Uśmiechnięty zamach na wolne niedziele

Powrót do dyskusji o ewentualnych zmianach dotyczących ograniczenia handlu w niedziele to zamach na wolności obywatelskie i cofnięcie polskiej gospodarki do lat 90. XX wieku, czego nie chcą przyznać autorzy projektu ustawy o liberalizacji handlu – posłowie koalicyjnej Polski 2050 – oraz popierający ten projekt posłowie Platformy Obywatelskiej. Kategorycznie sprzeciwia się temu NSZZ „Solidarność”, zwracając uwagę, że zmiany w osiągniętym z trudem kompromisie z 2018 roku uderzą w dwa miliony pracowników handlu i ich rodziny. Europa odchodzi od handlowych niedziel – przywrócenie ich w Polsce byłoby realizacją planów sprzedażowych wielkich sieci handlowych, niczym więcej.
handel  Uśmiechnięty zamach na wolne niedziele
handel / Stock Vault CC0 1.0 UNIVERSAL

 Projekt ustawy zmieniającej zasady funkcjonowania handlu w niedziele pojawił się w Sejmie w czasie największego od lat kryzysu w resortach siłowych i coraz większych lęków społecznych dotyczących bezpieczeństwa Polski. Trwający już trzeci rok białoruski atak na polską granicę jest na tyle poważny, że idące z nim zagrożenia dostrzegają dzisiaj również rządzący politycy z Koalicji Obywatelskiej i Lewicy, którzy jeszcze niewiele ponad rok temu domagali się nie tylko bezwarunkowego wpuszczania imigrantów przez granice, a nawet jeździli do nich z posiłkami (również z pizzą), uciekając w garniturach przez zieloną granicę przed polskimi pogranicznikami, na których politycy KO nie zostawiali suchej nitki, nierzadko zarzucając im podłość i porównując ich do SS-manów i gestapo. Dzisiaj Wojska Ochrony Pogranicza są ulubioną formacją rządu Donalda Tuska, choć radykalna zmiana w podejściu do nich nie uchroniła funkcjonariuszy WOP przed aresztowaniem za oddanie strzałów ostrzegawczych w stronę forsujących umocnienia graniczne imigrantów oraz białoruskich i rosyjskich agentów. Sprawę kryzysu na granicy i w formacjach wojskowych zasłonić mogła tylko dyskusja o kolejnych zmianach: o zlikwidowaniu ograniczenia handlu w niedziele, które przez ostatnie sześć lat wrosło w polską gospodarkę i społeczeństwo, ciesząc się coraz większym poparciem społecznym – również poparciem organizacji branżowych i biznesowych. 

PO kontra Solidarność

Zmiana, której wprowadzenia w prawie domagają się koalicjanci Donalda Tuska, w tym marszałek Sejmu Szymon Hołownia i autor ustawy Ryszard Petru, uderzy we wszystkich pracowników handlu. Zakłada ona bowiem, że co najmniej dwie niedziele w miesiącu byłyby niedzielami handlowymi, w których praca byłaby obowiązkowa, choć – jak zakłada proponowana zmiana prawa – byłaby to praca wyżej opłacana niż w zwykły dzień tygodnia. 

– W Polsce mamy dwa miliony pracowników handlu, z czego 72 proc. to kobiety. Przywrócenie handlu w niedziele stanie się dla nich olbrzymim ciosem – mówi Alfred Bujara, przewodniczący Krajowej Sekcji Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność”. – Rozmawiam z tymi kobietami. One nie wyobrażają sobie, że musiałyby pracować w niedziele. Nie wierzą też w żadne dodatki czy premie, bo pracodawcy w tym temacie są bardzo zaborczy. Wiele kobiet mówi mi, żeby pomysłodawcy powrotu handlu w niedziele choć na miesiąc przyszli popracować w sklepie i sami zobaczyli, jak ciężka jest to praca, często do późnych godzin nocnych. Wolna niedziela jest dla nich gwarantem odpoczynku. Za ciężką pracę od poniedziałku do soboty pracownicy  powinni zaś być godnie wynagradzani.

Zdaniem Solidarności przywrócenie handlu w niedziele jest ukłonem „w stronę zagranicznych korporacji, które – od momentu wprowadzenia ustawy – cały czas lobbują za tym, żeby przywrócić handel w niedziele. Skandalem jest to, że duże partie, które mają usta pełne haseł w obronie kobiet, chcą zbijać kapitał polityczny na krzywdzie ludzi. A jak wiemy, większość pracowników handlu to kobiety”.

– Nie chcemy powrotu do czasów Tuska z poprzedniej kadencji rządów PO. Czasów, kiedy ludzie pracowali za 4 czy 5 zł w handlu od niedzieli do niedzieli. Pracowali w ciężkich warunkach, bo na umowach cywilnoprawnych, czyli tzw. umowach śmieciowych, gdzie było ich aż 40 proc. (obecnie to niespełna 10 proc.) z perspektywą pracy do 67. roku życia – dodaje Alfred Bujara i powołuje się na najnowsze badania Fundacji Konrada Adenauera, z których wynika, że 78 proc. młodych Polaków (18–30 lat) nie chce likwidacji ograniczenia handlu w niedziele.

Tę niechęć Polaków do powrotu do pracujących niedziel wyraźnie widać również w dyskusjach internetowych, które rozgrzewają serwisy społecznościowe do czerwoności. 

„Praca w niedziele? OK, ale niech pracują również urzędy” – można przeczytać w postach i komentarzach. „Domagamy się, żeby ZUS również pracował w niedziele! I ministerstwa” – pisze inny internauta. 
Polacy w ostatnich latach radykalnie zmienili nie tylko swoje podejście do spędzania wolnego czasu, ale także – to duża zasługa licznych kampanii Solidarności – do praw pracowniczych. Już nie dajemy sobie wmawiać, że korzyść netto zagranicznej sieci hipermarketów to korzyść gospodarcza Polski. To doskonale widać właśnie w niehandlowe niedziele.

Przeciwko zmianie ustawy jest również Komisja Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski, która w specjalnym oświadczeniu informuje: „Opowiadamy się za zachowaniem aktualnej ustawy o handlu w niedziele. Nie oznacza ona całkowitego zakazu handlu w te dni i nie powoduje braku dostępu do produktów pierwszej potrzeby”.

Czytelnia ze schabowym

– Nie podoba mi się to, że przychodzę w niedziele do pracy – mówi mi Natasza, 40-letnia Ukrainka, która pracuje w jednym z supermarketów na warszawskiej Woli. – Z drugiej strony, jak pan widzi, nikogo tu nie ma. Klient przyjdzie raz na godzinę, więc się nie przepracowujemy. Krótko mówiąc, szkoda czasu i chyba mi osobiście szkoda byłoby płacić za to oświetlenie sklepu.

Ten konkretny supermarket po wprowadzeniu wolnych niedziel w 2018 roku przez kilka miesięcy walczył o status „czytelni”. Czytelnie, piekarnie i urzędy pocztowe mogą w niedziele pracować, co stało się furtką dla wielu szefów supermarketów. 

„Sklep otwarty w tygodniu pn.–pt. 6.00–22.00. W soboty 6.00–20.00. Czytelnia otwarta w niedzielę”. Ta czytelnia to po prostu... stoisko z gazetami. I wcale nie wolno tu czytać… ale można kupić schab z kością – jak znalazł na niedzielne kotlety.

– Gazetę można kupić i wyjść – słyszę od ekspedientki. – Przy okazji można zrobić inne zakupy, przecież nie zabronię nikomu. Ludzie tu nie chcą przychodzić. Po prostu nie widzą tego sklepu i już. Myślę, że Polacy nie chcą przywrócenia handlowych niedziel. To, co mają kupić, nabywają w piątek i w sobotę. Przecież jeżeli zje Pan przez weekend dwa bochenki chleba, to tylko dlatego, że sklep jest otwarty w niedzielę, nie zje Pan zaraz trzech czy czterech, tak? Doraźne zakupy i tak robią ludzie w osiedlowych Żabkach.

Rzeczywiście, w Żabce kilkaset metrów dalej stoi kilkunastoosobowa kolejka, głównie po napoje, lody i alkohole. Tam dzisiaj sprzedaje właściciel, który na niehandlowe niedziele wcale nie narzeka.

– Ekonomiści i politycy mogą sobie mówić, co chcą, ale nam obroty wzrosły w niedziele. Nie mam wątpliwości, że spadły w hipermarketach, ale w końcu, czy nasz kraj nie powinien dbać w pierwszej kolejności o rodzimy handel?

Tymczasem zdaniem Ryszarda Petru, autora ustawy, wprowadzenie ograniczenia handlu doprowadziło do upadku 30 tys. polskich sklepów i przyczyniło się do dominacji dwóch sieci dyskontowych i Żabki. – W 2023 roku zamknięto 3 tys. małych sklepów. W 2015 roku było 3,6 tys. dyskontów, a w 2023 r. już 5,4 tys. Obecnie dyskonty stanowią 37 proc. rynku spożywczego, 9 lat temu było to 27 proc. – wyliczał w Sejmie. Według posła PL2050 to właśnie efekt wprowadzenia ograniczenia handlu.

Jednak rzecznik małych i średnich przedsiębiorców Adam Abramowicz apeluje o odrzucenie ustawy i niewprowadzanie zmian w istniejącym prawie. Dlaczego?

Nieprzemyślany pomysł Petru

„Jako Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców, a więc reprezentant niewielkich sklepów, znajdujących się ciągle w rękach polskich handlowców, jestem wobec tego projektu zdecydowanie krytyczny. Przypominam, że przed wprowadzeniem ograniczenia handlu w niedziele zgłaszano wiele zastrzeżeń, jakoby rozwiązanie to miało przynieść straty społeczne i gospodarcze. Żadna z tych przepowiedni się nie sprawdziła” – wskazuje we wpisie na stronie Biura Rzecznika MŚP.

Jego zdaniem spadająca z roku na rok liczba niewielkich sklepów nie ma żadnego związku z ograniczeniem handlu w niedziele. To po prostu trend związany z sytuacją gospodarczą i problemów osiedlowych sklepów należy szukać gdzie indziej.

„Zmieniły się nawyki konsumenckie Polaków, którzy już przyzwyczaili się do obecnego systemu i go cenią. Badania opinii publicznej dowodzą, że zdecydowana większość respondentów opowiada się za utrzymaniem obecnych przepisów. W związku z tym klienci nie wrócą już do robienia zakupów w niedziele  sprzed ograniczenia” – dowodzi. 

Wtórują mu ekonomiści, dowodząc, że wprowadzenie niedziel handlowych skończy się niczym więcej niż zwiększeniem kosztów – wszak w niedziele będzie trzeba płacić pracownikom, być może zatrudnić nowych. Przychody natomiast pozostaną bez zmian, więc per saldo znacznie spadnie rentowność tych sklepów, co pociągnie za sobą spadek podatkowych wpływów do budżetu państwa. Bezspornie skorzystają na tym sklepy wielkopowierzchniowe, które jeszcze skuteczniej zaczną się rozpychać na polskim rynku spożywczym. I choć paradoksalnie one również nie zwiększą swoich dochodów (choć zwiększą przychody), będzie im znacznie łatwiej wykończyć niewielkich polskich konkurentów. 

– Autorzy nie przemyśleli swojego pomysłu. Jest on szkodliwy zarówno ze społecznego, jak i z ekonomicznego punktu widzenia – dowodzi Abramowicz.

Nie inaczej uważa Polska Izba Handlu. – Wprowadzenie wolnych niedziel dla pracowników i jednoczesne pozostawienie możliwości prowadzenia w te dni sprzedaży przez mikroprzedsiębiorców oraz małe i średnie firmy MŚP, zgodnie z intencją ustawodawcy miało wyrównywać szanse małych placówek w konkurencji z sieciami wielkopowierzchniowymi. Odebranie im tej szansy będzie skutkować umocnieniem się trendu zamykania lokalnych sklepów – uważa prezes PIH Maciej Ptaszyński. – Przywrócenie handlu w niedziele oznacza upadek wielu małych sklepów.

Rzecznik MŚP i PIH, podobnie jak NSZZ „Solidarność”, apelują do posłów o odrzucenie projektu w całości i niewracanie do tematu. Przeciwko zmianom w prawie są również Prawo i Sprawiedliwość oraz Lewicy.

Czytaj także: Rasizm sprowadzony do poziomu absurdu: rozpoczęła się zimna wojna domowa

Czytaj także: Klub z czołowej europejskiej ligi zagra w koszulkach z polskim orłem i nazwiskami bohaterów

Europejska normalność

Wprowadzone w 2018 roku, po intensywnej kampanii Solidarności, ograniczenie handlu w niedziele miało się skończyć dla polskiego handlu wielką klęską. Opozycyjni wówczas posłowie Platformy Obywatelskiej wróżyli serię spektakularnych upadłości w handlu, dowodząc, że Sejm działa niezgodnie z interesem polskiej gospodarki i Polaków. Z czasem okazało się, że nie upadły ani sieci hipermarketów, ani wielkie galerie handlowe, w których w niehandlowe niedziele kwitły gastronomia i kina, podczas gdy Polacy na lepsze zmienili swoje nawyki – nie tylko handlowe. Decyzja o wprowadzeniu niedziel handlowych (z katalogiem 32 wyłączeń) pozwoliła rozwijać się małej turystyce i sektorom usługowym w metropoliach, ale także średnich miastach. Same sklepy – szczególnie średnie – zmniejszając swoje koszty po kilku latach funkcjonowania w nieco bardziej ucywilizowanej rzeczywistości, stały się lepszymi płatnikami budżetowymi. Tym bardziej niezrozumiała jest obecna próba zmiany status quo.

Szczęśliwie pomysłodawcy nie odwołują się już – jak robili to w 2018 roku – do wolności gospodarczej i Europy Zachodniej. Dzisiaj wiadomo, że niehandlowe niedziele nie są wcale rzadkością na gospodarczej mapie Europy. 

 


 

POLECANE
Wiadomości
80 lat listu, który dzielił dowódców AK

12 sierpnia 2025 roku minęło dokładnie 80 lat od momentu, gdy ówczesny kpt. Stanisław Sojczyński „Warszyc”, jeden z najbardziej bezkompromisowych dowódców Armii Krajowej, napisał list otwarty do płk. Jana Mazurkiewicza „Radosława”. List ten, stanowiący świadectwo głębokiego podziału w powojennym podziemiu, nabiera nowego znaczenia w obliczu historii i losów obu legendarnych oficerów, którzy ostatecznie zostali awansowani na stopień generała brygady, ale w skrajnie różnych okolicznościach.

Samuel Pereira broni KPO tylko u nas
Samuel Pereira broni KPO

„Skandal! Dotacje! Lody!” – krzyczą krytycy KPO, jakby każde euro z Brukseli trafiało prosto w kieszeń Donalda Tuska. Tymczasem rzeczywistość jest mniej sensacyjna: środki te mają pomóc polskim firmom, instytucjom i społecznościom przetrwać kryzysy i rozwijać się w przyszłości.

Wejdą do KRS? Operacja jest przygotowywana z ostatniej chwili
Wejdą do KRS? "Operacja jest przygotowywana"

W rządzie otrzymali zielone światło, aby przygotowywać plan wejścia do Krajowej Rady Sądownictwa. Szykują operację "a'la TVP" (…). W przygotowaniach biorą udział i ministrowie, i ludzie służb – twierdzi w podcaście "Polityczny WF" Marcin Fijołek.

Media: Nawrocki przypomniał Trumpowi o Bitwie Warszawskiej z ostatniej chwili
Media: Nawrocki przypomniał Trumpowi o Bitwie Warszawskiej

Podczas telekonferencji europejskich przywódców z Donaldem Trumpem prezydent Karol Nawrocki wspomniał o rocznicy Bitwy Warszawskiej oraz wspólnej walce Polaków i Ukraińców przeciwko bolszewikom – poinformował portal Axios. Trump miał zakomunikować przywódcom, że podczas spotkania z Putinem chce doprowadzić do zawieszenia broni.

Straż Pożarna dementuje informację o śmierci strażaka OSP z ostatniej chwili
Straż Pożarna dementuje informację o śmierci strażaka OSP

Państwowa Straż Pożarna dementuje informacje lokalnych mediów o strażaku, który miał zginąć podczas akcji w Kawlach.

Prezydent Nawrocki spotka się z premierem Tuskiem. Padła data z ostatniej chwili
Prezydent Nawrocki spotka się z premierem Tuskiem. Padła data

Na prośbę premiera Donalda Tuska jutro o godz. 12 prezydent Karol Nawrocki spotka się z premierem w Pałacu Prezydenckim – przekazał rzecznik prasowy prezydenta Rafał Leśkiewicz.

Zniszczył pomniki ofiar UPA. ABW zatrzymała 17-letniego Ukraińca z ostatniej chwili
Zniszczył pomniki ofiar UPA. ABW zatrzymała 17-letniego Ukraińca

Funkcjonariusze ABW oraz policji zatrzymali 17-letniego obywatela Ukrainy, który na zlecenie obcych służb przeprowadzał dewastacje pomników ofiar UPA – przekazał w środę koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak.

PZU wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
PZU wydał pilny komunikat

Rada Nadzorcza PZU odwołała Andrzeja Klesyka; obowiązki prezesa czasowo objął Tomasz Tarkowski. Spółka ogłasza konkurs na prezesa – poinformowano w komunikacie PZU.

Tusk pominięty przez Trumpa. Wiadomo było, że Polskę reprezentuje prezydent Nawrocki z ostatniej chwili
Tusk pominięty przez Trumpa. "Wiadomo było, że Polskę reprezentuje prezydent Nawrocki"

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz skrytykował w środę stronę rządową za podawanie informacji, że w konsultacjach z prezydentem USA Donaldem Trumpem miał uczestniczyć premier Donald Tusk. – Od wtorku wiadomo było, iż Polskę reprezentuje prezydent Karol Nawrocki – powiedział.

Duży pożar na Kaszubach. Płonie hala produkcyjna z ostatniej chwili
Duży pożar na Kaszubach. Płonie hala produkcyjna

W miejscowości Kawle w gminie Sierakowice (powiat kartuski) doszło do pożaru na terenie zakładu produkcyjnego – informuje Express Kaszubski.

REKLAMA

Uśmiechnięty zamach na wolne niedziele

Powrót do dyskusji o ewentualnych zmianach dotyczących ograniczenia handlu w niedziele to zamach na wolności obywatelskie i cofnięcie polskiej gospodarki do lat 90. XX wieku, czego nie chcą przyznać autorzy projektu ustawy o liberalizacji handlu – posłowie koalicyjnej Polski 2050 – oraz popierający ten projekt posłowie Platformy Obywatelskiej. Kategorycznie sprzeciwia się temu NSZZ „Solidarność”, zwracając uwagę, że zmiany w osiągniętym z trudem kompromisie z 2018 roku uderzą w dwa miliony pracowników handlu i ich rodziny. Europa odchodzi od handlowych niedziel – przywrócenie ich w Polsce byłoby realizacją planów sprzedażowych wielkich sieci handlowych, niczym więcej.
handel  Uśmiechnięty zamach na wolne niedziele
handel / Stock Vault CC0 1.0 UNIVERSAL

 Projekt ustawy zmieniającej zasady funkcjonowania handlu w niedziele pojawił się w Sejmie w czasie największego od lat kryzysu w resortach siłowych i coraz większych lęków społecznych dotyczących bezpieczeństwa Polski. Trwający już trzeci rok białoruski atak na polską granicę jest na tyle poważny, że idące z nim zagrożenia dostrzegają dzisiaj również rządzący politycy z Koalicji Obywatelskiej i Lewicy, którzy jeszcze niewiele ponad rok temu domagali się nie tylko bezwarunkowego wpuszczania imigrantów przez granice, a nawet jeździli do nich z posiłkami (również z pizzą), uciekając w garniturach przez zieloną granicę przed polskimi pogranicznikami, na których politycy KO nie zostawiali suchej nitki, nierzadko zarzucając im podłość i porównując ich do SS-manów i gestapo. Dzisiaj Wojska Ochrony Pogranicza są ulubioną formacją rządu Donalda Tuska, choć radykalna zmiana w podejściu do nich nie uchroniła funkcjonariuszy WOP przed aresztowaniem za oddanie strzałów ostrzegawczych w stronę forsujących umocnienia graniczne imigrantów oraz białoruskich i rosyjskich agentów. Sprawę kryzysu na granicy i w formacjach wojskowych zasłonić mogła tylko dyskusja o kolejnych zmianach: o zlikwidowaniu ograniczenia handlu w niedziele, które przez ostatnie sześć lat wrosło w polską gospodarkę i społeczeństwo, ciesząc się coraz większym poparciem społecznym – również poparciem organizacji branżowych i biznesowych. 

PO kontra Solidarność

Zmiana, której wprowadzenia w prawie domagają się koalicjanci Donalda Tuska, w tym marszałek Sejmu Szymon Hołownia i autor ustawy Ryszard Petru, uderzy we wszystkich pracowników handlu. Zakłada ona bowiem, że co najmniej dwie niedziele w miesiącu byłyby niedzielami handlowymi, w których praca byłaby obowiązkowa, choć – jak zakłada proponowana zmiana prawa – byłaby to praca wyżej opłacana niż w zwykły dzień tygodnia. 

– W Polsce mamy dwa miliony pracowników handlu, z czego 72 proc. to kobiety. Przywrócenie handlu w niedziele stanie się dla nich olbrzymim ciosem – mówi Alfred Bujara, przewodniczący Krajowej Sekcji Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność”. – Rozmawiam z tymi kobietami. One nie wyobrażają sobie, że musiałyby pracować w niedziele. Nie wierzą też w żadne dodatki czy premie, bo pracodawcy w tym temacie są bardzo zaborczy. Wiele kobiet mówi mi, żeby pomysłodawcy powrotu handlu w niedziele choć na miesiąc przyszli popracować w sklepie i sami zobaczyli, jak ciężka jest to praca, często do późnych godzin nocnych. Wolna niedziela jest dla nich gwarantem odpoczynku. Za ciężką pracę od poniedziałku do soboty pracownicy  powinni zaś być godnie wynagradzani.

Zdaniem Solidarności przywrócenie handlu w niedziele jest ukłonem „w stronę zagranicznych korporacji, które – od momentu wprowadzenia ustawy – cały czas lobbują za tym, żeby przywrócić handel w niedziele. Skandalem jest to, że duże partie, które mają usta pełne haseł w obronie kobiet, chcą zbijać kapitał polityczny na krzywdzie ludzi. A jak wiemy, większość pracowników handlu to kobiety”.

– Nie chcemy powrotu do czasów Tuska z poprzedniej kadencji rządów PO. Czasów, kiedy ludzie pracowali za 4 czy 5 zł w handlu od niedzieli do niedzieli. Pracowali w ciężkich warunkach, bo na umowach cywilnoprawnych, czyli tzw. umowach śmieciowych, gdzie było ich aż 40 proc. (obecnie to niespełna 10 proc.) z perspektywą pracy do 67. roku życia – dodaje Alfred Bujara i powołuje się na najnowsze badania Fundacji Konrada Adenauera, z których wynika, że 78 proc. młodych Polaków (18–30 lat) nie chce likwidacji ograniczenia handlu w niedziele.

Tę niechęć Polaków do powrotu do pracujących niedziel wyraźnie widać również w dyskusjach internetowych, które rozgrzewają serwisy społecznościowe do czerwoności. 

„Praca w niedziele? OK, ale niech pracują również urzędy” – można przeczytać w postach i komentarzach. „Domagamy się, żeby ZUS również pracował w niedziele! I ministerstwa” – pisze inny internauta. 
Polacy w ostatnich latach radykalnie zmienili nie tylko swoje podejście do spędzania wolnego czasu, ale także – to duża zasługa licznych kampanii Solidarności – do praw pracowniczych. Już nie dajemy sobie wmawiać, że korzyść netto zagranicznej sieci hipermarketów to korzyść gospodarcza Polski. To doskonale widać właśnie w niehandlowe niedziele.

Przeciwko zmianie ustawy jest również Komisja Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski, która w specjalnym oświadczeniu informuje: „Opowiadamy się za zachowaniem aktualnej ustawy o handlu w niedziele. Nie oznacza ona całkowitego zakazu handlu w te dni i nie powoduje braku dostępu do produktów pierwszej potrzeby”.

Czytelnia ze schabowym

– Nie podoba mi się to, że przychodzę w niedziele do pracy – mówi mi Natasza, 40-letnia Ukrainka, która pracuje w jednym z supermarketów na warszawskiej Woli. – Z drugiej strony, jak pan widzi, nikogo tu nie ma. Klient przyjdzie raz na godzinę, więc się nie przepracowujemy. Krótko mówiąc, szkoda czasu i chyba mi osobiście szkoda byłoby płacić za to oświetlenie sklepu.

Ten konkretny supermarket po wprowadzeniu wolnych niedziel w 2018 roku przez kilka miesięcy walczył o status „czytelni”. Czytelnie, piekarnie i urzędy pocztowe mogą w niedziele pracować, co stało się furtką dla wielu szefów supermarketów. 

„Sklep otwarty w tygodniu pn.–pt. 6.00–22.00. W soboty 6.00–20.00. Czytelnia otwarta w niedzielę”. Ta czytelnia to po prostu... stoisko z gazetami. I wcale nie wolno tu czytać… ale można kupić schab z kością – jak znalazł na niedzielne kotlety.

– Gazetę można kupić i wyjść – słyszę od ekspedientki. – Przy okazji można zrobić inne zakupy, przecież nie zabronię nikomu. Ludzie tu nie chcą przychodzić. Po prostu nie widzą tego sklepu i już. Myślę, że Polacy nie chcą przywrócenia handlowych niedziel. To, co mają kupić, nabywają w piątek i w sobotę. Przecież jeżeli zje Pan przez weekend dwa bochenki chleba, to tylko dlatego, że sklep jest otwarty w niedzielę, nie zje Pan zaraz trzech czy czterech, tak? Doraźne zakupy i tak robią ludzie w osiedlowych Żabkach.

Rzeczywiście, w Żabce kilkaset metrów dalej stoi kilkunastoosobowa kolejka, głównie po napoje, lody i alkohole. Tam dzisiaj sprzedaje właściciel, który na niehandlowe niedziele wcale nie narzeka.

– Ekonomiści i politycy mogą sobie mówić, co chcą, ale nam obroty wzrosły w niedziele. Nie mam wątpliwości, że spadły w hipermarketach, ale w końcu, czy nasz kraj nie powinien dbać w pierwszej kolejności o rodzimy handel?

Tymczasem zdaniem Ryszarda Petru, autora ustawy, wprowadzenie ograniczenia handlu doprowadziło do upadku 30 tys. polskich sklepów i przyczyniło się do dominacji dwóch sieci dyskontowych i Żabki. – W 2023 roku zamknięto 3 tys. małych sklepów. W 2015 roku było 3,6 tys. dyskontów, a w 2023 r. już 5,4 tys. Obecnie dyskonty stanowią 37 proc. rynku spożywczego, 9 lat temu było to 27 proc. – wyliczał w Sejmie. Według posła PL2050 to właśnie efekt wprowadzenia ograniczenia handlu.

Jednak rzecznik małych i średnich przedsiębiorców Adam Abramowicz apeluje o odrzucenie ustawy i niewprowadzanie zmian w istniejącym prawie. Dlaczego?

Nieprzemyślany pomysł Petru

„Jako Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców, a więc reprezentant niewielkich sklepów, znajdujących się ciągle w rękach polskich handlowców, jestem wobec tego projektu zdecydowanie krytyczny. Przypominam, że przed wprowadzeniem ograniczenia handlu w niedziele zgłaszano wiele zastrzeżeń, jakoby rozwiązanie to miało przynieść straty społeczne i gospodarcze. Żadna z tych przepowiedni się nie sprawdziła” – wskazuje we wpisie na stronie Biura Rzecznika MŚP.

Jego zdaniem spadająca z roku na rok liczba niewielkich sklepów nie ma żadnego związku z ograniczeniem handlu w niedziele. To po prostu trend związany z sytuacją gospodarczą i problemów osiedlowych sklepów należy szukać gdzie indziej.

„Zmieniły się nawyki konsumenckie Polaków, którzy już przyzwyczaili się do obecnego systemu i go cenią. Badania opinii publicznej dowodzą, że zdecydowana większość respondentów opowiada się za utrzymaniem obecnych przepisów. W związku z tym klienci nie wrócą już do robienia zakupów w niedziele  sprzed ograniczenia” – dowodzi. 

Wtórują mu ekonomiści, dowodząc, że wprowadzenie niedziel handlowych skończy się niczym więcej niż zwiększeniem kosztów – wszak w niedziele będzie trzeba płacić pracownikom, być może zatrudnić nowych. Przychody natomiast pozostaną bez zmian, więc per saldo znacznie spadnie rentowność tych sklepów, co pociągnie za sobą spadek podatkowych wpływów do budżetu państwa. Bezspornie skorzystają na tym sklepy wielkopowierzchniowe, które jeszcze skuteczniej zaczną się rozpychać na polskim rynku spożywczym. I choć paradoksalnie one również nie zwiększą swoich dochodów (choć zwiększą przychody), będzie im znacznie łatwiej wykończyć niewielkich polskich konkurentów. 

– Autorzy nie przemyśleli swojego pomysłu. Jest on szkodliwy zarówno ze społecznego, jak i z ekonomicznego punktu widzenia – dowodzi Abramowicz.

Nie inaczej uważa Polska Izba Handlu. – Wprowadzenie wolnych niedziel dla pracowników i jednoczesne pozostawienie możliwości prowadzenia w te dni sprzedaży przez mikroprzedsiębiorców oraz małe i średnie firmy MŚP, zgodnie z intencją ustawodawcy miało wyrównywać szanse małych placówek w konkurencji z sieciami wielkopowierzchniowymi. Odebranie im tej szansy będzie skutkować umocnieniem się trendu zamykania lokalnych sklepów – uważa prezes PIH Maciej Ptaszyński. – Przywrócenie handlu w niedziele oznacza upadek wielu małych sklepów.

Rzecznik MŚP i PIH, podobnie jak NSZZ „Solidarność”, apelują do posłów o odrzucenie projektu w całości i niewracanie do tematu. Przeciwko zmianom w prawie są również Prawo i Sprawiedliwość oraz Lewicy.

Czytaj także: Rasizm sprowadzony do poziomu absurdu: rozpoczęła się zimna wojna domowa

Czytaj także: Klub z czołowej europejskiej ligi zagra w koszulkach z polskim orłem i nazwiskami bohaterów

Europejska normalność

Wprowadzone w 2018 roku, po intensywnej kampanii Solidarności, ograniczenie handlu w niedziele miało się skończyć dla polskiego handlu wielką klęską. Opozycyjni wówczas posłowie Platformy Obywatelskiej wróżyli serię spektakularnych upadłości w handlu, dowodząc, że Sejm działa niezgodnie z interesem polskiej gospodarki i Polaków. Z czasem okazało się, że nie upadły ani sieci hipermarketów, ani wielkie galerie handlowe, w których w niehandlowe niedziele kwitły gastronomia i kina, podczas gdy Polacy na lepsze zmienili swoje nawyki – nie tylko handlowe. Decyzja o wprowadzeniu niedziel handlowych (z katalogiem 32 wyłączeń) pozwoliła rozwijać się małej turystyce i sektorom usługowym w metropoliach, ale także średnich miastach. Same sklepy – szczególnie średnie – zmniejszając swoje koszty po kilku latach funkcjonowania w nieco bardziej ucywilizowanej rzeczywistości, stały się lepszymi płatnikami budżetowymi. Tym bardziej niezrozumiała jest obecna próba zmiany status quo.

Szczęśliwie pomysłodawcy nie odwołują się już – jak robili to w 2018 roku – do wolności gospodarczej i Europy Zachodniej. Dzisiaj wiadomo, że niehandlowe niedziele nie są wcale rzadkością na gospodarczej mapie Europy. 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe