Cyrkowcy nauczyli się radzić sobie samemu
Jest nas przecież tak mało i wielkich oszczędności w budżecie państwa z tytułu ograniczenia tego jednego przywileju z pewnością nie ma – mówi Clown Picaro, który po zakończeniu kariery cyrkowca będzie musiał wrócić do imienia i nazwiska Sylwester Wiśniewski.
Obecnie Polaków – cyrkowców jest około 50.
Specyfika branży powoduje, że cyrkowcy zakładają jednoosobową działalność gospodarcza. Oferują swoje usługi poszczególnym cyrkom, które zatrudniają ich do zagrania w konkretnym spektaklu. Clown Picaro jeździ z polskimi i niemieckimi cyrkami po całym świecie.
Wielu spośród nas wędruje do Hiszpanii, Włoch czy Portugalii na zimę, aby później wrócić do Polski – mówi Arkadiusz Tür, ekwilibrystyka i tancerz z wężami.
Gdy cyrkowiec nabawia się kontuzji lub wiek nie pozwala mu występować na scenie firm bankrutuje. Niektórzy zostają później menedżerami, kierowcami ciągników siodłowych, wykonują prace przy obsłudze przedstawień. Po cichu cyrkowcy mówią też, że są wielką rodziną, ale jak to czasem w rodzinie bywa ładnie wyglądają tylko na zdjęciu – wszyscy się znają ale każdy troszczy się wyłącznie o swoje interesy.
Dlatego też prywatni właściciele cyrków w Polsce (nie ma cyrków państwowych) nie interesują sie jak wygląda sytuacja artystów, którzy występują w ich spektaklach. Zatrudniają firmy, które za wykonaną usługę wystawiają fakturę na określoną kwotę. Gdy artysta nie może już wykonywać zawodu, a co za tym idzie zrealizować usługi, zatrudnią się innego.
W Polsce przez lata cyrkowców kształciła Państwowa Szkoła Sztuki Cyrkowej w Julinku. Większość jej absolwentów osiedliła się w Niemczech, i USA, gdzie otrzymują emerytury pozwalające na dostatnie życie. Emerytura absolwentów Julinka , którzy nabyli prawa do emerytury artystycznej po przepracowaniu 15 lat i zostali w Polsce wynosi około 1000 złotych.
Dziś rozpoczynający edukację w słynnej szkole prawdopodobnie nie wiedzą, że będą musieli pracować do 67 roku życia.
Andrzej Berezowski