Ryszard Czarnecki: Mniej Rosji w postsowieckiej Azji

Po 24 lutego 2022 zaczęło się nowe globalne rozdanie geopolityczne. Częścią tych zmian są też ruchy tektoniczne w Azji Środkowej, a więc w tradycyjnym, od dwóch wieków, obszarze wpływów najpierw caratu, czyli „Białej Rosji”, później Związku Sowieckiego czyli „Czerwonej Rosji” - żeby użyć definicji historyka Jana Kucharzewskiego - wreszcie Rosji Putina. Zmiany te mogłem obserwować w czasie swoich 22 wizyt w sześciu krajach tego regionu na przestrzeni trzech dekad. Także podczas ostatniego pobytu w Uzbekistanie i Tadżykistanie. Przeważnie nie są to zmiany spektakularne, często są wynikiem wieloletnich procesów. Są jednak coraz bardziej widoczne. Dotyczą one na przykład coraz mniejszej znajomości języka rosyjskiego u ludzi młodych, a przecież przez sto kilkadziesiąt lat na milionach kilometrów kwadratowych Azji Centralnej był to „lingua franca”, ale też wyznacznik przynależności do elity. Stopniowo coraz silniejsze są też wpływy islamu. W Tadżykistanie słyszałem, jak młodzi ludzie zwracają się do innych osób osobiście lub przez telefon rozpoczynając od pozdrowienia „salam alejkum”. Oczywiście przykład Ramzana Kadyrowa pokazuje, że można być mocno podkreślającym swoją identyfikację religijną muzułmaninem, a jednocześnie wspierać ideę imperialnej Rosji. Jednak w wymiarze społecznym, cywilizacyjnym, w praktyce większa rola islamu oznacza tam „otwarcie drzwi” na Turcję w przypadku szeregu państw Azji postsowieckiej (Kazachstan, Uzbekistan, Turkmenistan, Kirgistan) czy kraje arabskich, przede wszystkim Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Iranu (Tadżykistan).
Kreml, Moskwa Ryszard Czarnecki: Mniej Rosji w postsowieckiej Azji
Kreml, Moskwa / pixabay.com

Nasi tam pozostali…

Tadżycy, z którymi rozmawiałem, dobrze sytuowani, w przeszłości związani z władzą mówią do mnie, że wojna w Europie Wschodniej powinna się jak najszybciej skończyć i że nikomu ona nie służy. Dopiero po chwili dociera do mnie, że pierwszej czy drugiej fali mobilizacji podlegali lub podlegają Tadżycy mieszkający w Rosji, mający często podwójne obywatelstwo (Federacji Rosyjskiej i Tadżykistanu). Bywa, że są to ich własne wnuki, wnuki członków rodziny czy sąsiadów. Czuć ich strach i bezradność. Ale też ostrożność - wolą nie oskarżać o to ani Putina, ani Kijowa.

O Polsce mówi się tu z szacunkiem i uznaniem. W każdym z krajów Azji Centralnej jest sporo ludzi polskiego pochodzenia, często potomków tych wywiezionych tu już w latach 1930-tych, gdy pod pretekstem walki z polską „Dwójką”, czyli naszym wywiadem penetrującym szeregi partii komunistycznej na Ukraińskiej i Białoruskiej Republice Sowieckiej zabito i wywieziono około półtora (!) miliona naszych rodaków z dawnych Kresów Wschodnich RP. To potomkowie Polaków, do których Rzeczpospolita nie wróciła po nieszczęsnym Traktacie Ryskim, który zostawił miliony naszych ludzi na pastwę Sowietów. Sam pamiętam olbrzymią liczbę polskich nazwisk na spisach wyborców podczas wyborów w stolicy Uzbekistanu – Taszkiencie, gdzie byłem oficjalnym obserwatorem z ramienia Parlamentu Europejskiego.

W uwiecznionej przez Ksawerego Pruszyńskiego Samarkandzie nie ma już trębacza – postaci z legendy łączącej Rzeczpospolitą z tym terytorium na końcu świata. Kontrola paszportowa na lotnisku, trzeba przyznać, bardzo czystym, jest powierzchowna. W mieście jest niemało hoteli na różną kieszeń. O postępującej islamizacji albo powrocie do źródeł świadczy fakt, że bardzo wiele kobiet - tak, jak w sąsiednim Tadżykistanie-  chodzi w chustach. A w centrum i na przedmieściach co rusz spotykam „halal markety” oferujące jedzenie na islamską modłę.

Nazwiska, czyli odcinanie pępowiny od Moskwy

Mijam hotel „Ulukbeg”. Kieruję się na granicę uzbecko-tadżycką, położonej bardzo niedaleko od Samarkandy.. Przede mną cztery godziny jazdy samochodem do Duszanbe. Z okna samochodu widzę wiele zadbanych domów. Jest schludnie i czysto, ale droga kontrastuje z otoczeniem: potwornie trzęsie. Mijamy drogowskaz na Taszkient i kompleks FAYZ z restauracją, marketem i centrum turystycznym. Na samym wyjeździe z Samarkandy droga jest tak szeroka, że może spokojnie pomieścić trzy pasy w każdą stronę, tyle że… nie są one oznakowane. Nieznający języków Polak w Tadżykistanie nie zginie: widzę neony z napisami jakby żywcem wyjętymi z Polski: „reklama” i „mebel”.

Jedziemy przez góry i to słynną Silk Road, a więc historycznym Jedwabnym Szlakiem, który teraz ma znowu nabrać na znaczeniu. Zanim jednak stanąłem oko w oko w wąwozie zamkniętym przez wysokie góry w obu stron, z zapierającym dech krajobrazem, przejeżdżamy przez granicę państwową Uzbekistanu i Tadżykistanu. Jeszcze niedawno stosunki między dwoma państwami o różnej, bo turecko-perskiej tradycji były napięte. Zmiana na stanowisku prezydenta w Taszkiencie, gdzie rządzącego przez 27 lat Isloma Karimowa (1989-1991: I sekretarz KC Komunistycznej Partii Uzbeckiej SRR; 1990-1999:prezydent Uzbeckiej SRR;1991-2016 - prezydent Uzbekistanu) zastąpił Szawkat Mirzijojew - pozwoliła na normalizacje stosunków z Duszanbe, w którym od 31 lat (1992-1994: tymczasowa głowa państwa; od 1994 prezydent Tadżykistanu) rządzi prezydent Emomali Rahmon. To też przykład odcinania kulturowej pępowiny łączącej azjatyckie, muzułmańskie narody z Rosją. Prezydent nazywał się kiedyś Rachmonow, a potem w ramach „tadżykizacji” nazwisk i powrotów do źródeł „unarodowil” nazwisko na Rahmon. Wywodzący się z KPZR aparatczyk potrafił kiedyś wyczuć, w jakim kierunku wieją polityczne wiatry, dlatego też, jeśli ostatnio pozwolił sobie na publiczne zbesztanie Putina, to pewnie nie wierzy, że Rosja może się wzmacniać, tylko wręcz przeciwnie. Poznałem go w zeszłej dekadzie, gdy przyjął oficjalną delegację europarlamentu ,przedłużając spotkanie z planowanej godziny niemal dwukrotnie . Ożywił się natychmiast, gdy usłyszał, że jestem z Polski i wyraźnie wolał od tego momentu rozmawiać z Polakiem, przedstawicielem kraju mającego, choć w części podobne doświadczenia historyczne ,niż z europosłami Europy Zachodniej.

Na granicy: podróż do komunizmu...

Granica między państwem Uzbeków a Tadżyków wprost przypomina czasy głębokiego komunizmu. Muszę wysiąść z samochodu i pokonać kilkadziesiąt metrów na piechotę, aby poddać się, jeszcze po stronie uzbeckiej trzem kontrolom: dwóm paszportowym i jednej bagażowej. Pogranicznicy są mili i ciepło reagują na polski paszport.

Skontrolowany i prześwietlony wychodzę na pas ziemi niczyjej niczym z filmów o przekazywaniu sobie przez dwa mocarstwa więźniów (zakładników). Po stu kilkudziesięciu metrach dochodzę do punktu granicznego po stronie Tadżykistanu. Znowu dwie kontrole, a następnie ze 20 minut czekania aż służby obu państw sprawdzą osobno samochód, którym jechałem i mojego pana kierowcę. Czas oczekiwania umilam na oglądaniu eksponowanych fotografii obu prezydentów; albo razem, albo osobno. Tadżyk jest wyraźnie wyższy i roślejszy od Uzbeka. Jest też bardziej eksponowany. W zasadzie nie ma tu zdjęć, na których by nie był.

Później dopiero usłyszę od przyjaciół, że uratował mnie paszport dyplomatyczny. Opowiada mi człowiek, który mając ważna wizę, chciał przekroczyć samochodem granicę między Uzbekistanem a Kazachstanem. Stał blisko dziesięć godzin, a i tak uratowała go dopiero interwencja polskiej ambasady w Astanie – bez niej granicy by nie przekroczył. Tego nie czują politycy, biznesmeni, turyści lądujący na lotniskach w Azji Środkowej, gdzie przejście kontroli paszportowej jest formalnością (jeśli spełnia się wszelkie wymogi). Cóż, czasy są postkomunistyczne, ale granice państwowe w tym regionie są jakby z „czasu przeszłego dokonanego” kolejne doświadczenie.

Jedwabny Szlak, pionowe ściany gór – ludzie i samochody są maleńkie w tym wąwozie. Przejazd tedy to czas pokory człowieka wobec przyrody.

A czas pokory wobec Rosji kończy się tutaj chyba definitywnie.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (06.02.2023)


 

POLECANE
Niech spie.dala. Silni Razem wściekli na Donalda Tuska gorące
"Niech spie.dala". "Silni Razem" wściekli na Donalda Tuska

Hasztag #SilniRazem po wielokrotnej kompromitacji nie jest już tak popularny na "X". Jednak stał się symbolem najbardziej zajadłej postawy "antypis". I potocznie tak są dziś nazywani najbardziej zajadli zwolennicy Donalda Tuska, Platformy Obywatelskiej, czy Romana Giertycha. A dzisiaj nie są z Donalda Tuska, mówić bardzo oględnie, zadowoleni.

Niemcy zazdroszczą polskim producentom kamperów Wiadomości
Niemcy zazdroszczą polskim producentom kamperów

Polskie marki kamperów zdobywają coraz większe uznanie na niemieckim rynku. Affinity, Freedo, Masuria i Vannado nie tylko przekonują klientów wysoką jakością, ale także zyskują lojalność dealerów.

„Zaraz zemdleję”. Dramatyczne wyznanie Nataszy Urbańskiej Wiadomości
„Zaraz zemdleję”. Dramatyczne wyznanie Nataszy Urbańskiej

Podróż powrotna z Czarnogóry do Polski okazała się dla Nataszy Urbańskiej jednym z najbardziej stresujących doświadczeń w życiu. Artystka opisała na Instagramie sytuację, do której doszło na pokładzie samolotu LOT lecącego z Podgoricy do Warszawy. Zemdlała, a - jak twierdzi - personel pokładowy zignorował nie tylko jej stan, ale i potrzeby pozostałych pasażerów.

Sukces tym razem nie dla Polek. Włoszki zbyt mocne w półfinale LN Wiadomości
Sukces tym razem nie dla Polek. Włoszki zbyt mocne w półfinale LN

Polskie siatkarki przegrały z Włoszkami 0:3 (18:25, 16:25, 14:25) w półfinale rozgrywanego w Łodzi turnieju finałowego Ligi Narodów. W niedzielę zagrają w meczu o trzecie miejsce z przegranym drugiego sobotniego półfinału, w którym Brazylia zmierzy się z Japonią.

Nowy model AI uciekał się do szantażu, aby uniknąć wyłączenia w fikcyjnym teście gorące
Nowy model AI uciekał się do szantażu, aby uniknąć wyłączenia w fikcyjnym teście

Nowy Claude Opus 4 firmy Anthropic często uciekał się do szantażu, aby uniknąć wyłączenia w fikcyjnym teście. Model groził ujawnieniem prywatnych informacji o inżynierach, którzy mieli planować jego wyłączenie.

Awaryjne lądowanie samolotu LOT w Warszawie z ostatniej chwili
Awaryjne lądowanie samolotu LOT w Warszawie

Z powodu sygnału o możliwej usterce lecący z Warszawy do Sofii samolot linii LOT musiał awaryjnie lądować na Lotnisku Chopina. - Lądowanie odbyło się w asyście służb. Maszyna wylądowała bezpiecznie - poinformował rzecznik prasowy Polskich Linii Lotniczych LOT Krzysztof Moczulski.

Wielki słup dymu nad Katowicami. Trwa dogaszanie Wiadomości
Wielki słup dymu nad Katowicami. Trwa dogaszanie

W sobotnie popołudnie, 26 lipca, w Katowicach doszło do pożaru w rejonie ul. Sądowej i Raciborskiej. Paliły się podkłady kolejowe składowane w pobliżu torowiska, w bezpośrednim sąsiedztwie budowy przy dworcu głównym PKP.

Niebezpieczny incydent w Krakowie. Kilkanaście osób poszkodowanych Wiadomości
Niebezpieczny incydent w Krakowie. Kilkanaście osób poszkodowanych

W piątkowy wieczór doszło do niebezpiecznego incydentu na przystanku tramwajowym przy ul. Bronowickiej w Krakowie. Z okna przejeżdżającego tramwaju ktoś rozpylił gaz pieprzowy w stronę grupy osób czekających na peronie. Jak informują poszkodowani, sytuacja miała miejsce około godziny 19:30.

Komunikat dla mieszkańców Rzeszowa z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Rzeszowa

Prawie 250 tys. zł kosztować będzie dokumentacja projektowa nowego domu kultury, który powstanie w Rzeszowie na osiedlu Krakowska Południe przy ul. Stojałowskiego. Dokumentacja gotowa ma być w ciągu 10 miesięcy.

Czerwona flaga na Pomorzu i w Zachodniopomorskiem. GIS zakazuje kąpieli Wiadomości
Czerwona flaga na Pomorzu i w Zachodniopomorskiem. GIS zakazuje kąpieli

Czerwone flagi zakazujące wejścia do wody wiszą w sobotę w dwunastu kąpieliskach w województwach pomorskim i zachodniopomorskim. Powodem jest zakwit sinic.

REKLAMA

Ryszard Czarnecki: Mniej Rosji w postsowieckiej Azji

Po 24 lutego 2022 zaczęło się nowe globalne rozdanie geopolityczne. Częścią tych zmian są też ruchy tektoniczne w Azji Środkowej, a więc w tradycyjnym, od dwóch wieków, obszarze wpływów najpierw caratu, czyli „Białej Rosji”, później Związku Sowieckiego czyli „Czerwonej Rosji” - żeby użyć definicji historyka Jana Kucharzewskiego - wreszcie Rosji Putina. Zmiany te mogłem obserwować w czasie swoich 22 wizyt w sześciu krajach tego regionu na przestrzeni trzech dekad. Także podczas ostatniego pobytu w Uzbekistanie i Tadżykistanie. Przeważnie nie są to zmiany spektakularne, często są wynikiem wieloletnich procesów. Są jednak coraz bardziej widoczne. Dotyczą one na przykład coraz mniejszej znajomości języka rosyjskiego u ludzi młodych, a przecież przez sto kilkadziesiąt lat na milionach kilometrów kwadratowych Azji Centralnej był to „lingua franca”, ale też wyznacznik przynależności do elity. Stopniowo coraz silniejsze są też wpływy islamu. W Tadżykistanie słyszałem, jak młodzi ludzie zwracają się do innych osób osobiście lub przez telefon rozpoczynając od pozdrowienia „salam alejkum”. Oczywiście przykład Ramzana Kadyrowa pokazuje, że można być mocno podkreślającym swoją identyfikację religijną muzułmaninem, a jednocześnie wspierać ideę imperialnej Rosji. Jednak w wymiarze społecznym, cywilizacyjnym, w praktyce większa rola islamu oznacza tam „otwarcie drzwi” na Turcję w przypadku szeregu państw Azji postsowieckiej (Kazachstan, Uzbekistan, Turkmenistan, Kirgistan) czy kraje arabskich, przede wszystkim Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Iranu (Tadżykistan).
Kreml, Moskwa Ryszard Czarnecki: Mniej Rosji w postsowieckiej Azji
Kreml, Moskwa / pixabay.com

Nasi tam pozostali…

Tadżycy, z którymi rozmawiałem, dobrze sytuowani, w przeszłości związani z władzą mówią do mnie, że wojna w Europie Wschodniej powinna się jak najszybciej skończyć i że nikomu ona nie służy. Dopiero po chwili dociera do mnie, że pierwszej czy drugiej fali mobilizacji podlegali lub podlegają Tadżycy mieszkający w Rosji, mający często podwójne obywatelstwo (Federacji Rosyjskiej i Tadżykistanu). Bywa, że są to ich własne wnuki, wnuki członków rodziny czy sąsiadów. Czuć ich strach i bezradność. Ale też ostrożność - wolą nie oskarżać o to ani Putina, ani Kijowa.

O Polsce mówi się tu z szacunkiem i uznaniem. W każdym z krajów Azji Centralnej jest sporo ludzi polskiego pochodzenia, często potomków tych wywiezionych tu już w latach 1930-tych, gdy pod pretekstem walki z polską „Dwójką”, czyli naszym wywiadem penetrującym szeregi partii komunistycznej na Ukraińskiej i Białoruskiej Republice Sowieckiej zabito i wywieziono około półtora (!) miliona naszych rodaków z dawnych Kresów Wschodnich RP. To potomkowie Polaków, do których Rzeczpospolita nie wróciła po nieszczęsnym Traktacie Ryskim, który zostawił miliony naszych ludzi na pastwę Sowietów. Sam pamiętam olbrzymią liczbę polskich nazwisk na spisach wyborców podczas wyborów w stolicy Uzbekistanu – Taszkiencie, gdzie byłem oficjalnym obserwatorem z ramienia Parlamentu Europejskiego.

W uwiecznionej przez Ksawerego Pruszyńskiego Samarkandzie nie ma już trębacza – postaci z legendy łączącej Rzeczpospolitą z tym terytorium na końcu świata. Kontrola paszportowa na lotnisku, trzeba przyznać, bardzo czystym, jest powierzchowna. W mieście jest niemało hoteli na różną kieszeń. O postępującej islamizacji albo powrocie do źródeł świadczy fakt, że bardzo wiele kobiet - tak, jak w sąsiednim Tadżykistanie-  chodzi w chustach. A w centrum i na przedmieściach co rusz spotykam „halal markety” oferujące jedzenie na islamską modłę.

Nazwiska, czyli odcinanie pępowiny od Moskwy

Mijam hotel „Ulukbeg”. Kieruję się na granicę uzbecko-tadżycką, położonej bardzo niedaleko od Samarkandy.. Przede mną cztery godziny jazdy samochodem do Duszanbe. Z okna samochodu widzę wiele zadbanych domów. Jest schludnie i czysto, ale droga kontrastuje z otoczeniem: potwornie trzęsie. Mijamy drogowskaz na Taszkient i kompleks FAYZ z restauracją, marketem i centrum turystycznym. Na samym wyjeździe z Samarkandy droga jest tak szeroka, że może spokojnie pomieścić trzy pasy w każdą stronę, tyle że… nie są one oznakowane. Nieznający języków Polak w Tadżykistanie nie zginie: widzę neony z napisami jakby żywcem wyjętymi z Polski: „reklama” i „mebel”.

Jedziemy przez góry i to słynną Silk Road, a więc historycznym Jedwabnym Szlakiem, który teraz ma znowu nabrać na znaczeniu. Zanim jednak stanąłem oko w oko w wąwozie zamkniętym przez wysokie góry w obu stron, z zapierającym dech krajobrazem, przejeżdżamy przez granicę państwową Uzbekistanu i Tadżykistanu. Jeszcze niedawno stosunki między dwoma państwami o różnej, bo turecko-perskiej tradycji były napięte. Zmiana na stanowisku prezydenta w Taszkiencie, gdzie rządzącego przez 27 lat Isloma Karimowa (1989-1991: I sekretarz KC Komunistycznej Partii Uzbeckiej SRR; 1990-1999:prezydent Uzbeckiej SRR;1991-2016 - prezydent Uzbekistanu) zastąpił Szawkat Mirzijojew - pozwoliła na normalizacje stosunków z Duszanbe, w którym od 31 lat (1992-1994: tymczasowa głowa państwa; od 1994 prezydent Tadżykistanu) rządzi prezydent Emomali Rahmon. To też przykład odcinania kulturowej pępowiny łączącej azjatyckie, muzułmańskie narody z Rosją. Prezydent nazywał się kiedyś Rachmonow, a potem w ramach „tadżykizacji” nazwisk i powrotów do źródeł „unarodowil” nazwisko na Rahmon. Wywodzący się z KPZR aparatczyk potrafił kiedyś wyczuć, w jakim kierunku wieją polityczne wiatry, dlatego też, jeśli ostatnio pozwolił sobie na publiczne zbesztanie Putina, to pewnie nie wierzy, że Rosja może się wzmacniać, tylko wręcz przeciwnie. Poznałem go w zeszłej dekadzie, gdy przyjął oficjalną delegację europarlamentu ,przedłużając spotkanie z planowanej godziny niemal dwukrotnie . Ożywił się natychmiast, gdy usłyszał, że jestem z Polski i wyraźnie wolał od tego momentu rozmawiać z Polakiem, przedstawicielem kraju mającego, choć w części podobne doświadczenia historyczne ,niż z europosłami Europy Zachodniej.

Na granicy: podróż do komunizmu...

Granica między państwem Uzbeków a Tadżyków wprost przypomina czasy głębokiego komunizmu. Muszę wysiąść z samochodu i pokonać kilkadziesiąt metrów na piechotę, aby poddać się, jeszcze po stronie uzbeckiej trzem kontrolom: dwóm paszportowym i jednej bagażowej. Pogranicznicy są mili i ciepło reagują na polski paszport.

Skontrolowany i prześwietlony wychodzę na pas ziemi niczyjej niczym z filmów o przekazywaniu sobie przez dwa mocarstwa więźniów (zakładników). Po stu kilkudziesięciu metrach dochodzę do punktu granicznego po stronie Tadżykistanu. Znowu dwie kontrole, a następnie ze 20 minut czekania aż służby obu państw sprawdzą osobno samochód, którym jechałem i mojego pana kierowcę. Czas oczekiwania umilam na oglądaniu eksponowanych fotografii obu prezydentów; albo razem, albo osobno. Tadżyk jest wyraźnie wyższy i roślejszy od Uzbeka. Jest też bardziej eksponowany. W zasadzie nie ma tu zdjęć, na których by nie był.

Później dopiero usłyszę od przyjaciół, że uratował mnie paszport dyplomatyczny. Opowiada mi człowiek, który mając ważna wizę, chciał przekroczyć samochodem granicę między Uzbekistanem a Kazachstanem. Stał blisko dziesięć godzin, a i tak uratowała go dopiero interwencja polskiej ambasady w Astanie – bez niej granicy by nie przekroczył. Tego nie czują politycy, biznesmeni, turyści lądujący na lotniskach w Azji Środkowej, gdzie przejście kontroli paszportowej jest formalnością (jeśli spełnia się wszelkie wymogi). Cóż, czasy są postkomunistyczne, ale granice państwowe w tym regionie są jakby z „czasu przeszłego dokonanego” kolejne doświadczenie.

Jedwabny Szlak, pionowe ściany gór – ludzie i samochody są maleńkie w tym wąwozie. Przejazd tedy to czas pokory człowieka wobec przyrody.

A czas pokory wobec Rosji kończy się tutaj chyba definitywnie.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (06.02.2023)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe