[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Dzień islamu, czyli czy wierzymy w tego samego Boga
Niemiecki biblista Joachim Gnilka w książce „Biblia a Koran” podkreśla, że Koran odwołuje się w swoim myśleniu do Boga Biblii i to właśnie Jego chce głosić. To pozytywne stwierdzenie nie oznacza, że między Bogiem Biblii (nawet jeśli ujmować Go tylko jako Boga Starego Testamentu) a Bogiem Koranu nie ma różnicy. „Dla Mahometa – wskazuje Gnilka – Bóg pozostaje absolutną Transcendencją, podczas gdy w Biblii nawiązuje on łączność z dziejami swojego ludu i z historią ludzkości. Do Boga Koranu ludzie nie mają dostępu. Wprawdzie za pośrednictwem Mahometa przekazał nam On swoje przykazania, nic jednak nie jest w stanie przerzucić pomostu między Stwórcą a stworzeniem”. Ale Paweł Lisicki w książce Dżihad i samozagłada Zachodu właśnie takie utożsamienie uznaje wprost za jeden z głównych błędów posoborowej teologii chrześcijańskiej islamu. Analizując chrześcijańskie i islamskie rozumienie Boga, Lisicki dochodzi do wniosku, że nie da się usprawiedliwić twierdzenia, że jedni i drudzy „adorują tego samego Boga”. Bóg chrześcijan jest Bogiem w Trójcy Świętej jedynym, a Bóg muzułmanów absolutną jednością (wiara w Trzy Osoby Boskie to dla muzułmanów straszliwa herezja). Jezus jest dla chrześcijan wcielonym Bogiem, a dla muzułmanów zwyczajnym człowiekiem. Bóg chrześcijan jest Bogiem, do którego istnienia można dotrzeć naturalnym rozumem, a Bóg muzułmanów nie. „Nie ma do niego żadnej drogi, ani takiej, jak zaproponował święty Tomasz z Akwinu, który wyszedł od obserwacji ruchu i zmienności rzeczy naturalnych, ani takiej, jaką wcześniej przedstawił św. Augustyn, kiedy to natrafił na istnienie obiektywnych i koniecznych praw moralnych. Ani pierwszy Poruszyciel, ani Dobro samo w sobie, jak by mówili chrześcijańscy filozofowie; ani Ojciec, ani Syn, jak modliliby się wyznawcy. Bóg islamu jest ponad wszystkim i poza wszystkim, niedocieczony i nieuchwytny” – wskazuje Lisicki. Choć z przedstawionymi przez niego analizami różnic między dwoma koncepcjami Boga nie sposób się nie zgodzić, to jednocześnie wydaje się, że można zakwestionować twierdzenie, które on z owych różnic wyciąga.
Oczywiście jest faktem, że muzułmanie nie wierzą w Bóstwo Chrystusa, doktryna Trójcy Świętej jest dla nich ogromną herezją, sprzeciwem wobec fundamentalnej opinii o absolutnej Jedyności Boga, a Wcielenie narusza przekonanie o tym, że Bóg jest absolutnie Inny. Nie da się także pogodzić opinii Koranu o Maryi czy śmierci Jezusa z tym, co wiemy z Objawienia. Inna jest koncepcja transcendencji Boga i analogii ze Stworzeniem. Nie da się z tym polemizować. A jednak wcale nie trzeba z tego wyciągać wniosku, że wierzą oni w innego Boga. Dlaczego? Choćby dlatego, że teologicznie rzecz ujmując, innego Boga nie ma. Jest jeden Bóg, którego – jak naucza Kościół – istnienie można poznać z samej natury. W tego Boga wierzą muzułmanie. Także dla nich jest On Stwórcą Wszechświata, twórcą Prawa, w tym prawa naturalnego i wreszcie Kimś, kto się objawia człowiekowi. „Kościół spogląda z szacunkiem także na mahometan, oddających cześć jedynemu Bogu, żywemu i samoistnemu, miłosiernemu i wszechmocnemu, Stwórcy nieba i ziemi, Temu, który przemówił to ludzi” – wskazują ojcowie soborowi w Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich. Jan Paweł II w przemówieniu do młodych Marokańczyków z 1985 roku wyrażał rzecz zupełnie wprost: „Wierzymy w tego samego Boga, w Boga żywego, w Boga, który stworzył świat i doprowadza swe stworzenia do ich doskonałości”. Choć można uznać, że to myślenie jest przesadnie optymistyczne (sam z nim polemizowałem), a także można wskazać na to, że zarówno stworzenie człowieka, jak i Prawo czy racjonalność Boga rozumiane są inaczej w islamie, to w niczym nie zmienia to faktu, że Bóg, tak jak Go rozumie islam, odnosi nas wprost do Objawienia Boga z natury, a zatem odnosi nas do Boga, w którego wierzymy także i my. Można i należy się spierać o to, czy rzeczywiście jest to Bóg Abrahama, choć akurat w ten sposób określa go Sobór Watykański II, ale nie ma wątpliwości, że jest to Bóg, który daje się poznać także ludzkiemu rozumowi.
