"Ciało włożono do worka". Dramatyczne chwile na pokładzie samolotu lecącego do Warszawy

W wyniku zaistniałych okoliczności samolot musiał lądować na lotnisku Poznań-Ławica. Problemy wystąpiły jednak już w porcie Londyn-Luton. W efekcie wylot, który zaplanowany był na godz. 8:20, opóźnił się o dwie godziny.
O szczegółach poinformowała jedna z pasażerek, która rozmawiała z serwisem goniec.pl. Okazuje się, że w samolocie było wyjątkowo duszno. Wtedy stewardessa zapytała, czy na pokładzie jest lekarz, ponieważ jeden z pasażerów ma problemy z oddychaniem.
- Do pomocy przyłączył się jakiś mężczyzna. Zaczęła się akcja udzielania pierwszej pomocy, masaż serca, podawanie tlenu. Mężczyzna był dość postawny, załoga miała duży problem z ułożeniem go na podłodze - mówiła pasażerka będąca świadkiem wydarzeń.
Bezskuteczna reanimacja
Reanimacja trwała kilkanaście minut, jednak życia mężczyzny nie udało się uratować. Konieczne było awaryjne lądowanie na lotnisku w Poznaniu.
- Do samolotu tylnym wejściem weszli ratownicy medyczni i próbowali jeszcze raz podjąć reanimację. Mężczyzna był już wtedy około pół godziny bez funkcji życiowych. Mimo zasłony było widać, że włożono jego ciało do worka. W międzyczasie było słychać rozmowy ratowników, że pasażer leczył się kardiologicznie i miał astmę - mówiła dalej pasażerka.
Na miejsce wezwany został prokurator, który przyjrzy się całej sprawie.