Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Jak zrzucić pilota boeinga z traktora?

To jest więc od lat życie zarówno posłów, jak i owych pracowników mediów, z których nie ma żadnego pożytku poza jednym, tym mianowicie, że jedni i drudzy mogą się pokazać na ekranie telewizora i zaliczyć kolejny publiczny występ. Co z tego mamy my? Dokładnie nic, a nawet jeśli jakimś cudem ktoś z nich powie coś ciekawego, w sposób naturalny już po paru minutach to coś zostaje unieważnione.
 Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Jak zrzucić pilota boeinga z traktora?
/ screen YouTube
Protest przeciwko dławieniu przez rząd premier Szydło niezależnych mediów, oraz osobiście i indywidualnie posła Michała Szczerby, na poziomie ściśle intelektualnym wkroczył w fazę, wobec której ja osobiście stoję bezradny. Pierwsze jaskółki owego obłędu mieliśmy okazję zaobserwować już w piątkową noc, kiedy to demonstrujący mieszkańcy Warszawy, dopingowani przez polityków opozycji, postanowili nie dopuścić do tego, by posłowie mogli opuścić budynek Sejmu, i ustami swoich przedstawicieli ogłosili, że oni przed tym Sejmem będą tak siedzieć aż do Wigilii. Dziś poprzeczka poszła jeszcze wyżej, bo mimo iż policja pisowskich polityków z Sejmu już dawno ewakuowała, a na miejscu została już tylko jedząca zamówione, jak się okazało, już parę dni temu na tę okoliczność kanapki, niewielka grupa posłów Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, wzniesione zostało hasło: „Przestańcie lepić pierogi, chodźcie pod Sejm”.
      A ja się zastanawiam, jaki jest sens tej akcji? Rozumiem, że można pójść pod Pałac Prezydencki i drzeć mordę, że prezydent to wysługujący się Kaczyńskiemu szmaciarz, czy w Aleje Ujazdowskie, ciskać pomidorami i zgniłymi kartoflami w okna i wznosić okrzyki przeciwko premier Szydło. Ma też nawet swój głęboki sens udanie się pod siedzibę Prawa i Sprawiedliwości na Nowogrodzką i trąbienie Kaczyńskiemu gumowymi kaczkami. Natomiast sytuacja, w której jedna grupa demonstrujących okupuje salę posiedzeń Sejmu, a druga blokuje drogi wyjścia z budynku w sytuacji, gdy przez najbliższy miesiąc żaden przedstawiciel PiS-u nie ma żadnego interesu, by tam zachodzić, świadczy o tym, że organizatorzy tego eventu zwyczajnie zwariowali. A ja, jak mówię, nie jestem w stanie tego komentować.
       W tej sytuacji chciałbym się skupić na tym, co stało się pierwszym powodem wspomnianej demonstracji, a mianowicie na podjętej przez marszałka Kuchcińskiego próbie ograniczenia owego rozpasania, jakiemu przez wszystkie te lata demokracji ulegli nasi dziennikarze. Otóż ja wciąż pamiętam scenę sprzed lat, kiedy to do Sejmu wszedł Jarosław Kaczyński, został natychmiast otoczony przez parudziesięciu z nich z mikrofonami, fotoreporterów i kamerzystów i w pewnym momencie zamieszanie zrobiło się tak wielkie, że znajdująca się w samym środku tego bydła red. Kolenda z TVN-u, mimo, że jak wiemy jest osobą podobnie słusznej postury, jak jej koleżanka Werner, została przez swoich kolegów przewrócona i podeptana. Oczywiście natychmiast pojawiły się komentarze, że tak naprawdę to Kaczyński Kolendę rozdeptał, a już po chwili napięcie zaczęło tak eskalować, że wspomniany Kaczyński poczuł się zmuszony Kolendzie kupić kwiaty i ją osobiście przeprosić.
      To było coś, co mogliśmy zobaczyć wszyscy niejako z góry i przy tym zrozumieć, jak to wygląda, kiedy oni wszyscy zejdą się do kupy. Na co dzień jednak to, co nam zostaje podane pod nos, wygląda znacznie czyściej i porządniej. Na co dzień widzimy zaledwie któregoś polityka i parę eleganckich pań z mikrofonami i nawet nam do głowy nie przyjdzie to, że tam jest jeszcze ktoś, kto trzyma tę kamerę, by nie wspomnieć, że najczęściej tych kamer jest tam kilka. I to jest dziś Sejm w dniu obrad: hordy dziennikarzy z mikrofonami, za którymi się snują ci nieogoleni szmaciarze z kamerami, na każdym możliwym kwadracie, o każdej możliwej porze. A po korytarzach dodatkowo tam i z powrotem ich koleżanki i koledzy ganiają się z innymi posłami, próbując ich naciągnąć na komentarz, i tam oczywiście też znaczną część przestrzeni zajmują ci nudziarze z kamerami.
      To jest więc od lat życie zarówno posłów, jak i owych pracowników mediów, z których nie ma żadnego pożytku poza jednym, tym mianowicie, że jedni i drudzy mogą się pokazać na ekranie telewizora i zaliczyć kolejny publiczny występ. Co z tego mamy my? Dokładnie nic, a nawet jeśli jakimś cudem ktoś z nich powie coś ciekawego, w sposób naturalny już po paru minutach to coś zostaje unieważnione.
       Ale jest jeszcze coś, co sprawia, że z mojego punktu widzenia, a więc kogoś, w czyim rzekomo imieniu ukazały się ostatnio te czarne ekrany z informacją, że od 1 stycznia nie będę poinformowany, stała obecność dziennikarzy w Sejmie jest całkowicie zbędna. Powiem więcej. Ona jest wręcz szkodliwa, bo służy wyłącznie manipulacji i dezinformacji, a nie informacji. Niedawno trafiłem na bardzo ładną wypowiedź aktora Denzela Washingtona, w której ten powiedział mniej więcej tak: „Kiedy nie czytasz gazet, jesteś niepoinformowany; kiedy czytasz, jesteś dezinformowany. Dziś chodzi przede wszystkim o to, by być pierwszy z informacją, a tam już prawda nie ma żadnego znaczenia”.
      Ale jest jeszcze coś, moim zdaniem znacznie ważniejszego niż informacja, czy dezinformacja, a co sprawia, że ja bym nie miał nic przeciwko temu, by dziennikarzy w ogóle nie wpuszczać do budynku Sejmu, z kamerą, czy bez, a znakomicie ten punkt widzenia zaprezentował przed laty red. Maciej Knapik z TVN24. Pisałem o tym wtedy, ale przypomnę. Otóż pewnego dnia żyjący jeszcze Aleksander Szczygło odpowiadał na pytania dziennikarzy i podczas tej konferencji z jakiegoś powodu Knapik nieustannie i głośno gadał. Był tak hałaśliwy, że jego buczenie słychać było wyraźnie nawet z tej strony szkła. Minister Szczygło w pewnym momencie poprosił redaktora Knapika, żeby mu nie przeszkadzał, bo nie wypada, a poza tym to go rozprasza. Reakcja była mniej więcej taka, jaką można zaobserwować w szkole, gdy nauczyciel prosi klasę, by nie rozmawiała, a dzieci albo gadają jeszcze głośniej po to, by zademonstrować nauczycielowi swoją autonomię, albo dlatego, że się zagapili i uwagę nauczyciela traktują jako szum, który ich zagłusza. Faktem jest więc, że buczenie Knapika nie ustało ani na moment. Inna sprawa, że Aleksander Szczygło już więcej nie interweniował. Może dlatego, że nie chciał się awanturować, albo po prostu było mu wstyd, że musi się aż tak zniżyć.
       Jak wspomniałem, Szczygły już nie ma, ani w Sejmie, ani w ogóle, Knapika zresztą też jest mniej, natomiast wciąż tam są jego koledzy i koleżanki, a większość z nich, jeśli się od niego różni, to w tę gorsza stronę, co mogliśmy skutecznie zaobserwować w tych dniach.
      W tej sytuacji jeszcze raz oświadczam. Tu akurat zdecydowanie trzymam stronę Kuchcińskiego i proszę o więcej.
 
Gdyby część czytelników Tysola nie do końca zrozumiała tytuł powyższego felietonu, pragnę poinformować, że nawiązuję w nim do wypowiedzi skierowanej w stosunku do mnie przez red. Lukasza Warzechę, w której uznał on, że ja dla niego jestem traktorzystą, podczas gdy on - pilotem boeinga. Niezmiennie zachęcam do odwiedzania księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie można kupować moje książki. 
 

 

POLECANE
Raport PSP: Ponad 700 zgłoszeń w związku groźnymi burzami Wiadomości
Raport PSP: Ponad 700 zgłoszeń w związku groźnymi burzami

Do godz. 19 strażacy odebrali ponad 700 zgłoszeń związanych z usuwaniem skutków gwałtownych zjawisk atmosferycznych - poinformował w sobotę rzecznik prasowy Komendanta Głównego PSP st. bryg. Karol Kierzkowski.

Spotkanie Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego. Padła data Wiadomości
Spotkanie Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego. Padła data

- Trwają przygotowania do spotkania prezydentów obu krajów, które ma się odbyć podczas szczytu G7 w Kanadzie – powiedział w Andrij Jermak, szef kancelarii prezydenta Ukrainy.

Płońsk: Staranowali autem drzwi supermarketu, który następnie okradli. Są zatrzymani Wiadomości
Płońsk: Staranowali autem drzwi supermarketu, który następnie okradli. Są zatrzymani

Policjanci z Płońska ujęli pięciu obywateli Rumunii podejrzanych o włamanie do jednego z tamtejszych supermarketów. Sprawcy staranowali autem drzwi ewakuacyjne, zniszczyli stoisko z elektroniką i ukradli m.in. ponad 50 telefonów komórkowych. Wobec wszystkich sąd zastosował areszt.

Kto ze strony Chin pojedzie na rozmowy z USA? Padło nazwisko Wiadomości
Kto ze strony Chin pojedzie na rozmowy z USA? Padło nazwisko

- Wicepremier Chin He Lifeng złoży wizytę w Wielkiej Brytanii w dniach 8-13 czerwca na zaproszenie rządu brytyjskiego, gdzie odbędzie się pierwsze spotkanie mechanizmu konsultacji gospodarczych i handlowych z USA - przekazało w sobotę chińskie ministerstwo spraw zagranicznych.

Potentat produkcji paneli słonecznych składa wniosek o upadłość niemieckich spółek Wiadomości
Potentat produkcji paneli słonecznych składa wniosek o upadłość niemieckich spółek

Szwajcarski producent paneli słonecznych Meyer Burger ogłasza upadłość swoich niemieckich spółek zależnych. Producent zmaga się z konkurencją z Chin.

Szansa na przekroczenie prędkości światła gorące
Szansa na przekroczenie prędkości światła

Prof. Nikodem Popławski to potężny umysł, choć słowa tego należy używać zawsze z wielką pokorą. Jego koncepcja o tym, że czarne dziury tworzą nowe wszechświaty, została uznana przez "National Geographic" i czasopismo "Science" za jedną z dziesięciu najważniejszych w roku. To o nim Morgan Freeman w swoim słynnym cyklu programów „Curiosity” powiedział, że jest drugim Kopernikiem. Jego badaniom poświęcił cały odcinek. Przeprowadziliśmy w Nowym Jorku wywiad, który dziś pod linkiem poniżej ma swoją premierę.

Zaskakujący wynalazek brytyjskich naukowców. Bez mikroskopu się nie obejdzie z ostatniej chwili
Zaskakujący wynalazek brytyjskich naukowców. Bez mikroskopu się nie obejdzie

Fizycy z brytyjskiego Uniwersytetu Loughborough zbudowali "najmniejsze skrzypce świata", które można obejrzeć tylko pod mikroskopem. Instrument ma wymiary 13x35 mikronów.

Ruch Obrony Granic: przed chwilą policja niemiecka podrzuciła w Gubinie sześciu Somalijczyków Wiadomości
Ruch Obrony Granic: przed chwilą policja niemiecka podrzuciła w Gubinie sześciu Somalijczyków

- Przed chwilą policja niemiecka podrzuciła 6 Somalijczyków - poinformował jeden z członków Ruchu Obrony Granic, który w ramach patrolu obywatelskiego działa w Gubinie.

Popularny program Polsatu znika z anteny Wiadomości
Popularny program Polsatu znika z anteny

Poranny program „Halo, tu Polsat” zniknął z ramówki. Widzowie nie zobaczą go w najbliższym czasie, ponieważ stacja zdecydowała o wakacyjnej przerwie, która potrwa do sierpnia. Ostatni odcinek wyemitowano 1 czerwca.

Działacze PiS z odezwą do Kaczyńskiego. Chodzi o przywództwo w partii polityka
Działacze PiS z odezwą do Kaczyńskiego. Chodzi o przywództwo w partii

W trakcie Zjazdu Okręgowego PiS w Szczecinie działacze zwrócili się z apelem do Jarosława Kaczyńskiego. Politycy poparli jego kandydaturę na prezesa partii.

REKLAMA

Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Jak zrzucić pilota boeinga z traktora?

To jest więc od lat życie zarówno posłów, jak i owych pracowników mediów, z których nie ma żadnego pożytku poza jednym, tym mianowicie, że jedni i drudzy mogą się pokazać na ekranie telewizora i zaliczyć kolejny publiczny występ. Co z tego mamy my? Dokładnie nic, a nawet jeśli jakimś cudem ktoś z nich powie coś ciekawego, w sposób naturalny już po paru minutach to coś zostaje unieważnione.
 Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Jak zrzucić pilota boeinga z traktora?
/ screen YouTube
Protest przeciwko dławieniu przez rząd premier Szydło niezależnych mediów, oraz osobiście i indywidualnie posła Michała Szczerby, na poziomie ściśle intelektualnym wkroczył w fazę, wobec której ja osobiście stoję bezradny. Pierwsze jaskółki owego obłędu mieliśmy okazję zaobserwować już w piątkową noc, kiedy to demonstrujący mieszkańcy Warszawy, dopingowani przez polityków opozycji, postanowili nie dopuścić do tego, by posłowie mogli opuścić budynek Sejmu, i ustami swoich przedstawicieli ogłosili, że oni przed tym Sejmem będą tak siedzieć aż do Wigilii. Dziś poprzeczka poszła jeszcze wyżej, bo mimo iż policja pisowskich polityków z Sejmu już dawno ewakuowała, a na miejscu została już tylko jedząca zamówione, jak się okazało, już parę dni temu na tę okoliczność kanapki, niewielka grupa posłów Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, wzniesione zostało hasło: „Przestańcie lepić pierogi, chodźcie pod Sejm”.
      A ja się zastanawiam, jaki jest sens tej akcji? Rozumiem, że można pójść pod Pałac Prezydencki i drzeć mordę, że prezydent to wysługujący się Kaczyńskiemu szmaciarz, czy w Aleje Ujazdowskie, ciskać pomidorami i zgniłymi kartoflami w okna i wznosić okrzyki przeciwko premier Szydło. Ma też nawet swój głęboki sens udanie się pod siedzibę Prawa i Sprawiedliwości na Nowogrodzką i trąbienie Kaczyńskiemu gumowymi kaczkami. Natomiast sytuacja, w której jedna grupa demonstrujących okupuje salę posiedzeń Sejmu, a druga blokuje drogi wyjścia z budynku w sytuacji, gdy przez najbliższy miesiąc żaden przedstawiciel PiS-u nie ma żadnego interesu, by tam zachodzić, świadczy o tym, że organizatorzy tego eventu zwyczajnie zwariowali. A ja, jak mówię, nie jestem w stanie tego komentować.
       W tej sytuacji chciałbym się skupić na tym, co stało się pierwszym powodem wspomnianej demonstracji, a mianowicie na podjętej przez marszałka Kuchcińskiego próbie ograniczenia owego rozpasania, jakiemu przez wszystkie te lata demokracji ulegli nasi dziennikarze. Otóż ja wciąż pamiętam scenę sprzed lat, kiedy to do Sejmu wszedł Jarosław Kaczyński, został natychmiast otoczony przez parudziesięciu z nich z mikrofonami, fotoreporterów i kamerzystów i w pewnym momencie zamieszanie zrobiło się tak wielkie, że znajdująca się w samym środku tego bydła red. Kolenda z TVN-u, mimo, że jak wiemy jest osobą podobnie słusznej postury, jak jej koleżanka Werner, została przez swoich kolegów przewrócona i podeptana. Oczywiście natychmiast pojawiły się komentarze, że tak naprawdę to Kaczyński Kolendę rozdeptał, a już po chwili napięcie zaczęło tak eskalować, że wspomniany Kaczyński poczuł się zmuszony Kolendzie kupić kwiaty i ją osobiście przeprosić.
      To było coś, co mogliśmy zobaczyć wszyscy niejako z góry i przy tym zrozumieć, jak to wygląda, kiedy oni wszyscy zejdą się do kupy. Na co dzień jednak to, co nam zostaje podane pod nos, wygląda znacznie czyściej i porządniej. Na co dzień widzimy zaledwie któregoś polityka i parę eleganckich pań z mikrofonami i nawet nam do głowy nie przyjdzie to, że tam jest jeszcze ktoś, kto trzyma tę kamerę, by nie wspomnieć, że najczęściej tych kamer jest tam kilka. I to jest dziś Sejm w dniu obrad: hordy dziennikarzy z mikrofonami, za którymi się snują ci nieogoleni szmaciarze z kamerami, na każdym możliwym kwadracie, o każdej możliwej porze. A po korytarzach dodatkowo tam i z powrotem ich koleżanki i koledzy ganiają się z innymi posłami, próbując ich naciągnąć na komentarz, i tam oczywiście też znaczną część przestrzeni zajmują ci nudziarze z kamerami.
      To jest więc od lat życie zarówno posłów, jak i owych pracowników mediów, z których nie ma żadnego pożytku poza jednym, tym mianowicie, że jedni i drudzy mogą się pokazać na ekranie telewizora i zaliczyć kolejny publiczny występ. Co z tego mamy my? Dokładnie nic, a nawet jeśli jakimś cudem ktoś z nich powie coś ciekawego, w sposób naturalny już po paru minutach to coś zostaje unieważnione.
       Ale jest jeszcze coś, co sprawia, że z mojego punktu widzenia, a więc kogoś, w czyim rzekomo imieniu ukazały się ostatnio te czarne ekrany z informacją, że od 1 stycznia nie będę poinformowany, stała obecność dziennikarzy w Sejmie jest całkowicie zbędna. Powiem więcej. Ona jest wręcz szkodliwa, bo służy wyłącznie manipulacji i dezinformacji, a nie informacji. Niedawno trafiłem na bardzo ładną wypowiedź aktora Denzela Washingtona, w której ten powiedział mniej więcej tak: „Kiedy nie czytasz gazet, jesteś niepoinformowany; kiedy czytasz, jesteś dezinformowany. Dziś chodzi przede wszystkim o to, by być pierwszy z informacją, a tam już prawda nie ma żadnego znaczenia”.
      Ale jest jeszcze coś, moim zdaniem znacznie ważniejszego niż informacja, czy dezinformacja, a co sprawia, że ja bym nie miał nic przeciwko temu, by dziennikarzy w ogóle nie wpuszczać do budynku Sejmu, z kamerą, czy bez, a znakomicie ten punkt widzenia zaprezentował przed laty red. Maciej Knapik z TVN24. Pisałem o tym wtedy, ale przypomnę. Otóż pewnego dnia żyjący jeszcze Aleksander Szczygło odpowiadał na pytania dziennikarzy i podczas tej konferencji z jakiegoś powodu Knapik nieustannie i głośno gadał. Był tak hałaśliwy, że jego buczenie słychać było wyraźnie nawet z tej strony szkła. Minister Szczygło w pewnym momencie poprosił redaktora Knapika, żeby mu nie przeszkadzał, bo nie wypada, a poza tym to go rozprasza. Reakcja była mniej więcej taka, jaką można zaobserwować w szkole, gdy nauczyciel prosi klasę, by nie rozmawiała, a dzieci albo gadają jeszcze głośniej po to, by zademonstrować nauczycielowi swoją autonomię, albo dlatego, że się zagapili i uwagę nauczyciela traktują jako szum, który ich zagłusza. Faktem jest więc, że buczenie Knapika nie ustało ani na moment. Inna sprawa, że Aleksander Szczygło już więcej nie interweniował. Może dlatego, że nie chciał się awanturować, albo po prostu było mu wstyd, że musi się aż tak zniżyć.
       Jak wspomniałem, Szczygły już nie ma, ani w Sejmie, ani w ogóle, Knapika zresztą też jest mniej, natomiast wciąż tam są jego koledzy i koleżanki, a większość z nich, jeśli się od niego różni, to w tę gorsza stronę, co mogliśmy skutecznie zaobserwować w tych dniach.
      W tej sytuacji jeszcze raz oświadczam. Tu akurat zdecydowanie trzymam stronę Kuchcińskiego i proszę o więcej.
 
Gdyby część czytelników Tysola nie do końca zrozumiała tytuł powyższego felietonu, pragnę poinformować, że nawiązuję w nim do wypowiedzi skierowanej w stosunku do mnie przez red. Lukasza Warzechę, w której uznał on, że ja dla niego jestem traktorzystą, podczas gdy on - pilotem boeinga. Niezmiennie zachęcam do odwiedzania księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie można kupować moje książki. 
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe