Do Pałacu Prezydenckiego policjantów mieli wpuścić funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa
Żadnych dokumentów nie przedstawiono, po prostu wtargnięto do Kancelarii i aresztowano gości prezydenta, gości głowy państwa. Pan prezydent w tym czasie miał spotkanie z białoruską opozycją, z więźniami politycznymi, i to też jest chyba bardzo istotne. Mogę jeszcze powiedzieć jedną rzecz: kiedy pan prezydent został poinformowany, co dzieje się w Pałacu, chciał natychmiast wracać, ale wyjazd z Belwederu został zastawiony autobusem komunikacji miejskiej
– relacjonowała we wtorek wieczorem w Telewizji Republika Grażyna Ignaczak-Bandych, szef Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Grzegorz Kuczyński: Moim zdaniem Putin nie przeżyje najbliższych sześciu lat
Do Pałacu Prezydenckiego policjantów mieli wpuścić funkcjonariusze SOP
Według nieoficjalnych informacji portalu wPolityce.pl, policjantów do Pałacu Prezydenckiego mieli wpuści funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa. Decyzja o siłowym wtargnięciu do Pałacu miała zapaść w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji kierowanym przez Marcina Kierwińskiego.
To polecenie nie zostało przyjęte dobrze, postanowiono więc, że do akcji dojdzie, gdy prezydent będzie poza pałacem. Funkcjonariusze podjechali od strony Biura Bezpieczeństwa Narodowego i instruowani przez funkcjonariuszy SOP udali się w miejsce, gdzie przebywali posłowie. Zatrzymano ich na oczach kilkunastu osób
– pisze Marcin Wikło na łamach serwisu wPolityce.pl.