśli wiele krajów jest jeszcze dziś zależnych od Niemiec, to pytanie brzmi: jakie są perspektywy? Z demograficznego punktu widzenia już teraz co drugie dziecko urodzone w Niemczech jest w taki czy inny sposób produktem imigracji. W tym sensie rok 2022 jest bezprecedensową, rekordową katastrofą. Gdzie będą wspólne mianowniki Republiki Federalnej Niemiec za jedną lub dwie dekady? Czy nadal będzie to zjednoczony naród?
Polska czerpie swoją siłę z historii, w której zawsze była ofiarą. Z tego punktu widzenia Niemcy zawsze były agresorem, a nawet katem. Nie bez powodu François Furet w swojej książce Le passé d'une illusion stwierdził, że narody niemiecki i rosyjski są jedynymi, którym nie udało się nadać sensu historii (XX wieku). I jeśli komuś się to udało, to właśnie Polakom. Przyszłość zawsze rodzi się z przeszłości, nie od razu, ale w pewnych momentach. Widzimy jedną, jest tuż przed nami. Podobnie jak fakt, że nieodwracalnie otwiera się rozdział, w którym Polska będzie odgrywać jedną z kluczowych ról na Starym Kontynencie. Tylko jedna rzecz może temu zapobiec: większość Donalda Tuska w Sejmie po wyborach parlamentarnych w 2023 r. W chwili obecnej sondaże mówią co innego. W tym sensie wybory w Polsce jesienią przyszłego roku mogą mieć takie samo znaczenie, jak to, co wydarzy się rok później, w listopadzie 2024 roku, w Stanach Zjednoczonych.
[autor jest profesorem Uniwersytetu w Lublanie i członkiem Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk]