[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Komunikacyjna wata cukrowa
Gdyby żartobliwie chcieć podsumować ubiegły tydzień w mediach, to trzeba by mówić o Pacanowie, spodniach Patryka Jakiego, a z rzeczy poważniejszych (ale bez przesady) o rzekomym skandalu, jakim jest to, że premier Mateusz Morawiecki inwestował w polskie, rządowe obligacje, a także jedna czy druga niezbyt mądra wypowiedź polityków (w tym tygodniu akurat z każdej niemal strony). I nie negując znaczenia konieczności walki z donosicielstwem i bucostwem pewnej części najmniej rozpoznawalnych polityków (co zresztą, na tyle na ile to było politycznie możliwe, prezes PiS Jarosław Kaczyński wymuszając dymisję na niezbyt mądrym ministrze, zrobił), a także nie negując koniecznego kontrolowania majątku polityków (tyle że w sposób rozsądny), trzeba powiedzieć, że w tym tygodniu z perspektywy zwykłych ludzi działy się rzeczy ważniejsze. I to one powinny być dla nas głównym tematem.
I tak Władimir Putin jasno wskazał, że jego celem jest odbudowanie imperium już nawet nie tylko sowieckiego, ale rosyjskiego, co stanowi realne zagrożenie dla Polski. Do Dumy Państwowej trafił projekt, by unieważnić uchwałę jeszcze Związku Sowieckiego o uznaniu niepodległości Litwy, a część z zachodnich mediów informuje o tym, że Ukrainie zaczyna brakować sprzętu (to zapewne trzeba sprawdzić, ale wydaje się to nieco istotniejszym tematem niż gumka od spodni pewnego eurodeputowanego). Jeśli zaś ktoś ma już dość tematów ukraińskich i rosyjskich (a niezależnie od tego, jak by to głupie nie było, tak właśnie się dzieje), to wydaje się, że istotniejszymi tematami w Polsce są ceny benzyny, galopująca inflacja (i nie chodzi by szukać winnych, ale by zastanowić się, jak ją zatrzymać), realny wzrost cen, który uderza przede wszystkim w najbiedniejszych, ale coraz częściej i w tych średnio zarabiających. To, poza bezpieczeństwem militarnym, są nasze główne obecnie problemy. A jeśli dodać do tego rosnący kryzys gospodarczy (prawdopodobnie nieunikniony), to obraz naszych realnych problemów stanie się w miarę pełny.
Warto też zatrzymać się nad problemami związanymi ze zmieniającą się błyskawicznie Unią Europejską. Zamieszanie wokół KPO to tylko jeden z licznych przykładów tego, jak szybko zmienia się ta instytucja. I jak się zdaje warto byłoby skupić się nieco bardziej na budowie realnych sojuszy wokół realnych projektów uczestniczenia w zmieniającej się obecnie strukturze UE. Zamiast tego rzucamy obelgami na siebie nawzajem i wykonujemy rytualny oburz. Korzyści z tego żadnej, a medialnie to kolejny kawałek wat cukrowej. Owszem ludzie to lubią, ale sensu w tym żadnego.