Rafał Woś: Mój antybohater roku

Adama Bodnara poznałem przy pisuarze w warszawskiej Fabryce Trzciny. Nie przypuszczałem wtedy, że stoi przede mną (a w zasadzie obok mnie) człowiek, który w roku 2024 zapisze się w historii Polski jako grabarz naszej demokracji i praworządności.
Rafał Woś Rafał Woś: Mój antybohater roku
Rafał Woś / Tygodnik Solidarność

Z tym pisuarem to było tak, że Bodnar pracował wtedy w Helsińskiej Fundacji i walczył o prawa człowieka. Tak mi się przynajmniej wydawało. Zdybał mnie w tej toalecie i opowiadał o sprawie, nad którą wtedy pracował. Coś z obroną praw dziennikarzy, nie pamiętam dokładnie. Zrobił na mnie wrażenie rycerza dobrej sprawy. Bo komuż nie leżą na sercu prawa człowieka, no komu? 

Nie był wyborem oczywistym

Parę lat później – byłem wtedy w „Polityce” – wybrano Bodnara na rzecznika praw obywatelskich. Nie był wyborem oczywistym. Żegnająca się z władzą Platforma (do spółki z PSL i SLD) wolała jego, a nie legendę Solidarności Zofię Romaszewską. „To my z Ewką go wymyśliliśmy, no nie tak było?” – klarowała kiedyś w swoim (niektórym przypominającym późnego Gomułkę) stylu Janina Paradowska na kolegium w naszej wspólnej wtedy redakcji. „Ewka” to oczywiście premier Ewa Kopacz.  

Było mi tego Bodnara nawet trochę szkoda. Bo „Ewka” i pani Janina wrzuciły go od razu w bardzo wrogie otoczenie polityczne (zaraz władzę wzięło PiS) i sam środek wielkiego rozedrgania na punkcie „praworządności”. Bardzo go wtedy prawacy atakowali. Uważałem, że niesłusznie. Napisałem nawet w jego obronie tekst w „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Szło o to, że prawi powinni się też nauczyć dostrzegać sojuszników niekoniecznie po swojej stronie. Wtedy wydawało mi się, że Bodnar myśli trochę po „dobrozmianowemu”. Wyraźnie mówił, że prawa obywatelskie nie kończą się na interesach mniejszości seksualnych i klasy średniej wściekłej na to, że to nie ich partia wygrała wybory. A rozciągać się powinny także na prawa socjalne i pracownicze. Prawo do godnej umowy, godziwego wynagrodzenia, odpoczynku, urlopu, emerytury. 

Tak wtedy czytałem Bodnara. Dziś zastanawiam się, czy to ja widziałem w nim coś, czego tam nie było? A może było tak, że wtedy to było, ale potem Bodnar – jak wielu innych – dał się porwać swojemu środowisku, które w czasie długich (ich zdaniem zbyt długich) rządów PiS tak mocno się zradykalizowało. A hasło j***ć PiS w końcu zastąpiło im całe – może kiedyś nawet subtelne – polityczne credo.  

Nie był oczywiście jedyny. Znam – lepiej lub gorzej – wielu dawnych obrońców praw człowieka, praw pracowniczych albo zwolenników równości, którzy poszli taką drogą. Fakt jest jednak taki, że Bodnar, przyjmując w roku 2023 zaproszenie Donalda Tuska, by być jego cynglem ds. demokracji walczącej, dokonał wyboru. A w następnych miesiącach podjął się zadania tak gorliwie, że jego nazwisko na długo stanie się symbolem „obgryzania polskiej demokracji” i zaprowadzania nad Wisłą autentycznej tyranii.  

To Adam Bodnar będzie tym, który najmocniej przykładał rękę do omijania konstytucyjnej roli prezydenta RP w procesie stanowienia prawa. To on godził się na niedopuszczalną praktykę zastraszania legalnie wybranych posłów opozycji policyjno-sądowymi szykanami. To jego nazwisko związane będzie z niszczeniem polskiego wymiaru sprawiedliwości poprzez wprowadzanie doń chaosu i anarchii. To Bodnar będzie tym, który raz uznaje decyzje pewnej izby Sądu Najwyższego, a potem (gdy są niewygodne) ich nie uznaje.  

Jak on to sobie wszystko tłumaczy

Dla mnie jest szokujące, że Adam Bodnar firmuje te wszystkie decyzje nie z pozycji byłego faszysty i zwolennika rządów silnej ręki, ale jako dawny obrońca praw człowieka, świadom tego, jak bardzo słaby i bezbronny jest obywatel w zderzeniu z nieuznającą żadnych hamulców władzą.  

Chętnie bym o tym kiedyś z Adamem Bodnarem porozmawiał. Nie po to, by go przekonać, bo to pewnie niemożliwe. Ale żeby usłyszeć, jak on to sobie wszystko tłumaczy i racjonalizuje. Na razie chyba się jednak na takie spotkanie nie zanosi. Po prostu nie chodzimy już dziś do tych samych toalet.  

[Felieton pochodzi z Tygodnika Solidarność 52/2024]


 

POLECANE
11 lipca 1943 roku przyszli po nich Ukraińcy z widłami, siekierami i butelkami z benzyną tylko u nas
11 lipca 1943 roku przyszli po nich Ukraińcy z widłami, siekierami i butelkami z benzyną

Dzień 11 lipca 2025 roku jest obchodzony w Polsce jako Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.

Pracował w żłobku, promował gender, okazał się pedofilem tylko u nas
Pracował w żłobku, promował gender, okazał się pedofilem

Kolejny aktywista gender okazał się pedofilem. Tym razem mężczyzna, którego zatrzymała już policja, zatrudnił się w żłobku, a dodatkowych ofiar szukał w internecie. Wśród rodziców budził zaufanie – podobno nikt nie podejrzewał go o tak straszne zbrodnie.

Szczyt Trump-Putin. Sekretarz stanu USA mówi wprost z ostatniej chwili
Szczyt Trump-Putin. Sekretarz stanu USA mówi wprost

Sekretarz stanu USA Marco Rubio poinformował w czwartek, że dotychczas nie zaplanowano spotkania prezydentów Stanów Zjednoczonych i Rosji, Donalda Trumpa i Władimira Putina.

Polski geniusz dał sztucznej inteligencji wzrok gorące
Polski geniusz dał sztucznej inteligencji wzrok

Drodzy Państwo, dzielę się piękną historią. Polak, Piotr Bojanowski został dyrektorem ds. naukowych i kieruje pracami nad fundamentalnym rozwojem AI w jednym z najważniejszych laboratoriów AI na Ziemi – Laboratorium FAIR w Paryżu.

Tusk: Nie przewiduję stanowiska wicepremiera dla Polski 2050 z ostatniej chwili
Tusk: Nie przewiduję stanowiska wicepremiera dla Polski 2050

Premier Donald Tusk w ramach rekonstrukcji rządu nie przewiduje stanowiska wicepremiera dla Polski 2050. Jak dodał, do rekonstrukcji rządu dojdzie między 22 a 25 lipca, ale na pewno nie 22 lipca.

Muzeum Polskie w Rapperswilu zamieniono w restaurację z ostatniej chwili
Muzeum Polskie w Rapperswilu zamieniono w restaurację

Muzeum Polskie w Rapperswilu od 2022 roku nie ma siedziby. W hotelu Schwanen, gdzie miało przenieść się muzeum, zamieniono na restaurację. Bezcenne zbiory czekają w magazynach.

Grafzero: Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców Jul Łyskawa - recenzja z ostatniej chwili
Grafzero: "Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców" Jul Łyskawa - recenzja

Paszport Polityki, nominacja do Nike, Nagroda Literacka miasta stołecznego Warszawy - prawdziwy deszcz nagród dla Jula Łyskawy za jego niezwykły debiut powieściowy - "Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców". Czy było warto? O tym Grafzero vlog literacki.

Iga Świątek awansowała do finału Wimbledonu z ostatniej chwili
Iga Świątek awansowała do finału Wimbledonu

Rozstawiona z numerem ósmym Iga Świątek wygrała ze Szwajcarką Belindą Bencic 6:2, 6:0 w półfinale Wimbledonu. Polska tenisistka po raz pierwszy awansowała do finału tej imprezy. Jej rywalką w walce o szósty tytuł wielkoszlemowy będzie Amerykanka Amanda Anisimova.

Republika czy TVN24? Są wyniki oglądalności z ostatniej chwili
Republika czy TVN24? Są wyniki oglądalności

Telewizja Republika notuje rekordowe 7,18 proc. udziału w rynku w czerwcu 2025 roku, wyprzedzając TVN24 i Telewizję wPolsce24 – informuje portal Wirtualne Media.

ABW odebrała dostęp do informacji niejawnych Szatkowskiemu. Jest odpowiedź z ostatniej chwili
ABW odebrała dostęp do informacji niejawnych Szatkowskiemu. Jest odpowiedź

Były ambasador przy NATO Tomasz Szatkowski po rocznej kontroli ABW stracił certyfikaty bezpieczeństwa. Szatkowski zapowiada odwołania do sądu.

REKLAMA

Rafał Woś: Mój antybohater roku

Adama Bodnara poznałem przy pisuarze w warszawskiej Fabryce Trzciny. Nie przypuszczałem wtedy, że stoi przede mną (a w zasadzie obok mnie) człowiek, który w roku 2024 zapisze się w historii Polski jako grabarz naszej demokracji i praworządności.
Rafał Woś Rafał Woś: Mój antybohater roku
Rafał Woś / Tygodnik Solidarność

Z tym pisuarem to było tak, że Bodnar pracował wtedy w Helsińskiej Fundacji i walczył o prawa człowieka. Tak mi się przynajmniej wydawało. Zdybał mnie w tej toalecie i opowiadał o sprawie, nad którą wtedy pracował. Coś z obroną praw dziennikarzy, nie pamiętam dokładnie. Zrobił na mnie wrażenie rycerza dobrej sprawy. Bo komuż nie leżą na sercu prawa człowieka, no komu? 

Nie był wyborem oczywistym

Parę lat później – byłem wtedy w „Polityce” – wybrano Bodnara na rzecznika praw obywatelskich. Nie był wyborem oczywistym. Żegnająca się z władzą Platforma (do spółki z PSL i SLD) wolała jego, a nie legendę Solidarności Zofię Romaszewską. „To my z Ewką go wymyśliliśmy, no nie tak było?” – klarowała kiedyś w swoim (niektórym przypominającym późnego Gomułkę) stylu Janina Paradowska na kolegium w naszej wspólnej wtedy redakcji. „Ewka” to oczywiście premier Ewa Kopacz.  

Było mi tego Bodnara nawet trochę szkoda. Bo „Ewka” i pani Janina wrzuciły go od razu w bardzo wrogie otoczenie polityczne (zaraz władzę wzięło PiS) i sam środek wielkiego rozedrgania na punkcie „praworządności”. Bardzo go wtedy prawacy atakowali. Uważałem, że niesłusznie. Napisałem nawet w jego obronie tekst w „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Szło o to, że prawi powinni się też nauczyć dostrzegać sojuszników niekoniecznie po swojej stronie. Wtedy wydawało mi się, że Bodnar myśli trochę po „dobrozmianowemu”. Wyraźnie mówił, że prawa obywatelskie nie kończą się na interesach mniejszości seksualnych i klasy średniej wściekłej na to, że to nie ich partia wygrała wybory. A rozciągać się powinny także na prawa socjalne i pracownicze. Prawo do godnej umowy, godziwego wynagrodzenia, odpoczynku, urlopu, emerytury. 

Tak wtedy czytałem Bodnara. Dziś zastanawiam się, czy to ja widziałem w nim coś, czego tam nie było? A może było tak, że wtedy to było, ale potem Bodnar – jak wielu innych – dał się porwać swojemu środowisku, które w czasie długich (ich zdaniem zbyt długich) rządów PiS tak mocno się zradykalizowało. A hasło j***ć PiS w końcu zastąpiło im całe – może kiedyś nawet subtelne – polityczne credo.  

Nie był oczywiście jedyny. Znam – lepiej lub gorzej – wielu dawnych obrońców praw człowieka, praw pracowniczych albo zwolenników równości, którzy poszli taką drogą. Fakt jest jednak taki, że Bodnar, przyjmując w roku 2023 zaproszenie Donalda Tuska, by być jego cynglem ds. demokracji walczącej, dokonał wyboru. A w następnych miesiącach podjął się zadania tak gorliwie, że jego nazwisko na długo stanie się symbolem „obgryzania polskiej demokracji” i zaprowadzania nad Wisłą autentycznej tyranii.  

To Adam Bodnar będzie tym, który najmocniej przykładał rękę do omijania konstytucyjnej roli prezydenta RP w procesie stanowienia prawa. To on godził się na niedopuszczalną praktykę zastraszania legalnie wybranych posłów opozycji policyjno-sądowymi szykanami. To jego nazwisko związane będzie z niszczeniem polskiego wymiaru sprawiedliwości poprzez wprowadzanie doń chaosu i anarchii. To Bodnar będzie tym, który raz uznaje decyzje pewnej izby Sądu Najwyższego, a potem (gdy są niewygodne) ich nie uznaje.  

Jak on to sobie wszystko tłumaczy

Dla mnie jest szokujące, że Adam Bodnar firmuje te wszystkie decyzje nie z pozycji byłego faszysty i zwolennika rządów silnej ręki, ale jako dawny obrońca praw człowieka, świadom tego, jak bardzo słaby i bezbronny jest obywatel w zderzeniu z nieuznającą żadnych hamulców władzą.  

Chętnie bym o tym kiedyś z Adamem Bodnarem porozmawiał. Nie po to, by go przekonać, bo to pewnie niemożliwe. Ale żeby usłyszeć, jak on to sobie wszystko tłumaczy i racjonalizuje. Na razie chyba się jednak na takie spotkanie nie zanosi. Po prostu nie chodzimy już dziś do tych samych toalet.  

[Felieton pochodzi z Tygodnika Solidarność 52/2024]



 

Polecane
Emerytury
Stażowe