"Jest duża szansa, że Ukraina wygra, a Rosja skuli ogon"

Z "Deutsche Welle" rozmawiał słowacki reporter Tomáš Forró znany z tworzenia reportaży na temat regionów, w które dziennikarze wiodących mediach wolą się nie zapuszczać ze względu na zbyt wysokie ryzyko dla własnego bezpieczeństwa. Na swoim koncie ma m.in. reportaże dot. wojny w Donbasie relacjonujące działania obu stron konfliktu.
"Nie ma ludzi tylko dobrych i tylko złych"
Według reportera historia wojny na Ukrainie jest w skali makro obrazem czarno-białym – dla wszystkich pozostaje zupełnie jasnym fakt, że to Federacja Rosyjska jest stroną agresywną. Słowak podkreśla jednak, że wskutek przyjrzenia się tzw. małym historiom, czyli życiem codziennym dotkniętych wojną ludzi, obraz sytuacji ulegnie komplikacji.
– Na wojnie nie ma ludzi tylko dobrych i tylko złych. Tam walczą żołnierze – ludzie z bronią. A wśród nich zawsze, w każdym kraju i po każdej stronie każdego frontu, znajdą się tacy, którzy mając kontrolę nad ludźmi bez broni, będą ją wykorzystywać w niewłaściwy sposób
– tłumaczy.
Tomáš Forró podkreśla, że rzetelny opis dziejów wojny poznamy dopiero wówczas, kiedy "opadnie bitewny kurz", a niezależni dziennikarze będą mogli prezentować prawdziwy obraz sytuacji bez obaw, że wykorzysta go propaganda.
– O tym, co nawet ja widziałem, przyjdzie pora zacząć mówić, gdy nie będzie to strzałem w tej wojnie. Gdy dziennikarz nie będzie już mógł być wykorzystany przez propagandę jednej czy drugiej strony konfliktu.
– zaznacza reporter.
Klęska Putina
Słowacki dziennikarz zauważył, że zajęta w 2014 roku przez prorosyjskich separatystów część Donbasu odgrywała bardzo ważną rolę z punktu widzenia geostrategicznych interesów Rosji –- powstał obszar będący formalnie częścią Ukrainy, ale znajdujący się pod "ścisłą kontrolą polityczną, ekonomiczną i wojskową" Moskwy.
– [ Kreml - przyp. red.] miał nadzieję, że będzie to gnijący wrzód, który będzie ją tak długo niszczyć, aż dostanie się pod kontrolę Rosji. Albo że przynajmniej zapanuje tam chaos i stanie się krajem, który będzie oddzielał Rosję od świata zachodniego.
– wyjaśnia Tomáš Forró.
Powyższe plany miały jednak zakończyć się klęską dla prezydenta Władimira Putina – powstanie Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej nie spowodowało ogarnięcia chaosem całej Ukrainy, podobnie jak nie przeszkodziła jej w dalszych aspiracjach w dołączeniu do zachodniej struktury bezpieczeństwa, których naczelnymi elementami są NATO oraz Unia Europejska.
Za niepowodzeniami rosyjskiej kampanii na Ukrainie ma stać m.in. okłamywanie przedstawicieli Kremla przez ich podwładnych m.in. w aspekcie oceny sprawności ukraińskiej armii, która wbrew oczekiwaniom Moskwy okazała się być zdolna do podjęcia walki.
– Czytałem bardzo ciekawy tekst analityka z FSB, który opisał, jak to wyglądało. Miał przygotować raport o stanie ukraińskiej armii w jakimś regionie. I napisał prawdę. Że jest dobrze przygotowana i ma broń. I za to… stracił premię. Bo jego szef nie chciał słyszeć, że na Ukrainie jest dobrze. Domagał się tego, co chciała słyszeć jego wierchuszka. Czyli że stan ukraińskiej armii jest okropny, a Ukraińcy będą witać Rosjan chlebem i solą.
– tłumaczy dziennikarz.
"Mocno wierzę..."
Tu wyraził własne przewidywania dot. potencjalnego finału walk na Ukrainie.
– Naprawdę mocno wierzę, że jeżeli Ukraina wytrwa bez popełniania większych błędów i jeżeli Zachód nie przestanie jej wspierać tak, jak to robi do tej pory, to jest duża szansa, że Ukraina wygra, a Rosja skuli ogon, zabierze tych żołnierzy, którzy jeszcze przeżyli, i będzie zmuszona się wycofać.
– uważa reporter.
CZYTAJ TEŻ: "Nigdy nie było kryzysu takiego jak teraz". Rosyjskie firmy skarżą się na konsekwencje sankcji
CZYTAJ TEŻ: Siewierodonieck. "Bijemy się dosłownie o każdy dom (...) wygląda to dosłownie jak gra komputerowa CS"