Ta książka anonimowego dyplomaty może wstrząsnąć stosunkami niemiecko-polskimi: Tak Niemcy chroniły zbrodniarzy

Przedstawiamy naszym Czytelnikom fragment powstającej książki pod roboczym tytułem "Protokół rozbieżności" anonimowego, polskiego dyplomaty od lat pracującego w Niemczech. Książka w zbeletryzowanej formie opisuje szokujący stan stosunków polsko-niemieckich, a także różnego rodzaju postawy Niemców i Polaków.
Tylko u nas Ta książka anonimowego dyplomaty może wstrząsnąć stosunkami niemiecko-polskimi: Tak Niemcy chroniły zbrodniarzy
Tylko u nas / grafika własna

Co musisz wiedzieć?

  • Z winy państwa niemieckiego, które usiłuje wpływać na politykę wewnętrzną Polski, niemieckich mediów, które nt. Polski kłamią i niemieckiej polityki historycznej, która usiłuje odsunąć uwagę opinii publicznej od niemieckiej winy związanej z niemieckimi zbrodniami podczas II Wojny Światowej, stosunki polsko-niemieckie nie są w najlepszym stanie, nawet pod rządami Donalda Tuska
  • Anonimowy polski dyplomata, od lat pracujący w Niemczech, pisze książkę, w której ujawnia kulisy tego co Niemcy robią Polakom i wizerunkowi Polski
  • Za jego pozwoleniem publikujemy fragment nt. ochrony niemieckich zbrodniarzy
  • Do momentu powstania Republiki Federalnej Niemiec w 1949 roku za administrowanie państwem, w tym rozliczanie zbrodni wojennych, odpowiadali alianci (w tym czasie miały miejsce Procesy Norymberskie). Potem zadania te weszły w kompetencje nowo utworzonego rządu Republiki Federalnej Niemiec

 

Centralna Jednostka Ochrony Prawnej

Republika Federalna Niemiec powstała 7 września 1949 roku, a już 1 grudnia Bundestag uchwalił powołanie Centralnej Jednostki Ochrony Prawnej. Jednogłośnie. Najpierw działała przy ministerstwie sprawiedliwości, potem spraw zagranicznych. Miała pomagać jeńcom, ale przede wszystkim chroniła zbrodniarzy wojennych - przez blisko dwadzieścia lat. Potwierdza to raport niemieckich naukowców, którzy na zlecenie Federalnego Ministerstwa Sprawiedliwości niedawno gruntownie zbadali kwestię (nie)rozliczenia powojennej Temidy RFN z nazistowską przeszłością.

Formalnie głównym zadaniem Jednostki było „(…) zapewnianie ochrony prawnej niemieckim jeńcom wojennym lub Niemcom oskarżonym o czyny popełnione w okresie narodowego socjalizmu, ściganym za granicą”. [O ile nie wskazano inaczej, wszystkie cytaty pochodzą z książki Die Akte Rosenburg] Kanclerz Adenauer dążył przy tym do „pozyskiwania uchyleń wyroków sądów wojskowych oraz zasadniczej rewizji programu wymierzania kar”.

Jednostka skupiała się w swoich działaniach na państwach zachodnich, zwłaszcza Francji. Polska i inne kraje bloku komunistycznego broniły się przed jej ingerencjami.

Przynajmniej to jedno komuniści zrobili dobrze!

Aktywność Jednostki budziła wątpliwości aliantów. Francuski Wysoki Komisarz w Niemczech, André François-Poncet, zarzucił jej, że „przedstawia skazanych jako ofiary alianckiego wymiaru sprawiedliwości”. Z kolei minister sprawiedliwości Niemiec Thomas Dehler chwalił ją za to, że „jest kawałkiem praktycznej walki z legendą o kolektywnej winie niemieckiej”.

Konflikt zaostrzył się, kiedy 11 stycznia 1950 roku w Bundestagu Dehler „ponownie ostro skrytykował francuską politykę wymiaru sprawiedliwości, stwierdzając, że ‘(…) w sprawie Oradour działy się rzeczy przekraczające ludzkie pojęcie’”. Nie miał jednak na myśli porównywalnej z naszym polskim Michniowem „masakry dokonanej w Oradour-sur-Glane”, gdzie esesmani zamordowali blisko 700 osób, „lecz sposób traktowania aresztowanych Niemców, których winę podważał, by na końcu domagać się ‘skończenia już teraz z tymi sprawami’”.

François-Poncet miał rację. Jednostka była komórką „która w sposób systemowy zapobiegała wymierzaniu słusznej kary funkcjonariuszom Trzeciej Rzeszy, którzy popełnili najcięższe przestępstwa”. Gromadziła przy tym materiał dowodowy przydatny obronie w razie procesu oraz sabotowała działania innych instytucji powołanych do rozliczania nazistowskich zbrodni [Chodzi o sabotowanie działań Centralnej Jednostki Administracji Krajowych Wymiarów Sprawiedliwości ds. Badania Zbrodni Narodowo-socjalistycznych, która powstała w 1958 roku w Ludwigsburgu], a jej aktywność skupiała się „nie na jeńcach wojennych, (…) ale na aresztowanych lub poszukiwanych zbrodniarzach wojennych”.

 

Skandal

W połowie lat pięćdziesiątych jednostka obejmowała ochroną 2784 osoby. Nie było już wtedy żadnych jeńców…

O to wszystko zadbał jej szef.

Od początku do końca był nim Hans Gawlik, naturalnie – doktor Hans Gawlik. Od 1 maja 1933 roku w NSDAP, członek sądu partyjnego. Od 1942 roku prokurator w sądzie specjalnym we Wrocławiu (wtedy Breslau). Współodpowiedzialny za wiele politycznych wyroków śmierci.

Po wojnie już nie prokurator, ale – obrońca! A jakże – w Procesach Norymberskich! Obrońca głównych zbrodniarzy wojennych – esesmanów czy lekarza obozowego w Buchenwaldzie.

Zorganizował cały system doskonale. Za pośrednictwem Niemieckiego Czerwonego Krzyża Jednostka „pozyskiwała adresy poszukiwanych zbrodniarzy wojennych”, by przy pomocy zaufanych posłańców ze środowiska związanego z tą organizacją ostrzegać ich o poszukiwaniach lub zaocznych wyrokach za granicą. Przy danym nazwisku na liście stawiano adnotację „ist benachrichtigt” (powiadomiony) i koniec, było po sprawie.

Jak ujawnił „Der Spiegel”, szczególnie pomocny w całej operacji był Otto Ohlse, szef Biura Poszukiwań Niemieckiego Czerwonego Krzyża w Hamburgu, a wcześniej major w sztabie generalnym Wehrmachtu.

Wszystko wydało się przez nieostrożność Czerwonego Krzyża w Wiedniu, któremu jego niemiecki odpowiednik przekazał informacje o poszukiwanych z Austrii. Dzięki temu na trop skandalu wpadli przypadkiem przyjaciele Szymona Wiesenthala. Ten natychmiast go ujawnił, a Niemieckiemu Czerwonemu Krzyżowi zarzucił „zbrodnię na idei” tej organizacji.

Gawlik jeszcze pod koniec lat sześćdziesiątych wyrażał opinię, że „ściganie karne nazistowskich sprawców było ‘sprawiedliwością zwycięzców’, a czyny popełnione przed 1945 rokiem ‘zostały bardziej niż zrównoważone przez krzywdy wyrządzone Niemcom w czasie okupacji’ [alianckiej - EH]”. Potem spokojnie przeszedł na emeryturę, a Centralną Jednostkę Ochrony Prawnej rozwiązano.

Raport zawiera też wiele innych ciekawych informacji. Czapki z głów dla autorów i wszystkich, którzy przyczynili się do jego powstania! Potwierdza na przykład, że w Niemczech Zachodnich nie skazano żadnego nazistowskiego sędziego! Żadnego…

 

Jeden skazany prokurator

A zgaduj, zgadula, ilu zostało skazanych nazistowskich prokuratorów?

1.

Słownie: jeden.

Walter Huppenkothen: prokurator, SS-Standartenführer, szef policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa w Krakowie, potem Gestapo w Lublinie. A także funkcjonariusz Einsatzgruppe I, odpowiedzialnej za wymordowanie sześćdziesięciu tysięcy Polaków, w tym w ramach Intelligenzaktion i nadzwyczajnej akcji pacyfikacyjnej AB. Organizował pracę przymusową na ogromną skalę oraz tworzył getto w Lublinie.

Jednym słowem – nie byle jaki zbrodniarz wojenny.

Skazano go jednak nie za zbrodnie, ale za niedopatrzenie formalności w procesie, w którym oskarżał nazistowskich wojskowych: 8 kwietnia 1945 roku – w ostatniej chwili przed końcem wojny – przed sądem doraźnym w KZ Flossenbürg odbył się proces Wilhelma Canarisa i kilku innych oskarżonych o udział w spisku, który doprowadził do zamachu na Hitlera w lipcu 1944 roku. Wszyscy usłyszeli wyroki śmierci i zostali straceni.

Dziesięć lat później Huppenkothen stanął za to przed sądem.

Jak piszą autorzy raportu –

„(…) Nie został on jednak skazany za ‘podżeganie do morderstwa’ ani też za to, że jako funkcjonariusz służby bezpieczeństwa, Gestapo i Einsatzgruppe I w Polsce od jesieni 1939 roku do wiosny 1940 roku brał udział w wymordowaniu sześćdziesięciu tysięcy osób (…), lecz za to, że zaniechał pozyskania potwierdzenia wyroków śmierci od sędziego, jak nakazywał kodeks postępowania karnego (…).

Federalny Trybunał Sprawiedliwości (BGH), do którego trafiła sprawa, „(…) był również zdania, że bezprawność tych uśmierceń znalazła wyraz w sposobie wykonania egzekucji – ‘przez powieszenie nago’, co stanowiło naruszenie godności osobistej, choć zaraz potem stwierdził, że ‘odpowiadało to obyczajom w obozach koncentracyjnych’. (…) Huppenkothen był przy tym jedynym prokuratorem, który za swoje czyny w Trzeciej Rzeszy został skazany na więzienie i faktycznie musiał odbyć karę.” [Ibidem, por. str. 59-62]

Dostał sześć lat, odsiedział trzy.

 

Erwin Saage

A w samym ministerstwie sprawiedliwości też działy się ciekawe rzeczy. Weźmy przykład pierwszy z brzegu - Erwina Saage, od 1963 do 1970 roku dyrektora departamentu.

Błyskotliwa kariera. I z polskim wątkiem!

Od października 1939 roku w Krakowie, gdzie dysponował ogromną władzą. Podlegał Hansowi Frankowi, którego zadaniem, jak przypominają autorzy raportu, było:

„(…)’oczyszczenie’ Generalnego Gubernatorstwa z Żydów, a poza tym ‘wypędzenie’ żyjących tam jeszcze dwunastu milionów Polaków, by zrobić miejsce dla Niemców. „Niemieckie panowanie w Generalnym Gubernatorstwie należało tym samym do najbardziej przerażających postaci nazistowskiego terroru, jakie w ogóle istniały. (…)

W połowie lat sześćdziesiątych przeciwko Saage wszczęto śledztwo, które jednak – jak tak często w przypadku ‘elit funkcyjnych’ – utknęło w martwym punkcie. Tak więc nawet dowiedziony fakt pełnienia funkcji kierowniczej w administracji terenów okupowanych nie skutkował usunięciem danej osoby z hierarchii Federalnego Ministerstwa Sprawiedliwości (…)”. [Manfred Görtemaker, Christoph Safferling, Die Akte Rosenburg. Das Bundesministerium der Justiz und die NS-Zeit, str. 305]

 

Max Merten

Albo Max Merten, przez niecały rok 1952 szef referatu w resorcie. Dziesięć lat wcześniej w administracji wojskowej Północnej Grecji brał czynny udział w wysiedlaniu i wywłaszczaniu, a potem deportacji ok. 50 000 greckich Żydów do Auschwitz i Bergen-Belsen.

Kiedy Grecy poinformowali o tym ministerstwo, odszedł z niego na własną prośbę, a potem pracował w Berlinie jako adwokat.

Ujęty w 1957 roku w Grecji, której tymczasem, po latach, znudziło się czekać, aż – jak czytamy w raporcie –

„rząd niemiecki, który swego czasu prosił o ‘szybkie i możliwie ciche załatwienie kwestii zbrodniarzy wojennych’”, sam się do tego zabierze. W 1959 roku osądzony i skazany w Atenach na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności. W jego sprawie z Grekami negocjował Ernst Kanter z resortu, choć Merten od dawna w nim nie pracował. W rezultacie, niedługo po skazaniu, Grecja „przekazała Mertena do Niemiec, gdzie po kilku dniach został zwolniony z więzienia”.

 

Ernst Kanter

Jeszcze słowo o posłańcu-negocjatorze Ernście Kanterze:

To nie prima aprilis, ale od 1 kwietnia 1951 roku na stanowisku kierowniczym w ministerstwie. W czasie wojny przez blisko trzy lata sędzia generalny w okupowanej Danii – stanowił najwyższą instancję sądu wojennego. Ze stu trzema wyrokami śmierci na koncie i sumieniu.

Pod koniec lat pięćdziesiątych powołany do Federalnego Trybunału Sprawiedliwości, ale zabawił w nim tylko rok. Kiedy wokół jego osoby rozpętała się „(…) dyskusja o roli sądownictwa wojskowego w Trzeciej Rzeszy, (…) Kanter poprosił o wcześniejsze przeniesienie w stan spoczynku (…).” [Ibidem, str. 22, 324.]

 

Raport ws. ochrony niemieckich zbrodniarzy

Raport stawia sprawę zupełnie jasno: nazistowska przeszłość nie była wypadkiem przy pracy – pod koniec lat pięćdziesiątych:

  • ok. 10% osób na stanowiskach kierowniczych w resorcie sprawiedliwości RFN pełniło wysokie funkcje w czasach nazizmu, na przykład jako sędziowie czy prokuratorzy. Także na terenach okupowanych.
  • 76% takich osób należało wcześniej do NSDAP, a 33% do SA – Sturmabteilungen – paramilitarnych bojówek Hitlera.

[Por. informacje i dane w skróconej wersji raportu, str. 32-33]

Razem dałoby to grubo powyżej setki, ale procentów tych nie należy zliczać, bo oczywiście byli tacy, którzy należeli i tu, i tu. Na przykład Willy Geiger10, w czasie wojny prokurator sądu specjalnego w Bambergu, współodpowiedzialny za pięć wyroków śmierci, w tym dwa na polskich robotników przymusowych.

Od października 1949 roku w resorcie, na osobistą prośbę ministra Dehlera – tego, który kłócił się z Francuskim Komisarzem. Po roku został sędzią Federalnego Trybunału Sprawiedliwości, prezesem 3. Izby Karnej. I był nim do końca lat siedemdziesiątych.

Szara eminencja i rekordzista! Jedyny sędzia w Niemczech Zachodnich, który przez wiele lat orzekał jednocześnie w Federalnym Sądzie Konstytucyjnym.

I tak dalej. Te historie nie mają końca…

Słyszą już Państwo pierwsze tony? To zrywa się krzyk adwokatów diabła: że na pewno nikt o tym wszystkim nie wiedział, nikt nie miał pojęcia! A w ogóle to co dzisiejsze Niemcy mogą na to poradzić?

Wiedział! – i ta wiedza także jest w dokumentach.

A co mogą?

Może na dobry początek przestać świecić swoim Über-przykładem prosto w oczy?


 

POLECANE
Placówka Schenpfa zapomniała o Święcie Wojska Polskiego? Relacja z polskiego cmentarza pod Monte Cassino z ostatniej chwili
Placówka Schenpfa zapomniała o Święcie Wojska Polskiego? Relacja z polskiego cmentarza pod Monte Cassino

15 sierpnia pod Monte Cassino nie pojawił się żaden przedstawiciel polskich instytucji – relacjonuje Tomasz Łysiak w serwisie niezalezna.pl.

Tragedia na Mazowszu. Znaleziono zwłoki 20-latka z ostatniej chwili
Tragedia na Mazowszu. Znaleziono zwłoki 20-latka

Znaleziono zwłoki 20-latka, który w piątek wieczorem zaginął w okolicy Jeziora Białego w pow. gostynińskim w woj. mazowieckim. Ciało zostało wyciągnięte z wody – poinformowała w sobotę rzeczniczka mazowieckiej policji podinsp. Katarzyna Kucharska.

Efekt Nawrockiego. Szefowa KRS: Część problemów samoczynnie ustępuje z ostatniej chwili
Efekt Nawrockiego. Szefowa KRS: Część problemów samoczynnie ustępuje

Szefowa KRS twierdzi, że po objęciu urzędu przez Karola Nawrockiego kończą się spory o wyłączenia sędziów powołanych po 2018 r.

Komunikat dla mieszkańców Wielkopolski z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Wielkopolski

Sejmik Wielkopolski wybrał nowego skarbnika. Po 21 latach pracy Elżbieta Kuzdro-Lubińska odchodzi na emeryturę – informuje Samorząd Województwa Wielkopolskiego.

Ta książka anonimowego dyplomaty może wstrząsnąć stosunkami niemiecko-polskimi: Tak Niemcy chroniły zbrodniarzy tylko u nas
Ta książka anonimowego dyplomaty może wstrząsnąć stosunkami niemiecko-polskimi: Tak Niemcy chroniły zbrodniarzy

Przedstawiamy naszym Czytelnikom fragment powstającej książki pod roboczym tytułem "Protokół rozbieżności" anonimowego, polskiego dyplomaty od lat pracującego w Niemczech. Książka w zbeletryzowanej formie opisuje szokujący stan stosunków polsko-niemieckich, a także różnego rodzaju postawy Niemców i Polaków.

Ujawniono żądania Putina. Co zrobi Zełenski? z ostatniej chwili
Ujawniono żądania Putina. Co zrobi Zełenski?

Prezydent USA Donald Trump stwierdził podczas rozmowy z europejskimi liderami, że można szybko osiągnąć pokój, jeśli Ukraina wycofa się z reszty obwodu donieckiego – donosi „New York Times”. W zamian Putin miał zaoferować rozejm, a Trump nie wykluczył gwarancji bezpieczeństwa z udziałem żołnierzy USA.

Groźny wypadek w Toruniu. Kilkanaście osób rannych Wiadomości
Groźny wypadek w Toruniu. Kilkanaście osób rannych

W sobotę, 16 sierpnia 2025 roku, około godziny 10:40, na ulicy Józefa Ignacego Kraszewskiego w Toruniu doszło do groźnego wypadku. Dwa tramwaje zderzyły się w rejonie przystanku Osiedle Młodych, powodując obrażenia u 14 pasażerów i poważne utrudnienia w ruchu miejskim.

Złe wieści dla Tuska. Jest sondaż z ostatniej chwili
Złe wieści dla Tuska. Jest sondaż

Polacy widzą małe szanse, na utworzenie koalicji 13 grudnia po kolejnych wyborach parlamentarnych – wynika z sondażu SW Research dla "Rzeczpospolitej".

Trump zaprasza Zełenskiego i liderów UE do Waszyngtonu Wiadomości
Trump zaprasza Zełenskiego i liderów UE do Waszyngtonu

Europejscy liderzy zostali zaproszeni przez prezydenta USA Donalda Trumpa do złożenia w poniedziałek wizyty w Waszyngtonie razem z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim – poinformował w sobotę amerykański dziennik „New York Times”.

Komunikat dla mieszkańców Podkarpacia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Podkarpacia

W urzędzie marszałkowskim odbyła się konferencja prasowa poświęcona działaniom Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego – informuje Samorząd Województwa Podkarpackiego.

REKLAMA

Ta książka anonimowego dyplomaty może wstrząsnąć stosunkami niemiecko-polskimi: Tak Niemcy chroniły zbrodniarzy

Przedstawiamy naszym Czytelnikom fragment powstającej książki pod roboczym tytułem "Protokół rozbieżności" anonimowego, polskiego dyplomaty od lat pracującego w Niemczech. Książka w zbeletryzowanej formie opisuje szokujący stan stosunków polsko-niemieckich, a także różnego rodzaju postawy Niemców i Polaków.
Tylko u nas Ta książka anonimowego dyplomaty może wstrząsnąć stosunkami niemiecko-polskimi: Tak Niemcy chroniły zbrodniarzy
Tylko u nas / grafika własna

Co musisz wiedzieć?

  • Z winy państwa niemieckiego, które usiłuje wpływać na politykę wewnętrzną Polski, niemieckich mediów, które nt. Polski kłamią i niemieckiej polityki historycznej, która usiłuje odsunąć uwagę opinii publicznej od niemieckiej winy związanej z niemieckimi zbrodniami podczas II Wojny Światowej, stosunki polsko-niemieckie nie są w najlepszym stanie, nawet pod rządami Donalda Tuska
  • Anonimowy polski dyplomata, od lat pracujący w Niemczech, pisze książkę, w której ujawnia kulisy tego co Niemcy robią Polakom i wizerunkowi Polski
  • Za jego pozwoleniem publikujemy fragment nt. ochrony niemieckich zbrodniarzy
  • Do momentu powstania Republiki Federalnej Niemiec w 1949 roku za administrowanie państwem, w tym rozliczanie zbrodni wojennych, odpowiadali alianci (w tym czasie miały miejsce Procesy Norymberskie). Potem zadania te weszły w kompetencje nowo utworzonego rządu Republiki Federalnej Niemiec

 

Centralna Jednostka Ochrony Prawnej

Republika Federalna Niemiec powstała 7 września 1949 roku, a już 1 grudnia Bundestag uchwalił powołanie Centralnej Jednostki Ochrony Prawnej. Jednogłośnie. Najpierw działała przy ministerstwie sprawiedliwości, potem spraw zagranicznych. Miała pomagać jeńcom, ale przede wszystkim chroniła zbrodniarzy wojennych - przez blisko dwadzieścia lat. Potwierdza to raport niemieckich naukowców, którzy na zlecenie Federalnego Ministerstwa Sprawiedliwości niedawno gruntownie zbadali kwestię (nie)rozliczenia powojennej Temidy RFN z nazistowską przeszłością.

Formalnie głównym zadaniem Jednostki było „(…) zapewnianie ochrony prawnej niemieckim jeńcom wojennym lub Niemcom oskarżonym o czyny popełnione w okresie narodowego socjalizmu, ściganym za granicą”. [O ile nie wskazano inaczej, wszystkie cytaty pochodzą z książki Die Akte Rosenburg] Kanclerz Adenauer dążył przy tym do „pozyskiwania uchyleń wyroków sądów wojskowych oraz zasadniczej rewizji programu wymierzania kar”.

Jednostka skupiała się w swoich działaniach na państwach zachodnich, zwłaszcza Francji. Polska i inne kraje bloku komunistycznego broniły się przed jej ingerencjami.

Przynajmniej to jedno komuniści zrobili dobrze!

Aktywność Jednostki budziła wątpliwości aliantów. Francuski Wysoki Komisarz w Niemczech, André François-Poncet, zarzucił jej, że „przedstawia skazanych jako ofiary alianckiego wymiaru sprawiedliwości”. Z kolei minister sprawiedliwości Niemiec Thomas Dehler chwalił ją za to, że „jest kawałkiem praktycznej walki z legendą o kolektywnej winie niemieckiej”.

Konflikt zaostrzył się, kiedy 11 stycznia 1950 roku w Bundestagu Dehler „ponownie ostro skrytykował francuską politykę wymiaru sprawiedliwości, stwierdzając, że ‘(…) w sprawie Oradour działy się rzeczy przekraczające ludzkie pojęcie’”. Nie miał jednak na myśli porównywalnej z naszym polskim Michniowem „masakry dokonanej w Oradour-sur-Glane”, gdzie esesmani zamordowali blisko 700 osób, „lecz sposób traktowania aresztowanych Niemców, których winę podważał, by na końcu domagać się ‘skończenia już teraz z tymi sprawami’”.

François-Poncet miał rację. Jednostka była komórką „która w sposób systemowy zapobiegała wymierzaniu słusznej kary funkcjonariuszom Trzeciej Rzeszy, którzy popełnili najcięższe przestępstwa”. Gromadziła przy tym materiał dowodowy przydatny obronie w razie procesu oraz sabotowała działania innych instytucji powołanych do rozliczania nazistowskich zbrodni [Chodzi o sabotowanie działań Centralnej Jednostki Administracji Krajowych Wymiarów Sprawiedliwości ds. Badania Zbrodni Narodowo-socjalistycznych, która powstała w 1958 roku w Ludwigsburgu], a jej aktywność skupiała się „nie na jeńcach wojennych, (…) ale na aresztowanych lub poszukiwanych zbrodniarzach wojennych”.

 

Skandal

W połowie lat pięćdziesiątych jednostka obejmowała ochroną 2784 osoby. Nie było już wtedy żadnych jeńców…

O to wszystko zadbał jej szef.

Od początku do końca był nim Hans Gawlik, naturalnie – doktor Hans Gawlik. Od 1 maja 1933 roku w NSDAP, członek sądu partyjnego. Od 1942 roku prokurator w sądzie specjalnym we Wrocławiu (wtedy Breslau). Współodpowiedzialny za wiele politycznych wyroków śmierci.

Po wojnie już nie prokurator, ale – obrońca! A jakże – w Procesach Norymberskich! Obrońca głównych zbrodniarzy wojennych – esesmanów czy lekarza obozowego w Buchenwaldzie.

Zorganizował cały system doskonale. Za pośrednictwem Niemieckiego Czerwonego Krzyża Jednostka „pozyskiwała adresy poszukiwanych zbrodniarzy wojennych”, by przy pomocy zaufanych posłańców ze środowiska związanego z tą organizacją ostrzegać ich o poszukiwaniach lub zaocznych wyrokach za granicą. Przy danym nazwisku na liście stawiano adnotację „ist benachrichtigt” (powiadomiony) i koniec, było po sprawie.

Jak ujawnił „Der Spiegel”, szczególnie pomocny w całej operacji był Otto Ohlse, szef Biura Poszukiwań Niemieckiego Czerwonego Krzyża w Hamburgu, a wcześniej major w sztabie generalnym Wehrmachtu.

Wszystko wydało się przez nieostrożność Czerwonego Krzyża w Wiedniu, któremu jego niemiecki odpowiednik przekazał informacje o poszukiwanych z Austrii. Dzięki temu na trop skandalu wpadli przypadkiem przyjaciele Szymona Wiesenthala. Ten natychmiast go ujawnił, a Niemieckiemu Czerwonemu Krzyżowi zarzucił „zbrodnię na idei” tej organizacji.

Gawlik jeszcze pod koniec lat sześćdziesiątych wyrażał opinię, że „ściganie karne nazistowskich sprawców było ‘sprawiedliwością zwycięzców’, a czyny popełnione przed 1945 rokiem ‘zostały bardziej niż zrównoważone przez krzywdy wyrządzone Niemcom w czasie okupacji’ [alianckiej - EH]”. Potem spokojnie przeszedł na emeryturę, a Centralną Jednostkę Ochrony Prawnej rozwiązano.

Raport zawiera też wiele innych ciekawych informacji. Czapki z głów dla autorów i wszystkich, którzy przyczynili się do jego powstania! Potwierdza na przykład, że w Niemczech Zachodnich nie skazano żadnego nazistowskiego sędziego! Żadnego…

 

Jeden skazany prokurator

A zgaduj, zgadula, ilu zostało skazanych nazistowskich prokuratorów?

1.

Słownie: jeden.

Walter Huppenkothen: prokurator, SS-Standartenführer, szef policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa w Krakowie, potem Gestapo w Lublinie. A także funkcjonariusz Einsatzgruppe I, odpowiedzialnej za wymordowanie sześćdziesięciu tysięcy Polaków, w tym w ramach Intelligenzaktion i nadzwyczajnej akcji pacyfikacyjnej AB. Organizował pracę przymusową na ogromną skalę oraz tworzył getto w Lublinie.

Jednym słowem – nie byle jaki zbrodniarz wojenny.

Skazano go jednak nie za zbrodnie, ale za niedopatrzenie formalności w procesie, w którym oskarżał nazistowskich wojskowych: 8 kwietnia 1945 roku – w ostatniej chwili przed końcem wojny – przed sądem doraźnym w KZ Flossenbürg odbył się proces Wilhelma Canarisa i kilku innych oskarżonych o udział w spisku, który doprowadził do zamachu na Hitlera w lipcu 1944 roku. Wszyscy usłyszeli wyroki śmierci i zostali straceni.

Dziesięć lat później Huppenkothen stanął za to przed sądem.

Jak piszą autorzy raportu –

„(…) Nie został on jednak skazany za ‘podżeganie do morderstwa’ ani też za to, że jako funkcjonariusz służby bezpieczeństwa, Gestapo i Einsatzgruppe I w Polsce od jesieni 1939 roku do wiosny 1940 roku brał udział w wymordowaniu sześćdziesięciu tysięcy osób (…), lecz za to, że zaniechał pozyskania potwierdzenia wyroków śmierci od sędziego, jak nakazywał kodeks postępowania karnego (…).

Federalny Trybunał Sprawiedliwości (BGH), do którego trafiła sprawa, „(…) był również zdania, że bezprawność tych uśmierceń znalazła wyraz w sposobie wykonania egzekucji – ‘przez powieszenie nago’, co stanowiło naruszenie godności osobistej, choć zaraz potem stwierdził, że ‘odpowiadało to obyczajom w obozach koncentracyjnych’. (…) Huppenkothen był przy tym jedynym prokuratorem, który za swoje czyny w Trzeciej Rzeszy został skazany na więzienie i faktycznie musiał odbyć karę.” [Ibidem, por. str. 59-62]

Dostał sześć lat, odsiedział trzy.

 

Erwin Saage

A w samym ministerstwie sprawiedliwości też działy się ciekawe rzeczy. Weźmy przykład pierwszy z brzegu - Erwina Saage, od 1963 do 1970 roku dyrektora departamentu.

Błyskotliwa kariera. I z polskim wątkiem!

Od października 1939 roku w Krakowie, gdzie dysponował ogromną władzą. Podlegał Hansowi Frankowi, którego zadaniem, jak przypominają autorzy raportu, było:

„(…)’oczyszczenie’ Generalnego Gubernatorstwa z Żydów, a poza tym ‘wypędzenie’ żyjących tam jeszcze dwunastu milionów Polaków, by zrobić miejsce dla Niemców. „Niemieckie panowanie w Generalnym Gubernatorstwie należało tym samym do najbardziej przerażających postaci nazistowskiego terroru, jakie w ogóle istniały. (…)

W połowie lat sześćdziesiątych przeciwko Saage wszczęto śledztwo, które jednak – jak tak często w przypadku ‘elit funkcyjnych’ – utknęło w martwym punkcie. Tak więc nawet dowiedziony fakt pełnienia funkcji kierowniczej w administracji terenów okupowanych nie skutkował usunięciem danej osoby z hierarchii Federalnego Ministerstwa Sprawiedliwości (…)”. [Manfred Görtemaker, Christoph Safferling, Die Akte Rosenburg. Das Bundesministerium der Justiz und die NS-Zeit, str. 305]

 

Max Merten

Albo Max Merten, przez niecały rok 1952 szef referatu w resorcie. Dziesięć lat wcześniej w administracji wojskowej Północnej Grecji brał czynny udział w wysiedlaniu i wywłaszczaniu, a potem deportacji ok. 50 000 greckich Żydów do Auschwitz i Bergen-Belsen.

Kiedy Grecy poinformowali o tym ministerstwo, odszedł z niego na własną prośbę, a potem pracował w Berlinie jako adwokat.

Ujęty w 1957 roku w Grecji, której tymczasem, po latach, znudziło się czekać, aż – jak czytamy w raporcie –

„rząd niemiecki, który swego czasu prosił o ‘szybkie i możliwie ciche załatwienie kwestii zbrodniarzy wojennych’”, sam się do tego zabierze. W 1959 roku osądzony i skazany w Atenach na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności. W jego sprawie z Grekami negocjował Ernst Kanter z resortu, choć Merten od dawna w nim nie pracował. W rezultacie, niedługo po skazaniu, Grecja „przekazała Mertena do Niemiec, gdzie po kilku dniach został zwolniony z więzienia”.

 

Ernst Kanter

Jeszcze słowo o posłańcu-negocjatorze Ernście Kanterze:

To nie prima aprilis, ale od 1 kwietnia 1951 roku na stanowisku kierowniczym w ministerstwie. W czasie wojny przez blisko trzy lata sędzia generalny w okupowanej Danii – stanowił najwyższą instancję sądu wojennego. Ze stu trzema wyrokami śmierci na koncie i sumieniu.

Pod koniec lat pięćdziesiątych powołany do Federalnego Trybunału Sprawiedliwości, ale zabawił w nim tylko rok. Kiedy wokół jego osoby rozpętała się „(…) dyskusja o roli sądownictwa wojskowego w Trzeciej Rzeszy, (…) Kanter poprosił o wcześniejsze przeniesienie w stan spoczynku (…).” [Ibidem, str. 22, 324.]

 

Raport ws. ochrony niemieckich zbrodniarzy

Raport stawia sprawę zupełnie jasno: nazistowska przeszłość nie była wypadkiem przy pracy – pod koniec lat pięćdziesiątych:

  • ok. 10% osób na stanowiskach kierowniczych w resorcie sprawiedliwości RFN pełniło wysokie funkcje w czasach nazizmu, na przykład jako sędziowie czy prokuratorzy. Także na terenach okupowanych.
  • 76% takich osób należało wcześniej do NSDAP, a 33% do SA – Sturmabteilungen – paramilitarnych bojówek Hitlera.

[Por. informacje i dane w skróconej wersji raportu, str. 32-33]

Razem dałoby to grubo powyżej setki, ale procentów tych nie należy zliczać, bo oczywiście byli tacy, którzy należeli i tu, i tu. Na przykład Willy Geiger10, w czasie wojny prokurator sądu specjalnego w Bambergu, współodpowiedzialny za pięć wyroków śmierci, w tym dwa na polskich robotników przymusowych.

Od października 1949 roku w resorcie, na osobistą prośbę ministra Dehlera – tego, który kłócił się z Francuskim Komisarzem. Po roku został sędzią Federalnego Trybunału Sprawiedliwości, prezesem 3. Izby Karnej. I był nim do końca lat siedemdziesiątych.

Szara eminencja i rekordzista! Jedyny sędzia w Niemczech Zachodnich, który przez wiele lat orzekał jednocześnie w Federalnym Sądzie Konstytucyjnym.

I tak dalej. Te historie nie mają końca…

Słyszą już Państwo pierwsze tony? To zrywa się krzyk adwokatów diabła: że na pewno nikt o tym wszystkim nie wiedział, nikt nie miał pojęcia! A w ogóle to co dzisiejsze Niemcy mogą na to poradzić?

Wiedział! – i ta wiedza także jest w dokumentach.

A co mogą?

Może na dobry początek przestać świecić swoim Über-przykładem prosto w oczy?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe