„GW” po latach odkrywa „ruski ślad” w uwaleniu polskich łupków. Dostaje się ekologom, PO-PSL…

„Do związków z Rosją nikt się nie przyznaje, lecz nie ma wątpliwości, że to ona była beneficjentką łupkowej porażki w Europie. W roku 2007 państwa Unii wydobywały więcej własnego gazu ziemnego, niż kupowały od Gazpromu, zaś po 15 latach proporcje się odwróciły. I to mimo tego, że w latach 2010–2015 odkryto złoża gazodajnych łupków i w Polsce i na Litwie, w Rumunii, Anglii, Austrii, Bułgarii, we Francji” – pisze dziś „Gazeta Wyborcza”.
Jak podkreślono, mimo że technologia szczelinowania była już opracowana i sprawdzona w praktyce w Stanach Zjednoczonych, to żaden z europejskich krajów nie zdecydował się rozpocząć wydobycia na skalę przemysłową.
„Ekolodzy, trudności wydobywcze i błędy PO-PSL”
„GW” zwraca uwagę, że dwa lata po sukcesie, jakim było odkrycie złóż łupków w Polsce, „było jasne, że nic z tego”: „Powód pierwszy: protesty ekologów. Drugi: trudności wydobywcze – gaz ukryty głębiej niż w USA, a skały twardsze (mimo to eksploatacja nadal opłacalna). Powód trzeci: zaniedbania rządu PO-PSL”.
Powołując się na think tank Europejskiej Partii Ludowej, gazeta pisze, że „rosyjski rząd przekazał 82 miliony euro europejskim stowarzyszeniom ochrony klimatu, których celem było zapobieżenie produkcji gazu ziemnego na kontynencie”. Miało chodzić przede wszystkim o organizacje ekologiczne głównie z Niemiec i Francji.
– Ci zieloni z Zachodu brali pieniądze ze Wschodu, a potem buszowali w Polsce. Razem z nimi działał szereg lokalnych polskich stowarzyszeń na poziomie gmin, niekiedy nawet pojedynczy ludzie, którzy rejestrowali antyłupkowe stowarzyszenia pod różnymi, czasem mylącymi nazwami. Te grupy nie miały nawet stron internetowych, nie składały żadnych sprawozdań z działalności, nie mówiąc o ujawnianiu źródeł finansowania. To była wolna amerykanka, jednak bardzo skuteczna – mówi „GW” socjolog z toruńskiego UMK Piotr Stankiewicz.
Gazeta zwraca uwagę na błędy popełnione przez ówczesnego ministra środowiska Marcina Korolca oraz ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego. Są to m.in. brak odpowiedniego przygotowania przepisów regulujących poszukiwanie i wydobywanie gazu, a także nieuregulowanie opodatkowania tej działalności. „GW” powołuje się także na naukowców z PAN, AGH i SGH, którzy stwierdzili: „Działania rządu w odniesieniu do [łupków] charakteryzował bałagan prawny i chaos decyzyjny”.
Co dalej?
Korolec w rozmowie z „GW” twierdzi, że sprawy formalno-prawne nie były jednak jedyną przyczyną zamknięcia sprawy gazu łupkowego. – Mówiąc prosto: polski materiał geologiczny nie okazał się tak interesujący jak w USA. Całe przedsięwzięcie nie spinało się ekonomicznie – powiedział.
Na słowa dziennikarza o tym, że gaz zdrożał od tamtego czasu o sto procent i prawdopodobnie będzie drożał dalej, odparł: – Nadal nie wierzę, by łupki w Polsce mogły się jeszcze odrodzić. Inwestowanie w paliwa kopalne ogólnie nie ma przyszłości, a tu mamy w dodatku technologię pochłaniającą wodę, której w Polsce brak. Moim zdaniem ten temat jest trwale zamknięty.
Co ciekawe, zupełnie przeciwne zdanie na ten temat ma były szef PGNiG w latach 2016–2020 Piotr Woźniak, który twierdzi, że powrót do szczelinowania jest „wręcz konieczny”. – Przy czym nie należy się skupiać jedynie na skałach łupkowych. Gaz ziemny to po prostu metan z dodatkami. Na Śląsku, w skałach, z których wydobywamy węgiel, jest go około 110 miliardów metrów. I można go wydobyć, szczelinując hydraulicznie formacje węglowe – powiedział w rozmowie z „GW”.