Prof. Boštjan M. Turk: Wybory do PE. Zmiana, którą brukselska oligarchia ignoruje

Scholz wyraził swoje poparcie dla Ursuli von der Leyen jako nowej przewodniczącej Komisji Europejskiej. Planuje ona utworzyć koalicję z partiami wyraźnie odrzuconymi przez wyborców 9 czerwca 2024 roku. Europejska Partia Ludowa stanie stanęła na czele Komisji z przewodniczącą, która jest obecnie objęta śledztwem Prokuratury Europejskiej.
Ursula von der Leyen Prof. Boštjan M. Turk: Wybory do PE. Zmiana, którą brukselska oligarchia ignoruje
Ursula von der Leyen / Wikipedia CC BY-SA 3,0 de Mueller/MSC

Socjaliści, dotkliwie pokonani, powinni objąć przewodnictwo w Radzie Europejskiej, podczas gdy liberałowie, również pokonani (na przykład w Niemczech), przejęliby odpowiedzialność za politykę zagraniczną. Historia zdaje się powtarzać. Niewybieralny aparat biurokratyczny Brukseli ignoruje to, co wyrazili wyborcy i działa tak, jakby oni nie istnieli. Stanowi to bezpośrednie zawieszenie demokracji lub rodzaj miękkiego zamachu stanu, z poważnymi konsekwencjami.

Czytaj również: Politico o polsko-niemieckich konsultacjach: To upokarzające dla obu przywódców

„Bez komentarza”. Zdenerwowany prokurator w siedzibie KRS unika pytań posłów prowadzących interwencję poselską

 

"Konstytucja Europejska"

Nie jest to jednak pierwszy przypadek tego zjawiska. Tragedia polega na tym, że dzieje się to wielokrotnie. Przyjrzyjmy się kluczowemu wydarzeniu: Traktatowi Lizbońskiemu, kluczowemu dokumentowi Unii Europejskiej. Traktat ten miał początkowo zastąpić Konstytucję dla Europy, o której losie zadecydowali obywatele. We Francji 29 maja 2005 r. odbyło się referendum, w którym zadano następujące pytanie: "Czy zgadzasz się z projektem ustawy upoważniającej do ratyfikacji Traktatu ustanawiającego Konstytucję dla Europy?". Pięćdziesiąt pięć procent głosujących zagłosowało przeciw. Wyniki tego referendum i podobnego głosowania w Holandii przypieczętowały los Traktatu, chociaż niektórzy nowi członkowie UE, tacy jak Słowenia, zatwierdzili go w swoich parlamentach.

Kiedy Konstytucja Europejska została odrzucona, Bruksela nie uszanowała woli ludzi, którzy powiedzieli "nie" dalszej biurokratyzacji Europy. Dwa lata później UE zaproponowała Traktat Lizboński. Belgia i Francja, a raczej ich rządy, nalegały, by nie wspominał on wyraźnie o chrześcijańskich korzeniach Europy. Jednak preambuła wyraźnie uznaje to pochodzenie, odnosząc się do "religijnych i kulturowych korzeni Europy", które są głównie chrześcijańskie. Większość zmian w Traktacie odrzuconych w 2005 r. została wprowadzona w formie poprawek. Od samego początku traktat lizboński był źle przyjmowany, a obywatele postrzegali go jako próbę unieważnienia przez Brukselę ich woli i, szerzej, ich wolności.

Dziś sytuacja się pogarsza. Nie tylko obywatele, którzy głosowali przeciwko rozszerzeniu uprawnień Unii Europejskiej w referendum w 2005 r., zostali zignorowani, ale także traktat lizboński, który powstał w wyniku tych wydarzeń, został zawieszony. Komisja Europejska pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen stanęła na czele tych nadużyć. Co przez to rozumiemy? Żadna z kwestii promowanych podczas jej kadencji nie jest zapisana w najwyższym dokumencie UE. Na przykład prawa mniejszości często miały pierwszeństwo przed prawami większości, co stanowiło formę nadużycia władzy. Jednak mniejszości, a w szczególności osoby LGBT+, nie są nigdzie wspomniane w traktacie lizbońskim. Podobnie nie ma wzmianki o "zielonej transformacji", która zdominowała debaty przez pięć lat i osłabiła niemiecki przemysł samochodowy. Traktat nie wspomina też wyraźnie o migrantach ani o fakcie, że granice Unii Europejskiej są otwarte na południe i wschód, co pozwala na napływ nieudokumentowanych migrantów.

 

Model Moneta

Jeśli chodzi o migrantów i korzenie Europy, nie możemy ignorować czasu, w którym Unia Europejska została formalnie ustanowiona. Przewodzili jej wizjonerzy tacy jak Jean Monnet, jeden z ojców założycieli nowoczesnej Europy. Niezależnie od tego, co ktoś myśli - i być może nie bez powodu - Monnet potajemnie zaaranżował projekt integracji gospodarczej przemysłu węglowego i stalowego, niezbędny dla potencjalnego przemysłu wojennego przeciwko Niemcom. W dniu 9 maja 1950 r. przedstawił uroczystą deklarację, w której zaprosił wszystkie zainteresowane kraje do położenia pierwszych konkretnych fundamentów federacji europejskiej, niezbędnej do zachowania pokoju, jak wskazał w swoich Wspomnieniach na stronie 353: "Łącząc podstawową produkcję i ustanawiając nową wysoką władzę, której decyzje będą wiążące dla Francji, Niemiec i krajów, które do niej dołączą, ta propozycja położy pierwsze konkretne fundamenty federacji europejskiej niezbędnej do zachowania pokoju".

W pobliżu tego cytatu znajduje się zdanie programowe podkreślające, że "dzięki zwiększonym zasobom Europa będzie w stanie zrealizować jedno ze swoich podstawowych zadań: rozwój kontynentu afrykańskiego". W ten sposób rozwój Europy implikował rozwój Afryki w oparciu o szeroko rozumianą cywilizację europejską. Ta awangardowa wizja jest rzadko spotykana w najnowszej historii. Oznacza to, że gdyby europejscy politycy podążali za duchem ojców założycieli, Afryka mogłaby być dziś tym, czym stała się Europa, oczywiście mutatis mutandis. 

 

Kryzys migracyjny

Należy również pamiętać, że migracja z Afryki do Europy nie jest motywowana wyłącznie humanitaryzmem. W 2015 roku Angela Merkel zdała sobie sprawę, że Niemcy nie chcą już pracować w sektorach budownictwa, infrastruktury drogowej i kanalizacji. Otworzyła więc granice dla ludzi z Afryki. Niestety, polityka ta doprowadziła do wyjazdu najbardziej zamożnych elementów Afryki, pozostawiając ich kraje pochodzenia bez wystarczających środków na rozwój. W rezultacie kryzys w Afryce pogłębia się, podczas gdy najwięksi filantropi w Brukseli, często wywodzący się z szeregów socjalistów i socjaldemokratów, praktykują dokładnie to, co krytykują u innych: bezwzględny imperializm.

Ta hipokryzja została ukarana 9 czerwca przez wyborców. Aspirują oni do normalnego stylu życia, do tradycyjnej Europy bez neomarksistowsko-socjalistycznych dodatków, które ją podkopują. Chcą Europy narodów i demokracji, w której szanuje się wolę ludzi. W tym kontekście skład nowej Komisji Europejskiej wydaje się dość groteskowy, zwłaszcza biorąc pod uwagę wyniki głównych partii socjalistycznych lub socjaldemokratycznych. Weźmy przykład Niemiec, największego zainteresowanego kraju.

 

Kryzys polityczny w Niemczech

Na wschodzie najwięcej głosów zdobyła prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD), podczas gdy na zachodzie zwyciężył centroprawicowy blok CDU/CSU (w szerszym kontekście), po ciężkiej porażce rządu, tym bardziej naznaczonej wyjątkową frekwencją (64,8%). Partia kanclerza Scholza, SPD, poniosła najgorszą porażkę w swojej 130-letniej historii. Zieloni spadli do 11,9%, a FDP (liberałowie, którzy pod przywództwem Scholza tworzą teraz nową większość parlamentarną z pokonanymi socjaldemokratami) do 5,2%. 

Sondaże pokazują również, że około trzy czwarte Niemców od dawna jest niezadowolonych z wyników rządu federalnego. Scholz odmówił jednak podania się do dymisji i zamiast tego skrytykował sukces AfD, która zajęła drugie miejsce z wynikiem 15,9%, mówiąc, że ich polityka nie powinna stać się codzienną normą. "Nigdy nie możemy się do tego przyzwyczaić" - powiedział. "Musimy zawsze z tym walczyć". Jednak to właśnie tej polityki, która osłabiła Niemcy, kanclerz Scholz bronił najbardziej. Zielona transformacja, niekontrolowana imigracja i dezintegracja moralności społecznej są, jak wspomniano powyżej, dominującymi tematami wśród neolewicowców.

Dla Scholza ignorowanie woli ludu przyniesie odwrotny skutek. Zostanie zmieciony z powierzchni ziemi w następnych wyborach. Jest on częścią problemu, a nie częścią rozwiązania, podobnie jak przewodniczący Komisji Europejskiej. Historia szybko wyprzedza tego rodzaju polityczne manewry.

 

Kryzys polityczny we Francji

We Francji sytuacja jest nieco inna, ale tylko na pozór. Po dotkliwej porażce swojej partii, Macron rozwiązał Zgromadzenie i rozpisał wybory na koniec czerwca. Wyniki pokazały znaczny wzrost partii eurosceptycznych i nacjonalistycznych. Rassemblement National, wcześniej znany jako Front National i wcześniej kierowany przez Marine Le Pen, odniósł miażdżące zwycięstwo z około 33% głosów. Zwycięstwo to jest postrzegane jako oznaka niezadowolenia ze słabości tradycyjnych partii (takich jak Macron) i ich bezczynności w kluczowych kwestiach dla Republiki: po raz kolejny migrantów, suwerenności narodowej i transformacji ekologicznej.
Partia Macrona stała się wielkim przegranym, uzyskując zaledwie 12% głosów. Obecny prezydent zwołał wybory, które, podobnie jak w przypadku Scholza, nie będą go bezpośrednio dotyczyć, ponieważ pozostanie na stanowisku do 2027 r., czyli do końca swojej drugiej kadencji. Ale jeśli myśli, że odnawia swoje podejście z tymi samymi pomysłami, to się myli. Już wcześniej zawiodło, jak w 1997 r., kiedy Jacques Chirac rozwiązał Zgromadzenie Narodowe, aby rozpisać przedterminowe wybory na dwa lata przed końcem kadencji. Postrzegane jako ryzykowny manewr polityczny mający wzmocnić jego pozycję i pozycję jego partii, RPR, przyniosło odwrotny skutek. Partia Socjalistyczna, kierowana wówczas przez Lionela Jospina, zdobyła większość mandatów, zmuszając Chiraca do współpracy z lewicowym rządem, którego premierem został Jospin.

Tak więc przygoda Macrona może równie dobrze zakończyć się kontrolowaniem władzy wykonawczej i prezydenckiej przez francuską prawicę, a Marine Le Pen może zostać nowym prezydentem Francji.
Ale wtedy dla Europy otworzy się nowy rozdział. Od 2025 r. w Niemczech rządzić będzie prawica, składająca się z Chrześcijańskich Demokratów i Alternatywy dla Niemiec (AfD), powracając do swoich korzeni. Również we Francji stery państwa przejmie ekipa o tym samym zabarwieniu politycznym. Bruksela nie będzie w stanie zignorować tych zmian w największych państwach członkowskich, niezależnie od składu Komisji Europejskiej i układu sił w koalicji. Komisja będzie zmierzać ku normalności, ku prawicy.

 

Zmiana w Europie

Jeśli jest to najbardziej prawdopodobna perspektywa, komentowanie obecnego stanu rzeczy nie jest przedwczesne. Wyróżniają się tu dwa punkty. Ostatnie wybory europejskie przypominają upadek muru berlińskiego. Wydaje się, że radykalne ideologie socjalistyczne upadają mniej więcej co pół wieku, z marginesem dekady. Komunizm, który zapanował w Europie Wschodniej w latach pięćdziesiątych XX wieku, upadł w 1989 roku. Następnie przeszedł "ponowne pojawienie się", szczególnie wyraźne w ostatniej dekadzie, kiedy to, podobnie jak wcześniej komunizm, przekroczył granice rozsądku. Parady dumy, symbole nowej europejskiej "normalności" i "wartości", a także otwarte granice, świadczą o dryfie brukselskich elit. 
W dniu 9 czerwca bumerang powrócił i uderzył wyrzutnie w twarz. Jeśli ich zamiarem było ukaranie społeczeństwa, to właśnie oni zostali ukarani. Socjaliści, pod przykrywką socjaldemokracji, ponieśli poważną porażkę. Ich prawdziwa natura została ujawniona; ludzie odkryli, że pod altruistyczną powierzchownością byli niczym więcej niż lobby zorganizowanym w celu zdobycia władzy. Twierdzili, że motywują ich idee "klasy robotniczej" i walka o "dobro ludzkości", ale w praktyce ich działania ujawniły zupełnie inne motywacje. W Niemczech, Francji, Hiszpanii, Belgii, Austrii i innych krajach tak zwane partie socjaldemokratyczne doświadczyły odważnego wotum nieufności.

9 czerwca oznaczał plebiscytowe odrzucenie przez ludzi neomarksistowskiej lewicy, która wraz z wielkim biznesem przejęła brukselskie instytucje. Ludzie obalili mur berliński i jasno wyrazili swój sprzeciw wobec podstawowych inicjatyw neomarksizmu: przeciwko zielonej transformacji, masowej imigracji i polityce LGBT. Zwrócili uwagę, że koncepcje te były tak odległe od nich, jak wielkie systemy socjalistyczne do 1990 roku. I że potrzebne są zmiany.

Wielu to zrozumiało, inni nie. Obecna przewodnicząca Komisji, Ursula von der Leyen, jest jedną z głównych postaci tej porażki. Uosabia ona to, co nie zadziałało podczas poprzedniej kadencji. To, co zrobiła, było przeciwieństwem tego, co należało zrobić, nie wspominając o jej niezdolności do poradzenia sobie z dwoma poważnymi kryzysami: pandemią i wojną u progu Europy. Pod jej przywództwem Europa została trwale osłabiona, a na Ukrainie wybuchła wojna. Po tym jak została wybrana, zgodnie z logiką historii nastąpią nowe wojny. Jeśli jesteś słaby, zostaniesz zaatakowany - to podstawowe prawo natury. Europejska Partia Ludowa (EPL) wygrała wybory pomimo swojej przewodniczącej, a nie dzięki niej. Gdyby na jej czele stała bardziej niezależna postać, taka jak Manfred Weber, EPL mogłaby rządzić samodzielnie. Ludzie przechylili stary kontynent na prawo: przywódcy muszą podążać za tym impulsem, w przeciwnym razie podczas następnych wyborów europejskich ryzykujemy utratę tego, co dla nas najcenniejsze: Europy i jej stylu życia, który kształtował planetę przez wieki. 

[Boštjan Marko Turk - profesor uniwersytecki, członek Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk]
 


 

POLECANE
Gratka dla miłośników astronomii. Nie przegap tego zjawiska z ostatniej chwili
Gratka dla miłośników astronomii. Nie przegap tego zjawiska

Na nocnym niebie znów zaczynają błyszczeć Perseidy - jeden z najbardziej znanych rojów meteorów. Każdego lata zachwycają obserwatorów nieba na całym świecie. Tegoroczne maksimum przypada na noc z 12 na 13 sierpnia. 

Sanatorium MSWiA w Krynicy Zdroju zmienia nazwę. Resort usunął bł. Karolinę Kózkównę Wiadomości
Sanatorium MSWiA w Krynicy Zdroju zmienia nazwę. Resort usunął bł. Karolinę Kózkównę

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży (KSM) stanowczo sprzeciwia się decyzji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o wykreśleniu imienia bł. Karoliny Kózkówny z nazwy sanatorium MSWiA w Krynicy-Zdroju

Trump: Nasze atomowe okręty podwodne są teraz bliżej Rosji z ostatniej chwili
Trump: Nasze atomowe okręty podwodne są teraz bliżej Rosji

Prezydent USA Donald Trump nakazał w piątek rozmieścić dwa okręty podwodne o napędzie nuklearnym w „odpowiednich rejonach” w reakcji na groźby byłego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. W wywiadzie dla telewizji Newsmax dodał następnie, że znajdują się one teraz „bliżej Rosji”.

Premier Litwy podał się do dymisji. Wśród nowych kandydatów jest Polak z ostatniej chwili
Premier Litwy podał się do dymisji. Wśród nowych kandydatów jest Polak

Premier Litwy Gintautas Paluckas poinformował o swojej rezygnacji w czwartek rano. Po jego dymisji ruszyła giełda nazwisk pretendentów do objęcia funkcji szefa rządu. Jak wiadomo, jest wśród nich Polak - Robert Duchniewicz, mer zamieszkanego w znacznej części przez Polaków rejonu wileńskiego.

Chopin w huku eksplozji. Polscy artyści w Powstaniu Warszawskim gorące
Chopin w huku eksplozji. Polscy artyści w Powstaniu Warszawskim

W sierpniu 1944 roku, w dusznej piwnicy jednej z warszawskich kamienic, spod palców Jana Ekiera płyną dźwięki „Etiudy Rewolucyjnej” Chopina. Melodia, symbol polskiego buntu i niezłomności, miesza się z hukiem eksplodujących pocisków moździerzowych.

PKP Intercity wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
PKP Intercity wydał pilny komunikat

Kolizja z samochodem na torach, opóźnienia i brak wagonów dla osób z niepełnosprawnościami – 2 sierpnia 2025 roku przyniósł szereg utrudnień dla pasażerów PKP Intercity. Spółka wydała komunikat dla podróżnych. Sprawdź, czy utrudnienia dotyczą także twojej podróży.

Niemieckie media: Niemcy łamią wielką obietnicę złożoną światu pilne
Niemieckie media: Niemcy łamią wielką obietnicę złożoną światu

W projekcie budżetu federalnego Niemiec na 2026 rok brakuje wystarczających środków, by spełnić obietnicę przekazania 6 miliardów euro na międzynarodowe finansowanie działań na rzecz klimatu - donosi portal Focus.de.

Polacy zabrali głos ws. Hołowni. Złe wieści dla marszałka Sejmu [SONDAŻ] z ostatniej chwili
Polacy zabrali głos ws. Hołowni. Złe wieści dla marszałka Sejmu [SONDAŻ]

Z badania SW Research dla dziennika "Rzeczpospolita" wynika, że większość Polaków nie chce, aby Szymon Hołownia był marszałkiem Sejmu do końca kadencji.

We Włoszech kwitną kradzieże kieszonkowe nowej generacji Wiadomości
We Włoszech kwitną kradzieże kieszonkowe nowej generacji

Włoskie służby ostrzegają przed nowym, coraz popularniejszym zjawiskiem przestępczym, które może wkrótce stać się zmorą europejskich miast. Tzw. „kradzieże kieszonkowe 2.0” pojawiły się już m.in. w Sorrento i Rzymie.

Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Od soboty 2 sierpnia we Wrocławiu rozpoczyna się ważna inwestycja drogowa. Rusza remont nawierzchni w tunelach pod placem Dominikańskim. Kierowcy muszą przygotować się na spore utrudnienia – ruch będzie odbywał się tylko jednym pasem w każdą stronę. To kolejny etap programu „Wrocław na Dobrej Drodze 2025”.

REKLAMA

Prof. Boštjan M. Turk: Wybory do PE. Zmiana, którą brukselska oligarchia ignoruje

Scholz wyraził swoje poparcie dla Ursuli von der Leyen jako nowej przewodniczącej Komisji Europejskiej. Planuje ona utworzyć koalicję z partiami wyraźnie odrzuconymi przez wyborców 9 czerwca 2024 roku. Europejska Partia Ludowa stanie stanęła na czele Komisji z przewodniczącą, która jest obecnie objęta śledztwem Prokuratury Europejskiej.
Ursula von der Leyen Prof. Boštjan M. Turk: Wybory do PE. Zmiana, którą brukselska oligarchia ignoruje
Ursula von der Leyen / Wikipedia CC BY-SA 3,0 de Mueller/MSC

Socjaliści, dotkliwie pokonani, powinni objąć przewodnictwo w Radzie Europejskiej, podczas gdy liberałowie, również pokonani (na przykład w Niemczech), przejęliby odpowiedzialność za politykę zagraniczną. Historia zdaje się powtarzać. Niewybieralny aparat biurokratyczny Brukseli ignoruje to, co wyrazili wyborcy i działa tak, jakby oni nie istnieli. Stanowi to bezpośrednie zawieszenie demokracji lub rodzaj miękkiego zamachu stanu, z poważnymi konsekwencjami.

Czytaj również: Politico o polsko-niemieckich konsultacjach: To upokarzające dla obu przywódców

„Bez komentarza”. Zdenerwowany prokurator w siedzibie KRS unika pytań posłów prowadzących interwencję poselską

 

"Konstytucja Europejska"

Nie jest to jednak pierwszy przypadek tego zjawiska. Tragedia polega na tym, że dzieje się to wielokrotnie. Przyjrzyjmy się kluczowemu wydarzeniu: Traktatowi Lizbońskiemu, kluczowemu dokumentowi Unii Europejskiej. Traktat ten miał początkowo zastąpić Konstytucję dla Europy, o której losie zadecydowali obywatele. We Francji 29 maja 2005 r. odbyło się referendum, w którym zadano następujące pytanie: "Czy zgadzasz się z projektem ustawy upoważniającej do ratyfikacji Traktatu ustanawiającego Konstytucję dla Europy?". Pięćdziesiąt pięć procent głosujących zagłosowało przeciw. Wyniki tego referendum i podobnego głosowania w Holandii przypieczętowały los Traktatu, chociaż niektórzy nowi członkowie UE, tacy jak Słowenia, zatwierdzili go w swoich parlamentach.

Kiedy Konstytucja Europejska została odrzucona, Bruksela nie uszanowała woli ludzi, którzy powiedzieli "nie" dalszej biurokratyzacji Europy. Dwa lata później UE zaproponowała Traktat Lizboński. Belgia i Francja, a raczej ich rządy, nalegały, by nie wspominał on wyraźnie o chrześcijańskich korzeniach Europy. Jednak preambuła wyraźnie uznaje to pochodzenie, odnosząc się do "religijnych i kulturowych korzeni Europy", które są głównie chrześcijańskie. Większość zmian w Traktacie odrzuconych w 2005 r. została wprowadzona w formie poprawek. Od samego początku traktat lizboński był źle przyjmowany, a obywatele postrzegali go jako próbę unieważnienia przez Brukselę ich woli i, szerzej, ich wolności.

Dziś sytuacja się pogarsza. Nie tylko obywatele, którzy głosowali przeciwko rozszerzeniu uprawnień Unii Europejskiej w referendum w 2005 r., zostali zignorowani, ale także traktat lizboński, który powstał w wyniku tych wydarzeń, został zawieszony. Komisja Europejska pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen stanęła na czele tych nadużyć. Co przez to rozumiemy? Żadna z kwestii promowanych podczas jej kadencji nie jest zapisana w najwyższym dokumencie UE. Na przykład prawa mniejszości często miały pierwszeństwo przed prawami większości, co stanowiło formę nadużycia władzy. Jednak mniejszości, a w szczególności osoby LGBT+, nie są nigdzie wspomniane w traktacie lizbońskim. Podobnie nie ma wzmianki o "zielonej transformacji", która zdominowała debaty przez pięć lat i osłabiła niemiecki przemysł samochodowy. Traktat nie wspomina też wyraźnie o migrantach ani o fakcie, że granice Unii Europejskiej są otwarte na południe i wschód, co pozwala na napływ nieudokumentowanych migrantów.

 

Model Moneta

Jeśli chodzi o migrantów i korzenie Europy, nie możemy ignorować czasu, w którym Unia Europejska została formalnie ustanowiona. Przewodzili jej wizjonerzy tacy jak Jean Monnet, jeden z ojców założycieli nowoczesnej Europy. Niezależnie od tego, co ktoś myśli - i być może nie bez powodu - Monnet potajemnie zaaranżował projekt integracji gospodarczej przemysłu węglowego i stalowego, niezbędny dla potencjalnego przemysłu wojennego przeciwko Niemcom. W dniu 9 maja 1950 r. przedstawił uroczystą deklarację, w której zaprosił wszystkie zainteresowane kraje do położenia pierwszych konkretnych fundamentów federacji europejskiej, niezbędnej do zachowania pokoju, jak wskazał w swoich Wspomnieniach na stronie 353: "Łącząc podstawową produkcję i ustanawiając nową wysoką władzę, której decyzje będą wiążące dla Francji, Niemiec i krajów, które do niej dołączą, ta propozycja położy pierwsze konkretne fundamenty federacji europejskiej niezbędnej do zachowania pokoju".

W pobliżu tego cytatu znajduje się zdanie programowe podkreślające, że "dzięki zwiększonym zasobom Europa będzie w stanie zrealizować jedno ze swoich podstawowych zadań: rozwój kontynentu afrykańskiego". W ten sposób rozwój Europy implikował rozwój Afryki w oparciu o szeroko rozumianą cywilizację europejską. Ta awangardowa wizja jest rzadko spotykana w najnowszej historii. Oznacza to, że gdyby europejscy politycy podążali za duchem ojców założycieli, Afryka mogłaby być dziś tym, czym stała się Europa, oczywiście mutatis mutandis. 

 

Kryzys migracyjny

Należy również pamiętać, że migracja z Afryki do Europy nie jest motywowana wyłącznie humanitaryzmem. W 2015 roku Angela Merkel zdała sobie sprawę, że Niemcy nie chcą już pracować w sektorach budownictwa, infrastruktury drogowej i kanalizacji. Otworzyła więc granice dla ludzi z Afryki. Niestety, polityka ta doprowadziła do wyjazdu najbardziej zamożnych elementów Afryki, pozostawiając ich kraje pochodzenia bez wystarczających środków na rozwój. W rezultacie kryzys w Afryce pogłębia się, podczas gdy najwięksi filantropi w Brukseli, często wywodzący się z szeregów socjalistów i socjaldemokratów, praktykują dokładnie to, co krytykują u innych: bezwzględny imperializm.

Ta hipokryzja została ukarana 9 czerwca przez wyborców. Aspirują oni do normalnego stylu życia, do tradycyjnej Europy bez neomarksistowsko-socjalistycznych dodatków, które ją podkopują. Chcą Europy narodów i demokracji, w której szanuje się wolę ludzi. W tym kontekście skład nowej Komisji Europejskiej wydaje się dość groteskowy, zwłaszcza biorąc pod uwagę wyniki głównych partii socjalistycznych lub socjaldemokratycznych. Weźmy przykład Niemiec, największego zainteresowanego kraju.

 

Kryzys polityczny w Niemczech

Na wschodzie najwięcej głosów zdobyła prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD), podczas gdy na zachodzie zwyciężył centroprawicowy blok CDU/CSU (w szerszym kontekście), po ciężkiej porażce rządu, tym bardziej naznaczonej wyjątkową frekwencją (64,8%). Partia kanclerza Scholza, SPD, poniosła najgorszą porażkę w swojej 130-letniej historii. Zieloni spadli do 11,9%, a FDP (liberałowie, którzy pod przywództwem Scholza tworzą teraz nową większość parlamentarną z pokonanymi socjaldemokratami) do 5,2%. 

Sondaże pokazują również, że około trzy czwarte Niemców od dawna jest niezadowolonych z wyników rządu federalnego. Scholz odmówił jednak podania się do dymisji i zamiast tego skrytykował sukces AfD, która zajęła drugie miejsce z wynikiem 15,9%, mówiąc, że ich polityka nie powinna stać się codzienną normą. "Nigdy nie możemy się do tego przyzwyczaić" - powiedział. "Musimy zawsze z tym walczyć". Jednak to właśnie tej polityki, która osłabiła Niemcy, kanclerz Scholz bronił najbardziej. Zielona transformacja, niekontrolowana imigracja i dezintegracja moralności społecznej są, jak wspomniano powyżej, dominującymi tematami wśród neolewicowców.

Dla Scholza ignorowanie woli ludu przyniesie odwrotny skutek. Zostanie zmieciony z powierzchni ziemi w następnych wyborach. Jest on częścią problemu, a nie częścią rozwiązania, podobnie jak przewodniczący Komisji Europejskiej. Historia szybko wyprzedza tego rodzaju polityczne manewry.

 

Kryzys polityczny we Francji

We Francji sytuacja jest nieco inna, ale tylko na pozór. Po dotkliwej porażce swojej partii, Macron rozwiązał Zgromadzenie i rozpisał wybory na koniec czerwca. Wyniki pokazały znaczny wzrost partii eurosceptycznych i nacjonalistycznych. Rassemblement National, wcześniej znany jako Front National i wcześniej kierowany przez Marine Le Pen, odniósł miażdżące zwycięstwo z około 33% głosów. Zwycięstwo to jest postrzegane jako oznaka niezadowolenia ze słabości tradycyjnych partii (takich jak Macron) i ich bezczynności w kluczowych kwestiach dla Republiki: po raz kolejny migrantów, suwerenności narodowej i transformacji ekologicznej.
Partia Macrona stała się wielkim przegranym, uzyskując zaledwie 12% głosów. Obecny prezydent zwołał wybory, które, podobnie jak w przypadku Scholza, nie będą go bezpośrednio dotyczyć, ponieważ pozostanie na stanowisku do 2027 r., czyli do końca swojej drugiej kadencji. Ale jeśli myśli, że odnawia swoje podejście z tymi samymi pomysłami, to się myli. Już wcześniej zawiodło, jak w 1997 r., kiedy Jacques Chirac rozwiązał Zgromadzenie Narodowe, aby rozpisać przedterminowe wybory na dwa lata przed końcem kadencji. Postrzegane jako ryzykowny manewr polityczny mający wzmocnić jego pozycję i pozycję jego partii, RPR, przyniosło odwrotny skutek. Partia Socjalistyczna, kierowana wówczas przez Lionela Jospina, zdobyła większość mandatów, zmuszając Chiraca do współpracy z lewicowym rządem, którego premierem został Jospin.

Tak więc przygoda Macrona może równie dobrze zakończyć się kontrolowaniem władzy wykonawczej i prezydenckiej przez francuską prawicę, a Marine Le Pen może zostać nowym prezydentem Francji.
Ale wtedy dla Europy otworzy się nowy rozdział. Od 2025 r. w Niemczech rządzić będzie prawica, składająca się z Chrześcijańskich Demokratów i Alternatywy dla Niemiec (AfD), powracając do swoich korzeni. Również we Francji stery państwa przejmie ekipa o tym samym zabarwieniu politycznym. Bruksela nie będzie w stanie zignorować tych zmian w największych państwach członkowskich, niezależnie od składu Komisji Europejskiej i układu sił w koalicji. Komisja będzie zmierzać ku normalności, ku prawicy.

 

Zmiana w Europie

Jeśli jest to najbardziej prawdopodobna perspektywa, komentowanie obecnego stanu rzeczy nie jest przedwczesne. Wyróżniają się tu dwa punkty. Ostatnie wybory europejskie przypominają upadek muru berlińskiego. Wydaje się, że radykalne ideologie socjalistyczne upadają mniej więcej co pół wieku, z marginesem dekady. Komunizm, który zapanował w Europie Wschodniej w latach pięćdziesiątych XX wieku, upadł w 1989 roku. Następnie przeszedł "ponowne pojawienie się", szczególnie wyraźne w ostatniej dekadzie, kiedy to, podobnie jak wcześniej komunizm, przekroczył granice rozsądku. Parady dumy, symbole nowej europejskiej "normalności" i "wartości", a także otwarte granice, świadczą o dryfie brukselskich elit. 
W dniu 9 czerwca bumerang powrócił i uderzył wyrzutnie w twarz. Jeśli ich zamiarem było ukaranie społeczeństwa, to właśnie oni zostali ukarani. Socjaliści, pod przykrywką socjaldemokracji, ponieśli poważną porażkę. Ich prawdziwa natura została ujawniona; ludzie odkryli, że pod altruistyczną powierzchownością byli niczym więcej niż lobby zorganizowanym w celu zdobycia władzy. Twierdzili, że motywują ich idee "klasy robotniczej" i walka o "dobro ludzkości", ale w praktyce ich działania ujawniły zupełnie inne motywacje. W Niemczech, Francji, Hiszpanii, Belgii, Austrii i innych krajach tak zwane partie socjaldemokratyczne doświadczyły odważnego wotum nieufności.

9 czerwca oznaczał plebiscytowe odrzucenie przez ludzi neomarksistowskiej lewicy, która wraz z wielkim biznesem przejęła brukselskie instytucje. Ludzie obalili mur berliński i jasno wyrazili swój sprzeciw wobec podstawowych inicjatyw neomarksizmu: przeciwko zielonej transformacji, masowej imigracji i polityce LGBT. Zwrócili uwagę, że koncepcje te były tak odległe od nich, jak wielkie systemy socjalistyczne do 1990 roku. I że potrzebne są zmiany.

Wielu to zrozumiało, inni nie. Obecna przewodnicząca Komisji, Ursula von der Leyen, jest jedną z głównych postaci tej porażki. Uosabia ona to, co nie zadziałało podczas poprzedniej kadencji. To, co zrobiła, było przeciwieństwem tego, co należało zrobić, nie wspominając o jej niezdolności do poradzenia sobie z dwoma poważnymi kryzysami: pandemią i wojną u progu Europy. Pod jej przywództwem Europa została trwale osłabiona, a na Ukrainie wybuchła wojna. Po tym jak została wybrana, zgodnie z logiką historii nastąpią nowe wojny. Jeśli jesteś słaby, zostaniesz zaatakowany - to podstawowe prawo natury. Europejska Partia Ludowa (EPL) wygrała wybory pomimo swojej przewodniczącej, a nie dzięki niej. Gdyby na jej czele stała bardziej niezależna postać, taka jak Manfred Weber, EPL mogłaby rządzić samodzielnie. Ludzie przechylili stary kontynent na prawo: przywódcy muszą podążać za tym impulsem, w przeciwnym razie podczas następnych wyborów europejskich ryzykujemy utratę tego, co dla nas najcenniejsze: Europy i jej stylu życia, który kształtował planetę przez wieki. 

[Boštjan Marko Turk - profesor uniwersytecki, członek Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk]
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe