Lempart dotarła nad granicę z Białorusią. „Okrucieństwo polskiego systemu. (…) Powolne uśmiercanie szukających schronienia”

W czasie kiedy trwa operacja hybrydowa reżimu Łukaszenki przeciwko Polsce, Litwie i Łotwie, politycy opozycji, "wiodące media", celebryci i "obrońcy praw człowieka" nakręcają histerię i stosują moralny szantaż, by de facto udrożnić kanał przerzutu ludzi do Polski.
Padają obraźliwe słowa wobec żołnierzy i funkcjonariuszy, politycy opozycji domagają się "dopuszczenia" do imigrantów, którzy pozostają po białoruskiej stronie, co musiałoby się wiązać z nielegalnym przekroczeniem granicy i incydentem granicznym.
Jak informowały w środę media, nad polsko-białoruską granicę dotarła także Marta Lempart wraz ze swoimi koleżankami z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
„Schorowani, spragnieni, głodni, słabi. Uciekali przed cierpieniem i śmiercią. Ich życie zatrzymało się na skraju podlaskiej polany. W szczelnym kotle policji i wojska. „Tu skończył się świat” – to była pierwsza, piekąca do kości myśl, kiedy stanęłyśmy oko z okrucieństwem polskiego systemu. Machiny, która powolne uśmiercanie szukających schronienia oficjalnie nazywa „uszczelnianiem granic”” – czytamy na oficjalnej stronie OSK.
Działaczki „Strajku Kobiet” obarczają także winą polski rząd. „Pisowski rząd, przetrzymując ich w stanie skrajnego wycieńczenia, odcinając od najdrobniejszej pomocy, uszczelnia granice ludzkiej przyzwoitości” – czytamy.
„Do małego obozowiska Ocalenia z biura OSK pojechał m.in.: duży namiot, karimaty, podgrzewacze, kuchenka gazowa, stół, folie termiczne, peleryny przeciwdeszczowe i duży parasol, żywność długiego przechowywania, naczynia jednorazowe. Umówiłyśmy, umówiliśmy się na stały kontakt: jesteśmy do dyspozycji, i materialnie, w miarę naszych możliwości, i po ludzku (dodatkowe ręce do pracy, gdyby było trzeba), i dzieląc się kanałami komunikacyjnymi. Zaoferowałyśmy wsparcie profesjonalnych psycholożek – nieodzowne w takich momentach nasze psychopogotowie” – dodano.