[Nasz Wywiad]Trafił Kosa na prof. Legutkę:Polska wykorzystała to, że inni nie chcieli z Trumpem rozmawiać
Profesor Ryszard Legutko: Dobrze się stało, obie strony się wstrzeliły w odpowiedni moment. Nam bardziej na tym zależało, bo jesteśmy w niższej lidze niż Stany Zjednoczone. Pamiętajmy, że Donald Trump od samego początku wypowiadał się krytycznie o projekcie europejskim, chwalił Brexit i wyrażał się z uznaniem o krajach decydenckich, takich jak Polska i Węgry. Reakcja na jego wybór była histeryczna i niektórzy nie chcieli z nim rozmawiać, i zresztą do tej pory nie chcą. Tak więc polski rząd, polska dyplomacja i prezydent wykorzystali ten stan rzeczy, wchodząc w powstałą próżnię polityczną. Trump, co oczywiste, szuka zwolenników w Europie, chce się kontaktować ze społeczeństwami omijając elity głównego nurtu, które tak niesympatycznie go przywitały. Tak, przyjazd Trumpa jest zdecydowanie korzystny dla obu stron. Polska oczywiście nie jest izolowana, ale prawdą jest, że mamy kłopoty ze strony Unii Europejskiej i niektórych państw. Wspomnę chociażby niepoważne wypowiedzi prezydenta Macrona, ale także w sprawie imigrantów ze strony kanclerz Merkel. Nie mówiąc już o jej, prawdopodobnie, przyszłym koalicjancie, czyli Martinie Schulzu. Polska musi więc działać i być dobrze widoczną. Ci którzy nas krytykują, będą zgrzytać zębami, ale to zgrzytanie powinno nas raczej cieszyć niż smucić.
A nie jest troszkę tak, że Polska jest drugim wyborem Trumpa? Dopiero po tym, jak został źle przyjęty właśnie na Zachodzie, to skorzystał z zapasowego koła?
Być może tak, ale to nie ma znaczenia w momencie, kiedy dojdzie do spotkania. Pamiętajmy, że Europa Środkowo-Wschodnia zaczyna być postrzegana jako realny polityczny podmiot. Zaktywizowała się Grupa Wyszehradzka, która ma swoje stanowisko w kilku ważnych kwestiach, przez co stała się przedmiotem krytyki ze strony elit unijnych. Grupa jest widoczna, niektórzy ją krytykują, inni chwalą, wręcz jej sekundują. Jeśli to miałoby być koło zapasowe dla Trumpa, to przez tą wizytą jest ono dopompowane. Mamy również wyraźny sygnał dla elit unijnych, że kraje Europy wschodniej nie dają się zmarginalizować i same szukają sojuszników. To fakt polityczny o sporym znaczeniu.
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
To nie jest tylko spotkanie bilateralne polsko-amerykańskie, ale również udział Trumpa w spotkaniu państw Trójmorza. Czy to ma szczególne znaczenie, że jesteśmy gospodarzem takiego spotkania?
Oczywiście, że tak. To koncepcja polskiego rządu i polskiego prezydenta. To koncepcja śmiała, choć niełatwa w realizacji. Jeśli ma się tutaj wsparcie amerykańskie, jest to dobry sygnał. Pamiętajmy, że Trump dopiero zaczyna pierwszą prezydenturę. Byłoby dobrze, gdyby to jego wsparcie się utrzymywało.
Spodziewa się Pan Profesor konkretnych deklaracji? Np. w temacie wiz?
To byłoby bardzo dobre: konkretna i zrozumiała rzecz dla polskiego wyborcy. Kwestie strategiczne, kwestie Trójmorza, to sprawy ciekawe, ale dla wielu raczej odległe. Wizy to coś, co dotyka bardzo wielu Polaków i z pewnością z satysfakcją przyjęliby ich zniesienie. Bariera wizowa dla Polaków jest anachronizmem i prędzej czy później zostanie zlikwidowana. Na razie jednak nie wiemy, czy taka deklaracja padnie akurat teraz.
Trump, również w polityce międzynarodowej, wydawał się wyjątkowym radykałem. Jednak często jest tak, ze po okresie kampanii wyborczej kurs łagodnieje. Czy tak jest w przypadka Trumpa?
Zawsze w czasie kampanii politycy wypowiadają się ostrzej niż później. Gdy przejmują władzę to spotykają się z oporem istniejącego stanu rzeczy. Trump działa jednak zadziwiająco zgodnie ze swoimi zapowiedziami. Dużo postulatów zostało spełnionych, jakkolwiek wiadomo, że nie wszystko udało się przeprowadzić; przypominam sądowe podważanie jego decyzji. Ale jak na praktykę polityczną Trump jest jednak imponująco konsekwentny.
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
Przeciwnicy Trumpa, jeszcze w kampanii, ale również na początku prezydentury wieścili, że świat po objęciu przez niego władzy stanie na granicy wojny. Czy faktycznie tak jest? Po tych kilku miesiącach prezydentury żyjemy w świecie bardziej, czy mniej niebezpiecznym?
To, co nazywa się głównym nurtem, elity w świecie zachodnim, które rządzą od dłuższego czasu, zarówno w Europie jak i w Ameryce, nie wyobrażają sobie, że może istnieć ktoś, kto miałby inne poglądy. Jeśli ktoś się taki pojawia to się go wyśmiewa i obraża. To są ludzie organicznie niezdolni do zaakceptowania różnic w poglądach. Oni uważają, że PiS, Trump czy Fidesz to jest anomalia, którą trzeba zlikwidować. Cała ta histeria, że świat jest na granicy wojny, że pojawia się faszyzm, że jest zagrożenie dla wolności, to jest to wymyślone przez tamtą stronę. Tak naprawdę zakres wolności się zwiększa, zróżnicowanie polityczne się zwiększa, gdy na świecie jest możliwe zwycięstwo Trumpa. Myślę, że nawet przy słabościach Trumpa jest lepiej, niż było poprzednio. Wielkie grupy społeczne, które zostały zepchnięte na margines, teraz pojawiły się w centrum. Podobnie w Polsce, zakres wolności się zwiększył, a nie zmniejszył, mimo kłamliwej propagandy opozycji. Żyjemy w kraju, który pod każdym względem jest zdrowszy, sprawiedliwszy i oferujący więcej wolności, niż podczas rządów PO, jakkolwiek opozycja robi wszystko, by zalać nas wszystkich potopem kłamstwa i brudu.
Kojarzy mi się to z takimi komunistycznymi metodami, z propaganda w PRL-u, gdzie podżegaczem wojennym nazywano Armię Krajową, a później Radio Wolna Europa...
Tak działają wszyscy, którzy są przyzwyczajeni do monopolu swojej władzy. Gdy pojawia się konkurent i odnosi sukcesy, to zawsze musi być szalony, głupi, jest nazywany faszystą, potencjalnym Hitlerem. Mnie to okropnie śmieszy i smuci, gdy widzę w Ameryce tabuny ludzi, o których można powiedzieć wszystko, poza tym, że są mądrzy, naigrawających się z rzekomej głupoty Trumpa. Chciałoby się powiedzieć: człowieku spojrzyj sam w lustro i przyjrzyj się, jak naprawdę wygląda głupota. Zresztą to samo zjawisko, tacy sami ludzie i takie same słowa padają w Polsce.