Franciszek w Asti: Spójrzmy na Jezusa, by królować wraz z Nim

„Do spojrzenia na samych siebie, by pójść drogami zaufania i wstawiennictwa, by stać się sługami, by królować wraz z Jezusem zachęcił papież podczas Mszy św. sprawowanej w Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata w katedrze w Asti, mieście w Piemoncie, z którego jego ojciec wyruszył do Argentyny.
Papież Franciszek w Asti
Papież Franciszek w Asti / EPA/VATICAN MEDIA HANDOUT HANDOUT EDITORIAL USE ONLY/NO SALES Dostawca: PAP/EPA.

Widzieliśmy tego młodego człowieka, Stefano, który poprosił o przyjęcie posługi akolity na swojej drodze do kapłaństwa. Musimy się za niego modlić, aby trwał w swoim powołaniu i był wierny; ale musimy też modlić się za ten Kościół w Asti, aby Pan zesłał powołania kapłańskie, bo jak widzicie, większość to starcy, jak ja: potrzebujemy młodych kapłanów, jak niektórzy tutaj, którzy są bardzo dobrzy. Módlmy się do Pana, aby pobłogosławił tę ziemię

Z tej krainy wyruszył mój ojciec, by wyemigrować do Argentyny; i do tej krainy, cennej dzięki dobrym produktom ziemi, a przede wszystkim dzięki autentycznej pracowitości ludzi, przybyłem, aby odkryć na nowo smak korzeni. Ale dziś jeszcze raz, to Ewangelia prowadzi nas do korzeni wiary. Znajdują się one w jałowej glebie Kalwarii, gdzie ziarno Jezusa, umierając, sprawiło, iż zrodziła się nadzieja: zasiane w sercu ziemi, otworzyło nam drogę do nieba. Przez swoją śmierć dało nam życie wieczne; poprzez drzewo krzyża przyniosło nam owoce zbawienia. Spójrzmy zatem na Niego, na Ukrzyżowanego.

Król

Na krzyżu pada tylko jedno zdanie: „To jest Król żydowski” (Łk 23, 38). Oto tytuł: król. Jednak patrząc na Jezusa, nasze wyobrażenie o królu ulega odwróceniu. Spróbujmy wizualnie wyobrazić sobie króla: przyjdzie nam na myśl mocarz, siedzący na tronie z drogocennymi insygniami, z berłem w ręku i błyszczącymi pierścieniami na palcach, wypowiadający uroczyste słowa do swoich poddanych. Taki, mniej więcej, obraz mamy w głowie. Patrząc na Jezusa, widzimy, że jest zupełnie odwrotnie. Nie siedzi na wygodnym tronie, lecz wisi na krzyżu; Bóg, który „strąca władców z tronu” (Łk 1, 52), wypełnia swe dzieło jako sługa przybity przez możnych do krzyża; przyozdobiony jedynie gwoździami i cierniami, ogołocony ze wszystkiego, ale bogaty w miłość, z tronu krzyża nie naucza już tłumów słowami, nie podnosi już więcej ręki, by nauczać. Czyni coś więcej: nie wskazuje nikogo palcem, lecz otwiera ramiona dla wszystkich. Tak właśnie objawia się nasz Król: z rozpostartymi ramionami, a brasa aduerte.

Tylko wkraczając w Jego uścisk rozumiemy: rozumiemy, że Bóg posunął się aż do tego stopnia, aż do paradoksu krzyża, właśnie po to, aby wziąć w ramiona wszystkich nas, nawet to, co było od Niego najdalsze: naszą śmierć, nasze cierpienie, nasze ubóstwo, nasze słabości. Stał się sługą, aby każdy z nas mógł poczuć się synem, zapłacił za nasze synostwo swoim poddaństwem; pozwolił, by Go znieważano i wyśmiewano, aby w każdym poniżeniu nikt z nas nie był już więcej sam; pozwolił, by Go ogołocono, żeby nikt nie czuł się odarty z godności; wstąpił na krzyż, aby w każdym ukrzyżowanym człowieku na przestrzeni dziejów, była obecność Boga. Oto nasz Król, król każdego z na, Król wszechświata, przekroczył bowiem najdalsze granice tego, co ludzkie, wszedł w czarne dziury nienawiści i opuszczenia, aby rzucić światło na każde istnienie i ogarnąć każdą rzeczywistość. Bracia, siostry, to jest Król, którego uroczystość obchodzimy! A pytanie, jakie musimy sobie zadać, brzmi: czy ten Król wszechświata jest Królem mojego istnienia? Jak mogę Go czcić jako Pana wszystkich rzeczy, jeśli nie stanie się On również Panem mojego życia? A ty, który dzisiaj rozpoczynasz tę drogę do kapłaństwa, nie zapominaj, że to jest twój wzór: nie lgnij do zaszczytów, nie. To jest twój wzór; jeśli nie chcesz być kapłanem podobnym do tego króla, lepiej na tym poprzestań.

Ukrzyżowany

Skierujmy zatem nasze oczy ponownie na Jezusa Ukrzyżowanego. Spójrz, On nie obserwuje twojego życia przez chwilę, i na tym koniec, nie rzuca ci przelotnego spojrzenia, jak to często robimy wobec Niego, ale pozostaje tam, aby a brasa aduerte, powiedzieć ci w milczeniu, że nic w tobie nie jest Mu obce, że chce cię wziąć w ramiona, podnieść i zbawić właśnie takim, jakim jesteś, z twoją historią, twoimi nędzami, twoimi grzechami. Ale Panie, czy to prawda? Czy przy moich nędzach tak bardzo mnie kochasz? Niech każdy w tym momencie pomyśli o swojej nędzy: „Ale, czy Ty mnie kochasz z tymi duchowymi biedami, które mam, z tymi ograniczeniami?”. A On uśmiecha się i uświadamia nam, że nas miłuje i oddał za nas swoje życie. Pomyślmy trochę o naszych ograniczeniach, nawet tych dobrych: On nas miłuje takimi, jakimi jesteśmy, jakimi jesteśmy teraz. On daje ci szansę królowania w życiu, jeśli poddasz się Jego łagodnej miłości, która proponuje, ale się nie narzuca – miłość Boga nigdy się nie narzuca - Jego miłości, która zawsze ci przebacza. Tak często trudno nam przebaczyć ludziom i stawiamy krzyż, robimy pochówek społeczny. On niestrudzenie przebacza, zawsze stawia cię na nogi, która zawsze przywraca ci królewską godność. Tak, zbawienie pochodzi z przyzwolenia na to, byśmy byli przez Niego miłowani, bo tylko w ten sposób uwalniamy się z niewoli naszego „ja”, z lęku przed samotnością, z myślenia, że nie damy sobie rady. Bracia, siostry, stawajmy często przed Krucyfiksem i pozwólmy się miłować, bo te brasa aduerte otwierają nam także raj, jak „dobremu łotrowi”. Usłyszmy to zdanie skierowane do nas, jedyne, które Jezus wypowiada dziś z krzyża: „będziesz ze Mną w raju” (Łk 23, 43). To właśnie chce nam powiedzieć Bóg za każdym razem, gdy pozwalamy, aby na nas patrzył. A wtedy rozumiemy, że nie mamy nieznanego Boga, który jest daleko w niebie, potężnego i dalekiego, lecz Boga, który jest blisko. Bliskość to styl Boga: bliskość, z czułością i miłosierdziem. To jest styl Boga, On nie ma innego stylu. Jest bliski, miłosierny, czuły i współczujący, którego otwarte ramiona pocieszają i otaczają czułością. Oto nasz Król!

Dwie drogi

Bracia, siostry, spojrzawszy na Niego, cóż możemy zrobić? Dzisiejsza Ewangelia stawia przed nami dwie drogi. Przed Jezusem są ci, którzy występują jako gapie i ci, którzy się angażują. Gapiów jest wielu, stanowią większość. Patrzą, to spektakl, gdy ktoś umiera na krzyżu. Istotnie, jak mówi tekst – „lud stał i patrzył” (w. 35). Nie byli to źli ludzie, wielu z nich to wierzący, ale widząc krzyż pozostali widzami: nie uczynili kroku w kierunku Jezusa, ale patrzyli na Niego z daleka, zaciekawieni i obojętni, bez prawdziwego zainteresowania, bez zastanawiania się, co mogą uczynić. Mogli komentować, może: „Popatrz na niego…”, mogli wyrażać sądy i opinie, niektórzy mogli narzekać, ale wszyscy stali z boku, bezczynnie, z założonymi rękami. Ale także blisko krzyża są gapie: przywódcy ludu, którzy chcą być świadkami krwawego widowiska haniebnego końca Chrystusa; żołnierze, którzy mają nadzieję, że egzekucja wkrótce się skończy; jeden ze złoczyńców, który wyładowuje swój gniew na Jezusie. Wyśmiewają, obrażają, wyładowują się.

I wszystkich tych gapiów łączy ten sam refren, powtarzany w tekście trzykrotnie: „Jeśli Ty jesteś Królem, wybaw sam siebie!” (por. w. 35.37.39). Tak go obrażają, wyzywają! Wybaw sam siebie, dokładnie odwrotnie niż to, co czyni Jezus, który nie myśli o sobie, lecz o tym, żeby ich zbawić. Jednak „wybaw sam siebie” zaraża: od przywódców, przez żołnierzy, po lud, fala zła dociera niemal do wszystkich. Pomyślmy jednak, że zło jest zaraźliwe, zaraża nas: tak jak w przypadku złapania choroby zakaźnej, natychmiast nas zaraża. A ci ludzie mówią o Jezusie, ale nie dostrajają się ani na chwilę do Jezusa. Nabierają dystansu i rozmawiają. Jest to śmiertelne zarażenie obojętnością. Okropna choroba obojętności. „To mnie nie rusza, to mnie nie rusza". Obojętność wobec Jezusa i obojętność także wobec chorych, wobec ubogich, wobec nędzarzy ziemi. Lubię pytać ludzi, i pytam każdego z was; wiem, że każdy z was daje jałmużnę ubogim, i pytam was: „Kiedy dajecie jałmużnę ubogim, czy patrzycie im w oczy? Czy potraficie spojrzeć w oczy tego biedaka lub kobiety, którzy proszą cię o jałmużnę? Kiedy dajesz jałmużnę ubogim, rzucasz monetę czy dotykasz ich dłoni? Czy potrafisz dotknąć ludzkiego nieszczęścia?”. Niech każdy odpowie dzisiaj sobie sam. Ci ludzie byli obojętni. Ci ludzie mówią o Jezusie, ale nie dostrajają się do Jezusa. I to jest śmiertelne zarażenie obojętnością, która tworzy dystanse z nędzami. Fala zła zawsze rozprzestrzenia się w ten sposób: zaczyna się od nabrania dystansu, od bezczynnego przyglądania się, od nie przejmowania się, potem pomyśli się jedynie o tym, co nas interesuje i przyzwyczajamy się do odwracania się w inną stronę. Jest to również zagrożeniem dla naszej wiary, która usycha, jeśli pozostaje teorią, a nie staje się praktyką, jeśli nie ma zaangażowania, jeśli nie poświęcamy się osobiście, nie wkraczamy do gry. Wtedy stajemy się chrześcijanami wody różanej, którzy mówią, że wierzą w Boga i chcą pokoju, ale nie modlą się i nie troszczą się o bliźniego, a także, nie dbają o Boga ani o pokój. Ci chrześcijanie są tylko w słowach, powierzchowni!

Ta zła fala, która była na Kalwarii. Ale jest też dobroczynna fala dobra. Wśród tylu gapiów jeden się angażuje – „dobry łotr”. Inni wyśmiewają Pana, a on mówi do Niego i przyzywa Go po imieniu: „Jezu”; wielu ciska w Niego swój gniew, a on wyznaje swoje grzechy Chrystusowi; wielu mówi „wybaw sam siebie” , a on się modli: „Jezu, wspomnij na mnie” (w. 42). Prosi Pana tylko o to. Jakże piękna jest ta modlitwa. Jeśli każdy z nas odmawia ją codziennie, to jest to piękna droga: droga do świętości: „Jezu, wspomnij na mnie”. W ten sposób złoczyńca staje się pierwszym świętym: na chwilę staje się bliski Jezusowi, a Pan zatrzymuje go przy sobie na zawsze. Teraz Ewangelia mówi o dobrym łotrze dla nas, aby zaprosić nas do przezwyciężenia zła poprzez zaniechanie bycia gapiami. Proszę was obojętność, to gorsze, niż czynienie zła. Od czego zacząć? Od zaufania, od wzywania Boga po imieniu, tak jak to uczynił dobry łotr, który pod koniec życia odkrywa na nowo odważną ufność dzieci, które pokładają ufność, proszą, nalegają. I w zaufaniu przyznaje się do swoich błędów, płacze, ale nie nad sobą samym, lecz przed Panem. A my, czy mamy to zaufanie, czy przynosimy do Jezusa to, co nosimy w sobie, czy ukrywamy się przed Bogiem, może z odrobiną sacrum i kadzidła? Proszę, nie uprawiajcie duchowości upiększania się: to nudne. Przed Bogiem potrzebna jest tylko woda i mydło, żadnego makijażu, ale dusza taka, jaka jest. I stamtąd przychodzi zbawienie. Ten, kto praktykuje ufność, jak ów dobry łotr, ten uczy się wstawiennictwa, uczy się przynoszenia do Boga tego, co widzi, cierpienia świata, spotykanych osób; mówienia Jemu, jak dobry łotr: „wspomnij na mnie Panie!”. Nie jesteśmy na świecie tylko po to, aby sami się zbawić, ale aby zaprowadzić naszych braci i siostry w objęcia Króla. Wstawianie się, pamiętanie o Panu, otwiera bramy nieba. Ale czy my, modląc się, wstawiamy się za innymi? „Wspomnij Panie, pamiętaj o mnie, pamiętaj o mojej rodzinie, pamiętaj o tym problemie, pamiętaj, pamiętaj....” Przyciągnięcie uwagi Pana.

Bracia, siostry, dziś nasz Król spogląda na nas z krzyża a brasa aduerte. Do nas należy wybór, czy chcemy być gapiami, czy zaangażowanymi. Widzimy kryzysy współczesności, upadek wiary, brak uczestnictwa.... Co robimy? Czy ograniczamy się jedynie do teoretyzowania, do krytykowania, czy też zakasujemy rękawy, bierzemy życie w swoje ręce, przechodzimy od „jeśli”, od wymówek do „tak” modlitwy i posługi? Wszyscy myślimy, że wiemy, co jest złe w społeczeństwie, w świecie, także w Kościele, w Kościele jest wiele rzeczy niewłaściwych. Ale czy coś z tym robimy? Czy brudzimy sobie ręce jak nasz Bóg przybity do drzewa, czy stoimy z rękami w kieszeniach i patrzymy? Dziś, gdy Jezus, ogołocony na krzyżu, usuwa wszelką zasłonę przed Bogiem i niszczy wszelki fałszywy obraz Jego królewskości, spójrzmy na Niego, by znaleźć odwagę spojrzenia na samych siebie, by pójść drogami zaufania i wstawiennictwa, by stać się sługami, by królować wraz z Nim. „Wspomnij Panie, pamiętaj”: częściej odmawiajmy tę modlitwę. Dziękuję.

tłum. o. Stanisław Tasiemski OP (KAI) / Asti


 

POLECANE
Rubio: Polska dołączy do nas na G20, by zająć należne jej miejsce z ostatniej chwili
Rubio: Polska dołączy do nas na G20, by zająć należne jej miejsce

Polska dołączy do nas na G20, by zająć należne jej miejsce - oświadczył w środę Marco Rubio, sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych, które w poniedziałek przejęły przewodnictwo w tej grupie. Szczyt przywódców G20 odbędzie się w grudniu przyszłego roku w Miami.

Jarosław Kaczyński ukarany. Jest decyzja komisji z ostatniej chwili
Jarosław Kaczyński ukarany. Jest decyzja komisji

Komisja etyki poselskiej ukarała posła PiS Jarosława Kaczyńskiego naganą za jego słowa podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej w sierpniu. Sejmowa komisja ukarała także szefa PiS za jego słowa pod adresem dziennikarza TVN24.

Sprawa Marii Kurowskiej, czy sprawa Kamila z Onetu? tylko u nas
Sprawa Marii Kurowskiej, czy sprawa "Kamila z Onetu"?

Sprawa Marii Kurowskiej pokazuje, jak w „uśmiechniętej Polsce” granica między normalnym działaniem posła, a „aferą” zależy wyłącznie od tego, kto akurat rządzi. Kurowską atakuje się za coś, co jest absolutnym fundamentem demokracji: zabieganie o środki dla własnego regionu i pilnowanie, by nie trafiały donikąd.

Komunikat dla mieszkańców woj. podkarpackiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. podkarpackiego

Na Podkarpaciu potwierdzono 26 przypadków odry powiązanych z jednym ogniskiem epidemicznym i jedno podejrzenie choroby. Sanepid prowadzi dochodzenie i przypomina o szczepieniach oraz zaleca maseczki i unikanie dużych skupisk.

Wraca sprawa śmierci Matthew Perry’ego. Sąd wydał wyrok z ostatniej chwili
Wraca sprawa śmierci Matthew Perry’ego. Sąd wydał wyrok

Salvador Plasencia, jeden z lekarzy odpowiedzialnych za śmierć aktora Przyjaciele Matthew Perry’ego, został skazany na 30 miesięcy więzienia w związku z przedawkowaniem ketaminy, które doprowadziło do śmierci 54-letniego gwiazdora. Wyrok zapadł w środę przed sądem federalnym w Los Angeles.

Przełom w SN: Uchwała wyznacza granicę między polską Konstytucją a prawem UE tylko u nas
Przełom w SN: Uchwała wyznacza granicę między polską Konstytucją a prawem UE

Historyczna decyzja Sądu Najwyższego wywołała polityczne i prawne trzęsienie ziemi. Uchwała z 3 grudnia po raz pierwszy tak jednoznacznie wyznacza granicę między polską Konstytucją a prawem UE, stwierdzając, że TSUE działał poza swoimi kompetencjami. To ruch, który może na nowo ułożyć relacje Polska–Unia i zmienić sposób funkcjonowania całego wymiaru sprawiedliwości.

Polacy żegnają Niemcy. Dane nie pozostawiają złudzeń z ostatniej chwili
Polacy żegnają Niemcy. Dane nie pozostawiają złudzeń

Coraz więcej Polaków wraca z Niemiec do ojczyzny. Jak opisuje niemiecki dziennik BILD, przyciągają ich wyższy wzrost gospodarczy w Polsce, niższe bezrobocie i ulgi podatkowe dla powracających.

Komunikat Straży Granicznej. Pilne doniesienia z granicy Wiadomości
Komunikat Straży Granicznej. Pilne doniesienia z granicy

Dziesięciu obywateli Gruzji zostało przymusowo odesłanych z Polski na pokładzie samolotu czarterowego, który 2 grudnia wystartował z Łodzi do Tbilisi. Operację przeprowadziła Straż Graniczna we współpracy ze stroną niemiecką oraz Agencją Frontex, w ramach regularnych działań związanych z egzekwowaniem prawa migracyjnego.

Rosyjski kosmonauta wyrzucony z misji SpaceX. Media: podejrzenia o szpiegostwo  z ostatniej chwili
Rosyjski kosmonauta wyrzucony z misji SpaceX. Media: podejrzenia o szpiegostwo 

Oleg Artiemjew – doświadczony rosyjski kosmonauta i radny moskiewskiej Dumy – został usunięty z przyszłorocznej misji SpaceX Crew-12 na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Roskosmos twierdzi, że powodem jest „przejście Artiemjewa do innej pracy”. Niezależne rosyjskie media podają jednak zupełnie inną wersję.

McDonald's wróci do Rosji? Zarejestrowano znak towarowy z ostatniej chwili
McDonald's wróci do Rosji? Zarejestrowano znak towarowy

Rosyjska agencja RIA Nowosti podaje, że McDonald's zarejestrował w Rospatencie znak towarowy "I'm lovin' it". Rospatent zatwierdził dokumenty w tym tygodniu.

REKLAMA

Franciszek w Asti: Spójrzmy na Jezusa, by królować wraz z Nim

„Do spojrzenia na samych siebie, by pójść drogami zaufania i wstawiennictwa, by stać się sługami, by królować wraz z Jezusem zachęcił papież podczas Mszy św. sprawowanej w Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata w katedrze w Asti, mieście w Piemoncie, z którego jego ojciec wyruszył do Argentyny.
Papież Franciszek w Asti
Papież Franciszek w Asti / EPA/VATICAN MEDIA HANDOUT HANDOUT EDITORIAL USE ONLY/NO SALES Dostawca: PAP/EPA.

Widzieliśmy tego młodego człowieka, Stefano, który poprosił o przyjęcie posługi akolity na swojej drodze do kapłaństwa. Musimy się za niego modlić, aby trwał w swoim powołaniu i był wierny; ale musimy też modlić się za ten Kościół w Asti, aby Pan zesłał powołania kapłańskie, bo jak widzicie, większość to starcy, jak ja: potrzebujemy młodych kapłanów, jak niektórzy tutaj, którzy są bardzo dobrzy. Módlmy się do Pana, aby pobłogosławił tę ziemię

Z tej krainy wyruszył mój ojciec, by wyemigrować do Argentyny; i do tej krainy, cennej dzięki dobrym produktom ziemi, a przede wszystkim dzięki autentycznej pracowitości ludzi, przybyłem, aby odkryć na nowo smak korzeni. Ale dziś jeszcze raz, to Ewangelia prowadzi nas do korzeni wiary. Znajdują się one w jałowej glebie Kalwarii, gdzie ziarno Jezusa, umierając, sprawiło, iż zrodziła się nadzieja: zasiane w sercu ziemi, otworzyło nam drogę do nieba. Przez swoją śmierć dało nam życie wieczne; poprzez drzewo krzyża przyniosło nam owoce zbawienia. Spójrzmy zatem na Niego, na Ukrzyżowanego.

Król

Na krzyżu pada tylko jedno zdanie: „To jest Król żydowski” (Łk 23, 38). Oto tytuł: król. Jednak patrząc na Jezusa, nasze wyobrażenie o królu ulega odwróceniu. Spróbujmy wizualnie wyobrazić sobie króla: przyjdzie nam na myśl mocarz, siedzący na tronie z drogocennymi insygniami, z berłem w ręku i błyszczącymi pierścieniami na palcach, wypowiadający uroczyste słowa do swoich poddanych. Taki, mniej więcej, obraz mamy w głowie. Patrząc na Jezusa, widzimy, że jest zupełnie odwrotnie. Nie siedzi na wygodnym tronie, lecz wisi na krzyżu; Bóg, który „strąca władców z tronu” (Łk 1, 52), wypełnia swe dzieło jako sługa przybity przez możnych do krzyża; przyozdobiony jedynie gwoździami i cierniami, ogołocony ze wszystkiego, ale bogaty w miłość, z tronu krzyża nie naucza już tłumów słowami, nie podnosi już więcej ręki, by nauczać. Czyni coś więcej: nie wskazuje nikogo palcem, lecz otwiera ramiona dla wszystkich. Tak właśnie objawia się nasz Król: z rozpostartymi ramionami, a brasa aduerte.

Tylko wkraczając w Jego uścisk rozumiemy: rozumiemy, że Bóg posunął się aż do tego stopnia, aż do paradoksu krzyża, właśnie po to, aby wziąć w ramiona wszystkich nas, nawet to, co było od Niego najdalsze: naszą śmierć, nasze cierpienie, nasze ubóstwo, nasze słabości. Stał się sługą, aby każdy z nas mógł poczuć się synem, zapłacił za nasze synostwo swoim poddaństwem; pozwolił, by Go znieważano i wyśmiewano, aby w każdym poniżeniu nikt z nas nie był już więcej sam; pozwolił, by Go ogołocono, żeby nikt nie czuł się odarty z godności; wstąpił na krzyż, aby w każdym ukrzyżowanym człowieku na przestrzeni dziejów, była obecność Boga. Oto nasz Król, król każdego z na, Król wszechświata, przekroczył bowiem najdalsze granice tego, co ludzkie, wszedł w czarne dziury nienawiści i opuszczenia, aby rzucić światło na każde istnienie i ogarnąć każdą rzeczywistość. Bracia, siostry, to jest Król, którego uroczystość obchodzimy! A pytanie, jakie musimy sobie zadać, brzmi: czy ten Król wszechświata jest Królem mojego istnienia? Jak mogę Go czcić jako Pana wszystkich rzeczy, jeśli nie stanie się On również Panem mojego życia? A ty, który dzisiaj rozpoczynasz tę drogę do kapłaństwa, nie zapominaj, że to jest twój wzór: nie lgnij do zaszczytów, nie. To jest twój wzór; jeśli nie chcesz być kapłanem podobnym do tego króla, lepiej na tym poprzestań.

Ukrzyżowany

Skierujmy zatem nasze oczy ponownie na Jezusa Ukrzyżowanego. Spójrz, On nie obserwuje twojego życia przez chwilę, i na tym koniec, nie rzuca ci przelotnego spojrzenia, jak to często robimy wobec Niego, ale pozostaje tam, aby a brasa aduerte, powiedzieć ci w milczeniu, że nic w tobie nie jest Mu obce, że chce cię wziąć w ramiona, podnieść i zbawić właśnie takim, jakim jesteś, z twoją historią, twoimi nędzami, twoimi grzechami. Ale Panie, czy to prawda? Czy przy moich nędzach tak bardzo mnie kochasz? Niech każdy w tym momencie pomyśli o swojej nędzy: „Ale, czy Ty mnie kochasz z tymi duchowymi biedami, które mam, z tymi ograniczeniami?”. A On uśmiecha się i uświadamia nam, że nas miłuje i oddał za nas swoje życie. Pomyślmy trochę o naszych ograniczeniach, nawet tych dobrych: On nas miłuje takimi, jakimi jesteśmy, jakimi jesteśmy teraz. On daje ci szansę królowania w życiu, jeśli poddasz się Jego łagodnej miłości, która proponuje, ale się nie narzuca – miłość Boga nigdy się nie narzuca - Jego miłości, która zawsze ci przebacza. Tak często trudno nam przebaczyć ludziom i stawiamy krzyż, robimy pochówek społeczny. On niestrudzenie przebacza, zawsze stawia cię na nogi, która zawsze przywraca ci królewską godność. Tak, zbawienie pochodzi z przyzwolenia na to, byśmy byli przez Niego miłowani, bo tylko w ten sposób uwalniamy się z niewoli naszego „ja”, z lęku przed samotnością, z myślenia, że nie damy sobie rady. Bracia, siostry, stawajmy często przed Krucyfiksem i pozwólmy się miłować, bo te brasa aduerte otwierają nam także raj, jak „dobremu łotrowi”. Usłyszmy to zdanie skierowane do nas, jedyne, które Jezus wypowiada dziś z krzyża: „będziesz ze Mną w raju” (Łk 23, 43). To właśnie chce nam powiedzieć Bóg za każdym razem, gdy pozwalamy, aby na nas patrzył. A wtedy rozumiemy, że nie mamy nieznanego Boga, który jest daleko w niebie, potężnego i dalekiego, lecz Boga, który jest blisko. Bliskość to styl Boga: bliskość, z czułością i miłosierdziem. To jest styl Boga, On nie ma innego stylu. Jest bliski, miłosierny, czuły i współczujący, którego otwarte ramiona pocieszają i otaczają czułością. Oto nasz Król!

Dwie drogi

Bracia, siostry, spojrzawszy na Niego, cóż możemy zrobić? Dzisiejsza Ewangelia stawia przed nami dwie drogi. Przed Jezusem są ci, którzy występują jako gapie i ci, którzy się angażują. Gapiów jest wielu, stanowią większość. Patrzą, to spektakl, gdy ktoś umiera na krzyżu. Istotnie, jak mówi tekst – „lud stał i patrzył” (w. 35). Nie byli to źli ludzie, wielu z nich to wierzący, ale widząc krzyż pozostali widzami: nie uczynili kroku w kierunku Jezusa, ale patrzyli na Niego z daleka, zaciekawieni i obojętni, bez prawdziwego zainteresowania, bez zastanawiania się, co mogą uczynić. Mogli komentować, może: „Popatrz na niego…”, mogli wyrażać sądy i opinie, niektórzy mogli narzekać, ale wszyscy stali z boku, bezczynnie, z założonymi rękami. Ale także blisko krzyża są gapie: przywódcy ludu, którzy chcą być świadkami krwawego widowiska haniebnego końca Chrystusa; żołnierze, którzy mają nadzieję, że egzekucja wkrótce się skończy; jeden ze złoczyńców, który wyładowuje swój gniew na Jezusie. Wyśmiewają, obrażają, wyładowują się.

I wszystkich tych gapiów łączy ten sam refren, powtarzany w tekście trzykrotnie: „Jeśli Ty jesteś Królem, wybaw sam siebie!” (por. w. 35.37.39). Tak go obrażają, wyzywają! Wybaw sam siebie, dokładnie odwrotnie niż to, co czyni Jezus, który nie myśli o sobie, lecz o tym, żeby ich zbawić. Jednak „wybaw sam siebie” zaraża: od przywódców, przez żołnierzy, po lud, fala zła dociera niemal do wszystkich. Pomyślmy jednak, że zło jest zaraźliwe, zaraża nas: tak jak w przypadku złapania choroby zakaźnej, natychmiast nas zaraża. A ci ludzie mówią o Jezusie, ale nie dostrajają się ani na chwilę do Jezusa. Nabierają dystansu i rozmawiają. Jest to śmiertelne zarażenie obojętnością. Okropna choroba obojętności. „To mnie nie rusza, to mnie nie rusza". Obojętność wobec Jezusa i obojętność także wobec chorych, wobec ubogich, wobec nędzarzy ziemi. Lubię pytać ludzi, i pytam każdego z was; wiem, że każdy z was daje jałmużnę ubogim, i pytam was: „Kiedy dajecie jałmużnę ubogim, czy patrzycie im w oczy? Czy potraficie spojrzeć w oczy tego biedaka lub kobiety, którzy proszą cię o jałmużnę? Kiedy dajesz jałmużnę ubogim, rzucasz monetę czy dotykasz ich dłoni? Czy potrafisz dotknąć ludzkiego nieszczęścia?”. Niech każdy odpowie dzisiaj sobie sam. Ci ludzie byli obojętni. Ci ludzie mówią o Jezusie, ale nie dostrajają się do Jezusa. I to jest śmiertelne zarażenie obojętnością, która tworzy dystanse z nędzami. Fala zła zawsze rozprzestrzenia się w ten sposób: zaczyna się od nabrania dystansu, od bezczynnego przyglądania się, od nie przejmowania się, potem pomyśli się jedynie o tym, co nas interesuje i przyzwyczajamy się do odwracania się w inną stronę. Jest to również zagrożeniem dla naszej wiary, która usycha, jeśli pozostaje teorią, a nie staje się praktyką, jeśli nie ma zaangażowania, jeśli nie poświęcamy się osobiście, nie wkraczamy do gry. Wtedy stajemy się chrześcijanami wody różanej, którzy mówią, że wierzą w Boga i chcą pokoju, ale nie modlą się i nie troszczą się o bliźniego, a także, nie dbają o Boga ani o pokój. Ci chrześcijanie są tylko w słowach, powierzchowni!

Ta zła fala, która była na Kalwarii. Ale jest też dobroczynna fala dobra. Wśród tylu gapiów jeden się angażuje – „dobry łotr”. Inni wyśmiewają Pana, a on mówi do Niego i przyzywa Go po imieniu: „Jezu”; wielu ciska w Niego swój gniew, a on wyznaje swoje grzechy Chrystusowi; wielu mówi „wybaw sam siebie” , a on się modli: „Jezu, wspomnij na mnie” (w. 42). Prosi Pana tylko o to. Jakże piękna jest ta modlitwa. Jeśli każdy z nas odmawia ją codziennie, to jest to piękna droga: droga do świętości: „Jezu, wspomnij na mnie”. W ten sposób złoczyńca staje się pierwszym świętym: na chwilę staje się bliski Jezusowi, a Pan zatrzymuje go przy sobie na zawsze. Teraz Ewangelia mówi o dobrym łotrze dla nas, aby zaprosić nas do przezwyciężenia zła poprzez zaniechanie bycia gapiami. Proszę was obojętność, to gorsze, niż czynienie zła. Od czego zacząć? Od zaufania, od wzywania Boga po imieniu, tak jak to uczynił dobry łotr, który pod koniec życia odkrywa na nowo odważną ufność dzieci, które pokładają ufność, proszą, nalegają. I w zaufaniu przyznaje się do swoich błędów, płacze, ale nie nad sobą samym, lecz przed Panem. A my, czy mamy to zaufanie, czy przynosimy do Jezusa to, co nosimy w sobie, czy ukrywamy się przed Bogiem, może z odrobiną sacrum i kadzidła? Proszę, nie uprawiajcie duchowości upiększania się: to nudne. Przed Bogiem potrzebna jest tylko woda i mydło, żadnego makijażu, ale dusza taka, jaka jest. I stamtąd przychodzi zbawienie. Ten, kto praktykuje ufność, jak ów dobry łotr, ten uczy się wstawiennictwa, uczy się przynoszenia do Boga tego, co widzi, cierpienia świata, spotykanych osób; mówienia Jemu, jak dobry łotr: „wspomnij na mnie Panie!”. Nie jesteśmy na świecie tylko po to, aby sami się zbawić, ale aby zaprowadzić naszych braci i siostry w objęcia Króla. Wstawianie się, pamiętanie o Panu, otwiera bramy nieba. Ale czy my, modląc się, wstawiamy się za innymi? „Wspomnij Panie, pamiętaj o mnie, pamiętaj o mojej rodzinie, pamiętaj o tym problemie, pamiętaj, pamiętaj....” Przyciągnięcie uwagi Pana.

Bracia, siostry, dziś nasz Król spogląda na nas z krzyża a brasa aduerte. Do nas należy wybór, czy chcemy być gapiami, czy zaangażowanymi. Widzimy kryzysy współczesności, upadek wiary, brak uczestnictwa.... Co robimy? Czy ograniczamy się jedynie do teoretyzowania, do krytykowania, czy też zakasujemy rękawy, bierzemy życie w swoje ręce, przechodzimy od „jeśli”, od wymówek do „tak” modlitwy i posługi? Wszyscy myślimy, że wiemy, co jest złe w społeczeństwie, w świecie, także w Kościele, w Kościele jest wiele rzeczy niewłaściwych. Ale czy coś z tym robimy? Czy brudzimy sobie ręce jak nasz Bóg przybity do drzewa, czy stoimy z rękami w kieszeniach i patrzymy? Dziś, gdy Jezus, ogołocony na krzyżu, usuwa wszelką zasłonę przed Bogiem i niszczy wszelki fałszywy obraz Jego królewskości, spójrzmy na Niego, by znaleźć odwagę spojrzenia na samych siebie, by pójść drogami zaufania i wstawiennictwa, by stać się sługami, by królować wraz z Nim. „Wspomnij Panie, pamiętaj”: częściej odmawiajmy tę modlitwę. Dziękuję.

tłum. o. Stanisław Tasiemski OP (KAI) / Asti



 

Polecane