"Rosja z zasady się nie cofa". Ekspert o możliwym wkroczeniu Rosji na teren Ukrainy

„W Rosji panuje przekonanie, że Zachód co do zasady ustępuje”
Pierwsza rozmowa wtorkowego Poranka z Bartoszem Tesławskim dotyczyła możliwego wkroczenia Rosji na teren Ukrainy.
„Zachód, NATO i Unia Europejska nie chcą wybuchu konfliktu”. Ukraińcy wiedzą, że bez pomocy Zachodu nie będą mieli szans w konflikcie pełnoskalowym z Federacją Rosyjską. NATO nie ma formalnego obowiązku angażowania się w ten konflikt. Forma deeskalacji jaką jest wstrzymanie dostaw broni przez Niemcy na terytorium Ukrainy może być gestem w kierunku Putina, by sprawdzić, czy dojdzie do jakiejś formy deeskalacji” - tłumaczył ekspert.
„W polityce zagranicznej Federacji Rosyjskiej panuje przekonanie, że Zachód co do zasady ustępuje. Nie jest on gotów do konfrontacji. Odpowiednio wysokie podbicie stawki powoduje, że on odpuszcza. Ta strategia w polityce zagranicznej w obszarze militarnym i nie tylko jest stosowana bardzo powszechnie. (...) Taka jest specyfika państw zachodnich, że cenią sobie pokój. Jakaś forma deeskalacji na wschodzie przydałaby się nam. Jednak trudno będzie osiągnąć Władimirowi Putinowi to czego chce, czyli prawnej formy gwarancji tego, że NATO nie rozszerzy się na wschód. Do deeskalacji może dojść, gdy broń przestanie płynąć na terytorium Ukrainy” - mówił Gość Poranka.
„Rosjanie na terytoriach, które uznają za swoją strefę wpływów, przechodzą z prób utrzymywania państw balansujących między Wschodem a Zachodem, do konsolidacji swoich sojuszniczych krajów. Dla Białorusi jest to już sytuacja bezalternatywna. Inne państwa zostaną postawione przed faktem, że albo będą z Rosją, albo przeciwko niej. Dokument, który został przedstawiony prezydentowi Bidenowi przez Putina jest najpewniej formą potwierdzenia stref wpływów. Rosja chciałaby zapewnić sobie, że w państwach, które uznaje za swoją strefę wpływów nie pojawi się NATO-wska broń, ani Ukraina nie weszłaby w skład Sojuszu Północnoatlantyckiego”- komentował rozmówca Janusza Zalewskiego.