[Felieton „TS”] Karol Gac: Do skutku
Wydaje się, że centrum rolniczych protestów – przynajmniej na chwilę – przeniosło się do Polski. Najpierw mieliśmy duży marsz na Warszawę, co doprowadziło do rozmów z premierem Donaldem Tuskiem, a następnie decyzję Solidarności, by czynnie wesprzeć protestujących rolników.
„Władza gra na zwłokę”
Niestety odnoszę wrażenie, że władza gra na zwłokę, by protest „przeczekać” albo go maksymalnie rozwodnić. Z jednej strony do rolników najpierw płynęły z rządu skrajnie sprzeczne sygnały – od sugestii siłowego przerwania protestu przy granicy po „zrozumienie” i „akceptację” ich postulatów – by z drugiej strony pozorować rozmowy przy okrągłym stole.
Wydaje się, że postawa władzy zależy w tym przypadku przede wszystkim od stopnia poparcia dla protestujących (a jest wysoki) oraz od dynamiki wydarzeń. Tym bardziej, że już podczas rozmów w Centrum Dialogu Społecznego mieliśmy do czynienia z klasyczną próbą wewnętrznego skłócenia środowiska. Rządzący, podobnie jak protestujący, doskonale zdają sobie sprawę z kalendarza wyborczego. W końcu za niespełna miesiąc odbędą się wybory samorządowe, a dwa miesiące później wybory do Parlamentu Europejskiego. Ponadto zbliża się czas prac polowych, co także nie jest bez znaczenia.
Kampania informacyjna Solidarności
Przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” Piotr Duda nie tylko zapowiedział udział związkowców na proteście, ale także przygotowanie kampanii informacyjnej, aby „zwiększyć świadomość społeczną na temat Europejskiego Zielonego Ładu i związanych z nim kosztów”. – Musimy dotrzeć do społeczeństwa i pokazać, że skutki Zielonego Ładu dosięgną nie tylko rolnictwa, górnictwa i całego naszego przemysłu, ale także indywidualnego odbiorcy – wskazał. To bardzo dobra inicjatywa, bo choć o negatywnych, przede wszystkim ekonomicznych, konsekwencjach Zielonego Ładu mówi się coraz więcej, to jest to dalece niewystarczające. Pierwszą odsłonę tej kampanii informacyjnej mogliśmy zobaczyć za sprawą portalu Tysol.pl, który przygotował specjalny spot.
Tym razem klucze do rozwiązania dużej części problemów leżą w Brukseli. Pytanie, czy eurokraci pod wpływem masowych protestów zrobią krok w tył. Na razie brną bowiem w swoje szaleństwa, czego dowodem jest np. przyjęcie przez Parlament Europejski przepisów o odbudowie zasobów przyrodniczych. Wszystko, byleby zdążyć przed czerwcowymi wyborami. Pozostaje mieć nadzieję, że Solidarność rolnicza i europejskie protesty odniosą skutek. Nawet jeśli nie teraz, to w niedalekiej przyszłości. W interesie nas wszystkich.
Autor jest dziennikarzem portalu DoRzeczy.pl.