Japonia wstrzymała oddech. Synoptycy alarmują: nadciąga megatrzęsienie ziemi
Na wieść o zagrożeniu premier Japonii Fumio Kishida odwołał w piątek planowaną czterodniową podróż do Kazachstanu, Uzbekistanu i Mongolii.
Jako premier, (czyli osoba) ponosząca najwyższą odpowiedzialność za zarządzanie kryzysowe, zdecydowałem się pozostać w Japonii przez co najmniej tydzień
– poinformował Kishida w rozmowie z dziennikarzami.
CZYTAJ TAKŻE:
-
Burza w Pałacu Buckingham. „Król ją odrzucił”
-
Książę Harry ma do niej słabość. Ślub z Meghan nic zmienił
Synoptycy ostrzegają o megawstrząsach
Japońska Agencja Meteorologiczna (JMA) wydała pierwsze w historii ostrzeżenie przed „megawstrząsami” dla obszarów w sąsiedztwie uskoku Nankai. Komunikat ten pojawił się kilka godzin po trzęsieniu ziemi o magnitudzie 7,1, które nawiedziło południowy zachód kraju w czwartek. W wyniku wstrząsów osiem osób doznało obrażeń. Nie odnotowano poważnych szkód materialnych.
Prawdopodobieństwo kolejnego silnego trzęsienia ziemi jest większe niż zwykle, ale nie oznacza to, że (zjawisko) wystąpi na pewno
– zauważyli w czwartek przedstawiciele JMA, zwracając uwagę mieszkańcom, aby podjęli „codzienne” środki ostrożności, takie jak zabezpieczenie mebli czy opracowanie systemu komunikacji na wypadek kataklizmu.
Trzęsienia ziemi w Japonii
Eksperci japońskiego rządu prognozowali wcześniej, że trzęsienie ziemi w uskoku Nankai może wystąpić wzdłuż granicy płyt tektonicznych między zatoką Suruga w prefekturze Shizuoka a obszarami morskimi u wybrzeży wyspy Kiusiu. Jak ostrzeżono, mogłoby to skutkować silnym tsunami, w wyniku którego – według najgorszego scenariusza – zginęłoby ponad 230 tys. osób, a około 2 mln budynków uległoby zniszczeniu.
W ocenie władz istnieje 70 proc. prawdopodobieństwa, że w ciągu najbliższych 30 lat archipelag nawiedzi potężne trzęsienie ziemi o magnitudzie co najmniej 8–9.
Polscy eksperci z PAN zwracają uwagę, że wstrząsy sięgające magnitudy 10, choć w teorii są możliwe, to jednak wydają się bardzo mało prawdopodobne.
Japonia jest położona na styku kilku płyt tektonicznych, wzdłuż tzw. pasa ognia na Pacyfiku. Archipelag zamieszkany przez około 125 mln osób doświadcza około 1,5 tys. wstrząsów rocznie. Większość spośród nich ma jednak niewielką siłę.