Komisja Burdenki już w swojej pełnej nazwie założyła, kto jest odpowiedzialny za mord na Polakach w Katyniu

Pełna nazwa tzw. Komisji Burdenki brzmiała: Komisja Specjalna do spraw Ustalenia i Zbadania Okoliczności Rozstrzelania przez Niemieckich Najeźdźców Faszystowskich w Lesie Katyńskim (w pobliżu Smoleńska) Jeńców Wojennych Oficerów Polskich. Sowiecka komisja już w swojej nazwie założyła, kto jest odpowiedzialny za mord na Polakach.
Ręce związane na plecach, tzw.
Ręce związane na plecach, tzw. "węzeł katyński" / fot. Wikimedia Commons/Andros64

Jak pisał Andrzej Przewoźnik, celem komisji było „nie znalezienie prawdy, lecz jej ukrycie i zafałszowanie”. Sowieci, w odróżnieniu od Niemców, nie zaprosili do udziału w pracach prowadzonych w Katyniu przedstawicieli państw neutralnych czy sojuszniczych, nie było mowy o zagranicznych ekspertach medycznych ani o przedstawicielach Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Zaproszono za to do Lasu Katyńskiego kilkunastu dziennikarzy z krajów koalicji antyhitlerowskiej.

Przyjechali oni na miejsce specjalnym pociągiem z Moskwy. Był 22 stycznia 1944 r.

Kwiat inteligencji

„Jedynie prawda jest ciekawa” – to motto całej twórczości Józefa Mackiewicza, zarówno beletrystycznej, jak i publicystycznej. Autor już przed 1939 r., będąc reporterem wileńskiego dziennika „Słowo”, był znany ze swej antykomunistycznej postawy. Gdy wybuchła wojna, Mackiewicz nie uciekł na Zachód. Został na Wileńszczyźnie, która niedługo potem stała się republiką ZSRS. Życie pod sowiecką okupacją opisał w powieści „Droga donikąd”. Kolejną, tym razem niemiecką, okupację zobrazował w powieści „Nie trzeba głośno mówić”. Mackiewicz, opisując tamte lata, zderzył fikcyjne postacie z autentycznymi osobami czy wydarzeniami. W ten sposób stworzył niebanalną, ale zgodnie z jego mottem, prawdziwą panoramę okupowanej Wileńszczyzny, co zresztą nie wszystkim się spodobało.

Największą, według komunistów, zbrodnią Mackiewicza była jego wizyta w Katyniu w 1943 r. Odbyła się ona na zaproszenie Niemców, ale za zgodą Armii Krajowej. Pisarz zobaczył tam masowe groby, w których leżeli zamordowani wiosną 1940 r. polscy oficerowie. Aby rodacy dowiedzieli się, co tam widział, zdecydował się na wywiad dla niemieckiej gadzinówki. Zdecydował się na to z jednego powodu – byli tacy, którzy nie wierzyli Niemcom w sprawie Katynia. On chciał im uświadomić, że to była faktycznie zbrodnia dokonana przez sowieckie NKWD.

Wywiad jest wstrząsający, a Mackiewicz mówił w nim m.in.:

„Jeden, dwa, trzy trupy ludzkie robią już ciężkie i przygniatające wrażenie. Proszę sobie wyobrazić ich tysiące, tysiące, i wszystkie w mundurach oficerów polskich... Kwiat inteligencji, rycerstwo narodu! Tworzą warstwy w głąb, warstwy ciał ludzkich jedne na drugich”.
Do końca życia Mackiewicz walczył o prawdę o zbrodni katyńskiej, a nie było to łatwe, ponieważ na jej temat kłamali Sowieci, czyli sprawcy, a państwa zachodnie – w imię swojej racji stanu, nie chciały o tej prawdzie słyszeć, zaś dziennikarze legitymizowali owe kłamstwo. Choćby część z tych, których w styczniu 1944 r. Sowieci przywieźli do Katynia.

Propaganda

Jesienią 1944 r. w Moskwie wydrukowano niewielką książeczkę zatytułowaną „Prawda o Katyniu” nakładem Związku Patriotów Polskich (kosztowała 50 kopiejek). Na 32 stronach zebrano teksty, których autorzy udowadniali, że w katyńskim lesie mordowali Niemcy. To oni mieli strzelać w tył głowy polskim oficerom i było to jesienią roku 1941.

„Pożyteczni idioci” – tak Lenin miał określić zachodnich żurnalistów przychylnie piszących o rewolucji i bolszewizmie. Właśnie m.in. tacy dziennikarze zostali zaproszeni przez Komisję Burdenki.

Jerome Davis, korespondent kanadyjskiego dziennika „Toronto Star”, wracając z Katynia, napisał reportaż, w którym udowadniał, że to, co zobaczył, wskazuje na Niemców jako tych, którzy mordowali w Kozich Górach. Wszystkie działania sowieckiej komisji dowiodły w sposób ostateczny, że „wbrew twierdzeniom Niemców Rosjanie nie dokonali tej zbrodni”.

Davis po raz pierwszy poznał Rosję w czasie I wojny światowej. Po zakończeniu światowego konfliktu był przeciwny amerykańskiej interwencji wojskowej w Rosji podczas wojny domowej. W 1920 r. wrócił do USA, ale do ZSRS przyjeżdżał co jakiś czas.

Gdy wybuchła II wojna światowa, Davis znów był korespondentem „Toronto Star” w Moskwie. Po wojnie potrafił napisać, że sowieckie obozy koncentracyjne są przeznaczone wyłącznie dla przestępców, a jeśli znajdą się niewinni, którzy tam trafiają, to jest to wina… rządu USA. Pisał też, że Zachód obawia się ZSRS, ponieważ gospodarka planowa odniosła sukces, najpierw w Związku Sowieckim, a następnie w Czechosłowacji i Polsce.

Reporter Edmund Stevens zmarł w 1992 r. w wieku 81 lat w Moskwie. Amerykański dziennikarz był korespondentem w Związku Sowieckim od lat 30. Gdy zmarł, „The New York Times” pisał, że Stevens był oskarżony o wieloletnią współpracę z władzami sowieckimi, lub nawet z KGB, czemu zawsze zaprzeczał, ale na dwa lata przed śmiercią powiedział w jednym z wywiadów, że wówczas: „Czuło się, że wyłania się nowy wspaniały świat”. O tym laureacie Nagrody Pulitzera (1950 r.) amerykańscy historycy pisali, że był zwerbowany przez Komintern, a NKWD wymieniało Stevensa jako swoje źródło (był także tajnym członkiem Komunistycznej Partii USA). Dziennikarz chwalił pakt Ribbentrop-Mołotow i krytykował narody, które sprzeciwiały się sowieckiej dominacji w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy znalazł się wśród dziennikarzy, których Sowieci zawieźli do Katynia, napisał reportaż dla amerykańskiego dziennika „Christian Science Monitor”, w którym winą za mordy obarczył oczywiście Niemców.

Amerykański polityk Hiram Johnson pod koniec I wojny światowej wypowiedział słynne zdanie: „Pierwszą ofiarą wojny jest prawda”, co potwierdza nie tylko historia, ale również współczesność.

Trzeci artykuł zachodniego dziennikarza, zamieszczony w książeczce wydanej przez ZPP, był pióra Alexandra Wertha, moskiewskiego korespondenta pism „Sunday Times”, „The Guardian” i BBC. Pisał on m.in.: „Fakty, wbrew twierdzeniom Niemców, wykazały niezbicie, że zbrodnia nie została dokonana w roku 1940. Fakty ostatecznie zadały kłam niemieckim oskarżeniom, że Rosjanie zamordowali polskich oficerów”.

Werth, tak jak Józef Mackiewicz, urodził się w Sankt Petersburgu w roku 1901, był o rok starszy od polskiego pisarza. Po rewolucji w roku 1917 nastoletni Alexander Werth uciekł wraz z ojcem z Rosji do Wielkiej Brytanii. Gdy wybuchła wojna niemiecko-sowiecka, został korespondentem w ZSRS.

Trzeba przyznać, że w swojej książce „Rosja w wojnie 1941–1945” Werth pisał już inaczej: „Dla Rosjan punktem wyjścia w trakcie całego śledztwa było to, że należało od razu wykluczyć wszelką myśl, że Polacy mogli zostać zabici przez Rosjan: taka myśl sama w sobie była obraźliwa i niedopuszczalna, nie było więc żadnej konieczności zwracania uwagi na fakty, które mogłyby prowadzić do «usprawiedliwiania» Rosjan. Najważniejszą rzeczą było oskarżenie Niemców, ale usprawiedliwienie Rosjan było zupełnie niepotrzebne”.

Spektakl dla Zachodu

Konferencja prasowa odbyła się 22 stycznia 1944 r. o godz. 16.30. Najpierw przemawiali członkowie Komisji Burdenki. Dziennikarze usłyszeli m.in., że do lipca 1941 r. Las Katyński był ulubionym miejsce odpoczynku dla mieszkańców Smoleńska. Ludzie chodzili po tamtejszych lasach w poszukiwaniu grzybów i jagód, paśli bydło, ale gdy wkroczyli Niemcy, teren ogrodzili drutem kolczastym i wystawili warty. Polscy jeńscy, których nie zdążono ewakuować po napaści Niemiec na Związek Sowiecki, przez jakiś czas pracowali dla Rzeszy. Jednak pod koniec sierpnia lub we wrześniu 1941 r. Niemcy ich rozstrzelali.

– Czując niepewność swojej sytuacji i być może nawet zamierzając się wycofać, Niemcy pospiesznie zacierali ślady swojej zbrodni. W tym celu rozkopali mogiły, starali się znaleźć świadków, którzy mogliby zeznać to, co było potrzebne Niemcom, przywozili do tych mogił jeszcze inne ciała z innych mogił leżących w innych miejscach i próbowali zorganizować prowokację – mówił reporterem Władimir Potiomkin, jeden z członków Komisji Burdenki.

Rosjanie początkowo nie przewidywali tego, że zagraniczni goście mogliby im zadawać pytania, jednak ostatecznie doszli do wniosku, że to może zostać przez nich źle odebrane i wywoła złe wrażenie. Żurnalistów interesowała m.in. liczba polskich jeńców wojennych na tym terenie w przededniu wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, gdzie znajdowały się ich obozy, dlaczego do tej pory nie przesłuchano jeńców niemieckich.

Jeden z korespondentów zwrócił uwagę na zimową bieliznę na trupie jednego z polskich oficerów. Wskazywało to, że Polacy zostali raczej rozstrzelani w kwietniu 1940 r., a nie w sierpniu i wrześniu 1941 r. Sowiecki lekarz przyznał, że na innych ciałach również jest taka bielizna. Rosjanie tłumaczyli to tym, że klimat w Polsce jest niepewny, dlatego płaszcze z futrem i długa bielizna mogą być noszone nawet we wrześniu.

Józef Mackiewicz w swej książce „Sprawa mordu katyńskiego” cytuje Williama White’a, amerykańskiego dziennikarza, który o zagranicznych korespondentach wizytujących Katyń tak pisał: „Większość angloamerykańskich korespondentów – biegłych obserwatorów – uwierzyła, zanim jeszcze przybyła, że to Niemcy dokonali tego mordu”. Wiedział, co pisze, gdyż był wówczas w delegacji zaproszonej do Katynia.

Reporterzy podawali, że Sowieci przedstawili im nie tylko dokumenty i dowody rzeczowe, ale również świadków niemieckiej zbrodni. Wśród nich był m.in. Parfien Kisielow, który miał być bity przez Niemców tak, że stracił słuch, a wszystko po to, by wówczas, w 1943 r., świadczył przeciwko Sowietom. Prawda była taka, że to NKWD zmusiło Kisielowa torturami, by obciążył winą Niemców, za co on i jego syn mieli zostać zwolnieni z więzienia. Sam przewodniczący komisji Nikołaj Burdenko miał wątpliwości, słuchając mętnych zeznań Kisielowa:

– Nalegam na wykonanie ekspertyzy psychiki i badanie słuchu Kisielowa. On nie wie, jaki lekarz go leczył, a to komplikuje sprawę. Nikt nie ma wątpliwości co do prawdziwości jego zeznań, ale trzeba je uściślić. Trzeba wydobyć z niego jasne zeznania, nagrać je. Kisielowa trzeba wysłać na badania do szpitala, a do nagrania jego zeznań znów go wezwiemy.

„Świadków” przedstawionych reporterom było kilku, ale im już dziennikarze nie mogli zadawać pytań, tak jak członkom komisji.
Rosyjska historyk profesor Natalia Lebiediewa nazwała spotkanie Komisji Burdenki z zachodnimi dziennikarzami „spektaklem”.

Tekst pochodzi z 3 (1824) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
FIFA odsłania karty. Oto możliwi przeciwnicy biało-czerwonych z ostatniej chwili
FIFA odsłania karty. Oto możliwi przeciwnicy biało-czerwonych

Piłkarska reprezentacja Polski, w przypadku awansu z baraży do mistrzostw świata, rozegra pierwszy mecz mundialu 15 czerwca z Tunezją w Guadalupe/Monterrey w Meksyku. Pięć dni później czeka w Houston Holandia, a 26 czerwca w Arlington/Dallas - Japonia.

Znana polska piosenkarka w żałobie. Przekazała smutne wieści Wiadomości
Znana polska piosenkarka w żałobie. Przekazała smutne wieści

Małgorzata Ostrowska poinformowała o śmierci swojego męża, Jacka Gulczyńskiego. Artystka przekazała tę wiadomość w poruszającym wpisie na Instagramie. Kilka dni wcześniej opowiadała, że jej małżonek przebywa w poznańskim Hospicjum Palium.

Sezon grzewczy znowu zbiera żniwo. Strażacy apelują Wiadomości
Sezon grzewczy znowu zbiera żniwo. Strażacy apelują

Od 1 października do 5 grudnia strażacy odnotowali ponad 5 tys. pożarów w budynkach mieszkalnych, w wyniku których zmarły 82 osoby - przekazał w sobotę rzecznik prasowy komendanta głównego PSP st. bryg. Karol Kierzkowski. Strażacy apelują o stosowanie czujek dymu i czadu w domach.

Nowa strategia USA to przełom. Polska przed geopolitycznym testem tylko u nas
Nowa strategia USA to przełom. Polska przed geopolitycznym testem

Nowa strategia bezpieczeństwa USA to geopolityczny wstrząs, który zmienia układ sił na świecie. Waszyngton przenosi uwagę z Europy na Azję, a Polska dostaje wyraźny sygnał: możemy być ważnym elementem geopolitycznej układanki, ale czas samodzielnie zadbać o własne bezpieczeństwo.

Chaos na lotnisku w Wilnie. Rząd szykuje stan wyjątkowy Wiadomości
Chaos na lotnisku w Wilnie. Rząd szykuje stan wyjątkowy

Władze lotniska w Wilnie poinformowały w sobotę po południu o tymczasowym wstrzymaniu ruchu samolotów po wykryciu balonów przemytniczych nadlatujących z Białorusi. To kolejny taki incydent w ostatnich tygodniach.

Świąteczne zakupy w sieci. Policja radzi, na co uważać Wiadomości
Świąteczne zakupy w sieci. Policja radzi, na co uważać

Wraz z początkiem grudnia Polacy ruszyli na poszukiwania prezentów. Coraz więcej tych zakupów odbywa się w internecie, dlatego policja przypomina o podstawowych zasadach bezpieczeństwa. Wystarczy chwila nieuwagi, a możemy stracić pieniądze.

Nalot ABW na Profeto. Mec. Wąsowski: Mój mandant dostał zawału serca z ostatniej chwili
Nalot ABW na Profeto. Mec. Wąsowski: Mój mandant dostał zawału serca

Chodzi o pana Dariusza, dostawcę sprzętu do Fundacji Profeto, wobec którego ABW podjęło czynności bez udziału adwokata. W trakcie tych czynności pan Dariusz doznał zawału serca.

Wymagający konkurs w Wiśle. Jeden z biało-czerwonych uratował honor Wiadomości
Wymagający konkurs w Wiśle. Jeden z biało-czerwonych uratował honor

Sobotni konkurs Pucharu Świata w Wiśle ponownie okazał się trudny dla reprezentacji Polski. Po piątkowych kwalifikacjach, w których odpadło aż pięciu naszych zawodników, w konkursie wystartowało tylko pięciu biało-czerwonych. Najlepszym z nich był Piotr Żyła, który zajął 14. miejsce - to jego najlepszy wynik w tym sezonie.

Leżałam na ziemi i płakałam. Szczere wyznanie uczestniczki TzG Wiadomości
"Leżałam na ziemi i płakałam". Szczere wyznanie uczestniczki "TzG"

Decyzja Agnieszki Kaczorowskiej o odejściu z „Tańca z gwiazdami” wywołała szerokie poruszenie wśród fanów programu. Choć informację przekazała w emocjonalnym wpisie na Instagramie, dopiero teraz opowiedziała, co naprawdę działo się w ostatnich miesiącach.

Mgła i mżawka przez cały weekend. IMGW ostrzega Wiadomości
Mgła i mżawka przez cały weekend. IMGW ostrzega

Przez weekend będzie pochmurnie, ze słabymi opadami deszczu lub mżawki, cały czas będą utrzymywać się mgły - poinformował PAP synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Michał Kowalczuk.

REKLAMA

Komisja Burdenki już w swojej pełnej nazwie założyła, kto jest odpowiedzialny za mord na Polakach w Katyniu

Pełna nazwa tzw. Komisji Burdenki brzmiała: Komisja Specjalna do spraw Ustalenia i Zbadania Okoliczności Rozstrzelania przez Niemieckich Najeźdźców Faszystowskich w Lesie Katyńskim (w pobliżu Smoleńska) Jeńców Wojennych Oficerów Polskich. Sowiecka komisja już w swojej nazwie założyła, kto jest odpowiedzialny za mord na Polakach.
Ręce związane na plecach, tzw.
Ręce związane na plecach, tzw. "węzeł katyński" / fot. Wikimedia Commons/Andros64

Jak pisał Andrzej Przewoźnik, celem komisji było „nie znalezienie prawdy, lecz jej ukrycie i zafałszowanie”. Sowieci, w odróżnieniu od Niemców, nie zaprosili do udziału w pracach prowadzonych w Katyniu przedstawicieli państw neutralnych czy sojuszniczych, nie było mowy o zagranicznych ekspertach medycznych ani o przedstawicielach Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Zaproszono za to do Lasu Katyńskiego kilkunastu dziennikarzy z krajów koalicji antyhitlerowskiej.

Przyjechali oni na miejsce specjalnym pociągiem z Moskwy. Był 22 stycznia 1944 r.

Kwiat inteligencji

„Jedynie prawda jest ciekawa” – to motto całej twórczości Józefa Mackiewicza, zarówno beletrystycznej, jak i publicystycznej. Autor już przed 1939 r., będąc reporterem wileńskiego dziennika „Słowo”, był znany ze swej antykomunistycznej postawy. Gdy wybuchła wojna, Mackiewicz nie uciekł na Zachód. Został na Wileńszczyźnie, która niedługo potem stała się republiką ZSRS. Życie pod sowiecką okupacją opisał w powieści „Droga donikąd”. Kolejną, tym razem niemiecką, okupację zobrazował w powieści „Nie trzeba głośno mówić”. Mackiewicz, opisując tamte lata, zderzył fikcyjne postacie z autentycznymi osobami czy wydarzeniami. W ten sposób stworzył niebanalną, ale zgodnie z jego mottem, prawdziwą panoramę okupowanej Wileńszczyzny, co zresztą nie wszystkim się spodobało.

Największą, według komunistów, zbrodnią Mackiewicza była jego wizyta w Katyniu w 1943 r. Odbyła się ona na zaproszenie Niemców, ale za zgodą Armii Krajowej. Pisarz zobaczył tam masowe groby, w których leżeli zamordowani wiosną 1940 r. polscy oficerowie. Aby rodacy dowiedzieli się, co tam widział, zdecydował się na wywiad dla niemieckiej gadzinówki. Zdecydował się na to z jednego powodu – byli tacy, którzy nie wierzyli Niemcom w sprawie Katynia. On chciał im uświadomić, że to była faktycznie zbrodnia dokonana przez sowieckie NKWD.

Wywiad jest wstrząsający, a Mackiewicz mówił w nim m.in.:

„Jeden, dwa, trzy trupy ludzkie robią już ciężkie i przygniatające wrażenie. Proszę sobie wyobrazić ich tysiące, tysiące, i wszystkie w mundurach oficerów polskich... Kwiat inteligencji, rycerstwo narodu! Tworzą warstwy w głąb, warstwy ciał ludzkich jedne na drugich”.
Do końca życia Mackiewicz walczył o prawdę o zbrodni katyńskiej, a nie było to łatwe, ponieważ na jej temat kłamali Sowieci, czyli sprawcy, a państwa zachodnie – w imię swojej racji stanu, nie chciały o tej prawdzie słyszeć, zaś dziennikarze legitymizowali owe kłamstwo. Choćby część z tych, których w styczniu 1944 r. Sowieci przywieźli do Katynia.

Propaganda

Jesienią 1944 r. w Moskwie wydrukowano niewielką książeczkę zatytułowaną „Prawda o Katyniu” nakładem Związku Patriotów Polskich (kosztowała 50 kopiejek). Na 32 stronach zebrano teksty, których autorzy udowadniali, że w katyńskim lesie mordowali Niemcy. To oni mieli strzelać w tył głowy polskim oficerom i było to jesienią roku 1941.

„Pożyteczni idioci” – tak Lenin miał określić zachodnich żurnalistów przychylnie piszących o rewolucji i bolszewizmie. Właśnie m.in. tacy dziennikarze zostali zaproszeni przez Komisję Burdenki.

Jerome Davis, korespondent kanadyjskiego dziennika „Toronto Star”, wracając z Katynia, napisał reportaż, w którym udowadniał, że to, co zobaczył, wskazuje na Niemców jako tych, którzy mordowali w Kozich Górach. Wszystkie działania sowieckiej komisji dowiodły w sposób ostateczny, że „wbrew twierdzeniom Niemców Rosjanie nie dokonali tej zbrodni”.

Davis po raz pierwszy poznał Rosję w czasie I wojny światowej. Po zakończeniu światowego konfliktu był przeciwny amerykańskiej interwencji wojskowej w Rosji podczas wojny domowej. W 1920 r. wrócił do USA, ale do ZSRS przyjeżdżał co jakiś czas.

Gdy wybuchła II wojna światowa, Davis znów był korespondentem „Toronto Star” w Moskwie. Po wojnie potrafił napisać, że sowieckie obozy koncentracyjne są przeznaczone wyłącznie dla przestępców, a jeśli znajdą się niewinni, którzy tam trafiają, to jest to wina… rządu USA. Pisał też, że Zachód obawia się ZSRS, ponieważ gospodarka planowa odniosła sukces, najpierw w Związku Sowieckim, a następnie w Czechosłowacji i Polsce.

Reporter Edmund Stevens zmarł w 1992 r. w wieku 81 lat w Moskwie. Amerykański dziennikarz był korespondentem w Związku Sowieckim od lat 30. Gdy zmarł, „The New York Times” pisał, że Stevens był oskarżony o wieloletnią współpracę z władzami sowieckimi, lub nawet z KGB, czemu zawsze zaprzeczał, ale na dwa lata przed śmiercią powiedział w jednym z wywiadów, że wówczas: „Czuło się, że wyłania się nowy wspaniały świat”. O tym laureacie Nagrody Pulitzera (1950 r.) amerykańscy historycy pisali, że był zwerbowany przez Komintern, a NKWD wymieniało Stevensa jako swoje źródło (był także tajnym członkiem Komunistycznej Partii USA). Dziennikarz chwalił pakt Ribbentrop-Mołotow i krytykował narody, które sprzeciwiały się sowieckiej dominacji w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy znalazł się wśród dziennikarzy, których Sowieci zawieźli do Katynia, napisał reportaż dla amerykańskiego dziennika „Christian Science Monitor”, w którym winą za mordy obarczył oczywiście Niemców.

Amerykański polityk Hiram Johnson pod koniec I wojny światowej wypowiedział słynne zdanie: „Pierwszą ofiarą wojny jest prawda”, co potwierdza nie tylko historia, ale również współczesność.

Trzeci artykuł zachodniego dziennikarza, zamieszczony w książeczce wydanej przez ZPP, był pióra Alexandra Wertha, moskiewskiego korespondenta pism „Sunday Times”, „The Guardian” i BBC. Pisał on m.in.: „Fakty, wbrew twierdzeniom Niemców, wykazały niezbicie, że zbrodnia nie została dokonana w roku 1940. Fakty ostatecznie zadały kłam niemieckim oskarżeniom, że Rosjanie zamordowali polskich oficerów”.

Werth, tak jak Józef Mackiewicz, urodził się w Sankt Petersburgu w roku 1901, był o rok starszy od polskiego pisarza. Po rewolucji w roku 1917 nastoletni Alexander Werth uciekł wraz z ojcem z Rosji do Wielkiej Brytanii. Gdy wybuchła wojna niemiecko-sowiecka, został korespondentem w ZSRS.

Trzeba przyznać, że w swojej książce „Rosja w wojnie 1941–1945” Werth pisał już inaczej: „Dla Rosjan punktem wyjścia w trakcie całego śledztwa było to, że należało od razu wykluczyć wszelką myśl, że Polacy mogli zostać zabici przez Rosjan: taka myśl sama w sobie była obraźliwa i niedopuszczalna, nie było więc żadnej konieczności zwracania uwagi na fakty, które mogłyby prowadzić do «usprawiedliwiania» Rosjan. Najważniejszą rzeczą było oskarżenie Niemców, ale usprawiedliwienie Rosjan było zupełnie niepotrzebne”.

Spektakl dla Zachodu

Konferencja prasowa odbyła się 22 stycznia 1944 r. o godz. 16.30. Najpierw przemawiali członkowie Komisji Burdenki. Dziennikarze usłyszeli m.in., że do lipca 1941 r. Las Katyński był ulubionym miejsce odpoczynku dla mieszkańców Smoleńska. Ludzie chodzili po tamtejszych lasach w poszukiwaniu grzybów i jagód, paśli bydło, ale gdy wkroczyli Niemcy, teren ogrodzili drutem kolczastym i wystawili warty. Polscy jeńscy, których nie zdążono ewakuować po napaści Niemiec na Związek Sowiecki, przez jakiś czas pracowali dla Rzeszy. Jednak pod koniec sierpnia lub we wrześniu 1941 r. Niemcy ich rozstrzelali.

– Czując niepewność swojej sytuacji i być może nawet zamierzając się wycofać, Niemcy pospiesznie zacierali ślady swojej zbrodni. W tym celu rozkopali mogiły, starali się znaleźć świadków, którzy mogliby zeznać to, co było potrzebne Niemcom, przywozili do tych mogił jeszcze inne ciała z innych mogił leżących w innych miejscach i próbowali zorganizować prowokację – mówił reporterem Władimir Potiomkin, jeden z członków Komisji Burdenki.

Rosjanie początkowo nie przewidywali tego, że zagraniczni goście mogliby im zadawać pytania, jednak ostatecznie doszli do wniosku, że to może zostać przez nich źle odebrane i wywoła złe wrażenie. Żurnalistów interesowała m.in. liczba polskich jeńców wojennych na tym terenie w przededniu wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, gdzie znajdowały się ich obozy, dlaczego do tej pory nie przesłuchano jeńców niemieckich.

Jeden z korespondentów zwrócił uwagę na zimową bieliznę na trupie jednego z polskich oficerów. Wskazywało to, że Polacy zostali raczej rozstrzelani w kwietniu 1940 r., a nie w sierpniu i wrześniu 1941 r. Sowiecki lekarz przyznał, że na innych ciałach również jest taka bielizna. Rosjanie tłumaczyli to tym, że klimat w Polsce jest niepewny, dlatego płaszcze z futrem i długa bielizna mogą być noszone nawet we wrześniu.

Józef Mackiewicz w swej książce „Sprawa mordu katyńskiego” cytuje Williama White’a, amerykańskiego dziennikarza, który o zagranicznych korespondentach wizytujących Katyń tak pisał: „Większość angloamerykańskich korespondentów – biegłych obserwatorów – uwierzyła, zanim jeszcze przybyła, że to Niemcy dokonali tego mordu”. Wiedział, co pisze, gdyż był wówczas w delegacji zaproszonej do Katynia.

Reporterzy podawali, że Sowieci przedstawili im nie tylko dokumenty i dowody rzeczowe, ale również świadków niemieckiej zbrodni. Wśród nich był m.in. Parfien Kisielow, który miał być bity przez Niemców tak, że stracił słuch, a wszystko po to, by wówczas, w 1943 r., świadczył przeciwko Sowietom. Prawda była taka, że to NKWD zmusiło Kisielowa torturami, by obciążył winą Niemców, za co on i jego syn mieli zostać zwolnieni z więzienia. Sam przewodniczący komisji Nikołaj Burdenko miał wątpliwości, słuchając mętnych zeznań Kisielowa:

– Nalegam na wykonanie ekspertyzy psychiki i badanie słuchu Kisielowa. On nie wie, jaki lekarz go leczył, a to komplikuje sprawę. Nikt nie ma wątpliwości co do prawdziwości jego zeznań, ale trzeba je uściślić. Trzeba wydobyć z niego jasne zeznania, nagrać je. Kisielowa trzeba wysłać na badania do szpitala, a do nagrania jego zeznań znów go wezwiemy.

„Świadków” przedstawionych reporterom było kilku, ale im już dziennikarze nie mogli zadawać pytań, tak jak członkom komisji.
Rosyjska historyk profesor Natalia Lebiediewa nazwała spotkanie Komisji Burdenki z zachodnimi dziennikarzami „spektaklem”.

Tekst pochodzi z 3 (1824) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane