Grzegorz J. Kałuża: Zlazła politura demokracji
Wszelka analiza wypowiedzi niemieckich polityków i przekazu mediów pod kątem ich lewicowej, bądź prawicowej afiliacji, mija się z celem i zwiększa naszą konfuzję. Oto kilka faktów:
1. Histeria wokół wyboru Donalda Trumpa na prezydenta USA osiąga w Niemczech apogeum. W publicznej telewizji podczas dyskusji o sytuacji w USA, wydawca i naczelny lewicowego „Die Zeit” Josef Joffe sugeruje, że najlepszym rozwiązaniem „tragicznego wyboru Trumpa” jest…zabójstwo w Białym Domu! Czyli sugeruje mord głowy zaprzyjaźnionego państwa.
W tym samym czasie polityk CDU Norbert Rottgen ogłasza, że udaje się do USA, aby „wykuć sojusz przeciwko Trumpowi”. Kanclerz Angela Merkel, zanim miała okazję na rozmowę z nowym prezydentem USA, publicznie potępia go za plany rozbudowy ogrodzeń na granicy z Meksykiem. Czyli uznaje stosunki niemiecko-meksykańskie za ważniejsze od dobrych relacji z USA! Oburza ją też ograniczenie praw wjazdu do USA obywateli krajów wspierających ekspansję islamu, czy wręcz islamski terroryzm.
Dodatkowym elementem antyamerykańskiej nagonki w Niemczech były protesty przeciwko przejazdowi amerykańskiej brygady pancerno-motorowej z portu Bremerhaven do Polski i częste wspominanie „niewinnych ofiar amerykańskich bombardowań” podczas II wojny światowej.
2. Deklaracja twardego Brexitu ze strony premier Theresy May poprawiła notowania Angeli Merkel i zwiększyła optymizm niemieckiego biznesu. Jest to dziwne z punktu widzenia interesów, bowiem niemiecki eksport na rynek brytyjski jest jednym z głównych kierunków. Wszelkie bariery, jakie mogą powstać, powinny ich martwić. Jednak widać, że Niemcy uważali Anglików za intruzów w „swojej” Unii Europejskiej. Są teraz pełni nadziei na ostateczną dominację gospodarczą i polityczną w Europie. Francja, kraj od kilku lat rządzony przez galerię nieudaczników i doktrynerów, przestał być jakąkolwiek konkurencją, inne nie posiadają porównywalnych gospodarek.
3. Przez ostatni rok, po demokratycznej zmianie władzy w Polsce, byliśmy przedmiotem nieustannego festiwalu wrogości, kłamstw i pogardy w niemieckich mediach. Niemieccy politycy balansowali na krawędzi zerwania normalnych, sąsiedzkich stosunków, ostentacyjnie popierając opozycję. Platforma to w jej finalnym wydaniu partia nie tyle euro-federalistyczna, lecz po prostu proniemiecka, więc Niemcy odczuwają potężne poczucie straty. Ich media nie tylko zaatakowały PiS i nowy rząd oraz prezydenta. Niemcy nagle „odkryli”, że to wręcz całe polskie społeczeństwo jest ksenofobiczne (czyli nie zabierze od Niemców nadwyżki pochopnie wpuszczonych Arabów), nacjonalistyczne (czyli patriotyczne) oraz zaściankowo-katolickie (czyli religijne). Największą naszą wadą stała się dla Niemców po prostu nasza tożsamość narodowa i marzenia o rozwoju własnego państwa, wzmocnieniu jego pozycji w Europie. Naszym grzechem stało się, że już nie chcemy (jakbyśmy kiedykolwiek tego chcieli), kopiować niemieckich wzorców politycznych i kulturowych. Tymczasem niemiecka gospodarka nadal uzyskuje profity ze współdziałania z firmami polskimi i z polskiego rynku. Nikt ich w Polsce nie zaczął dyskryminować. Nowy, polski rząd nie zmienił też polityki wobec praw niemieckiej mniejszości, nie zerwał współpracy w żadnej dziedzinie. Jesteśmy więc winni krnąbrności :)
Do głosu w Niemczech doszły emocjonalne resentymenty Trzeciej Rzeszy. Są one ograniczone zdrowym rozsądkiem i instynktem samozachowawczym, stąd przymilno-oportunistyczny stosunek do Rosji. Wolą nawiązywać do epoki współpracy, czasów porozumienia z Rapallo i traktatu Ribbentrop – Mołotow, gdy dwa pirackie kraje totalitaryzmów zawiązały spisek przeciwko demokratycznej reszcie Europy, niż marzyć o odwecie za poniżające zdobycie Berlina. Nawet w programowo rewizjonistycznych organizacjach niemieckich, jak Związek Wypędzonych, nie ma oddziału dawnych mieszkańców Królewca. Wolno pamiętać o niemieckości naszego Pomorza i Śląska, czy czeskich Sudetów. Nawet naszych Mazur. Tylko nagle na granicy Obwodu Kaliningradzkiego następuje amnezja i skurcz pośladków. Mały Nazista, ukryty we wzorowym Bundesobywatelu Europy, słusznie kombinuje też, że na pomocy w energetycznym uzależnianiu kontynentu przez Rosję, Niemcy mogą liczyć na sutą prowizję. Nie eksponują też tradycji antysemickiej. Interesy z Izraelem idą nazbyt dobrze, a wrogość międzynarodowej finansjery o żydowskich korzeniach, wszelkich Rotszyldów tego świata, byłaby ekonomicznie nieopłacalna. Świetnie też działa w dzisiejszym świecie powszechnej ignorancji szkalowanie i obarczanie swoimi winami Polaków, więc Holocaust musi pozostać zbrodnią, tylko przestać być zbrodnią niemiecką. Jedynym ujściem jest tu egzaltowane poparcie dla Palestyńczyków przeciwko państwu Izrael i wymazanie z pamięci ich zbrodni na Olimpiadzie w Monachium. W sumie stosunek dzisiejszych Niemców do Kościoła Katolickiego i jego wiernych, do Arabów i islamu, jest całkowicie zgodny z poglądami Adolfa Hitlera. Jako apostata nienawidził kleru i chrześcijaństwa, z religii monoteistycznych szanował jedynie islam – właśnie za jego żądzę ekspansji i wojowniczość. Hołubił Wielkiego Muftiego Jerozolimy w Berlinie i prowadził werbunek muzułmanów do SS. W swojej teorii podziału rasowego Trzecia Rzesza uznawała wyższość Arabów nie tylko nad Żydami, ale też nad narodami słowiańskimi. To lepiej od współczucia dla ofiar wojny tłumaczy zadziwiający opór wobec prawa pracy dla Polaków w Niemczech (10 lat) i nagłe „willkommen” dla arabskiego napływu rzekomych „rąk do pracy”. Amerykanie i Brytyjczycy też przestali być gwarantami bezpieczeństwa Republiki Federalnej. To, że przez cały okres istnienia Układu Warszawskiego i potęgi ZSRR tylko bazy dwóch mocarstw nuklearnych dawały Niemcom gwarancje zniechęcenia Sowietów od podboju, już nie ma znaczenia. Dzisiaj są gotowi uznać to za okupację. We wszystkich wspomnieniach historycznych niemieckie media podkreślają obcość i zewnętrzność Anglosasów wobec kontynentalnej Europy. Czyli antybrytyjska i antyamerykańska Festung Europa.
Podsumowując – Trump jest znienawidzony przez elity Niemiec, bo chce przywrócić swojemu państwu rolę czołowego mocarstwa świata. Politycy PiS budzą nienawiść za ambicję przywrócenia pozycji w Europie Rzeczpospolitej. Wielka Brytania w ich oczach to obce, zamorskie królestwo – i wara mu od Europy. Nie jest to wynikiem politycznego pragmatyzmu, rozwój tych krajów nie jest sprzeczny z niemiecką racją stanu i nie zagraża militarnym podbojem. Po prostu zlazła warstwa niemieckiej demokracji i warstwa europejskiej tolerancji – wychodzi portret Führera i strach zmywać dalej :)