Karuzela z blogerami. Grzegorz „GrzechG” Gołębiewski: „Wielkie zjednoczenie nie dla Polski”

W tej straceńczej już chwilami strategii politycznej istnieje oczywiście niepisany (albo i spisany) sojusz Koalicji Obywatelskiej z niemiecką wizją Europy, w której Polska może się rozwijać, może mieć nawet własnego ministra spraw zagranicznych i własne wojsko, ale nie może mieć nic do powiedzenia, chyba że mówi to samo, co Berlin. To jest takie głębokie przekonanie, że głos Warszawy kończy się tam, gdzie zaczyna się głos Niemiec i zachodnich elit. W zamian za spokój z „niesforną” jak zwykle Polską, opozycja dostanie pełnię władzy w dzieleniu dóbr i kreowaniu na rodzimym gruncie nowych zachodnich standardów, które z tymi starymi, „schumanowskimi”, nie mają już nic wspólnego. Oczywiście ceną jest także likwidacja wszelkiej konkurencji, która mogłaby na trwałe zagrozić zagranicznym koncernom. Ten program był zresztą z powodzeniem realizowany od połowy lat 90. ubiegłego stulecia. Być może podczas ostatniego spotkania z kanclerz Angelą Merkel liderzy opozycji usłyszeli, że dostaną jeszcze więcej niż w 2007 roku, że będzie więcej przestrzeni dla własnych, prawie polskich interesów, byle tylko mrzonki PiS o Trójmorzu i strategicznym sojuszu z USA legły w gruzach.
Przed świętami Bożego Narodzenia i u progu nowego 2019 roku jest czas na głęboką refleksję w obozie władzy, szczególnie w kontekście różnych tarć i ambicji poszczególnych liderów do bycia tymi „najpierwszymi” i najważniejszymi w sprawowaniu władzy. Nic tak nie przyczyni się do ewentualnej przegranej PiS w wyborach parlamentarnych, jak wewnętrzne podziały i walka o wpływy, a więc i o pieniądze. To gubiło już wiele ekip i teraz nie będzie inaczej. Sarkastyczne podejście do megazjednoczenia opozycji nie jest tu wskazane, ponieważ po tamtej stronie panuje niezwykła wręcz determinacja, żeby jednak, w końcu, było tak, jak było.
Grzegorz „GrzechG” Gołębiewski
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (50/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.