Nie może tego zmienić fakt, że muzułmanie wierzą czy pojmują Boga inaczej niż chrześcijanie. Filozoficznie to dość oczywiste. Z faktu, że inaczej opisujemy, pojmujemy (warto pamiętać, że chrześcijańskie pojmowanie Boga zakorzenione jest w Objawieniu Boga w Chrystusie, muzułmanie są zaś tego daru pozbawieni i zdani na własne, ułomne przecież siły) Boga, czy jakąkolwiek inną istotę, nie wynika przecież, że staje się ona inna. Nasze poznanie jest zawsze ułomne i nawet patrząc na drugiego człowieka, pojmujemy go i postrzegamy inaczej. U podstaw jedności jest nie tyle nasze postrzeganie, ile rzeczywistość. Ona jest i nie może jej zniszczyć nawet błędne czy odmienne postrzeganie. Mocno przypomniał o tym Benedykt XVI w przemówieniu do organizacji dialogu międzyreligijnego podczas swojej pielgrzymki do Ziemi Świętej. „Chociaż różnice, które zgłębiamy w dialogu międzyreligijnym, mogą niekiedy wydawać się przeszkodami, nie powinny one rzucać cienia na wspólne poczucie respektu i szacunku dla tego co powszechne, absolutne i dla prawdy, nakazującej ludziom religijnym, aby nade wszystko rozmawiali ze sobą. W istocie wspólnie jesteśmy przekonani, że rzeczywistości transcendentne mają swe źródło we Wszechmogącym i że noszą Jego ślady, które ludzie wierzący nawzajem wyznają wobec siebie, wobec naszych instytucji, społeczeństwa i świata” – podkreślał papież. Jednym słowem to, co odsyła człowieka do Boga, ma zawsze źródło w Bogu.
Wszystko, co napisałem, nie oznacza, że nie należy dyskutować nad islamem z perspektywy chrześcijańskiej, albo że należy przyjmować muzułmańską perspektywę takiej dyskusji. Nie ma i nie może być wątpliwości, że do natychmiastowego odrzucenia jest – tak często podkreślana przez islam – wspólnota „religii Księgi”. Chrześcijaństwo nie może się tak samoidentyfikować, jest ono religią Osoby, Wcielonego Boga, Jezusa Chrystusa. Nie litera, nie tekst, ale właśnie Jezus Chrystus, Bóg, który stał się człowiekiem, jest w jej centrum. Nie widać także powodów, by nie stawiać pytań o pochodzenie islamu. I to nie tylko z perspektywy historycznej, ale przede wszystkim teologicznej. Można i trzeba stawiać pytanie, czy islam jest tylko religią naturalną, której twórca skorzystał z rozmaitych obecnych wokół niego nurtów kulturowych, by stworzyć własną, czy też można dostrzegać w Koranie jakieś elementy objawienia i zwiedzenia. Mnie najbliższe jest przekonanie, że islam jest swoistym zwiedzeniem, w którym wykorzystane zostały autentyczne elementy Objawienia chrześcijańskiego, które Mahomet poznał. Zostało ono uzupełnione albo przez tradycję plemienną, albo wręcz przez zjawienia nie mające pochodzenia Boskiego. I w ten sposób powstała wypaczona wersja kultu Bożego, która w istocie odciąga ludzi od chrześcijaństwa i Chrystusa. W tym znaczeniu Mahomet może być uznawany za Antychrysta, jak rozumieli jego postać chrześcijanie, którzy zetknęli się z islamem jako pierwsi. Antychryst jest tym, który przesłania, zastępuje Chrystusa, a Mahomet spełnia taką właśnie rolę. Oczywiście nie jest to jedyna możliwa interpretacja zarówno „wiary” (a konkretnie jej przedmiotu) muzułmanów, jak i samego Mahometa. Pytania pozostają otwarte, i warto się nad nimi zatrzymać, przedyskutować je, przeanalizować wszystkie możliwe problemy. Nie ma też najmniejszych powodów, by w imię dialogu czy szacunku nie mówić o realnych problemach, sporach czy wręcz prześladowaniu chrześcijan. Nasz głos musi brzmieć w tej sprawie niezwykle donośnie, tak jak mocne i zdecydowane powinny być nasze wysiłki misyjne. Pełnia objawienia, pełnia szczęścia i prawdy jest osiągalna dopiero w Jezusie Chrystusie, i to Jego musimy wciąż na nowo głosić muzułmanom. Ale nie jako jakiegoś innego Boga, ale jako Jedynego i Prawdziwego Boga, Stwórcę Nieba i Ziemi, w którego – choć absolutnie fałszywie – jednak wierzą (a przynajmniej uznają Jego istnienie). W niepełny, błędny, ale realny sposób.