Rosemann: Józef Pinior winny/niewinny* (*niepotrzebne skreślić)
W sprawie Józefa Piniora wiele rzeczy zadziwia. Mnie zadziwia już ona sama bo choć nie przyjmowałem z radością i zrozumieniem późniejszych politycznych wyborów Piniora a bratanie się z postkomuną wręcz budziło mój niesmak, nie potrafię nie myśleć o nim jako o autorze i uczestniku jednej z najbardziej brawurowych akcji przeciwko „Polsce Jaruzelskiej”.
Jednak daleko mi do tych, którzy uważają, podkreślając, że do takiej opinii nie potrzebują żadnych dokumentów i dowodów, że Pinior jest bez wątpienia niewinny.
Podobnie zresztą daleko mi do tych, którzy co do winy Piniora nie mają wątpliwości. Choć też nie znają materiału dowodowego.
Kiedyś pewnie bym się zdziwił, że w takim momencie, w jakim jest obecnie sprawa Józefa Piniora już pojawiają się na jej temat tak zdecydowane i jednoznaczne opinie.
Nie dziwię się jednak bo przecież mieszkam w Polsce, mieszkam tu, tu tu… (KULT – „Polska”)
Oba stanowiska zbudowane zostały w zasadzie na jednej, bardzo mało konkretnej przesłance. Oto prokuratura skierowała do sądu wniosek o areszt dla Piniora (więc dla jednych jest winny) a sąd, po bardzo długim posiedzeniu (więc dla tych samych jest Pinior jeszcze bardziej winny) uznał, że zastosowanie środka zapobiegawczego nie jest zasadne (wiec dla drugich Pinior jest niewinny).
Tym szybko formułowanym ocenom czy tam stanowiskom towarzyszyła niezwykła szybkość wypowiadanych słów i niektórych działań.
Pan Jan Lityński w jednym z programów informacyjnych (Polsat News chyba u Marka Kacprzaka) wyrzucał z siebie stek bzdur z szybkością działka Vulcan. A słuchający go mogli z tego steku wyciągnąć w zasadzie ten wniosek, że każdy, kogo obecnie zatrzyma CBA czy inna służba a prokuratorzy wobec nich zawnioskują o areszt, zasługuje na status więźnia politycznego i osobistej ofiary Zbigniewa Ziobry i Mariusza Kamińskiego. Na niekorzyść wspomnianej dwójki zdaniem Lityńskiego działa nawet i to, że sprawę zaczęło CBA jeszcze za Wojtunika i Seremeta. Bo „dlaczego trwało to tyle czasu?”
Tu aż się prosi odpowiedzieć bardzo złośliwie Lityńskiemu, że sprawa Macieja Dobrowolskiego pokazała, że czasem potrzeba bardzo, bardzo dużo czasu by to i owo wyjaśnić.
Najbardziej zaimponował mi jednak szybkością KOD, który zdążył przygotować przypinki głoszące, że Józef Pinior jest „więźniem politycznym PiS”. Chodzi mi oczywiście nie o szybkość myślenia a działania. Co do myślenia to zastanawiam się jak na te przypinki będą patrzeć ich właściciele jeśli Pinior zostanie uznany winnym. W końcu, jeśli wziąć pod uwagę czas, jakiego potrzebował sąd na rozpatrzenie wniosku o areszt, pokazuje, że miał to i owo do przejrzenia.
Wracając zaś do kwestii winy czy niewinności Piniora, rozstrzygnie ją dopiero sąd a nie KOD, Lityński czy ci wszyscy oburzeni dziś, że Pinior nie siedzi w areszcie.
Dziś, wbrew tryumfowi jednych i złości drugich uznał tylko (i trzeba to podkreślać), że nie ma potrzeby trzymania Piniora w areszcie. Dorabianie do tego jakichkolwiek dalej idących interpretacji jest bez sensu.
Smutne jest to, że cokolwiek na koniec sąd rozstrzygnie, wielu rozstrzygnięcia nie przyjmie do wiadomości. Jakie by ono nie było znajdą się tacy.
I będzie w tym największa wina takich sędziów jak Tuleya i Łączewski, takich prokuratorów jak ci z Trójmiasta czy prawniczy światek grzebiący w „reprywatyzacji” niż któregokolwiek z polityków. Bo to wcale nie politycy sprawili, że zaufanie do wymiaru sprawiedliwości jest dziś żadne.