[wywiad] O. Jordan Śliwiński: spowiedź to oddział intensywnej terapii duchowej
Nie tyko "prysznic duchowy"
Łukasz Kaczyński (KAI): Kończy się okres Wielkiego Postu, w którym wierni przed Wielkanocą tłumnie korzystają z sakramentu pokuty i pojednania. Podobnie jest tuż przed Bożym Narodzeniem. Jak zmienić takie „świąteczne” podejście wierzących do spowiedzi?
O. Jordan Śliwiński OFMCap: Trzeba podkreślić, że sakrament pokuty i pojednania nie może być tylko „duchowym prysznicem”. Spowiedź nie może być wyizolowanym elementem życia wewnętrznego, gdyż stanowi jedną z podstaw chrześcijańskiej drogi. Gdy człowiek wierzący chce się zbliżać do Boga, a więc uczestniczyć aktywnie w uczcie eucharystycznej, to będzie się w miarę często spowiadał. Pragnął, by jego serce było czyste i stale gotowe do przyjęcia Komunii św., a do tego niezbędna jest przecież łaska uświecająca. Taki stan prowadzi do tego, że człowiek rozwija się w kontekście wiary. Sakrament pokuty i pojednania, jeśli jest regularny, pomaga skutecznie eliminować grzech oraz wpływ złego ducha i wdraża coraz bardziej w życie Ewangelią.
Te same grzechy
- To jedna strona medalu. Ale są też osoby, które wciąż często przychodzą do spowiedzi z tymi samymi grzechami i nie mogą sobie z nimi poradzić. Jakie słowa otuchy ma dla nich Ojciec?
– Trzeba by sobie zadać pytanie, co to znaczy nie radzić sobie z grzechem. Ja myślę, że każdy z nas sobie jakoś z grzechami nie radzi. Zwłaszcza, jeśli jest to na przykład potężny nałóg, który człowieka zniewolił. W takim wypadku ten sakrament wyjściowo musi być częstszy. I należy pamiętać, że jest to tylko pierwszy etap wyswobodzenia się z niewoli grzechu. Ale nie dotyczy to tylko grzechów wielkiego kalibru. Czasem ze zwykłego plotkowania czy koloryzowania, by nie powiedzieć dosadnie kłamania, można wychodzić latami i choć są to grzechy, które wielu mogłoby zbagatelizować to niewątpliwie i one potrafią hamować mocno przyjaźń z Bogiem, więc częsta spowiedź jest w tym wypadku także wskazana.
Spowiedź dzieci
- W przestrzeni medialnej pojawiają się ostatnio głosy, by zakazać spowiedzi dzieci. Co Ojciec o tym myśli, zwłaszcza w kontekście zarzutów, że spowiednicy nie są do tego odpowiednio przygotowani?
– Sądzę, że to demonizowanie lęku przez osoby, które podnoszą takie zarzuty. Owszem nie da się ukryć, że jeśli dziecko w rodzinnym domu, jak i poprzez spowiednika czy katechetę nie będzie odpowiednio przygotowane i przyjęte, to może być zalęknione przed przystąpieniem do sakramentu pokuty i pojednania. Czasem może w formie straszenia odnośnie do chociażby złego zachowania, że „pójdziesz się z tego wyspowiadać i zobaczysz co ksiądz Ci powie”.
Nie spowiadam najmłodszych często, ale niejednokrotnie zdarza się, że spowiedzi dzieci są proste i piękne, co dzieje się przede wszystkim wtedy, kiedy spowiednik umie nawiązać z nimi odpowiedni kontakt i używać zrozumiałego dla nich języka. Psychologia rozwojowa mówi jasno, że około 5-6. roku życia w dziecku kształtuje się rozeznanie dobra i zła, pewna świadomość moralna. Jeśli zostanie odpowiednio podprowadzone przez kapłana to jak najbardziej jest w stanie zrozumieć, że jakieś zachowanie jest odrzuceniem Bożej miłości, bo w takim kontekście też należy grzech przedstawiać dzieciom.
