Europa musi być silna, ale musi też... oddychać

Dla wielu krytyka Zielonego Ładu jest jednoznaczna z zamiarem wystąpienia z Unii Europejskiej. Absolutnie tak nie jest. Co więcej, prawdziwy euroentuzjasta powinien domagać się głębokiej rewizji Zielonego Ładu, który jest groźny dla Europy.
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / Altmann/Pixabay. CC

Czy Polak może być dumnym Europejczykiem? Jak najbardziej. Na pewnym poziomie samoświadomości możemy czuć się dumni z naszego pochodzenia i dziedzictwa nie tylko jako Polacy, ale też Europejczycy, kultywując kulturę i tradycje Europy, której jesteśmy współobywatelami. Główną cechą Europy jest rozwój. Nieprzerwany, niepohamowany i ambitny. To właśnie Stary Kontynent zawsze nadawał tempo rozwojowi świata i poganiał go do przodu. To Europejczycy rozpoczęli erę globalizacji, kolonizując odległe kontynenty, górując nad innymi cywilizacjami, nierzadko napawając mieszkańców innych regionów trwogą. Ogromne statki konkwistadorów budziły respekt, bo przewyższały wszystko, co inne ludy zdołały wybudować, a broń i wyposażenie kolonizatorów wydawały im się magicznymi artefaktami.

Czytaj także: Najnowszy numer „Tygodnika Solidarność”: Zielony Ład? Czas zapytać Polaków o zdanie!

Europejczyk zdobywca

Europejczycy przodowali, podbijali, wyzyskiwali i choć nie ma co być przesadnie dumnym z tych kart historii, bo otarlibyśmy się o europejski szowinizm, to trzeba przyznać, że mieszkańcy Europy przed nikim się nie kłaniali, a było dokładnie na odwrót. Co prawda, jako Polacy w kolonialnym wyścigu nie wzięliśmy udziału, bo sami musieliśmy bronić się przed imperializmem trzech mocarstw nowożytnej Europy i niestety im ulegliśmy. Cóż, plus tego jest taki, że dziś sami nie musimy bawić się w nawróconych grzeszników i kajać się za grzechy kolonizatorów, jak to robią np. Anglicy, klęcząc przed meczami piłki nożnej w imię tolerancji dla Czarnoskórych. Mała to cena za dekady niewolnictwa, dzięki któremu nad Imperium Brytyjskim nigdy nie zachodziło słońce, a które po dziś dzień czerpie profity ze swoich dawnych podbojów.

Ambitna, ale też brutalna historia Europy nauczyła nas, Europejczyków, że ekspansjonizm prędzej czy później prowadzi do tragedii, a rozwój gospodarczy można zapewnić sobie nie tylko agresją, ale również poprzez wspólne działanie i łączenie potencjałów całej Europy. I nawet jeśli na tym polu będzie dochodzić do konfliktu interesów czy różnicy zdań, to i tak unikniemy takiej hekatomby, jaką była II wojna światowa.

Zielony zwrot

U zarania tej idei powstała Europejska Wspólnota Węgla i Stali, mająca na celu zaprowadzenie pokoju w Europie poprzez współpracę gospodarczą i wspólny rozwój ekonomiczno-społeczny. To wychodziło świetnie. EWWiS z czasem przekształciła się w Unię Europejską, a rozwój jej członków był niezachwiany aż do czasu, gdy europejskie polityczne elity, kierowane chęcią stania się na nowo przodownikami świata, postanowiły uczynić z Europy pierwszy kontynent neutralny klimatycznie. Dzięki nowej polityce energetycznej, transportowej i podatkowej Europa stałaby się prekursorem walki z negatywnymi skutkami zmian klimatu i degradacji środowiska. W aspiracjach unijnych elit stalibyśmy się drogowskazem dla reszty świata, a może nawet wyrzutem sumienia dla innych mocarstw takich jak USA czy Chiny.

Problem w tym, że reszta świata nie bierze walki o klimat aż tak serio. Oczywiście deklaratywnie wszyscy mogą mówić o potrzebie redukcji emisji itp., ale w praktyce wspomniane Stany Zjednoczone czy Państwo Środka niespecjalnie starają się je realnie zredukować. Tutaj nikt nie chce zwolnić tempa rozwoju i opuścić gardy, bo już nie wyścig, a wojna gospodarcza trwa od dawna. Europa natomiast zaczyna zwalniać, wolniej oddychać, by wypuszczać z siebie mniej gazów. Bardzo to szlachetne, ale przez to jej udział w światowej gospodarce jest coraz mniejszy i co gorsza ośmiela to byłe ościenne mocarstwo do odbudowania swojej potęgi. Stary niedźwiedź śpiący na złożach paliw kopalnych nie ma i nie będzie miał oporów, by wykorzystać słabość Europy, która w swojej utopijnej wizji chce oprzeć swoją egzystencję na energii z wiatru i słońca, żywność importować z regionów, gdzie rolnictwo nie wymaga tylu nakładów pracy, a armię uczynić „zieloną”.

Założenia Zielonego Ładu

By zrobić z Europy pierwszy kontynent neutralny klimatycznie europejscy politycy i technokraci przyjęli plan, który zakłada redukcję emisji gazów cieplarnianych o 55% do 2030 roku względem roku 1990 („Fit For 55”), by finalnie osiągnąć zerowy poziom emisji w 2050 roku.

Plan ten zakłada takie ukierunkowanie energetyki, rolnictwa, transportu i wielu innych gałęzi przemysłu, by te nie generowały żadnych emisji – nie tylko spalin, ale nawet dwutlenku węgla. Niemożliwe? Nie w wyobraźni ludzi przesiadujących w Brukseli.

Kluczem do tego mają być Odnawialne Źródła Energii, które same w sobie nie są niczym złym. W końcu jeśli możemy czerpać energię z wiatru czy słońca niskim kosztem i przez długi czas, to czemu nie? Sęk w tym, że budowanie fundamentów Europy na czymś tak niestabilnym, to zbrodnia naiwności. Zarówno przemysł ciężki, rolnictwo, jak i wojsko potrzebują stabilnych źródeł energii. Energia zależna od warunków pogodowych taką nie jest. Co więcej, przemysł, rolnictwo czy armia zawsze będą emitować CO2, przynajmniej dopóki nie pojawi się nowa technologia, której dziś ludzkość jeszcze nie zna. Nie da się obecnie zaprojektować energochłonnych maszyn przemysłowych, ciągników czy czołgów napędzanych energią elektryczną. Ciężkie maszyny muszą spalać paliwo i nie ma tu innej opcji. Może kiedyś pojawi się na tyle wydajna technologia (np. wodorowa), która umożliwi napędzanie pojazdów bez konieczności wydobywania paliw kopalnych i ich spalania, ale na ten moment jest to science fiction. Obecnie nawet zwykłe auta elektryczne mają problem, żeby odpalić swoje silniki zimą, a my tu chcemy marzyć o zeroemisyjnych ciężarówkach, ciągnikach czy czołgach? Oznaczałoby to rezygnację z twardego przemysłu, rolnictwa i armii w Europie. Chcemy marzyć o bezemisyjnym kontynencie? OK, ale najpierw wytwórzmy rozwiązania technologiczne, które umożliwią realne działanie gospodarki w takiej polityce na szeroką skalę, a potem weźmy się za realizację zeroemisyjnej polityki. Nie na odwrót.

Czytaj także: Rolnicy wysypali obornik przed Wielkopolskim Urzędem Wojewódzkim w Poznaniu

Europa ma być silna

Wspólnota Europejska musi wrócić do swoich korzeni, którymi jest chęć budowy bezpiecznego kontynentu stojącego na solidnych fundamentach. Nie fasadowej utopii, której dobrobyt może runąć jak domek z kart przy silniejszym podmuchu ze Wschodu.

Rolnictwo, o czym najwyraźniej wielu zapomniało, jest jednym z fundamentów suwerenności i niezależności. Bezpieczeństwo żywnościowe jest nie mniej ważne od bezpieczeństwa energetycznego. Niestety, wygląda na to, że eurokraci ze szklanych wieżowców tak oderwali się od ziemi, że stwierdzili, iż żywność dla Europy można sobie zamówić z Ameryki Południowej czy Ukrainy, tak jak z Uber Eats. Najwyraźniej wyszli z założenia, że nie ma co sobie brudzić rąk jakimś niedzisiejszym rolnictwem, tylko postawić na jakże modny w biznesie outsourcing. Bardzo krótkowzroczne i niebezpieczne podejście. Owszem, żywność z krajów Mercosur (Wspólny Rynek Południa) jest i będzie tańsza od tej z Europy, bo w Ameryce Południowej okres wegetacji jest o wiele dłuższy niż u nas, za ciężką pracę ludziom mniej się płaci, nie ma tylu związków zawodowych, a i nikt nie narzuca odejścia od węgla czy rezygnacji ze sztucznych nawozów.

To wszystko ma krótkie nogi, bo wystarczy dowolny kryzys, który załamie łańcuchy dostaw, przez co zostaniemy jako Europejczycy z ręką w nocniku. Tym kryzysem może być wojna, nawet nie na naszym terytorium. Wystarczy, że w Ameryce Południowej zacznie się dymić albo na oceanach przestanie być spokojnie, jakaś cieśnina zostanie zablokowana, a wtedy szybko trzeba będzie szukać alternatywy. Zanim na nowo rozruszamy europejskie rolnictwo, pomrzemy z głodu lub uzależnimy się od innego dostawcy, np. Rosji. Co patrząc na wzrost importu zbóż z Rosji do Europy w latach 2022–2023, nie jest wykluczone.

To samo tyczy się przemysłu ciężkiego. Wypychając go poza Europę, sprawimy, że bardzo łatwo będzie można nas odciąć od dostaw stali, żelaza i innych materiałów niezbędnych np. do produkcji sprzętu obronnego. Wojna na Ukrainie codziennie pokazuje nam, jak duże zapasy zaopatrzenia i amunicji musi mieć państwo, które chce się bronić przed dużym agresorem. Europejskie huty i fabryki powinny dziś pracować pełną parą. Zamiast tego obumierają lub wynoszą się poza Europę z uwagi na wysokie ceny energii i coraz dotkliwsze obwarowania podatkowe związane z emisją.

Europa powinna szykować się na wojnę, przywdziać twardą, żeliwną zbroję i dobyć miecza. Zamiast tego zakrywa się listkami i puszcza dmuchawce na wietrze. Nic dziwnego, że Władimir Putin poczuł się na tyle ośmielony naiwnością Zachodu, by naruszyć status quo i próbować odbudować Wielką Rosję.

Fortes fortuna adiuvat

Czy to oznacza, że Unia ma całkowicie porzucić ekologię i aspiracje o byciu zielonym, przyjaznym naturze miejscem na globie? Absolutnie nie. Europa wciąż może być cywilizacyjnym wyznacznikiem dla reszty świata, zachwycać swoją kulturą, technologią, a także poszanowaniem praw człowieka i natury. Wszak ochrona przyrody jest ściśle powiązana z konserwatyzmem. Kluczem do sukcesu jest realne podejście do transformacji energetycznej i sposobu życia. Stawiajmy na energię atomową, która może być uzupełniana przez OZE, nie na odwrót. Rozwijajmy ekologiczny transport kolejowy i publiczny, który rozładuje nasze drogi i uniezależni nas od paliw kopalnych. Żyjmy mniej konsumpcyjnie, a karmmy naszego ducha, mamy czym! Zielone lasy, surowe góry, czyste jeziora – to są prawdziwe dobra narodowe Polaków, dlatego nie chcemy ich stracić, tylko zachować dla przyszłych pokoleń. Dbajmy o nie, nie zapominając, że w razie konieczności będziemy musieli ich bronić. To samo dotyczy wszystkich nacji Starego Kontynentu. Naszych skarbów nie obroni słaba Europa, uzależniona od innych, nieposiadająca własnych zasobów i zdolności wytwórczych. Dusząc się Zielonym Ładem, nie tylko nie uratujemy świata, lecz także samych siebie.


Tekst ukaże się w nowym numerze tygodnika "Solidarność" dostępnym już od środy w kioskach. 

Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>

 

 


 

POLECANE
Taką pozostanie w naszej pamięci. Żałoba w małopolskiej policji Wiadomości
"Taką pozostanie w naszej pamięci". Żałoba w małopolskiej policji

Małopolska Policja przekazała smutną informację o śmierci Honoraty Domin, pracownicy Komendy Powiatowej Policji w Myślenicach. Kobieta zmarła 5 grudnia, miała 48 lat i przez 26 lat była związana z Policją.

Zełenski zaprosił Karola Nawrockiego na Ukrainę. Jest odpowiedź Pałacu Prezydenckiego z ostatniej chwili
Zełenski zaprosił Karola Nawrockiego na Ukrainę. Jest odpowiedź Pałacu Prezydenckiego

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz poinformował w poniedziałek, że ustalana jest data spotkania prezydentów Polski i Ukrainy – Karola Nawrockiego oraz Wołodymyra Zełenskiego – w Warszawie.

Nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA szansą dla Polski tylko u nas
Nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA szansą dla Polski

Stany Zjednoczone ogłosiły nową Strategię Bezpieczeństwa Narodowego. USA są najpotężniejszym ekonomicznie i militarnie państwem świata, trzeba więc poważnie potraktować ten tekst. I odczytywać nie tylko to, co jest tam napisane wprost, ale także to, co jest między wierszami.

Nowe tanie połączenia kolejowe między Holandią a Niemcami Wiadomości
Nowe tanie połączenia kolejowe między Holandią a Niemcami

Holenderski startup GoVolta od marca uruchomi tanie połączenia kolejowe z Amsterdamu do Berlina i Hamburga. Dzięki cenom biletów przewoźnik ma być pierwszą realną konkurencją dla Nederlandse Spoorwegen i Deutsche Bahn na tych trasach.

Prokurator Ewa Wrzosek ukarana dyscyplinarnie z ostatniej chwili
Prokurator Ewa Wrzosek ukarana dyscyplinarnie

Izba Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego podtrzymała karę dyscyplinarną w postaci upomnienia dla prokurator Ewy Wrzosek za jej dwa wpisy na platformie X z lat 2022-2023.

Dobra wiadomość dla fanów Rancza. To już oficjalne Wiadomości
Dobra wiadomość dla fanów "Rancza". To już oficjalne

Po latach przerw i nieporozumień wiadomo to już oficjalnie: „Ranczo” doczeka się finałowego sezonu. Informację potwierdził producent serialu, Maciej Strzembosz. To właśnie on ogłosił przełom w mediach społecznościowych: „Właśnie dogadaliśmy się z TVP, będzie ostatni sezon 'Rancza', 6 odcinków. Więcej niebawem oficjalnymi kanałami TVP” - napisał na Facebooku.

Wołodymyr Zełenski zaprosił prezydenta Karola Nawrockiego na Ukrainę z ostatniej chwili
Wołodymyr Zełenski zaprosił prezydenta Karola Nawrockiego na Ukrainę

Prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował w poniedziałek, że zaprosił prezydenta Polski Karola Nawrockiego do złożenia wizyty na Ukrainie. Wyraził też gotowość do odwiedzenia Polski.

Orban: „Bruksela próbuje zmusić Węgry do płacenia jeszcze więcej” Wiadomości
Orban: „Bruksela próbuje zmusić Węgry do płacenia jeszcze więcej”

Węgry nie przyjmą ani jednego migranta, ani za żadnego nie zapłacą - napisał w poniedziałek na platformie X premier Węgier Viktor Orban, komentując wstępne zatwierdzenie przez szefów MSW państw członkowskich UE planu Komisji Europejskiej, dotyczącego mechanizmu solidarnościowego.

Londyn: Zełenski i liderzy E3 zabierają głos ws. planu pokojowego z ostatniej chwili
Londyn: Zełenski i liderzy E3 zabierają głos ws. planu pokojowego

Pałac Elizejski oświadczył w poniedziałek, że spotkanie liderów europejskich z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w Londynie pozwoliło na kontynuację „wspólnej pracy nad amerykańskim planem” pokojowym dla Ukrainy. Z Zełenskim spotkali się przywódcy Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji.

Jest nowy kandydat w wyścigu o przewodnictwo Polski 2050 z ostatniej chwili
Jest nowy kandydat w wyścigu o przewodnictwo Polski 2050

Poseł Polski 2050 Rafał Kasprzyk przekazał PAP, że zamierza wystartować w styczniowych wyborach na przewodniczącego ugrupowania. Wybory odbędą się w styczniu, czas na rejestrację kandydatów mija 10 grudnia. Przed Kasprzykiem o zamiarze kandydowania poinformowało pięciu polityków tego ugrupowania.

REKLAMA

Europa musi być silna, ale musi też... oddychać

Dla wielu krytyka Zielonego Ładu jest jednoznaczna z zamiarem wystąpienia z Unii Europejskiej. Absolutnie tak nie jest. Co więcej, prawdziwy euroentuzjasta powinien domagać się głębokiej rewizji Zielonego Ładu, który jest groźny dla Europy.
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / Altmann/Pixabay. CC

Czy Polak może być dumnym Europejczykiem? Jak najbardziej. Na pewnym poziomie samoświadomości możemy czuć się dumni z naszego pochodzenia i dziedzictwa nie tylko jako Polacy, ale też Europejczycy, kultywując kulturę i tradycje Europy, której jesteśmy współobywatelami. Główną cechą Europy jest rozwój. Nieprzerwany, niepohamowany i ambitny. To właśnie Stary Kontynent zawsze nadawał tempo rozwojowi świata i poganiał go do przodu. To Europejczycy rozpoczęli erę globalizacji, kolonizując odległe kontynenty, górując nad innymi cywilizacjami, nierzadko napawając mieszkańców innych regionów trwogą. Ogromne statki konkwistadorów budziły respekt, bo przewyższały wszystko, co inne ludy zdołały wybudować, a broń i wyposażenie kolonizatorów wydawały im się magicznymi artefaktami.

Czytaj także: Najnowszy numer „Tygodnika Solidarność”: Zielony Ład? Czas zapytać Polaków o zdanie!

Europejczyk zdobywca

Europejczycy przodowali, podbijali, wyzyskiwali i choć nie ma co być przesadnie dumnym z tych kart historii, bo otarlibyśmy się o europejski szowinizm, to trzeba przyznać, że mieszkańcy Europy przed nikim się nie kłaniali, a było dokładnie na odwrót. Co prawda, jako Polacy w kolonialnym wyścigu nie wzięliśmy udziału, bo sami musieliśmy bronić się przed imperializmem trzech mocarstw nowożytnej Europy i niestety im ulegliśmy. Cóż, plus tego jest taki, że dziś sami nie musimy bawić się w nawróconych grzeszników i kajać się za grzechy kolonizatorów, jak to robią np. Anglicy, klęcząc przed meczami piłki nożnej w imię tolerancji dla Czarnoskórych. Mała to cena za dekady niewolnictwa, dzięki któremu nad Imperium Brytyjskim nigdy nie zachodziło słońce, a które po dziś dzień czerpie profity ze swoich dawnych podbojów.

Ambitna, ale też brutalna historia Europy nauczyła nas, Europejczyków, że ekspansjonizm prędzej czy później prowadzi do tragedii, a rozwój gospodarczy można zapewnić sobie nie tylko agresją, ale również poprzez wspólne działanie i łączenie potencjałów całej Europy. I nawet jeśli na tym polu będzie dochodzić do konfliktu interesów czy różnicy zdań, to i tak unikniemy takiej hekatomby, jaką była II wojna światowa.

Zielony zwrot

U zarania tej idei powstała Europejska Wspólnota Węgla i Stali, mająca na celu zaprowadzenie pokoju w Europie poprzez współpracę gospodarczą i wspólny rozwój ekonomiczno-społeczny. To wychodziło świetnie. EWWiS z czasem przekształciła się w Unię Europejską, a rozwój jej członków był niezachwiany aż do czasu, gdy europejskie polityczne elity, kierowane chęcią stania się na nowo przodownikami świata, postanowiły uczynić z Europy pierwszy kontynent neutralny klimatycznie. Dzięki nowej polityce energetycznej, transportowej i podatkowej Europa stałaby się prekursorem walki z negatywnymi skutkami zmian klimatu i degradacji środowiska. W aspiracjach unijnych elit stalibyśmy się drogowskazem dla reszty świata, a może nawet wyrzutem sumienia dla innych mocarstw takich jak USA czy Chiny.

Problem w tym, że reszta świata nie bierze walki o klimat aż tak serio. Oczywiście deklaratywnie wszyscy mogą mówić o potrzebie redukcji emisji itp., ale w praktyce wspomniane Stany Zjednoczone czy Państwo Środka niespecjalnie starają się je realnie zredukować. Tutaj nikt nie chce zwolnić tempa rozwoju i opuścić gardy, bo już nie wyścig, a wojna gospodarcza trwa od dawna. Europa natomiast zaczyna zwalniać, wolniej oddychać, by wypuszczać z siebie mniej gazów. Bardzo to szlachetne, ale przez to jej udział w światowej gospodarce jest coraz mniejszy i co gorsza ośmiela to byłe ościenne mocarstwo do odbudowania swojej potęgi. Stary niedźwiedź śpiący na złożach paliw kopalnych nie ma i nie będzie miał oporów, by wykorzystać słabość Europy, która w swojej utopijnej wizji chce oprzeć swoją egzystencję na energii z wiatru i słońca, żywność importować z regionów, gdzie rolnictwo nie wymaga tylu nakładów pracy, a armię uczynić „zieloną”.

Założenia Zielonego Ładu

By zrobić z Europy pierwszy kontynent neutralny klimatycznie europejscy politycy i technokraci przyjęli plan, który zakłada redukcję emisji gazów cieplarnianych o 55% do 2030 roku względem roku 1990 („Fit For 55”), by finalnie osiągnąć zerowy poziom emisji w 2050 roku.

Plan ten zakłada takie ukierunkowanie energetyki, rolnictwa, transportu i wielu innych gałęzi przemysłu, by te nie generowały żadnych emisji – nie tylko spalin, ale nawet dwutlenku węgla. Niemożliwe? Nie w wyobraźni ludzi przesiadujących w Brukseli.

Kluczem do tego mają być Odnawialne Źródła Energii, które same w sobie nie są niczym złym. W końcu jeśli możemy czerpać energię z wiatru czy słońca niskim kosztem i przez długi czas, to czemu nie? Sęk w tym, że budowanie fundamentów Europy na czymś tak niestabilnym, to zbrodnia naiwności. Zarówno przemysł ciężki, rolnictwo, jak i wojsko potrzebują stabilnych źródeł energii. Energia zależna od warunków pogodowych taką nie jest. Co więcej, przemysł, rolnictwo czy armia zawsze będą emitować CO2, przynajmniej dopóki nie pojawi się nowa technologia, której dziś ludzkość jeszcze nie zna. Nie da się obecnie zaprojektować energochłonnych maszyn przemysłowych, ciągników czy czołgów napędzanych energią elektryczną. Ciężkie maszyny muszą spalać paliwo i nie ma tu innej opcji. Może kiedyś pojawi się na tyle wydajna technologia (np. wodorowa), która umożliwi napędzanie pojazdów bez konieczności wydobywania paliw kopalnych i ich spalania, ale na ten moment jest to science fiction. Obecnie nawet zwykłe auta elektryczne mają problem, żeby odpalić swoje silniki zimą, a my tu chcemy marzyć o zeroemisyjnych ciężarówkach, ciągnikach czy czołgach? Oznaczałoby to rezygnację z twardego przemysłu, rolnictwa i armii w Europie. Chcemy marzyć o bezemisyjnym kontynencie? OK, ale najpierw wytwórzmy rozwiązania technologiczne, które umożliwią realne działanie gospodarki w takiej polityce na szeroką skalę, a potem weźmy się za realizację zeroemisyjnej polityki. Nie na odwrót.

Czytaj także: Rolnicy wysypali obornik przed Wielkopolskim Urzędem Wojewódzkim w Poznaniu

Europa ma być silna

Wspólnota Europejska musi wrócić do swoich korzeni, którymi jest chęć budowy bezpiecznego kontynentu stojącego na solidnych fundamentach. Nie fasadowej utopii, której dobrobyt może runąć jak domek z kart przy silniejszym podmuchu ze Wschodu.

Rolnictwo, o czym najwyraźniej wielu zapomniało, jest jednym z fundamentów suwerenności i niezależności. Bezpieczeństwo żywnościowe jest nie mniej ważne od bezpieczeństwa energetycznego. Niestety, wygląda na to, że eurokraci ze szklanych wieżowców tak oderwali się od ziemi, że stwierdzili, iż żywność dla Europy można sobie zamówić z Ameryki Południowej czy Ukrainy, tak jak z Uber Eats. Najwyraźniej wyszli z założenia, że nie ma co sobie brudzić rąk jakimś niedzisiejszym rolnictwem, tylko postawić na jakże modny w biznesie outsourcing. Bardzo krótkowzroczne i niebezpieczne podejście. Owszem, żywność z krajów Mercosur (Wspólny Rynek Południa) jest i będzie tańsza od tej z Europy, bo w Ameryce Południowej okres wegetacji jest o wiele dłuższy niż u nas, za ciężką pracę ludziom mniej się płaci, nie ma tylu związków zawodowych, a i nikt nie narzuca odejścia od węgla czy rezygnacji ze sztucznych nawozów.

To wszystko ma krótkie nogi, bo wystarczy dowolny kryzys, który załamie łańcuchy dostaw, przez co zostaniemy jako Europejczycy z ręką w nocniku. Tym kryzysem może być wojna, nawet nie na naszym terytorium. Wystarczy, że w Ameryce Południowej zacznie się dymić albo na oceanach przestanie być spokojnie, jakaś cieśnina zostanie zablokowana, a wtedy szybko trzeba będzie szukać alternatywy. Zanim na nowo rozruszamy europejskie rolnictwo, pomrzemy z głodu lub uzależnimy się od innego dostawcy, np. Rosji. Co patrząc na wzrost importu zbóż z Rosji do Europy w latach 2022–2023, nie jest wykluczone.

To samo tyczy się przemysłu ciężkiego. Wypychając go poza Europę, sprawimy, że bardzo łatwo będzie można nas odciąć od dostaw stali, żelaza i innych materiałów niezbędnych np. do produkcji sprzętu obronnego. Wojna na Ukrainie codziennie pokazuje nam, jak duże zapasy zaopatrzenia i amunicji musi mieć państwo, które chce się bronić przed dużym agresorem. Europejskie huty i fabryki powinny dziś pracować pełną parą. Zamiast tego obumierają lub wynoszą się poza Europę z uwagi na wysokie ceny energii i coraz dotkliwsze obwarowania podatkowe związane z emisją.

Europa powinna szykować się na wojnę, przywdziać twardą, żeliwną zbroję i dobyć miecza. Zamiast tego zakrywa się listkami i puszcza dmuchawce na wietrze. Nic dziwnego, że Władimir Putin poczuł się na tyle ośmielony naiwnością Zachodu, by naruszyć status quo i próbować odbudować Wielką Rosję.

Fortes fortuna adiuvat

Czy to oznacza, że Unia ma całkowicie porzucić ekologię i aspiracje o byciu zielonym, przyjaznym naturze miejscem na globie? Absolutnie nie. Europa wciąż może być cywilizacyjnym wyznacznikiem dla reszty świata, zachwycać swoją kulturą, technologią, a także poszanowaniem praw człowieka i natury. Wszak ochrona przyrody jest ściśle powiązana z konserwatyzmem. Kluczem do sukcesu jest realne podejście do transformacji energetycznej i sposobu życia. Stawiajmy na energię atomową, która może być uzupełniana przez OZE, nie na odwrót. Rozwijajmy ekologiczny transport kolejowy i publiczny, który rozładuje nasze drogi i uniezależni nas od paliw kopalnych. Żyjmy mniej konsumpcyjnie, a karmmy naszego ducha, mamy czym! Zielone lasy, surowe góry, czyste jeziora – to są prawdziwe dobra narodowe Polaków, dlatego nie chcemy ich stracić, tylko zachować dla przyszłych pokoleń. Dbajmy o nie, nie zapominając, że w razie konieczności będziemy musieli ich bronić. To samo dotyczy wszystkich nacji Starego Kontynentu. Naszych skarbów nie obroni słaba Europa, uzależniona od innych, nieposiadająca własnych zasobów i zdolności wytwórczych. Dusząc się Zielonym Ładem, nie tylko nie uratujemy świata, lecz także samych siebie.


Tekst ukaże się w nowym numerze tygodnika "Solidarność" dostępnym już od środy w kioskach. 

Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>

 

 



 

Polecane