ŚMIERĆ SZPIEGA
Dziś mija 93 rocznica stracenia w warszawskiej Cytadeli jednego z najbardziej znanych sowieckich szpiegów w okresie II RP majora Piotra Demkowskiego. Jego życiorys mógł służyć za kanwę filmu szpiegowskiego. Jednocześnie mógłby też być przyczynkiem do, niestety długiego, dokumentu o historii zdrady w naszej ojczyźnie.
W wieku 21 lat Demkowski zgłosił się na ochotnika do armii rosyjskiej i odbył przeszkolenie w Tbilisi. Trwała wojna , którą wtedy nazywano Wielką Wojną ,a dopiero po trzech dekadach zaczęto ją nazywać I Wojną Światowa. Walczył na froncie austriackim, a następnie we Francji ukończył szkolenia dotyczące broni gazowej (w tamtym czasie była to najbardziej śmiercionośna broń na świecie). Wrócił do Rosji, a gdy upadł carat wstąpił do 4 Dywizji Strzelców Polskich generała Lucjana Żeligowskiego. Walczył, uwaga, z bolszewikami! W wieku 26 lat został porucznikiem, a 27 już kapitanem. Po kolejnych 8 latach był majorem. Parę miesięcy po tej nominacji nawiązał kontakt z sowieckim oficerem, majorem Wasylem Bogowojem. Przedstawił się jako komunista i zgodził się współpracować z sowieckim wywiadem. Nasze służby zaczęły śledzić go po meldunku ze strony Policji Państwowej, że jest często widywany w okolicach, gdzie znajdowały się obce ambasady. Gdy policjanci wylegitymowali go - Demkowski przedstawił dokument na inna osobę. Po paru miesiącach od nawiązania kontaktu z Sowietami, po spotkaniu z kolejnym dyplomata ZSRS został rozpoznany przez agenta naszego kontrwywiadu. Inwigilowano go przez cały czerwiec i początek lipca 1931. W sobotę 11 lipca aresztowano go na gorącym uczynku przekazywania sowieckiemu oficerowi 13 ściśle tajnych dokumentów. Do aresztowania doszło w centrum Warszawy w pobliżu bazaru na Polnej i Politechniki Warszawskiej. Proces odbył się błyskawicznie. Wtedy nie cackano się z ruskimi szpiegami: rozprawa trwała kilka godzin, szpiega skazano na karę śmierci i następnego dnia wieczorem został – już po degradacji, wydaleniu z wojska i pozbawieniu praw publicznych – rozstrzelany. Jego agent prowadzący kombrig Wasyl Bogowoj przeżył go raptem o 6 lat: został… też rozstrzelany w ramach czystek w Armii Czerwonej w 1937 roku.
Demkowski ożenił się z Rosjanką, aktorką Walentyną Miedwiediew. Po jego aresztowaniu żona i matka jego dwóch córek wyrzekła się męża i zapowiedziała powrót do nazwiska panieńskiego. Ten sowiecki szpieg jeszcze jako polski oficer był trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, w tym po raz pierwszy za wojnę z bolszewikami(!). Rok przed aresztowaniem odznaczono go srebrnym Krzyżem Zasługi.
Demkowski mówił po polsku ,ale z bardzo silnym rosyjskim akcentem. Kontrwywiad uznał , że zdradzał własny kraj wyłącznie dla pieniędzy. Ciekawe, że przed śmiercią wyspowiadał się u katolickiego kapelana Cytadeli.
Sowietom udało się pozyskać dla ich gry operacyjnej oficera Sztabu Głównego WP. To był sukces Moskwy i porażka polskiej armii. Mało kto wtedy przypuszczał, że minie półtorej dekady i zdrajców ojczyzny mocno się namnoży. Trzeba jednak pochwalić nasze służby, które błyskawicznie namierzyły renegata: od momentu werbunku do rozstrzelania minęło raptem cztery miesiące. To był błogosławiony czas, w którym nie relatywizowano zdrady i wymierzano za nią tzw. karę główną. Tak było i w przypadku majora Piotra Demkowskiego.
A hasło „śmierć wrogom Ojczyzny” w całej rozciągłości pozostaje aktualne...
*Tekst ukazał się na portalu dorzeczy.pl (18.07.2024)