- Niedziela Palmowa, czyli początek Wielkiego Tygodnia
- Franciszek: w historii zbawienia nikt nie jest obcym lub nieznajomym
- Psalm niedzielny: poczucie opuszczenia i nadzieja na zbawienie
- [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Droga krzyżowa bliskości
- Legendarny architekt uznany przez Kościół Czcigodnym Sługą Bożym
- Polskie wydanie pierwszej w historii papieskiej autobiografii. Franciszek pisał ją 6 lat
Szkoła Dla Spowiedników
- Należy Ojciec do prowadzących Szkołę Dla Spowiedników, z której korzysta kilkadziesiąt osób rocznie. Czy podczas wykładów dajecie jakieś specjalne rady, jak spowiadać najmłodszych?
– Zawsze uczymy, że penitent to konkretna osoba i trzeba podchodzić do niego indywidualnie, że nie da się tego zrobić bez realnego spotkania z nim w konfesjonale. Czyli na przykład rozmowę z dzieckiem trzeba dostosować do jego poziomu. Mówić tak, by dziecko rozumiało i chciało usłyszeć Ewangelię, a nie tylko ocenę swego postępowania. Wszystko to przekazujemy w formie ćwiczeń, jak i zajęć ze specjalnych zagadnień, na przykład o spowiedzi dzieci. Moje osobiste doświadczenie z pierwszej spowiedzi było bardzo pozytywne. W trakcie przygotowania do niej katecheta wziął nas do konfesjonału i pozwolił nam do niego wejść. To było takie behawioralne oswojenie się z przestrzenią tego sakramentu, które wydaje się niezbędne i bardzo korzystne. Niezmiernie istotne w tym kontekście jest też wsparcie katechety przez rodziców, którzy odgrywają ogromną rolę i nie powinni swoich negatywnych doświadczeń dotyczących sakramentu pokuty i pojednania przerzucać na dzieci.
Jubileusz
- Trwa Jubileuszowy Rok Nadziei, w którym sakrament pokuty i pojednania jest niezbędnym elementem. Jak podejść w tym czasie do spowiedzi, by była ona konkretna i rzeczowa?
– Myślę, że to czy trwa rok jubileuszowy czy też nie, nie ma tak naprawdę znaczenia. Sakrament pokuty i pojednania musi być zawsze konkretny. Przed konfesjonałem zawsze staje przecież konkretny, wierzący człowiek, który ma świadomość w jaki sposób był niewierny Bogu, prosi Go o miłosierdzie i łaskę przebaczenia. Chce on po spowiedzi trwać w łasce uświęcającej, która uzdalnia do czynienia dobra na co dzień. Dlatego w mojej ocenie ten czas może być po prostu pomocny, by głębiej przygotować się i przeżyć spowiedź. Przez to, że wierni poświęcą mu więcej uwagi i może wybiorą specjalny czas, by do niego przystąpić na spokojnie i bez pośpiechu, jaki często towarzyszy spowiedziom niedzielnym, tuż przed Mszą św.
Wielki Tydzień
- A jakie rady ma Ojciec dla wierzących, którzy jeszcze w tym Wielkim Tygodniu będą przystępować do spowiedzi?
– Po pierwsze, jest jeszcze czas na to, by to zrobić. Nie mityzowałbym już tych przedwielkanocnych kolejek do spowiedzi, w których kiedyś można było spędzić nawet kilka godzin. Druga rzecz, to jednak pamiętanie o tym, by nie odkładać przystąpienia do sakramentu pokuty i pojednania, kiedy już pakujemy pisanki do koszyczka i idziemy ze święconką. Niech spowiedź będzie efektem namysłu, modlitwy i przygotowania się, a nie tylko poczucia, że wypada do niej przystąpić. Poświęćmy przynajmniej dobre pół godziny na rachunek sumienia – co w naszym życiu się zmienia na lepsze, a za co Boga jeszcze musimy przeprosić. Zastanówmy się też, czy chcemy o coś zapytać spowiednika. I uświadommy sobie, że klękając w konfesjonale przychodzimy do Boga, który chce naszego dobra. A więc nie jest to przede wszystkim trybunał sądowy, nawet nie trybunał miłosierdzia, ale – jak napisał papież Franciszek – raczej oddział intensywnej terapii duchowej. Czyli spowiedź ma nas uzdrowić moralnie i szerzej wewnętrznie oraz na nowo umocnić w nas Boże życie.
luk