„Jakaś prawacka bladzia…”. Bart Staszewski w coraz większych nerwach

Aktywista jeździ po Polsce, przykręca tabliczkę "strefa wolna od LGBT" do znaków drogowych z nazwami miejscowości, fotografuje i umieszcza w sieci. Polskim internautom przedstawia to jako "działanie artystyczne", angielskojęzycznych "zapomina" informować o tym, że to jego tabliczki. Na temat rzekomych "stref wolnych od LGBT" w Polsce "karcąco" wypowiadali się już Ursula von der Leyen i Joe Biden.
Manipulacje Staszewskiego dostrzegł nawet dziennikarz „Gazety Wyborczej” w swoim artykule „Idźmy dalej: Piotrków wolny od Żydów, a skatepark wolny od niepełnosprawnych”.
„W sprawie tzw. stref wolnych od LGBT ściemniają oba przeciwne obozy. WSZYSTKIE STRONY (...) W Polsce nie ma »stref wolnych od LGBT«, tzn. obszarów, na których nie mogliby mieszkać albo przebywać geje i inne osoby nieheteronormatywne. Są obszary objęte uchwałami organów samorządu terytorialnego, głównie Samorządową Kartą Praw Rodzin. Jej przyjęcie nie ma skutków prawnych - wymiar Karty jest jedynie symboliczny” – pisze w artykule Głuchowski.
Artykuł Piotra Głuchowskiego został na jakiś czas zawieszony, co szybko skomentował Staszewski pisząc na Twitterze: „Bardzo dobrze, tylko smród i spazmy prawicy pozostały”.
Okazało się jednak, że były to jedynie problemy techniczne i krytyczny wobec młodego aktywisty LGBT tekst jest nadal dostępny na łamach portalu wyborcza.pl.
Z kolei w sobotę aktywista poinformował na Twitterze, że ktoś chce włamać mu się na jego konto. „Jakas prawcka bladzia chce mi się włamać na Twittera. Twój kod do zmiany hasła to C**JCIWD**E” – czytamy w wulgarnym wpisie Staszewskiego.
Jakas prawcka bladzia chce mi się włamać na Twittera. Twój kod do zmiany hasła to C**JCIWD**E
— Bart Staszewski 🏳️🌈🇵🇱 (@BartStaszewski) September 26, 2020