Krzysztof "Toyah" Osiejuk: A teraz, drogie dzieci, pani Rowling zrobi wam bliznę

Pomijając ogólne wrażenie, wynikające z całego szeregu śladów, tropów i okoliczności, jest to jedyny dla mnie całkowicie jednoznaczny dowód, że Harry Potter ma ukryte inspiracje masońskie. I nawet jeśli w kolejce do komentowania tego wpisu stoi już cała masa osób, które gotowe są mi zarzucać obsesje i brak powagi, ja mam wciąż jedno pytanie: Po ciężką cholerę Dumbledore w powieści Rowling ma tę bliznę? Tak sobie? To taki żart? Taki kaprys? To jest nic nie znacząca zabawa? Dziękuję bardzo, ale ja się w kabałę bawić nie mam ochoty. Szczególnie gdy ona jest mi wrzucana podstępnie.
 Krzysztof "Toyah" Osiejuk: A teraz, drogie dzieci, pani Rowling zrobi wam bliznę
/ screen YouTube
Jeśli chce się malować obrazy, pisać książki, układać piosenki, kręcić wielkie filmy, czy grać piękne melodie na instrumencie i liczyć na to, że się to sprzeda, trzeba być jednym ze stu tysięcy, a nie jednym z dziesięciu.
      Albo trzeba się znaleźć w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. A to miejsce i czas, wcale nie muszą być wybrane bardzo uczciwie. Nie wiem na pewno, czy to co opowiada o sobie ani Rowling jest prawdą, ale oficjalna wersja jest taka, że ona kiedyś nabazgrała parę słów w knajpie na chusteczce do nosa i jej wyszedł Harry Potter. Z tym świstkiem bibułki poszła do któregoś wydawcy i w ten sposób stała się najsłynniejszą i najbogatszą autorką książek dla dzieci na świecie. I to jest pierwszy powód, dla którego twierdzę, że za całą tą histerią związaną z Potterem stoi zwykłe oszustwo. Przypadki się zdarzają, ale nie w taki sposób. Talenty również spadają na nas z nieba, ale nie ot tak sobie. Najlepszym dowodem na to, że cudów nie ma, a wszystko jest bardzo starannie planowane, jest choćby kompletnie zapomniany i zlekceważony talent człowieka o imieniu Schmaletz, o którym kiedyś tu wspomniałem. Nawet Al Cooper i Mike Bloomfield, kiedy nagrywali z Dylanem Highway 61 Revisited, byli wielkimi gitarzystami już wcześniej, a Cooper na tyle wybitnym i zdeterminowanym muzykiem, że nawet mógł sobie pozwolić na to, by grać nagle na organach.
      Ale wracajmy do Pottera. Jego wyjątkowa bylejakość opiera się nie na jednym filarze – czyli na bylejakości talentu jego autorki – lecz na trzech bardzo mocnych podstawach. Jeden, to wspomniany już styl pisarski. Ta książka napisana jest w taki sposób, że każdy przeciętny copywriter w każdym przeciętnym wydawnictwie umie tak pisać. Tam nie ma jednego zdania, które wskazywałoby na to, że ona potrafi więcej, niż ktokolwiek inny, będący w tym zawodzie. Co więcej, skoro już pojawił się ten copywriter, cała narracja i cała fabuła tej książki prowadzona jest tak, jakby pisała ją nie jedna osoba, lec kilka. Efekt jest taki, że Harry widzi lustro, nagle z lustra wychodzi potwór, ale kiedy już go ma zabić, Harry wypowiada zaklęcie i w tym momencie zamienia się w sowę i wylatuje przez okno. Tymczasem okazuje się, że sowa, w którą on się zamienił nie umie latać, bo kiedy wypowiadał zaklęcie, coś mu się pomyliło i przez tą swoją pomyłkę sprowadził Valdemorta i zmienił go w sowę i teraz Harry jest Valdemortem … i tak to się ciągnie. Dokładnie na zasadzie telenoweli. Albo jeszcze gorzej. Kiedyś grałem na komputerze Atari w taką grę, gdzie trzeba było wybierać jedną z dróg. Idziesz albo do lasu, albo na polanę? Wybierasz las. W tej sytuacji rozpalasz ognisko, czy zbierasz grzyby? Zbierasz grzyby. Skoro zbierasz grzyby – znajdujesz złotą monetę, czy pięknego grzyba? Znajdujesz monetę… I w ten sposób do usranego końca. Oto fabuła Harrego Pottera. Nie istnieje żaden logiczny i przemyślany plan, lecz wyłącznie seria epizodów, z których każdy wynika z poprzedniego i które można ciągnąć w nieskończoność, do czasu jak ktoś nie powie: „Panowie, kończmy” i wtedy wszyscy giną, albo się żenią, albo ulatują w kosmos.
