Antysemicki skandal w Niemczech. Wicepremier Bawarii zwala winę na brata

Aiwanger od początku stanowczo zaprzeczał swojego autorstwa. Przyznał, że był w posiadaniu antysemickiej ulotki, ale jej napisanie przypisał bratu – opisuje w niedzielę „Sueddeutsche Zeitung”.
Oskarżenia o antysemityzm
W sobotę na temat ekstremistycznej ulotki głos zabrało wielu polityków, w tym premier Bawarii Markus Soeder (CSU), a także Felix Klein - komisarz rządu federalnego ds. antysemityzmu. Wezwali oni Aiwangera do pilnego wyjaśnienia sprawy
W niedzielę w debacie publicznej wypowiedziała się m.in. Charlotte Knobloch, przewodnicząca gminy żydowskiej w Monachium i Górnej Bawarii, która przeżyła Holokaust. „Jestem przerażona i oniemiała broszurą, pochodzącą z otoczenia ministra Aiwangera. Jej treść i ton przypomina mi najbardziej obrzydliwe przemówienia z epoki nazizmu” – powiedziała Knobloch. „Samo podejrzenie, że z takim tekstem może być powiązany czołowy polityk, jest niezwykle niebezpieczne” – dodała.
Premier Soeder skomentował sytuację w sobotę, mówiąc że „ulotka jest nieludzka, wręcz obrzydliwa”, poprosił też swojego wicepremiera o wyjaśnienie zarzutów.
Kryzys
„W najbliższy wtorek odbędzie się planowane od dawna posiedzenie rządu Bawarii, które jednak może przerodzić się w spotkanie kryzysowe. Prawdopodobnie spotkają się tam Soeder i Aiwanger” – dodał „Sueddeutsche Zeitung”, przypominając, że stosunki między obydwoma politykami są „napięte”.
„Sueddeutsche Zeitung” przypomniał też, że o ile lider CSU w ostatnim czasie „bardzo wyraźnie zdystansował się od prawicy, o tyle jego zastępca Aiwanger był wielokrotnie oskarżany o przekraczanie granic”. „W CSU obecnie huczy, i choć nikt nie zabiera głosu publicznie, to wielu wątpi w wyjaśnienie Aiwangera” – dowiedziało się „Sueddeutsche Zeitung”.
Antysemicka ulotka
Z ustaleń dziennika wynika, że w roku szkolnym 1987/88 Aiwanger napisał antysemicką ulotkę. W wymyślonym przez siebie konkursie „na największego zdrajcę ojczyzny” oferował nagrody, m.in. „darmowy przelot przez komin w Auschwitz”.
Aiwanger przyznał w sobotę wieczorem, że w jego tornistrze znaleziono „jeden lub kilka egzemplarzy” ulotki, obecnie jednak nie pamięta, czy dystrybuował te egzemplarze. Dodał, że po wezwaniu do dyrektora grożono mu policją, dlatego „pod presją” przyznał się do winy. Aiwanger podkreślił, że broszurę uważa za „obrzydliwą”. Jego brat wyjaśnił, że „antysemicka ulotka była reakcją na frustrację z powodu powtarzania przez niego klasy”.
Karl Freller (CSU), szef Fundacji Bawarskich Miejsc Pamięci i wiceprzewodniczący parlamentu Bawarii, stwierdził, że nie wszystkie wątpliwości dotyczące okoliczności tego „oczerniania ofiar narodowego socjalizmu” zostały wyjaśnione. Jego zdaniem treści ulotki „nie da się w żaden sposób usprawiedliwić”, podobnie jak faktu jej dystrybucji.
W niedzielę oświadczenie wydał także Josef Schuster, przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech. Podkreślił, że tekst ulotki „jest godny potępienia, ponieważ w obrzydliwy sposób szkaluje miliony ofiar Holokaustu”. Nie należy też tłumaczyć sprawy ulotki jako „młodzieńczego grzechu” Aiwangera, nawet jeśli okaże się współwinny jedynie jej dystrybucji.
Bawarscy politycy opozycyjni (Zieloni, SPD i FDP) dyskutują od soboty nad dalszymi działaniami i czekają na kolejne kroki premiera Soedera. 8 października w Bawarii odbędę się wybory do Landtagu, a CSU deklarowała, że po wyborach chce kontynuować pracę w koalicji z Wolnymi Wyborcami, których liderem jest Hubert Aiwanger – podkreśliło „Sueddeutsche Zeitung”. (PAP)
mszu/ mal/