Aleksandra Jakubiak: Pewien zaś Samarytanin..., czyli chrześcijanie i korona-zagrożenie
![Aleksandra Jakubiak: Pewien zaś Samarytanin..., czyli chrześcijanie i korona-zagrożenie](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/44821.jpg)
Trudno dziwić się, że w rozmowach, mediach, rządowych konferencjach, listach pasterskich dominuje obecnie jeden temat. Coś, co jeszcze kilka lub kilkanaście dni temu uważaliśmy jedynie za leitmotiv ekranów internetowych portali i telewizyjnych serwisów informacyjnych, zapukało do naszych drzwi i zmusiło do przemeblowania życia. Dodatkowo medialna psychoza potęguje dziwną atmosferę nieuchronności - jakby oczekiwania na zapowiadane tsunami, na uderzenie pierwszej fali. Jedni się modlą, inni zawzięcie dyskutują via internet, jeszcze inni próbują zagłuszyć ciszę rozmaitymi rozrywkami, ale w głębokich zakamarkach duszy wielu z nas po prostu odczuwa bezradność i własną słabość. Naszą ludzką pewność siebie - i w wymiarze cywilizacyjnym, i indywidualnym - potrafił podważyć jeden mikroskopijnej wielkości wirus. Bo my słabi jesteśmy. W takich chwilach sobie o tym przypominamy. I to jest bardzo dobra nowina.
Przez wiele dni w Kościele katolickim dominowały tematy oscylujące wokół prawa - jak przyjmować komunię, do kościoła iść czy nie etc. - na tym tle dochodziło i wciąż dochodzi do internetowych awantur. Nie będę się w to zagłębiać, zarówno Konferencja Episkopatu Polski, jak i poszczególni metropolici oraz dokumenty Kościoła wszelkie te sprawy regulują. Są rzeczy - takie jak komunia na rękę - które w tym czasie Kościół zdecydowanie zaleca, są inne - jak uczestnictwo w niedzielnej Mszy św., które na razie oddaje sumieniu. Oddaje sumieniu tzn. tu nie ma jedynych dobrych i złych odpowiedzi, tu każdy decyduje sam. W innej sytuacji jest przecież osoba mieszkająca samotnie i pracująca zdalnie, a w innej ktoś, kto ma wśród domowników osoby starsze. W innej też ktoś, kto z woli Boga wolny jest od lęku, a w innej osoba doświadczana strachem, która znacznie głębiej spotka się z Panem podczas transmisji. Naprawdę nie nam osądzać, kto nie poszedł, bo mu się nie chciało - słyszałam takie głosy w sieci - a dla kogo ten POST jest JAŁMUŻNĄ. Mam poczucie, że dzisiejsze pierwsze czytanie na Mszy, mogłoby zostać zatytułowane „List do Kościoła w Polsce na Wielki Post A.D. 2020” - lud się kłóci o rzeczy przyziemne, a Bóg patrzy na serca i wylewa wodę żywą w nadziei, że oderwiemy głowę od ziemi i spojrzymy na Niego, prostu w oczy. Tego nam życzę.
Przechodząc jednak do meritum, kiedy tak trwaliśmy w oczekiwaniu miałam szczęście spotkać kilku z krążących po świecie dobrych Samarytan. Był to m.in. niekatolicki pasterz, który skierował do wiernych słowa: „Bracia, kocham Was, nie bójcie się, Bóg jest z nami”. Film z zapisem został mi przysłany przez bliską osobę. Rychło potem mój metropolita zwrócił się do diecezjan ze słowami pociechy i podniesienia, jestem mu za to niepomiernie wdzięczna. Zrozumiałam głębiej, że czasy takie jak te, są dla nas - wbrew pozorom - szansami postępu o krok lub kilka kroków do przodu. W ufności, w intymności z naszym Dobrym Ojcem, Tatą, który kocha cały czas, bez przerw na pandemie i inne zagrożenia.
Bracie, Siostro, jeszcze cztery myśli.
Po pierwsze, jeśli doświadczasz teraz własnej słabości, to lepiej niż gdybyś jej nie doświadczał, bo Jezus został posłanych do słabych, w słabości można Go spotkać i nawrócić się - a nawrócić się tzn. odczuć, że bez Boga nie dasz rady, że to wszystko On, nie ty i że to wspaniałe, tak właśnie pozwolić sobie być stworzeniem w rękach Stwórcy. Każdemu polecam.
Po drugie, Bóg patrzy teraz na ciebie wzrokiem, jaki ma się zaraz przed wyciągnięciem ręki do pogłaskania dziecka po głowie. W tym spojrzeniu jest i wzruszenie i duma, że takiego cię stworzył i ma.
Po trzecie, jesteśmy Kościołem, więc jesteśmy posłani, by być światłem i solą świata. Światłem wtedy, gdy pozwalamy sobie - takim kruchym - przyjmować Boga i Jego pocieszenie. Jego blask przeświecający przez naszą „pokruszoność” jest dla innych jak lampa pokoju, która wręcz przyciąga przestraszonych i błądzących w ciemności. Solą jesteśmy z kolei, by wydobywać smak dobra tego świata, dobra, o którym on sam nie wie. Pokazujmy mu jego dobro.
Niektórzy z nas będą może zaproszeni do jakiegoś epickiego heroizmu - oni już sobie to z Bogiem dogadają, ale dla większości pójście za Jezusem, to może być wydostanie się z własnej skorupki i powiedzenie rodzinie, znajomym przez telefon lub komunikator, że też siedzimy w domu i jeśli będą chcieli z kimś pogadać, albo będą mieć kryzys, to niech dadzą znać. Możemy zastanowić się, czy na naszej klatce nie ma kogoś starszego, kogoś, kto niedawno się wprowadził lub po prostu samotnego. Możemy taką osobę wspomóc zakupami lub zaproszeniem, żeby się do nas odezwała, jeśli będzie czegoś potrzebować, lub zapewnieniem, że jest częścią sąsiedzkiej wspólnoty.
Możemy służyć także inną formą jałmużny - zobaczyć w internetowym przeciwniku, plującym jadem np. na Kościół, przestraszonego człowieka. I zamiast „zwyczajowego” zaorania, pobłogosławić go w duchu i okazać mu miłosierdzie. Nie na pokaz, ale z serca. Tak długo modliliśmy się o jedność Polaków. Może ta epidemia jest szansą resetu, ale zależy on od naszej postawy.
I wreszcie po czwarte, Bracie, Siostro, pamiętaj o śmierci, ale się jej nie bój. Byliśmy kiedyś „zwierzyną łowną” dla kogoś bardzo złego. Ale potem Bóg oddał za ciebie życie, a po Nim ty sam przeszedłeś w wodzie przez śmierć. To, czego się tak boisz, już było, bo ty już w chrzcie umarłeś. A kiedy się wynurzyłeś spojrzałeś prosto w oczy Baranka. Jedyne co ci pozostało, to być blisko Niego. I patrzeć w te oczy. A jak przed nieuwagę lub głupotę odejdziesz, to wrócić, najszybciej jak się da.
#REKLAMA_POZIOMA#