      Obrońcy Harrego Pottera twierdzą, że to wszystko jest nieważne, bo to jest książka dla dzieci i liczy się przygoda i przesłanie. A przesłaniem jest przyjaźń, wierność, miłość, więc dzieci – czytelnicy tej książki – mają wszystko co trzeba, żeby się przez nią stać lepszymi i mądrzejszymi ludźmi. A to, że świat przedstawiony w książce, to świat czarów i czarodziei, tylko wzmacnia dziecięcą wyobraźnię i też przez to czyni ich lepszymi. Tyle że to nieprawda. W przygodach Harrego Pottera nie ma ani miłości, ani przyjaźni, ani wierności, ani nawet zdrady. Jedyne co tam jest to kompletny chaos i przypadek, który jest wynikiem tego, że w tamtym świecie hula nieustanna magia, gdzie wszyscy rzucają na siebie zaklęcia i wszyscy wszystkich chcą zniszczyć, lub uratować. Każdy w każdym momencie może stać się albo dobry, albo zły, zależnie albo od fantazji osoby, która aktualnie pisze kolejny rozdział, albo od potrzeb scenariuszowych. Dodatkowo jeszcze, ta magia, która trzyma w kleszczach jakikolwiek sensowny kształt tej opowieści i która się nigdy nie kończy, bo wszyscy są magikami równie wybitnymi jak i kompletnie nieudanymi, nie jest magią prawdziwą, a więc magią na widok której moglibyśmy sobie pomyśleć, że oto jest coś o czym nigdy wcześniej nawet nie pomyśleliśmy, ale magią w takiej postaci, jak ją mógłby sobie wyobrazić każdy głupek. A więc lustra, z których coś wyłazi, albo stoły, które zaczynają chodzić, albo samochód, który fruwa. I to ma rozbudzać wyobraźnię dzieci? Dziękuję bardzo. Wolę Lethal Weapon IV. Przynajmniej tam ktoś jest lepszy, lub silniejszy, lub mądrzejszy i nie jestem wystawiony na rozwiązania takie, jakie są w Potterze, gdzie nawet największy czarodziej świata, czyli Dumbledore co drugi dzień jest głupi, niesprawiedliwy, albo kompletnie nieprzytomny, a jedyne co potrafi naprawdę, to robić magiczne sztuczki prosto z programu David Coppperfield Show.
     No i jest jeszcze jeden aspekt tej książki, czy serii książek, który sprawia, że ona stała się tak popularna i która uczyniła z Rowling gwiazdę. Chodzi mi o ten podstawowy, a zarazem jedyny pomysł na ten projekt. W normalnych bajkach było zawsze tak, że istniał świat realny i świat czarodziejski. Przygoda polegała na tym, że niekiedy świat czarodziejski przenikał do świata naszego i z tego się coś tam ciekawego rodziło. Tu, jak się zdaje, po raz pierwszy zostało zaproponowane takie rozwiązanie, że to wszystko jest naszym światem, z tą różnica, że – jak się okazuje – niektórzy z naszych sąsiadów i znajomych to czarodzieje. I oni są od nas lepsi, więksi, szlachetniejsi, jakby wybrani. Oni są elitą. Okazuje się, że istnieje może i tu, za rogiem, świat równoległy, gdzie niektórzy z nas spędzają czas wtedy, kiedy ich nie widzimy. Oczywiście, przygody Harrego Pottera nie mogły pokazać tamtego świata w sposób zbyt egzotyczny, raz że autorzy tej książki ani by tego dobrze zrobić nie potrafili, ani im by się nie chciało, a przede wszystkim dlatego, że ci czarodzieje muszą być tacy jak my, bo inaczej dziecięcy czytelnik nic by z tego co tam się dzieje nie zrozumiał. A więc oni ściągają na lekcjach, na święta mają choinkę, jedzą jajecznicę, i oczywiście jeżdżą pociągiem z przedziałami. Mimo to jednak, tylko pozornie są tacy jak my, ponieważ kiedy ich zobaczymy na tle zwykłych ludzi, czyli tzw. mugoli, którzy są po prostu nicnieznaczącym robactwem, zobaczymy, że między nami a nimi jest cały kosmos. Oni są wybrani.
      I to jest właśnie aksjologia powieści Rowling. Jeśli chcesz się wydostać ze świata mugoli, musisz stać się czarodziejem. A do tego nie potrzebujesz ani inaczej się ubierać, jeść tego czego nie lubisz, więcej się uczyć, mieć mniej wad, czy słabości, być ładnym, czy przystojnym, Wystarczy że się zdeklarujesz, że chcesz do nich przystąpić. A więc zostać czarodziejem. Ciekawa sprawa, w Kamieniu filozoficznym Dumbledore mówi w pewnym momencie tak: „Scars can come in useful.I have one myself above my left knee which is a perfect map of the London Underground”, co po polsku brzmi tak: “Blizny mogą się przydać. Sam mam jedną nad lewym kolanem, jest doskonałym planem londyńskiego metra”. O co chodzi z tym metrem i z tymi bliznami. Co ta głupkowata z pozoru informacja może powiedzieć dziecku, które jedyne co z tego wszystkiego wie, to to, że chciałoby zostać czarodziejem, jak Harry Potter? Dokładnie nic. Fakt jest jednak taki, że dla światowej masonerii, londyńskie metro stanowi symbol ich zwycięstwa i władzy. Plan londyńskiego metra dokładnie bowiem odzwierciedla układ kabały, a więc jednego z podstawowych dla masońskiej symboliki znaku http://www.johncoulthart.com/pantechnicon/kabbalah.html. A to, że o tej „koincydencji” w swojej piosence Station to Station nie do końca popowy piosenkarz David Bowie śpiewa "Here are we, one magical movement from Kether to Malkuth", wcale nie trywializuje problemu, lecz wręcz przeciwnie.
      Pomijając ogólne wrażenie, wynikające z całego szeregu śladów, tropów i okoliczności, jest to jedyny dla mnie całkowicie jednoznaczny dowód, że Harry Potter ma ukryte inspiracje masońskie. I nawet jeśli w kolejce do komentowania tego wpisu stoi już cała masa osób, które gotowe są mi zarzucać obsesje i brak powagi, ja mam wciąż jedno pytanie: Po ciężką cholerę Dumbledore w powieści Rowling ma tę bliznę? Tak sobie? To taki żart? Taki kaprys? To jest nic nie znacząca zabawa? Dziękuję bardzo, ale ja się w kabałę bawić nie mam ochoty. Szczególnie gdy ona jest mi wrzucana podstępnie. A ja jeszcze wiem coś więcej. Że w tej „wspaniałej” książce jest ich prawdopodobnie dużo więcej, tyle że proszę ode mnie nie wymagać za wiele. Na tym akurat się nie znam i nawet nie mam odpowiednich ambicji. Zwłaszcza że celem tego wpisu tak naprawdę nie jest szukanie satanistycznych inspiracji dla literackich osiągnięć J.K. Rowling, lecz wykazanie, że to jest po prostu nędzna literatura, od której każdego roku na świcie powstaje cały szereg mądrzejszych i lepiej napisanych książek. Choćby takich jak cykl opowieści Johna Bellairsa o Louisie Barnavelcie, o którym jednak pies z kulawą nogą nie słyszał, bo w jego sprawie w księgarniach na całym świecie nie rozdawano czapek i różdżek. I jeszcze wyrażenie zdziwienia, że ludzie z pozoru inteligentni, wrażliwi i myślący, bez mrugnięcia okiem przyjęli aż tak nachalną manipulację.
      Ktoś może zapytać, dlaczego, skoro za sukcesem Harrego Pottera stały aż tak wielkie wpływy, czemu w efekcie powstało coś tak taniego i płytkiego? Przyznam się, że nie wiem. Są jednak na to dwa wyjaśnienia. Jedno to takie, że oni są mocni wyłącznie w starciu z tak nędznym przeciwnikiem, co by akurat było dość pocieszające. Drugie jest znacznie smutniejsze. Oni wiedzą, że przy takim przeciwniku, mogą działać nawet na ćwierć gwizdka. A i tak, to co chcą – skutecznie osiągną.
      Harry Potter. Kiedyś będziemy się tego wstydzić.

Moje książki są do kupienia w księgarni na stronie www.coryllus.pl lub przez linki z mojego bloga www.toyah.pl. Nie oszukujmy się. Rowling wysiada. I nie tylko.
 

 

POLECANE
NFZ ogłosiło listę nowych refundowanych zabiegów z ostatniej chwili
NFZ ogłosiło listę nowych refundowanych zabiegów

Ministerstwo Zdrowia ogłosiło w poniedziałek, że od 1 października 2025 r. zacznie obowiązywać nowa lista refundacyjna.

Rzecznik MSZ zabiera głos po spotkaniu Sikorskiego z Wang Yi z ostatniej chwili
Rzecznik MSZ zabiera głos po spotkaniu Sikorskiego z Wang Yi

W poniedziałek na terenie Ośrodka Reprezentacyjnego MON w podwarszawskim Helenowie doszło do spotkania szefów MSZ Polski i Chin - Radosława Sikorskiego i Wanga Yi. Tematem rozmów miała być m.in postawa Chin wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Film Agnieszki Holland kandydatem do Oscara Wiadomości
Film Agnieszki Holland kandydatem do Oscara

Komisja Oscarowa pod przewodnictwem producentki Ewy Puszczyńskiej ogłosiła, że polskim kandydatem do Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy będzie „Franz Kafka” w reżyserii Agnieszki Holland. Decyzję ogłoszono w poniedziałek w Warszawie, wywołując burzliwe komentarze w świecie filmu i nie tylko.

Uwaga na oszustów! Archidiecezja warszawska wysłała pilny komunikat z ostatniej chwili
Uwaga na oszustów! Archidiecezja warszawska wysłała pilny komunikat

W mediach społecznościowych pojawiły się konta podszywające się pod abp. Adriana Galbasa. Archidiecezja warszawska alarmuje, że oszuści próbują w ten sposób wyłudzać dane i pieniądze.

Trzy zakonnice-seniorki uciekły z domu opieki. Włamały się do swojego dawnego klasztoru Wiadomości
Trzy zakonnice-seniorki uciekły z domu opieki. Włamały się do swojego dawnego klasztoru

Trzy starsze zakonnice z Austrii postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i — wbrew decyzji władz kościelnych — wróciły do klasztoru, w którym spędziły niemal całe życie. Siostra Bernadetta (88 lat), siostra Regina (86 lat) i siostra Rita (82 lata) uciekły z domu spokojnej starości i przy pomocy dawnych uczennic oraz ślusarza ponownie zamieszkały w Kloster Goldenstein w Elsbethen pod Salzburgiem.

W Szwecji planują przekupić dzieci.  Rusza nowy program Wiadomości
W Szwecji planują przekupić dzieci. Rusza nowy program

Dzieciom i młodzieży w Szwecji przysługuje od poniedziałku „karta aktywności” o wartości 500 koron (ok. 45 euro) rocznie, które można wydać na zajęcia sportowe czy kulturalne. Rządowy program ma zachęcić do wychodzenia z domu i mniejszego korzystania z ekranów elektronicznych.

RCB wydało komunikat dla mieszkańców województwa lubuskiego, zachodniopomorskiego i wielkopolskiego z ostatniej chwili
RCB wydało komunikat dla mieszkańców województwa lubuskiego, zachodniopomorskiego i wielkopolskiego

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (RCB) rozesłało w poniedziałek (15.09) ostrzegawcze SMS-y do mieszkańców zachodniej Polski. Ostrzega w nich przed burzami, silnym wiatrem i gradem. 

Miedwiediew odpowiada: Pomysł Kijowa i innych idiotów oznacza wojnę z ostatniej chwili
Miedwiediew odpowiada: "Pomysł Kijowa i innych idiotów oznacza wojnę"

„Pomysł Kijowa i innych idiotów, aby pozwolić krajom NATO na zestrzeliwanie naszych dronów, będzie oznaczać tylko jedno: wojnę z Rosją” – powiedział Dmitrij Miedwiediew. Wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej w ostrych słowach odniósł się do koncepcji przechwytywania rosyjskich dronów nad Ukrainą.

Samochód polskiego europosła ostrzelany w Brukseli z ostatniej chwili
Samochód polskiego europosła ostrzelany w Brukseli

"Piep****a brukselska dzicz! – pisze na platformie X wyraźnie wzburzony europoseł PiS Waldemar Buda, informując o ostrzelaniu jego samochodu z broni pneumatycznej.

Ważny komunikat dla mieszkańców Dolnego Śląska z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Dolnego Śląska

Kierowcy na Dolnym Śląsku muszą przygotować się na zmiany. GITD poinformował o otwarciu nowego odcinkowego pomiaru prędkości.

REKLAMA

Krzysztof "Toyah" Osiejuk: A teraz, drogie dzieci, pani Rowling zrobi wam bliznę

Pomijając ogólne wrażenie, wynikające z całego szeregu śladów, tropów i okoliczności, jest to jedyny dla mnie całkowicie jednoznaczny dowód, że Harry Potter ma ukryte inspiracje masońskie. I nawet jeśli w kolejce do komentowania tego wpisu stoi już cała masa osób, które gotowe są mi zarzucać obsesje i brak powagi, ja mam wciąż jedno pytanie: Po ciężką cholerę Dumbledore w powieści Rowling ma tę bliznę? Tak sobie? To taki żart? Taki kaprys? To jest nic nie znacząca zabawa? Dziękuję bardzo, ale ja się w kabałę bawić nie mam ochoty. Szczególnie gdy ona jest mi wrzucana podstępnie.
 Krzysztof "Toyah" Osiejuk: A teraz, drogie dzieci, pani Rowling zrobi wam bliznę
/ screen YouTube
Jeśli chce się malować obrazy, pisać książki, układać piosenki, kręcić wielkie filmy, czy grać piękne melodie na instrumencie i liczyć na to, że się to sprzeda, trzeba być jednym ze stu tysięcy, a nie jednym z dziesięciu.
      Albo trzeba się znaleźć w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. A to miejsce i czas, wcale nie muszą być wybrane bardzo uczciwie. Nie wiem na pewno, czy to co opowiada o sobie ani Rowling jest prawdą, ale oficjalna wersja jest taka, że ona kiedyś nabazgrała parę słów w knajpie na chusteczce do nosa i jej wyszedł Harry Potter. Z tym świstkiem bibułki poszła do któregoś wydawcy i w ten sposób stała się najsłynniejszą i najbogatszą autorką książek dla dzieci na świecie. I to jest pierwszy powód, dla którego twierdzę, że za całą tą histerią związaną z Potterem stoi zwykłe oszustwo. Przypadki się zdarzają, ale nie w taki sposób. Talenty również spadają na nas z nieba, ale nie ot tak sobie. Najlepszym dowodem na to, że cudów nie ma, a wszystko jest bardzo starannie planowane, jest choćby kompletnie zapomniany i zlekceważony talent człowieka o imieniu Schmaletz, o którym kiedyś tu wspomniałem. Nawet Al Cooper i Mike Bloomfield, kiedy nagrywali z Dylanem Highway 61 Revisited, byli wielkimi gitarzystami już wcześniej, a Cooper na tyle wybitnym i zdeterminowanym muzykiem, że nawet mógł sobie pozwolić na to, by grać nagle na organach.
      Ale wracajmy do Pottera. Jego wyjątkowa bylejakość opiera się nie na jednym filarze – czyli na bylejakości talentu jego autorki – lecz na trzech bardzo mocnych podstawach. Jeden, to wspomniany już styl pisarski. Ta książka napisana jest w taki sposób, że każdy przeciętny copywriter w każdym przeciętnym wydawnictwie umie tak pisać. Tam nie ma jednego zdania, które wskazywałoby na to, że ona potrafi więcej, niż ktokolwiek inny, będący w tym zawodzie. Co więcej, skoro już pojawił się ten copywriter, cała narracja i cała fabuła tej książki prowadzona jest tak, jakby pisała ją nie jedna osoba, lec kilka. Efekt jest taki, że Harry widzi lustro, nagle z lustra wychodzi potwór, ale kiedy już go ma zabić, Harry wypowiada zaklęcie i w tym momencie zamienia się w sowę i wylatuje przez okno. Tymczasem okazuje się, że sowa, w którą on się zamienił nie umie latać, bo kiedy wypowiadał zaklęcie, coś mu się pomyliło i przez tą swoją pomyłkę sprowadził Valdemorta i zmienił go w sowę i teraz Harry jest Valdemortem … i tak to się ciągnie. Dokładnie na zasadzie telenoweli. Albo jeszcze gorzej. Kiedyś grałem na komputerze Atari w taką grę, gdzie trzeba było wybierać jedną z dróg. Idziesz albo do lasu, albo na polanę? Wybierasz las. W tej sytuacji rozpalasz ognisko, czy zbierasz grzyby? Zbierasz grzyby. Skoro zbierasz grzyby – znajdujesz złotą monetę, czy pięknego grzyba? Znajdujesz monetę… I w ten sposób do usranego końca. Oto fabuła Harrego Pottera. Nie istnieje żaden logiczny i przemyślany plan, lecz wyłącznie seria epizodów, z których każdy wynika z poprzedniego i które można ciągnąć w nieskończoność, do czasu jak ktoś nie powie: „Panowie, kończmy” i wtedy wszyscy giną, albo się żenią, albo ulatują w kosmos.
      Obrońcy Harrego Pottera twierdzą, że to wszystko jest nieważne, bo to jest książka dla dzieci i liczy się przygoda i przesłanie. A przesłaniem jest przyjaźń, wierność, miłość, więc dzieci – czytelnicy tej książki – mają wszystko co trzeba, żeby się przez nią stać lepszymi i mądrzejszymi ludźmi. A to, że świat przedstawiony w książce, to świat czarów i czarodziei, tylko wzmacnia dziecięcą wyobraźnię i też przez to czyni ich lepszymi. Tyle że to nieprawda. W przygodach Harrego Pottera nie ma ani miłości, ani przyjaźni, ani wierności, ani nawet zdrady. Jedyne co tam jest to kompletny chaos i przypadek, który jest wynikiem tego, że w tamtym świecie hula nieustanna magia, gdzie wszyscy rzucają na siebie zaklęcia i wszyscy wszystkich chcą zniszczyć, lub uratować. Każdy w każdym momencie może stać się albo dobry, albo zły, zależnie albo od fantazji osoby, która aktualnie pisze kolejny rozdział, albo od potrzeb scenariuszowych. Dodatkowo jeszcze, ta magia, która trzyma w kleszczach jakikolwiek sensowny kształt tej opowieści i która się nigdy nie kończy, bo wszyscy są magikami równie wybitnymi jak i kompletnie nieudanymi, nie jest magią prawdziwą, a więc magią na widok której moglibyśmy sobie pomyśleć, że oto jest coś o czym nigdy wcześniej nawet nie pomyśleliśmy, ale magią w takiej postaci, jak ją mógłby sobie wyobrazić każdy głupek. A więc lustra, z których coś wyłazi, albo stoły, które zaczynają chodzić, albo samochód, który fruwa. I to ma rozbudzać wyobraźnię dzieci? Dziękuję bardzo. Wolę Lethal Weapon IV. Przynajmniej tam ktoś jest lepszy, lub silniejszy, lub mądrzejszy i nie jestem wystawiony na rozwiązania takie, jakie są w Potterze, gdzie nawet największy czarodziej świata, czyli Dumbledore co drugi dzień jest głupi, niesprawiedliwy, albo kompletnie nieprzytomny, a jedyne co potrafi naprawdę, to robić magiczne sztuczki prosto z programu David Coppperfield Show.
     No i jest jeszcze jeden aspekt tej książki, czy serii książek, który sprawia, że ona stała się tak popularna i która uczyniła z Rowling gwiazdę. Chodzi mi o ten podstawowy, a zarazem jedyny pomysł na ten projekt. W normalnych bajkach było zawsze tak, że istniał świat realny i świat czarodziejski. Przygoda polegała na tym, że niekiedy świat czarodziejski przenikał do świata naszego i z tego się coś tam ciekawego rodziło. Tu, jak się zdaje, po raz pierwszy zostało zaproponowane takie rozwiązanie, że to wszystko jest naszym światem, z tą różnica, że – jak się okazuje – niektórzy z naszych sąsiadów i znajomych to czarodzieje. I oni są od nas lepsi, więksi, szlachetniejsi, jakby wybrani. Oni są elitą. Okazuje się, że istnieje może i tu, za rogiem, świat równoległy, gdzie niektórzy z nas spędzają czas wtedy, kiedy ich nie widzimy. Oczywiście, przygody Harrego Pottera nie mogły pokazać tamtego świata w sposób zbyt egzotyczny, raz że autorzy tej książki ani by tego dobrze zrobić nie potrafili, ani im by się nie chciało, a przede wszystkim dlatego, że ci czarodzieje muszą być tacy jak my, bo inaczej dziecięcy czytelnik nic by z tego co tam się dzieje nie zrozumiał. A więc oni ściągają na lekcjach, na święta mają choinkę, jedzą jajecznicę, i oczywiście jeżdżą pociągiem z przedziałami. Mimo to jednak, tylko pozornie są tacy jak my, ponieważ kiedy ich zobaczymy na tle zwykłych ludzi, czyli tzw. mugoli, którzy są po prostu nicnieznaczącym robactwem, zobaczymy, że między nami a nimi jest cały kosmos. Oni są wybrani.
      I to jest właśnie aksjologia powieści Rowling. Jeśli chcesz się wydostać ze świata mugoli, musisz stać się czarodziejem. A do tego nie potrzebujesz ani inaczej się ubierać, jeść tego czego nie lubisz, więcej się uczyć, mieć mniej wad, czy słabości, być ładnym, czy przystojnym, Wystarczy że się zdeklarujesz, że chcesz do nich przystąpić. A więc zostać czarodziejem. Ciekawa sprawa, w Kamieniu filozoficznym Dumbledore mówi w pewnym momencie tak: „Scars can come in useful.I have one myself above my left knee which is a perfect map of the London Underground”, co po polsku brzmi tak: “Blizny mogą się przydać. Sam mam jedną nad lewym kolanem, jest doskonałym planem londyńskiego metra”. O co chodzi z tym metrem i z tymi bliznami. Co ta głupkowata z pozoru informacja może powiedzieć dziecku, które jedyne co z tego wszystkiego wie, to to, że chciałoby zostać czarodziejem, jak Harry Potter? Dokładnie nic. Fakt jest jednak taki, że dla światowej masonerii, londyńskie metro stanowi symbol ich zwycięstwa i władzy. Plan londyńskiego metra dokładnie bowiem odzwierciedla układ kabały, a więc jednego z podstawowych dla masońskiej symboliki znaku http://www.johncoulthart.com/pantechnicon/kabbalah.html. A to, że o tej „koincydencji” w swojej piosence Station to Station nie do końca popowy piosenkarz David Bowie śpiewa "Here are we, one magical movement from Kether to Malkuth", wcale nie trywializuje problemu, lecz wręcz przeciwnie.
      Pomijając ogólne wrażenie, wynikające z całego szeregu śladów, tropów i okoliczności, jest to jedyny dla mnie całkowicie jednoznaczny dowód, że Harry Potter ma ukryte inspiracje masońskie. I nawet jeśli w kolejce do komentowania tego wpisu stoi już cała masa osób, które gotowe są mi zarzucać obsesje i brak powagi, ja mam wciąż jedno pytanie: Po ciężką cholerę Dumbledore w powieści Rowling ma tę bliznę? Tak sobie? To taki żart? Taki kaprys? To jest nic nie znacząca zabawa? Dziękuję bardzo, ale ja się w kabałę bawić nie mam ochoty. Szczególnie gdy ona jest mi wrzucana podstępnie. A ja jeszcze wiem coś więcej. Że w tej „wspaniałej” książce jest ich prawdopodobnie dużo więcej, tyle że proszę ode mnie nie wymagać za wiele. Na tym akurat się nie znam i nawet nie mam odpowiednich ambicji. Zwłaszcza że celem tego wpisu tak naprawdę nie jest szukanie satanistycznych inspiracji dla literackich osiągnięć J.K. Rowling, lecz wykazanie, że to jest po prostu nędzna literatura, od której każdego roku na świcie powstaje cały szereg mądrzejszych i lepiej napisanych książek. Choćby takich jak cykl opowieści Johna Bellairsa o Louisie Barnavelcie, o którym jednak pies z kulawą nogą nie słyszał, bo w jego sprawie w księgarniach na całym świecie nie rozdawano czapek i różdżek. I jeszcze wyrażenie zdziwienia, że ludzie z pozoru inteligentni, wrażliwi i myślący, bez mrugnięcia okiem przyjęli aż tak nachalną manipulację.
      Ktoś może zapytać, dlaczego, skoro za sukcesem Harrego Pottera stały aż tak wielkie wpływy, czemu w efekcie powstało coś tak taniego i płytkiego? Przyznam się, że nie wiem. Są jednak na to dwa wyjaśnienia. Jedno to takie, że oni są mocni wyłącznie w starciu z tak nędznym przeciwnikiem, co by akurat było dość pocieszające. Drugie jest znacznie smutniejsze. Oni wiedzą, że przy takim przeciwniku, mogą działać nawet na ćwierć gwizdka. A i tak, to co chcą – skutecznie osiągną.
      Harry Potter. Kiedyś będziemy się tego wstydzić.

Moje książki są do kupienia w księgarni na stronie www.coryllus.pl lub przez linki z mojego bloga www.toyah.pl. Nie oszukujmy się. Rowling wysiada. I nie tylko.
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe